
Róże w pudrze w 2025 wracają do łask. W świecie makijażu wieje nowy wiatr. Efekt rozświetlenia, tzw. glow, dotąd obowiązkowy, ustępuje miejsca bardziej stonowanej i eleganckiej stylistyce. Wszystko za sprawą wielkiego powrotu tekstur matowych, przez lata spychanych na margines na rzecz wymarzonej glass skin. Teraz mat wraca w wielkim stylu.
Widać to wyraźnie: kolejne marki wprowadzają róże w pudrze: Westman Atelier, Rare Beauty, a także Dior, który odświeżył kultową kolekcję Backstage. Nowa generacja różów w pudrze różni się jednak od dawnych: są ultralekkie, jedwabiste, łatwe w budowaniu i dają efekt naturalnego, promiennego rumieńca niczym druga skóra.
Róż to jeden z najstarszych kosmetyków w historii. Dawniej nazywano go „rouge”, bo początkowo powstawał z mieszanek składników mających nadać policzkom intensywnie czerwony kolor. Dopiero później, wraz z wejściem na rynek, zaczęły się pojawiać inne odcienie: od morelowych po różowe. U schyłku lat 70. i na początku 80. róż w nasyconych barwach nakładano obficie na twarz (ikoną tego stylu pozostaje Grace Jones), choć same formuły wciąż były mało dopracowane. Prawdziwe innowacje przyszły dopiero w latach 90., wraz z nowymi opakowaniami i teksturami. Niezależnie od trendów jedno się nie zmienia: odrobina koloru na policzkach natychmiast przywraca cerze blask i świeżość. Dlatego prezentujemy pięć najbardziej kultowych pudrowych różów wszech czasów – tych, o których marzyłyśmy i które wiele z nas miało szczęście używać.
Bourjois, Little Round Pot to historia makijażu zamknięta w uroczym opakowaniu

Francuska marka Bourjois rozpoczęła produkcję różów już około 1860 roku, tworząc je z myślą o aktorach paryskiej sceny teatralnej. Zamknięte w małych okrągłych pudełeczkach, początkowo miały tylko czerwone odcienie. To prawdziwy kawałek historii makijażu, który przetrwał do dziś. W sprzedaży znajdziemy je w wielu wariantach kolorystycznych, zawsze w ikonicznym, okrągłym opakowaniu. Lekka, wypiekana formuła sprawia, że róż jest ultralekki i niemal niewyczuwalny na skórze.
Nars, Orgasm Powder Blush prowokuje i wyróżnia

W świecie makijażu nie brakuje produktów o prowokacyjnych nazwach, a wszystko zaczęło się od kultowego odcienia Orgasm ze złocistymi refleksami. Stworzony w 1999 roku, przez co najmniej dwie dekady utrzymywał się na liście bestsellerów. Jego twórca, François Nars, podkreślał, że jego róże inspirowane są emocjami i uczuciami, bo „sam akt zarumienienia to wyraz tego, co przeżywamy w danej chwili”. Dlatego dopracował proporcje różu, oranżu i złotych pigmentów, aż uzyskał odcień idealny.
Mac, Harmony Powder Blush zachwyca wszechstronnością

Jeden produkt, a tyle możliwości. Róż Harmony można używać na wiele sposobów: do konturowania, jako klasyczny róż czy nawet jak o cień do powiek. Jego sekret tkwi jednak nie tylko w uniwersalności, lecz również w wyjątkowym odcieniu: balansującym pomiędzy beżem a terakotą, całkowicie matowym, o jedwabiście gładkiej konsystencji.
Dior, Dior Backstage Rosy Glow Powder Blush zapewnia niemal magiczny efekt na policzkach
Na pierwszy rzut oka jego intensywny, „cukrowy” kolor może onieśmielać. Na skórze dzieje się jednak magia: pudrowa formuła reaguje z pH skóry, tworząc naturalny, dopasowany do cery efekt świeżego rumieńca. To właśnie dzięki temu cukierkowemu odcieniowi cała linia Dior Backstage odniosła duży sukces, a marka stopniowo poszerzała ją o nowe warianty i odcienie.
Chanel, Joues Contraste Powder Blush jest dostępny w 120 odcieniach

Stworzony przez dom mody Chanel w 1980 roku, dziś świętuje już 45-lecie. To produkt ponadczasowy, dostępny aż w 120 odcieniach. Jego wypiekana formuła sprawia, że efekt na policzkach jest bardzo naturalny. Najbardziej popularne tonacje? Malice, Rose Initial i Rouge Profond. Ten ostatni znalazł się w specjalnej kapsułowej kolekcji stworzonej z okazji 40-lecia produktu w 2020 roku.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.