
Mama to fundament mojej działalności – mówi Marta Iwanina-Kochańska, właścicielka polskiej marki Roboty Ręczne. Nadchodzący Dzień Matki postanowiła uczcić kampanią. Na zdjęciach można dostrzec kilka nowości, także wzorowanych na projektach sprzed lat, podpatrzonych w rodzinnych albumach fotograficznych.
– Jestem tą premierą bardzo przejęta – mówi mi Marta Iwanina-Kochańska, właścicielka Robotów Ręcznych. Nic dziwnego, że się wzrusza. Nowa kampania marki odbiega od dotychczasowych. Na zdjęciach, które w rodzinnym domu wykonał jej mąż, projektant Janek Kochański, występuje z mamą i córką. Wokół tego międzypokoleniowego przekazywania pasji dziewiarskiej kręci się nie tylko jej biznes, ale przede wszystkim cała codzienność.
Jeśli ktoś myśli, że scenki wspólnego robienia na drutach i szydełku są zaaranżowane na potrzeby promocji nowej kolekcji, jest w błędzie. To, co na nich widać, nie odbiega w żaden sposób od zwykłych dni w połączonej z domem rodzinnym pracowni. Mogę ręczyć, bo kilka lat temu uczestniczyłam w kobiecych warsztatach dziewiarskich prowadzonych przez mamę Marty, Marię, których najpilniejszymi uczestnikami byli jej córka i podkradające włóczkę zwierzaki. – Mama zawsze przyjeżdża do nas z drutami – śmieje się Iwanina-Kochańska. – W przerwach między zdjęciami kończyła robić kominiarkę – dodaje.
W rodzinie Marty Iwaniny-Kochańskiej, właścicielki Robotów Ręcznych, dziewiarska pasja jest przekazywana z pokolenia na pokolenie

– Mama dziewiarstwem zaraziła się od swojej babci i mamy. Ja podobnie. Z dzieciństwa pamiętam wypadające z szaf ręcznie robione skarpetki i czapki, którymi byliśmy notorycznie obdarowywani. To, co początkowo wydawało się nieatrakcyjne i gryzące, szybko stawało się dla nas czymś wyjątkowym – wspomina Marta. Dla niej ten przełom przyszedł, gdy była młodą nastolatką proszącą mamę o ręczne wykonanie czegoś według własnego oryginalnego pomysłu. To mogła być chabrowa pudełkowa kamizelka, najpierw długa jak tunika, po latach już zupełnie dostosowana do dorosłych proporcji. – Mogłam w ten sposób zdobyć wzory zupełnie inne od tych z szafy babci, z kimonowym rękawem i odkrytym pępkiem – wraca myślami.

Szybko koleżanki i koledzy zaczęli trochę jej zazdrościć. Pytali, gdzie można dostać coś takiego. Tak powoli kiełkował pomysł na biznes, którego Marta nigdy nie miała prowadzić. Firmę założyła jej mama. To, co miało być dla niej dodatkowym zajęciem na małą skalę, w ciągu roku urosło na tyle, że potrzebowało uwagi na pełny etat. – Zgodziłam się przejąć ten raczkujący biznes. Mama skoncentrowała się na swojej stałej pracy, ale pozostała dla mnie najważniejszym wsparciem. Zarówno duchowym, jak i eksperckim – tłumaczy. Do dziś konsultuje z nią wybór przędz, splotów i wzorów. Od niej pozyskuje też stare rodzinne dziane pamiątki i specjalistyczne książki sprzed lat, z których można czerpać w kolejnych sezonach.
Marka Roboty Ręczne bazuje na szacunku do rzemieślników i rzemiosła

Ważnym wątkiem tej przekazywanej z pokolenia na pokolenie pasji są przywiązanie do jakości i kultura niemarnowania. – Za czasów mojej prababci, żeby uzyskać wełnę, trzeba było ogolić owce i ręcznie uprząść nić na kołowrotku. Panował ogromny szacunek do niemarnowania. Choć dziś włóczki kupujemy gotowe, wykorzystujemy wszystko. Dzianina jest wdzięczną techniką, bo każdą rzecz można spruć, a z odzyskanego surowca wykonać inny projekt – przypomina Marta. Takie praktyki też chętnie w Robotach Ręcznych stosuje. Końcówki wełen wykorzystuje między innymi do wyrobu skarpetek, każdy sweter opracowuje na potrzeby konkretnej osoby i jej proporcji. Wynika to także z szacunku do dziewiarek, które tak jak mama Marty, mają niezwykłą pasję do pracy, a z jedną robótką potrafią przesiedzieć całe dnie i tygodnie. Być może kiedyś dołączy do nich mała Maria, która od babci uczy się z zapałem coraz bardziej skomplikowanych technik, a w kampanii dumnie pozuje z własnej inicjatywy.

Choć kampania to nie historia o produktach, na zdjęciach można dostrzec kilka nowości. Są spódnice i torby z firanek wyjętych z rodzinnych szaf (trwają prace nad spodniami i fartuszkami, które być może dołączą do kolekcji), włóczkowe kołnierze wzorowane na krochmalonych wzorach z kordonka na tych sprzed lat, a podpatrzonych w rodzinnych albumach fotograficznych. – Mam w takim pierwsze paszportowe zdjęcie – uśmiecha się Marta. Nie mniej cieszą ją trójkątne chusteczki do noszenia na szyi czy głowie. Naturalnie pasują do wszystkich popisowych torebek Robotów Ręcznych, z których część występuje w tym sezonie w nowej kolorystyce. Modele Janina i Miss Baguette O’Leather mają odcienie ciepłego mleka i taupe. Warto nosić je w kompletach z modelem Maria, nazwanym po najważniejszych w życiu Iwaniny-Kochańskiej kobiet. Ich rozmiary odpowiadają wszystkim pokoleniom – od maleńkiego niezbędnika, po pojemną wersję Grande z szykowanym finiszem z wikliny. Którąkolwiek wybrać, ma się pewność, że za ich autorami i autorkami stoi rodzinny biznes oparty na trosce o tradycje i rzemieślników.













Zaloguj się, aby zostawić komentarz.