Znaleziono 0 artykułów
23.05.2024

Klasyka LGBT+: Portret Christophera Isherwooda i Dona Bachardy’ego pędzla Davida Hockneya

23.05.2024
Christopher Isherwood i Don Bachardy w Nowym Jorku w 1974 (Fot. Getty Images)

W 1968 roku malarz David Hockney sportretował parę swoich przyjaciół, Christophera Isherwooda i Dona Bachardy’ego. Pisarz i artysta żyli w otwartym związku przez 33 lata. 

Ten obraz to stachanowiec – wyrabia 300 proc. normy LGBT+. Po lewej widzimy dość znanego artystę, po prawej pisarza sławnego wszędzie tam, gdzie być gejem jest dziś raczej łatwiej niż trudniej, a pośrodku intrygująca pustka. Około półtora metra odstępu między oparciami wiklinowych foteli, w których rozsiedli się Don i Christopher, stara się zapełnić misa kalifornijskich owoców – samych żółtych: banan, cytryny, melon, grejpfrut. Kolor może i skrywa drugie dno, kształt owoców też potrafi pewne rzeczy sugerować. Skupmy się jednak na przekazie, którego David Hockney nie szyfruje – coming out w życiu i sztuce to jego wizytówka. W 1968 roku sportretował jeden z najsławniejszych i najtrwalszych duetów w historii anglosaskiej bohemy – Isherwood i Bachardy byli razem 33 lata, aż do 1986 roku, gdy Chris zmarł na raka prostaty. Stereotypowo tak długo ze sobą wytrzymać nie powinni. Czyżby pomógł trzeci bohater portretu – dystans fizyczny? 

Obraz 'Christopher Isherwood i Don Bachardy' Davida Hockney'a na wystawie w Tate Modern (Fot. Getty Images)

Don Bachardy i Christopher Isherwood poznali się w 1952 roku i związali na 33 lata 

Dla Hockneya para pozowała w Kalifornii prawie na półmetku związku. Poznali się na plaży w Santa Monica w 1952 roku, wspólny staż liczą od walentynek w roku następnym, chociaż przełomem był wypad do Maroka, do pisarza Paula Bowlesa. Don pierwszy raz w życiu spróbował wtedy haszyszu, wziął ciut więcej niż powinien i dostał ataku paranoi. Przez całą noc tłamsił w objęciach starszego o 33 lata Christophera, bo gdyby go wypuścił, to wtedy już koniec, absolutny, totalna nicość. Na obrazie różnicy wieku prawie nie widać, bo z przyczyn technicznych była trudna do uchwycenia – Isherwood pozował uczciwie, punktualnie stawiał się w pracowni Hockneya i zostawał, jak długo trzeba, podczas gdy Bachardy po kilku dniach zrobił sobie spontaniczne wakacje. David dał mu klucze do swojego mieszkania w Londynie, a więc to jego wina – portret niech sobie skończy sam, z pamięci, na podstawie szkiców, których jak zwykle wyprodukował stos, ma też oczywiście zdjęcia. Hockneyowi zależało na tym, by uwiecznić przyjaciół w stanie maksymalnego zrelaksowania, a więc Christophera z nogą założą na drugą tak, by kostka prawej dotykała kolana lewej, i z oczami wbitymi w Dona, bo to jego obsesja. Co do Dona, jest chodzącą reklamą kapitalizmu, wersja północnoamerykańska: zęby od ortodonty, uśmiech wyregulowany przez psychoanalityka, w fotelu siada niczym król, patrzy przed siebie, jakby w pokoju był tylko on i malarz. A stały partner życiowy? Najpierw ustalmy znaczenie słowa „stały”. 

Pisarz Armistead Maupin odwiedza Christophera Isherwooda i Dona Bachardy'ego (Fot. Getty Images)

Don Bachardy poszukiwał szczęścia także poza związkiem z Christopherem Isherwoodem

Ten związek to książkowy przykład zaburzenia równowagi na wszystkich poziomach i we wszystkich wymiarach. Christopher jest sławniejszy, bardziej doświadczony, wie więcej. Don jest przede wszystkim sporo młodszy, dlatego na początku prawie go nie ma. Zostanie kimś, gdy zacznie malować, ale to za chwilę, gdy partner nakieruje go na sztukę. Przyjaciele domu potraktują go wtedy jak równego sobie. Na razie niech obserwuje, słucha i nie sili się na własną opinię – bycie chłopcem wielkiego Brytyjczyka to już jest i sukces, i nagroda. Bachardy uczy się błyskawicznie, maniery i akcent ma wyższych sfer z importu, zdaniem naocznych świadków tej metamorfozy „Isherwoodowi w specyficzny sposób udało się sklonować samego siebie”. Jeżeli chodzi o życiowe doświadczenie, Don też nie planuje zostawać w tyle, zatem: goodbye, monogamio. Regularnie znika z domu, na kilka dni, na parę tygodni, na „wrócę, gdy dłużej już nie dam rady”. Życzliwi donoszą Isherwoodowi, że widzieli go w Londynie z tym reżyserem, zaś w Nowym Jorku z takim a takim malarzem. Nie ma sprawy, zapewnia Chris, nakłaniając mięśnie mimiczne do rozluźnienia. Taki mamy układ, jak się kogoś kocha naprawdę, to się go uwalnia jak tlen od wodoru. Ciągłe odpychanie i przyciąganie to jednak trochę tortury – nawet wyzwoleni partnerzy ulegają lekkiemu zezwierzęceniu. W listach nie tylko miłosnych Christopher nazywa ukochanego „anielskim kociakiem-drapakiem”, Don rewanżuje mu się tytułem „starego konika o lśniących kopytkach”. Pomaga sobie przy tym obrazkami, na sztywnych kartkach rysuje kota, który ujeżdża ogiera, oczywiście nie aż tak, by go na dobre zajechać. 

Czy otwarty związek sprzyja długowieczności? 

David Hockney w lipcu 2024 roku skończy 87 lat, wciąż maluje, testuje przydatność nowych technologii w sztuce. Z przyjaźni z Isherwoodem zostało mu archiwum anegdot – psu dał kiedyś na imię Heinz, jak pierwsza wielka miłość pisarza, jeszcze ta sprzed wojny. Don Bachardy jest od Hockneya o trzy lata starszy i nie przepuszcza okazji, by wypolerować swój życiorys. Isherwood pchnął go ku sztuce, prawda, ale nic za darmo, Don konsultował wszystkie jego projekty literackie i podyktował tytuły paru książek, m.in. „Christopher and His Kind” („Christopher i chłopcy w jego typie”, która właśnie ukazuje się w Polsce nakładem Znak Literanova). Kondycja psychofizyczna obu dżentelmenów prowokuje pytanie o zależność między otwartym związkiem a długowiecznością. Zaczekać na wyniki badań naukowców czy z marszu przystąpić do testowania na żywym organizmie? 

Materiały prasowe

 

Piotr Zachara
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Klasyka LGBT+: Portret Christophera Isherwooda i Dona Bachardy’ego pędzla Davida Hockneya
Proszę czekać..
Zamknij