Znaleziono 0 artykułów
25.07.2025

Sarah Manguso w powieści „Kłamcy” dokonuje wiwisekcji bardzo złego związku

25.07.2025
Związek to zarówno dar, jak i pułapka, pisze Sarah Manguso (Fot. Frederic Cirou/ Getty Images)

Związek to zarówno dar, jak i pułapka, pisze Sarah Manguso. W powieści „Kłamcy” miała stawiać pytanie o to, czy da się prawdziwie poznać drugą osobę, czy zawsze pozostaje nam polegać na poszlakach i maskach. W rzeczywistości jednak książka amerykańskiej pisarki to dość monotonny akt oskarżenia, mogący śmiało posłużyć za literacki aneks do papierów rozwodowych.

Oś fabularna, jeśli w ogóle można o takiej mówić w prozie tak bardzo skupionej na rytmie codzienności, rozpoczyna się od momentu, gdy narratorka poznaje swojego przyszłego męża, Johna. Wspomina, że jest przystojny i czarujący, ale narcystyczne cechy jego charakteru i wady układu, w jaki wchodzi bohaterka, są widoczne właściwie od razu. Jane, pisarka i badaczka pracująca na uniwersytecie, osiąga kolejne sukcesy zawodowe, John zaś próbuje sił na różnych polach, by na większości z nich polec. Jego kolejne inicjatywy wymagają dużych inwestycji finansowych i ciągłych zmian miejsca zamieszkania, co dla Jane – początkowo partnerki, później żony mężczyzny – jest wyjątkowo uciążliwe. Problemy w tym związku wykraczają jednak daleko poza sprawy finansowo-lokalowe: John to typ skupiony wyłącznie na sobie i swojej kulejącej (początkowo) karierze. Nie pomaga partnerce w trakcie nieustających przeprowadzek, a cały dom i ogrom tzw. niewidzialnej, czyli niezauważanej i niedocenianej pracy, spoczywa na jej barkach. Jane rezygnuje więc po części ze swojej kariery, by wspierać tę męża, i oprócz sprzątaczki, kochanki, opiekunki do dziecka, gdy takowe się rodzi, staje się też jego menadżerką, księgową i wsparciem logistycznym w różnorakich kryzysowych sytuacjach.

Powieść „Kłamcy” Sarah Manguso jest niczym kronika złego związku

„Kłamcy” sprowadzają się właściwie do litanii przewinień Johna, do których pod koniec książki dopisane zostają zdrada i porzucenie. Decyzję o końcu tego małżeństwa podejmuje on, choć w trakcie lektury książki trudno w to uwierzyć – dlaczego bohaterka wchodzi w ten związek, a następnie w nim tkwi przez ponad 10 lat, pozostaje dla czytelniczek i czytelników tajemnicą. Tytuł niejako sugeruje, że John coś przed partnerką zataił, więc można by się spodziewać, że w pierwszej części książki mężczyzna pokaże się od lepszej strony – tej, która ujęła Jane. Wspomnienie tych dobrych chwil mogłoby stanowić uzasadnienie dla trwania przy mężu, jednak nie sposób je w książce namierzyć.

Już na 12. stronie John wykazuje zachowania narcystyczne i narratorka wydaje się ich w pełni świadoma, mimo to postanawia za niego wyjść (choć jest sceptyczna co do instytucji małżeństwa) i w tym związku wychować dziecko. Po jego przyjściu na świat cała opieka nad synem spada – co na tym etapie fabuły zaskakuje chyba tylko bohaterkę – na żonę, która w bólach poznaje trudy macierzyństwa. Na szczęście z czasem doświadcza też jego uroków, gdy bliskość z dzieckiem nagradza jej samotność w rodzicielstwie i pracę ponad siły. Kolejnym punktem zapalnym w tej części książki staje się dla pary seks, który z winy mężczyzny jest w ich codzienności rzadkością, co stanowi źródło ogromnej frustracji dla Jane.

Problemy w relacji można by długo wymieniać. Sarah Manguso na kartach „Kłamców” bowiem dokonała skrupulatnej wiwisekcji bardzo złego związku – czytamy nie tylko o kłótniach Jane i Johna, o pretensjach i krzywdzie tej pierwszej i kolejnych winach tego drugiego, lecz także zwyczajnym rytmie ich mniejszych i większych spraw, w tym poznajemy zaskakująco dużo szczegółów na temat wypróżnień obojga partnerów.

Każda relacja zaczyna się od kłamstwa?

W trudnych chwilach, a tych jest tu bez liku, narratorka zapisuje sobie krótkie podsumowania własnej sytuacji, by przyjrzeć się jej z boku. W jednej z takich notatek stwierdza: „Ze względu na pracę Johna przeprowadzaliśmy się pięć razy w ciągu sześciu lat. Z konieczności przez cały ten czas wykładałam tu i ówdzie. W ubiegłym roku John nie pracował przez sześć miesięcy, przez co wydaliśmy wszystkie oszczędności. Do tego ma zaległości podatkowe i niespłacone kredyty studenckie. (…) Przez całe życie podejmowaliśmy durne decyzje finansowe i teraz, w wieku czterdziestu kilku lat, jesteśmy w dupie”. Narratorka po przeczytaniu ponownie tego zapisku stwierdza: „wolałabym nie wyjść na taką uległą”. I rzeczywiście – choć kobieta wielokrotnie udowadnia siłę i zdolność do analizy własnej sytuacji, zadziwiająco łatwo się na nią godzi. Opowieść o bolączkach patriarchatu w trzeciej dekadzie XXI wieku, w książce pióra autorki po Harvardzie, nie wydaje się odkrywcza, a raczej irytująco wsteczna. Bohaterka Manguso nie sugeruje bowiem żadnego powodu, dla którego nie miałaby się mężowi sprzeciwić, tak jakby sam fakt, że się nim stał, zmuszał ją do znoszenia upokorzeń, zniewag i męczącej tułaczki „za mężem”.

„Kłamcy” nie są również książką satysfakcjonującą pod względem literackim. Jedynym ciekawym zabiegiem wydaje się ten związany z zapiskami, które uświadamiają Jane, w jakim momencie swojej historii się znajduje, jednak Manguso nie ciągnie tego wątku. Tytuł z kolei sugeruje, że w zamyśle autorki fałsz tkwi nie tylko w słowach i działaniach Johna: być może nie powinniśmy ufać także zeznaniom Jane. Na sugestii zawartej w tytule pomysł się jednak kończy, ponieważ autorka nie pozostawia w książce przestrzeni, która pozwoliłaby spojrzeć na opowieść narratorki z dystansem. Nie ma tu też pogłębionej refleksji – którą książka zdaje się obiecywać – na temat granic, do jakich mamy możliwość poznać drugą osobę. Bardzo ciekawe pytanie o to, czy związek to zawsze wejście w otchłań niewiadomej, wisi nad tą powieścią, ale tak naprawdę w niej nie pada i pozostaje jedną z paru niewykorzystanych literacko szans.

Przerażający raport kulturowy na temat pozycji kobiet

Akt oskarżenia, w jaki przeobraziła się powieść „Kłamcy”, nie zostaje sformułowany jedynie przeciwko Johnowi. Jane obarcza winą za swoje nieszczęście nie tylko jednostkę, lecz także mężczyzn jako takich, patriarchat i przede wszystkim instytucję małżeństwa. „Nawet przyzwoite małżeństwo wysysa z kobiety życie”, stwierdza i obiecuje sobie, że nigdy więcej nie zwiąże się z mężczyzną. Autorka w wywiadach nazywa swoją książkę „miejscem, w którym umieściła swój gniew”, i rzeczywiście „Kłamcy” aż od niego kipią, szkoda jednak, że oprócz gniewu nie znalazła się tu przestrzeń na coś więcej.

Rozczarowanie książką Manguso jest tym dotkliwsze, że opisuje wiele ważnych symptomów toksycznego związku, jak umniejszanie dokonań drugiej osoby, chorobliwy narcyzm jednego z partnerów, doprowadzony do perfekcji gaslighting czy przemoc ekonomiczna. Scena, w której John nadaje wartość liczbową hierarchii spraw swoich i Jane w zależności od tego, kto więcej zarabia, robi spore wrażenie, choć wydaje się, że ten bohater nie może nas już zaskoczyć. Kolejną istotną częścią książki jest ta poświęcona niewidzialnej pracy kobiety w tym związku. Jane do znudzenia wymienia wykonywane przez siebie czynności, bo tylko w ten sposób mają szansę zaistnieć w czyjejkolwiek świadomości. Dla jej partnera są całkowicie przezroczyste.

Sarah Manguso, która sama w podobny sposób rozstała się z mężem, opowiadała w rozmowie ze Stephanie Merritt na łamach „Guardiana”, że oddźwięk, jaki wywołała jej książka, a przede wszystkim głosy kobiet mających za sobą podobne historie i rozstania, był dla niej wstrząsającym doświadczeniem. – To było w równym stopniu największe potwierdzenie, jakie otrzymałam, jak i najbardziej przerażający raport z badań kultury, jaki kiedykolwiek czytałam – mówiła. Tym bardziej szkoda, że tak ważny temat o tak dużej sile oddziaływania nie został ubrany w ciekawszą literacko formę.

Materiały prasowe

 

Maria Karpińska
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Sarah Manguso w powieści „Kłamcy” dokonuje wiwisekcji bardzo złego związku
Proszę czekać..
Zamknij