Znaleziono 0 artykułów
21.09.2025

Panny młode z Londynu zamiast tradycyjnego wesela urządziły domówkę w stylu „girl power”

21.09.2025
(Fot. Andrew Leo)

Louisa i Victoria, mieszkanki północnego Londynu, wzięły ślub w ukrytej kaplicy w centrum miasta, a wesele urządziły w klimacie oldskulowej domówki. Para zadbała o każdy szczegół – od ślubnych stylizacji przez ulubione jedzenie i szampana po londyńskie taksówki i niezapomniane afterparty z przyjaciółmi.

Louisa O’Connell i Victoria Hessel przez lata obracały się w tych samych kręgach znajomych i same już nie pamiętają, gdzie dokładnie się poznały. Obie pochodzą z północnego Londynu, urodziły się w odstępie miesiąca w tym samym szpitalu i chodziły na te same domówki, odreagowując rygory katolickich szkół z internatem. Oficjalnie spotkały się dopiero na Uniwersytecie w Edynburgu – początkowo były przyjaciółkami, choć Louisa przeczuwała, że kryje się w tym coś więcej. Do dziś pamięta kartkę, którą dostała od Victorii na 21. urodziny: „coś musiało w tym być”.

Louisa i Victoria przyjaźniły się przez ponad dekadę, zanim zdecydowały się ze sobą związać

Minęła jednak dekada, zanim Louisa zrobiła pierwszy krok. Zaprosiła Victorię na kolację, która okazała się randką tylko we dwoje (z selerem z własnego ogródka w roli głównej). – Wiedziałam, jak bardzo Victoria kocha jedzenie, więc chciałam zrobić na niej wrażenie – wspomina. Dziś, po trzech latach związku, obie przyznają, że jedzenie jest „prawdopodobnie naszą największą wspólną radością w życiu”.

W sierpniu zeszłego roku Louisa oświadczyła się w miejscu oddalonym o rzut kamieniem od ich domu w Hampstead Village, przy sushi z INÉ i butelce ulubionego szampana Pol Roger. Od początku wiedziała, jaki pierścionek chciałaby dostać: obrączkę w stylu art déco z diamentami o szlifie bagietkowym od jubilerki Rachel Boston z Londynu Wschodniego. – To był jedyny pierścionek, jaki naprawdę interesował Victorię, więc pomyślałam, że powinien być jej – mówi Louisa. Później wróciły do Rachel Boston po bliźniaczy model dla Louisy.

Panny młode pracują w branży eventowej, więc zdecydowały się same zorganizować uroczystość

Obie pracują w branży eventowej – Victoria w należącej do Hauser & Wirth grupie hotelarskiej Artfarm, Louisa w firmie z sektora climate tech – więc wiedziały, że same zaplanują wymarzone wesele. Organizację wieczoru panieńskiego powierzyły jednak swoim 14 druhnom, które zaskoczyły je weekendem w Marrakeszu z apartamentem pełnym gadżetów sygnowanych logo LV. – O tym, dokąd lecimy, dowiedziałyśmy się dopiero na lotnisku – opowiada Louisa.

Jeżeli chodzi o samo wesele, w grę wchodziła tylko jedna lokalizacja. – Wiedziałyśmy, że chcemy pobrać się w Londynie. Żadne inne miejsce nie byłoby tak wyjątkowe – mówi Victoria. Z myślą o ślubnych stylizacjach obie wybrały londyńskie projektantki. Louisa zdecydowała się na look złożony z dwóch elementów: satynowej spódnicy o kroju litery A i crop topu od Catherine Deane, które krawcowa delikatnie przerobiła. – Chciałam mieć odsłonięte ramiona, bo kontrastowałyby z sukienką Victorii – tłumaczy. Do tego wybrała klasyczną biżuterię – diamentowy naszyjnik i kolczyki z diamentami i perłami od mamy, szpilki Jimmy’ego Choo i wyszywaną paciorkami torebkę Clio Peppiatt.

Victoria przymierzyła niezliczone ilości sukienek, zanim trafiła do atelier Blake Ida, gdzie powstała dla niej sukienka midi z dopasowaną górą i plisowaną spódnicą tulipanową z satyny duchesse. Od przyjaciółki pożyczyła wyszywaną paciorkami torebkę Shrimps i długi welon – kontrastujący z krótkim welonem Louisy. W dniu ślubu miała na sobie kolczyki od Antique Jewellery Company i perłowy naszyjnik CompletedWorks należący do jej starszej siostry Sary. Do sukienki midi dobrała buty na dziewięciocentymetrowej platformie z wytłaczanej skóry cielęcej francuskiej marki Nomasei.

Victoria i Louisa uwielbiają dobre jedzenie, dlatego weselne dania zostały przyrządzone z lokalnych i sezonowych produktów

Na dwa tygodnie przed ślubem Victoria złamała stopę podczas zakupów w Harvey Nichols. – Wszyscy lekarze mówili, że być może pójdę do ołtarza w bucie ortopedycznym i na pewno nie założę szpilek – wspomina. Dzięki intensywnej fizjoterapii udało jej się jednak stanąć na ślubnym kobiercu w wymarzonych platformach.

W dniu ślubu para przygotowywała się w mieszkaniu siostry Victorii, Katy Hessel, w Primrose Hill, popijając różowe koktajle elektrolitowe. Makijaż wykonała ich szkolna przyjaciółka Katy Jane, która specjalnie na ten dzień przyleciała z Dubaju. – Zna mnie od lat i wiedziała, na czym mi zależy – mówi Victoria. Fryzjerka Alice Schneidau uczesała Louisę w gładkiego kucyka, a Victorię w delikatne fale.

Gdy ślubne samochody nie dotarły na czas, czarne londyńskie taksówki przejęły misję dowiezienia pary młodej, ich mam i 14 druhen do Fitzrovia Chapel – przepięknej kaplicy ukrytej w centrum Londynu. Kaplica nigdy nie została poświęcona, co szczególnie im odpowiadało. – Choć wygląda jak miejsce kultu religijnego, każdy jest w niej mile widziany, a to było dla nas ważne – podkreśla Louisa. Ceremonię poprowadziła siostra Victorii w różowym garniturze od Belli Freud, a z katolickiego wychowania panny młode zachowały jeden element: wspólne śpiewanie. Tym razem goście odśpiewali „It Must Be Love” Madness przy akompaniamencie brata Victorii grającego na pianinie.

Jak na londyńskie przyjęcie przystało, goście ruszyli na miejsce wesela piętrowym autobusem

Świeżo upieczone panny młode wyszły z kaplicy przy dźwiękach „Girls Just Want to Have Fun” Cyndi Lauper i ruszyły na pierwsze z dwóch przyjęć z szampanem, po czym goście wsiedli do czerwonego piętrowego autobusu Routemaster, który zawiózł ich do kolejnej lokalizacji.

Priorytetem było dla nich jedzenie. Wybór padł na ich ulubioną restaurację Spring w Somerset House. – Prowadzi ją Skye Gyngell, która stawia na lokalne i sezonowe produkty. To było dla nas ważne – mówi Louisa. Stoły zdobiły różowe i czerwone kwiaty z pracowni florystycznej Rebel Rebel z Hackney, a kolory odpowiadały drużynom druhen: czerwony dla „Team Lou” i różowy dla „Team Vic”. Menu obejmowało sałatkę ze straciatelli i pomidorów, polędwicę wołową z sosem z pomidorów i sera taleggio oraz specjalnie zamówiony tort – 70-centymetrowe ciasto migdałowe z liśćmi figowca i truskawkami.

Obie uwielbiają imprezować, więc parkiet taneczny był obowiązkowy. Na afterparty Louisa przebrała się w spodnie Galvan i błyszczący crop top, Victoria w mini Pinko. Po godzinach na platformach Victoria zamieniła buty na metaliczne balerinki Stelli McCartney. – Okazuje się, że szampan to świetny środek przeciwbólowy – śmieje się. Noc zakończyły oldskulową domówką w mieszkaniu Katy – jak za dawnych czasów, gdy być może spotkały się po raz pierwszy.

Po kilku godzinach snu były gotowe na drinki w pubie w Hampstead, gdzie goście wymieniali się wrażeniami z imprezy przy resztkach tortu weselnego i oglądali, jak Lwice drugi raz zdobywają trofeum na kobiecym Euro. – To była wisienka na torcie dla weekendu, podczas którego królowała girl power – podsumowuje Victoria.

Artykuł ukazał się oryginalnie na Vogue.co.uk.

Weekend rozpoczął się od kameralnej ceremonii cywilnej w ratuszu Islington, o rzut beretem od miejsca, gdzie dorastała Louisa, po którym odbyła się kolacja w Draper’s Arms. Victoria miała na sobie białą mini z odkrytymi ramionami od marki Sézane, Louisa jedwabną sukienkę Self-Portrait. Chciałyśmy, żeby nasze looki pierwszego dnia były przyjemne i na luzie, miałyśmy też dopasowane bukiety z kalii domowej roboty, które Louisa zrobiła tego ranka.

Ślubny poranek rozpoczął się bardzo spokojnie: nasze makijaże wykonała makijażystka i wieloletnia przyjaciółka, Katy-Jane. Używała kosmetyków Dior Beauty i świetnie się spisała, sprawiając, że nasz makijaż był naturalny, ale czułyśmy się w nim niesamowicie. Alice Schneidau nas uczesała, a Nan-cy Duval Smith zrobiła makijaż naszym mamom i siostrom.

Spokój szybko ustąpił miejsca ekscytacji, gdy dołączyły do nas nasze druhny, by wypić szampana przed wyruszeniem na ceremonię.

Siostra Victorii, Katy, ze swoim przyjacielem Joelem.

Nasze druhny zrobiły dla nas przepiękną książkę ze wszystkimi zdjęciami z naszego wspólnego wieczoru panieńskiego w Marrakeszu. Najjaśniejszy punkt wyjazdu: piesza wycieczka (do której przekonała nas Louisa, która z naszej dwójki bardziej lubi spędzać czas na świeżym powietrzu), po której zjadłyśmy lunch w Bab Ourika z widokiem na góry Atlas.

Louisa zakłada kolczyki z perłami i diamentami pożyczone od jej mamy. Victoria miała zabytkowe kolczyki z diamentami, które dostała w prezencie od swoich wujków.

Nasze sukienki: Victoria miała na sobie szytą na zamówienie sukienkę midi ze spódnicą tulipanową od Blake Ida, którą uszyła po tym, jak przymierzyła niezliczone ilości innych projektów. Gorsetowa góra stylizacji Louisy i spódnica do ziemi to projekty Catherine Deane. Look uzupełniła o specjalnie przygotowane, odsłaniające ramiona rękawy dodane do topu.

Czarne taksówki przyjeżdżają po tym, jak nasz samochód się nie pojawił. Na szczęście armia naszych druhen rzuciła się do pomocy, by dowieźć nas do kościoła na czas!

Nasze sezonowe bukiety ślubne od Rebel Rebel. Buty Victorii to projekt marki Nomasei. Louisa miała na nogach parę wysokich szpilek od Jimmy’ego Choo.

W drodze na ceremonię. Torebka Victorii to „coś pożyczonego”: jest to wyszywana paciorkami torebka Shrimps, należąca do naszej druhny Jess.

Trzy z naszych druhen: Maya, Katie i Jess, w kaplicy Fitzrovia. Firma Rebel Rebel zrobiła dla każdej druhny bukiet w odcieniach czerwieni i różu.

Siostra i druhna Victorii, Sarah, na ceremonii.

Nasz paź Jesse i dziewczynki, które sypały kwiatki. Phoebe i Thea wchodzą do kaplicy w dopasowanych różowych sukienkach od Stelli McCartney, z wiankami z kwiatów zrobionymi przez Rebel Rebel. Jesse miał na sobie różowe szorty i różową różę w butonierce, które stanowiły ukłon w stronę naszych druhen.

Michael, brat Victorii, przy klawiszach. Gdy szłyśmy do ołtarza, grał na pianinie „Kissing You” Des’ree (utwór z jednego z naszych ulubionych filmów, „Romea i Julii” Baza Luhrmanna). Później akompaniował wszystkim zebranym, gdy śpiewali „It Must Be Love” Madness (jako odę do jego niesławnego wspólnego śpiewania w czasie Bożego Narodzenia!).

Goście czekający na nasze przybycie!

Co do tego, kto udzieli nam ślubu, nie było żadnych wątpliwości – musiała to być siostra Victorii, Katy Hessel, historyczka sztuki i autorka „The Story of Art Without Men”. Jest stworzona do roli celebrantki i sprawiła, że wszyscy na przemian śmialiśmy się i płakaliśmy!

Nasza najmniejsza dziewczynka sypiąca kwiatki i siostrzenica, Cleo, również ubrana w sukienkę od Stelli McCartney. Zachowywała się cudownie, a nawet zapoczątkowała oklaski!

Siostra Louisy Camilla przeczytała „I’ll Be Your Mirror” Velvet Underground, jednego z ulubionych zespołów ich taty.

Wyszłyśmy z ceremonii, bardzo stosownie, przy dźwiękach „Girls Just Want to Have Fun” Cyndi Lauper.

Witamy się z gośćmi podczas pierwszego przyjęcia z szampanem.

Siostra Victorii, Katy, miała na sobie różowy garnitur od Belli Freud, który projektantka podarowała jej, gdy wspólnie zorganizowały „letnią szkółkę historii sztuki” w jej butiku przy Chiltern Street w lipcu zeszłego roku. Później, na imprezę, przebrała się w sukienkę od Rejiny Pyo (oczywiście różową!).

Kaplica Fitzrovia Chapel to ukryty klejnot w samym sercu Londynu.

Just married!

Nasz ulubiony szampan: Pol Roger. Louisa kupiła go, gdy postanowiła oświadczyć się Victorii podczas pikniku w Hampstead Heath. Potem serwowano go w kaplicy Fitzrovia (i w autobusie w drodze na przyjęcie!).

W typowo londyńskim stylu z kaplicy na przyjęcie w Somerset House wszy-scy pojechaliśmy czerwonym autobusem piętrowym Routemaster. Impreza była kontynuowana na górnym pokładzie, a Michael grał muzykę z bo-omboxa!

Poza tym, że podawał nam obrączki, nasz siostrzeniec Jesse został mianowany mistrzem confetti i potraktował tę rolę bardzo na poważnie.

To był dzień pełen miłości i radości. Uśmiech nie schodził nam z twarzy.

Dziewczyny były w przewadze: panna młoda Victoria z Brie, Elizą i swoją druhną honorową Clare.

Z Mayą, naszą druhną, która wygłosiła też przemówienie.

Victoria w kocich okularach przeciwsłonecznych Miu Miu; Louisa w szylkretowym projekcie Prady.

Z naszymi 14 druhnami i trzema dziewczynkami sypiącymi kwiatki – naszymi siostrami i najbliższymi przyjaciółkami. Team Lou w czerwieni, Team Vic w różu!

Na przyjęciu Victoria zamieniła welon na jedwabny szal.

Tata Victorii zapoczątkował wydarzenia w Spring swoim przemówieniem, które prawie nas ominęło z powodu spontanicznej sesji zdjęciowej na dziedzińcu Somerset House!

Zdjęcie ze wspomnianej sesji (naprawdę było warto!).

Na chwilę przed naszą fantastyczną kolacją w Spring.

Naszemu wejściu na kolację towarzyszył soundtrack w postaci utworu „365” Charli XCX (wspomnienie naszej podróży przedślubnej do Glastonbury). Nasi mistrzowie ceremonii Milo i Helena podkręcili nastroje gości, a serwetki zaczęły fruwać.

Podczas naszego wspólnego przemówienia na chwilę przed kolacją. Później przemawiałyśmy osobno i była to jedyna niespodzianka, jaką nie podzieliłyśmy się przed naszym wielkim dniem.

Spring to nasza ulubiona londyńska restauracja, do której obie chodzimy od lat. Stoły zostały przystrojone kwiatami uprawianymi w Wielkiej Brytanii oraz sezonowymi owocami i warzywami.

Goście skręcający się ze śmiechu przy przemówieniu taty Louisy.

Nasza najbliższa wspólna przyjaciółka Maya wygłosiła ostatnią mowę – opowiadając naszą historię, od momentu, gdy poznała Victorię w wieku trzech lat, po spotkanie z Louisą na Uniwersytecie Edynburskim, i w końcu nasz związek wiele lat później.

W środku kolacji nasz fotograf zabrał nas na spacer po Waterloo Bridge. Podobno został on wybudowany przez zespół kobiet w czasie II wojny światowej i był to jedyny most, jaki udało się wtedy wybudować w takim czasie i z takim budżetem.

Po latach spędzonych na robieniu tortów weselnych dla innych ludzi Victoria postanowiła, że nie będzie piekła swojego własnego i chciała się od tego wymigać! Po długich dyskusjach z Gio, szefem cukierników w Spring, ustalili, że będzie to ciasto z truskawkami, liśćmi figowymi i migdałami: 70-centymetrowy biszkopt z mąki migdałowej, z kremem nasączonym palonymi biodynamicznymi liśćmi figowymi i w całości udekorowany plasterkami truskawek.

Ikoniczny Somerset House.

Do tańca obie zdjęłyśmy nasze suknie: Victoria przebrała się w wyszywaną paciorkami sukienkę mini Pinko i w końcu zamieniła swoje buty na obcasie na balerinki od Stelli McCartney. Louisa założyła spodnie i cekinowy crop top marki Galvan.

Najstarsze przyjaciółki Louisy, Anna i Laura, na parkiecie.

Bardzo blisko współpracowałyśmy z DJ-em, Fergusem, dobrym kolegą Katy ze szkoły, by stworzyć specjalną playlistę ze wszystkimi naszymi ulubionymi piosenkami – dzięki którym parkiet był pełen przez cały wieczór. W międzyczasie serwowałyśmy koktajle: margaritę, Collinsa z bazylią i sekretny truskawkowy koktajl z ginem spoza menu (ulubiony drink Victorii!).

Helena, druhna i mistrzyni ceremonii, na parkiecie z naszym przyjacielem Tomem.

Róża pomiędzy dwoma kolcami: z naszym cudownym przyjacielem Edem Cummingiem.

Śpiewamy do muzyki zespołu Oasis, który tego wieczoru grał na Wembley. Nie miałyśmy pojęcia, że Katy da nam bilety na osłodę po powrocie z naszej krótkiej podróży poślubnej do Andaluzji!

Brat, siostra i szwagierka Victorii, Michael, Katy i Katie.

Nasza przyjaciółka Anna wygina się na parkiecie!

Zakończyłyśmy wieczór na ramionach przyjaciół, podczas gdy DJ grał „It Must be Love” Madness, piosenkę, którą śpiewaliśmy podczas ceremonii.

To naprawdę musi być miłość!

Anna Silman
  1. Styl życia
  2. Wedding
  3. Panny młode z Londynu zamiast tradycyjnego wesela urządziły domówkę w stylu „girl power”
Proszę czekać..
Zamknij