Znaleziono 0 artykułów
23.10.2023

„Golda”: Żelazna dama Izraela w czasie wielkiej próby

23.10.2023
(Fot. materiały prasowe)

Guy Nattiv, izraelski reżyser, nagrodzony już Oscarem, w najgorszych nawet koszmarach nie mógł wyśnić, w jakich warunkach będzie wchodził do kin i na platformy streamingowe jego najnowszy film „Golda”. Polska premiera tej opowieści o Gołdzie Meir odbywa się na Festiwalu Filmów o Tematyce Żydowskiej „Kamera Dawida”.

Nattiv, pracując nad swoim filmem, myślał oczywiście o okrągłej, 50. rocznicy wybuchu wojny Jom Kipur, ale nie był, jak się okazuje, jedyny. Myślał o niej również Hamas, rządząca Strefą Gazy terrorystyczna i sponsorowana przez Iran organizacja, która 7 października (wojna Jom Kipur wybuchła 6 października) przeprowadziła w Izraelu największy zamach terrorystyczny w historii żydowskiego państwa, mordując ponad 1,4 tys. osób i porywając ponad 200. W odpowiedzi Izrael zarządził całkowitą blokadę Gazy i od dwóch tygodni nieustannie ją bombarduje, powodując liczne ofiary wśród cywilów. Nieco uśpiony w ostatnich latach bliskowschodni konflikt znów dał o sobie znać z pełną siłą. Różnica jest jednak taka, że Izraelem rządzi Benjamin Natanjahu, o nie Gołda Meir, którą w filmie Nattiva gra fenomenalnie Helen Mirren.

„Golda”, trzeba to zaznaczyć na początku, nie jest filmem biograficznym w tym sensie, że nie opowiada o całym życiu „żelaznej damy Izraela”. Skupia się na okresie wojny Jom Kipur trwającej przez niecałe trzy październikowe tygodnie 1973 z kilkoma wędrówkami w powojnie, kiedy to Gołda Meir była z niej rozliczana, następnie ustąpiła ze stanowiska premiera (1974) i kilka lat później zmarła (1978). Oglądamy ją więc w czasie największej próby, kiedy zaskoczony skoordynowaną napaścią Egiptu i Syrii Izrael dramatycznie walczy o swoje przetrwanie. Początek tej filmowej opowieści podobny jest do obecnej sytuacji w tym, że zaczyna się od zaskoczenia Izraela, czego to państwo z legendarnym wręcz wywiadem stara się nie praktykować. Różnica jest jednak taka, że w 1973 roku zlekceważono ostrzeżenia wywiadu, a w 2023 ów wywiad został zupełnie zaskoczony, co przyznał kilka dni temu jego szef.

Gołda Meir zasiadała w izraelskim parlamencie bez przerwy przez ćwierć wieku

Gołda Meir właściwie całe swoje dorosłe życie poświęciła sprawom żydowskim, a potem izraelskim. Urodziła się w Kijowie w Imperium Rosyjskim w 1898 roku, które w jej pamięci pozostało już na zawsze miejscem pogromów na Żydach (to wspomnienie wraca także w filmie w emocjonalnej rozmowie Gołdy Meir z Henrym Kissingerem, amerykańskim sekretarzem stanu). Jako kilkuletnia dziewczynka wyjeżdża z rodziną w ramach wielkiej emigracji Żydów do Ameryki i zaczyna nowy rozdział życia w Milwaukee w Wisconsin, gdzie szkolną naukę (jest znakomitą uczennicą) musi łączyć z pracą w rodzinnym sklepie. Mając 15 lat, wyjeżdża do Denver, gdzie mieszka jej starsza zamężna już siostra i gdzie Gołda styka się po raz pierwszy nie tylko z lewicowymi ideami, ale także, a może przede wszystkim, z syjonizmem zakładającym budowę żydowskiego państwa w Palestynie czy, jak mówią Żydzi, Erec Israel (Ziemią Izraela). To również w Denver Gołda poznaje swojego przyszłego męża, Morrisa Meyersona (Meir to zhebraizowana wersja nazwiska Meyerson). Jej kształtujące się wtedy poglądy zwane socjalistycznym syjonizmem pozostaną niezmienne do końca życia.

(Fot. materiały prasowe)

Po powrocie do Milwaukee Gołda kończy szkołę nauczycielską i zaczyna uczyć jidysz, języka Żydów aszkenazyjskich. Uczy już jako Amerykanka, bo w tym samym 1917 roku otrzymuje obywatelstwo i wychodzi za mąż. Ma wówczas 19 lat i jej głównym celem (męża również) jest przeprowadzka do Palestyny. Ze względu na komplikacje I wojny światowej, Meyersonowie trafiają tam dopiero trzy lata później – Palestyna staje się wówczas brytyjskim terytorium mandatowym. Zaczynają w kibucu, by wkrótce dzięki talentom organizacyjno-politycznym Gołdy przenieść się do Jerozolimy, gdzie młoda działaczka pnie się szybko po kolejnych szczeblach kariery Histadrutu – największego i do dzisiaj potężnego związku zawodowego, a potem Agencji Żydowskiej, kolejnej ważnej organizacji. Gołda Meir wysyłana jest wszędzie tam, gdzie trzeba wynegocjować coś trudnego albo zdobyć pieniądze. Podczas izraelskiej wojny o niepodległość w 1948 rok Meir wysłana jest do USA, gdzie objeżdżając kraj i wygłaszając płomienne mowy, zdobywa ogromne kwoty, kilkakrotnie wyższe, niż się spodziewano.

Jednym w najważniejszych momentów w jej życiu jest złożenie podpisu na izraelskiej Deklaracji Niepodległości. Był to jeden z dwóch podpisów kobiet, drugi złożyła Rachel Cohen-Kagan z Międzynarodowej Syjonistycznej Organizacji Kobiet. Kobiety były więc jak zwykle w mniejszości i niejednokrotnie próbowano je spychać na polityczne pobocze. Doświadczyła tego sama Meir, kiedy nie uwzględniono jej w pierwszym tymczasowym rządzie czy kiedy potem wysłano ją na placówkę do Moskwy, gdzie bardzo nie chciała jechać. Jej moskiewska misja, choć nigdy nie wspominała jej dobrze, zapisała się na zawsze na kartach żydowskiej historii i do dzisiaj można fetowaną przez rosyjskich Żydów Gołdę oglądać na banknocie o nominale 10 tys. szekli.

Meir wróciła do Izraela w 1949 roku, by wystartować w pierwszych wyborach do Knesetu. W izraelskim parlamencie zasiadała bez przerwy przez ćwierć wieku, do swojego odejścia z polityki w 1974 roku. Była jednocześnie ministrą pracy (1949–1956), ministrą spraw zagranicznych (1956–1966), by w 1969 roku zdobyć najważniejsze stanowisko w kraju i zostać szefową rządu (w Izraelu prezydent pełni funkcje ceremonialne). Początek lat 70. XX wieku nie był dla Izraela czasem szczęśliwym. Najpierw w 1972 roku doszło na olimpiadzie w Monachium do masakry izraelskich sportowców – palestyńska organizacja Czarny Wrzesień zabiła 11 izraelskich olimpijczyków (po zamachu Gołda Meir nakazała Mosadowi wytropienie i zabicie wszystkich organizatorów zamachu), a rok później wybuchła wojna Jom Kipur – czas akcji filmu Guya Nattiva.

Żołnierzy Gołda Meir traktowała jak braci i synów

Film „Golda”, trzeba to sobie od razu powiedzieć, nie jest kinematograficznym arcydziełem, ale naprawdę warto go obejrzeć ze względu na genialną kreację Helen Mirren, która, co tu dużo mówić, idzie już od jakiegoś czas łeb w łeb królową aktorskich wcieleń, Meryl Streep. Warto tu przy okazji odnotować, że zanim jeszcze „Golda” przyszła na świat, pojawiły się tu i ówdzie głosy protesty, że Gołdy Meir nie gra Żydówka. Na szczęście twórcy filmu nie poddali się coraz bardziej idiotycznej ideologii wokeizmu i obsady nie zmienili. I bardzo słusznie, bo Mirren w roli Gołdy jest po prostu genialna. I nie jest to kreacja, co być może zakłada wielu, żelaznej damy rozstawiającej po kątach generałów, bo Meir nigdy tak nie działała. Załatwiała sprawy znacznie inteligentniej i skuteczniej, wykorzystując niejednokrotnie elementy powiedziałbym genderowe i to w sposób, który nie spodobałby się pewnie niejednej feministce. Na nasiadówkę z generałami Gołda Meir piecze ciasto i wcale nie dlatego, że jest usłużną, zagnaną do kuchni kobietą, ale dlatego, że traktuje ich jak braci i synów. Zresztą zawsze tak patrzyła na Izraelczyków. Żołnierze, szczególnie szeregowi, nigdy nie byli dla niej mięsem armatnim. Podejmując wojenne decyzje, zawsze myślała, jakie jest ryzyko śmierci „jej chłopców”. W filmie znakomicie pokazuje to notesik, w którym Meir ołóweczkiem zapisuje każdego zabitego żołnierza. Kiedy z kolei wizytę w jej domu składa Henry Kissinger (w tej roli równie wspaniały Liev Schreiber), Meir nalega, żeby najpierw zjadł talerz barszczu, który ugotowała kobieta uratowana z Holokaustu, co podkreśla premierka. Wiedziała, jak podejść Kissingera, także wtedy, kiedy mu niemal wykrzyczała przez telefon, że nigdy już nie będzie tą żydowską dziewczynką, która ukrywała się w Kijowie w strachu przed pogromem.

(Fot. materiały prasowe)

Podczas wojny Jom Kipur Gołda Meir już miała raka. Rządziła państwem w stanie wojny i w tajemnicy przed opinią publiczną poddawana była radioterapii. Jej własne zdrowie niewiele ją jednak obchodziło, paliła jak smok. Była z tego pokolenia izraelskich polityków, dla którego państwo stało daleko wyżej od spraw osobistych, co silnie kontrastuje z politykami obecnie rządzącymi w Jerozolimie. Meir nie interesowały też etykieta dyplomatyczna, bale, moda, pieniądze. Interesował ją niepodległy, silny i demokratyczny Izrael żyjący w pokoju z sąsiadami. To jej marzenie znów wydaje się odległe.

Po wojnie Jom Kipur izraelskie społeczeństwo było wściekłe na rządzących, że państwo okazało się nieprzygotowane i zaskoczone wojną. Powołano w tej sprawie specjalną komisję śledczą, przed którą postawiono także byłą premierkę. Gołda Meir nawet wtedy zachowała się tak, jak nie zachowałby się pewnie żaden inny polityk – postanowiła wziąć winę na siebie. Komisja w końcowym raporcie uznała jednak, że Meir podejmowała decyzje zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą.

W jej ocenie sytuacji to niewiele zmieniało – zrezygnowała najpierw ze stanowiska premiera i potem z zasiadania z Knesecie. Wróciła do niego na chwilę już w innej roli. Została zaproszona do Knesetu, gdy do Izraela z historyczną wizytą przybył w 1977 roku prezydent Egiptu Anwar Sadat (ten sam, który napadł na Izrael, kiedy Meir rządziła). Gołda Meir, siedząc obok Sadata, po raz kolejny podkreśliła, że chciałaby jako staruszka (prezydent Egiptu nazywał ją żartobliwie „old lady”) dożyć pokoju Izraela z Egiptem. Izraelsko-egipskie porozumienie pokojowe w Camp David podpisano 17 września 1978 roku, Gołda Meir zmarła 8 grudnia.

Mike Urbaniak
Proszę czekać..
Zamknij