Znaleziono 0 artykułów
05.01.2024

„Duchy domu. Czerniowce w żydowskiej pamięci”: Pamiętnik miasta, jego mieszkańców, rodziny

05.01.2024
Materiały prasowe

Czernowitz, Cernăuţi, Czerniwcy (po polsku Czerniowce) – każda z nazw wskazuje na całkowicie różny los miasta. Jak i los jego mieszkańców: Rusinów, Rumunów, Polaków i Żydów. „Duchy domu. Czerniowce w żydowskiej pamięci” Marianne Hirsch i Leo Spitzera to biografia tego cudownego, a zarazem przeklętego miejsca, a także poruszająca opowieść rodzinna.

Dziś trudno wyobrazić sobie nawet, że przed wojną i Zagładą istniało takie miejsce na ziemi, gdzie panował dobrobyt, rozwijały się gospodarka, kultura i edukacja, a duży w tym udział mogli mieć zasymilowani Żydzi, cieszący się pełnią praw obywatelskich i politycznych. Tym miejscem była Bukowina ze stolicą w Czernowitz, znajdująca się od 1774 do 1914 r. pod władaniem cesarza Austrii, by potem stać się na kilka dekad prowincją Rumunii. To w Czernowitz w 1901 r. urodziła się słynna żydowska poetka Rose Ausländer, a 19 lat później już w Cernăuţi (gdy na rumuński przemianowano Czernowitz) równie słynny poeta Paul Celan. Oboje tworzyli w języku niemieckim. 

W tym niezwykłym mieście, zwanym Wiedniem Wschodu, w którym „żyli ludzie i książki” – przywołując słowa Celana – urodzili się również Lotte i Carl Hirschowie, rodzice Marianne Hirsch, współautorki fascynującej książki „Duchy domu. Czerniowce w żydowskiej pamięci”.

„– Na tej ulicy, gdzieś tutaj, był też Schneider Katz, krawiec damski – dodaje Lotte. – Uszył moje pierwsze, zupełnie nowe ubranie z cudownej tkaniny: ciemnoniebieską garsonkę w cienkie białe prążki, z plisą z tyłu. (…)

– A gdzieś tu, na sąsiedniej przecznicy, był też fotograf – wtrącił Carl, wskazując na witryny sklepowe na rogu dawnej Armeniergasse (obecnej Wirmeńskiej). – To była pracownia, nazywała się Foto Splendid, ale mieli też ulicznego fotografa, który robił zdjęcia przechodniom. Gdy jeszcze nie byliśmy małżeństwem, ujrzałem w witrynie sklepu fotografie Lotte. (…) Poszedłem tam, kupiłem je i podarowałem Lotte. Chyba była pod wrażeniem”.

Czerniowice w 1869 (Fot. Getty Images)

W 1998 r. Lotte i Carl Hirschowie po kilkudziesięciu latach znowu znaleźli się w mieście ich dzieciństwa i młodości. W podróż do przeszłości zabrali ich wspomniana Marianne i jej mąż Leo Spitzer – drugi autor książki. Do Czerniowców literaturoznawczyni Marianne Hirsch i historyk kultury Leo Spitzer podróżowali w sumie cztery razy, w 1998 r. z Lotte i Carlem, oraz w 2000, 2006 i 2008 już sami. Z ich wieloletnich badań i poszukiwań powstała biografia tego cudownego, a zarazem przeklętego miasta i jego mieszkańców, a także poruszająca opowieść rodzinna – „trzypokoleniowy pamiętnik”, jak nazwali książkę sami autorzy. 

W odległej wschodniej części cesarstwa językiem urzędowym stał się niemiecki, a Żydzi, na mocy edyktu tolerancyjnego dla ziem austriackich, wydanego przez cesarza Józefa II w 1781 r., otrzymali prawa obywatelskie i ekonomiczne, jednak w zamian za to „oczekiwano od nich asymilacji i chęci identyfikacji z kulturą i wartościami austro-niemieckiej metropolii”. Żydzi mogli wykonywać zawody wcześniej dla nich zakazane, mogli być rzemieślnikami, otwierać fabryki, kształcić dzieci w świeckich szkołach. Jeszcze więcej praw uzyskali, gdy koronę i berło przejął cesarz Franciszek Józef. 

W diasporze bukowińskiej nie brakowało, rzecz jasna, tradycjonalistów, którzy woleliby umrzeć niż posłać dzieci do świeckiej szkoły czy zamienić chałaty na europejskie stroje, ale to ci, którzy okazali się otwarci na asymilację, zgłębiali literaturę europejską, zasiadali na fotelach dyrektorskich i samorządowych, prowadzili firmy i stali się lokalną elitą kulturalną. Żydzi posługujący się na co dzień jidysz, łatwo opanowywali język niemiecki, a młodzi intelektualiści szybko uznali urzędowy język za swój rodzimy. I, jak napisał Piotr Paziński w rekomendacji książki na okładce: „(…) wielojęzyczne i wielokulturowe Czerniowce zajmowały na przełomie XIX i XX wieku miejsce szczególne. Bodaj nigdzie indziej Żydzi tak prędko nie asymilowali się do austriackiej kultury ck monarchii i zarazem nie czuli, że są tak bardzo u siebie”. 

Chodząc po Czerniowcach z autorami książki, można pod zniszczonymi i odrapanymi tynkami dojrzeć modernistyczne kamienice, budynki i ulice z czasów ich świetności. Przynajmniej przez chwilę. Bo z dniem „zmiany właściciela” Czerniowce i Bukowina traciły stopniowo na swoim uroku, a żydowscy mieszkańcy na wolności i równości. Polityka rumunizacji po I wojnie światowej dotknęła wszystkie mniejszości, a najmocniej żydowską. Z roku na rok rósł w siłę antysemityzm, uczniom i studentom blokowano dostęp do szkół. Władze uchwalały kolejne ustawy w „ochronie pracy narodowej”, aż ostatecznie w styczniu 1938 r. ogłoszono dekret o rewizji obywatelstwa, który „unieważnił wszystkie dokumenty wystawione po I wojnie światowej, nadające Żydom obywatelstwo, szybko czyniąc bezpaństwowcami około 225 tys. ludzi (ponad trzydzieści trzy procent ogółu Żydów w kraju), bez względu na miejsce urodzenia”. 

I tak z „idyllicznego” miejsca autorzy wprowadzają czytelników i czytelniczki w mroczne czasy Czerniowców – pod panowanie radzieckie, a dalej do nazistowskiego obozu Zagłady, a potem w okres tuż powojenny. Ale ta podróż nie kończy się w tym miejscu. Bo potomkowie obywateli Czernowitz nie pozwolili miasta swoich dziadków i babć zmieść – jeśli nie z mapy, to na pewno z pamięci. Toczy się życie po życiu, zaczęło się wirtualnie na forach internetowych, wirtualnie rekonstruowano dawne miasto, dzięki fotografiom przesyłanym i publikowanym na profilach facebookowych, powstał nawet wirtualny projekt bukowińskiej książki kucharskiej, zorganizowano zjazd – już w realu – i powstało Muzeum Historii i Kultury Żydów Bukowiny w Czerniowcach. Niewielkie, ale powstało. I można by to uznać za szczęśliwe zakończenie, gdyby nie inwazja Rosji i kolejna wojna, która do dziś toczy się w Ukrainie.

Książka Hirsch i Spitzera wyszła po angielsku w 2010 r. Epokę temu. Konieczne więc było dołożenie wstępu do polskiego wydania. „Wielokulturowe miasta, takie jak Czerniowce, mają potencjał, by wytworzyć trans- bądź też pozanarodową kulturę pamięci opartą na odpowiedzialności i sprawiedliwości. Jednak w obliczu nowych wojen, krzewiących nowe i reanimujących stare nacjonalizmy, wielokierunkowa pamięć oddająca sprawiedliwość różnorodnej zbiorowości będzie musiała niestety pozostać sprawą przyszłości” – napisali autorzy w przedmowie.

Materiały prasowe

Marianne Hirsch, Leo Spitzer, „Duchy domu. Czerniowce w żydowskiej pamięci”, przekład z angielskiego Adam Musiał, wydawnictwo Czarne

Maria Fredro-Smoleńska
Proszę czekać..
Zamknij