Znaleziono 0 artykułów
03.07.2025

Czy wellness zawsze nam służy? Powstała książka o jego ciemnej stronie

03.07.2025
Zajęcia z aerobiku, Fot. Armstrong Roberts/ClassicStock/Getty Images

Czasem trudno stwierdzić, gdzie kończy się świadoma troska o samopoczucie, a zaczyna niezdrowa wiara w porady samozwańczych guru. Amerykańska dziennikarka Rina Raphael pokazuje, jak rozrastająca się branża wellness żeruje na lękach kobiet przeciążonych codziennymi obowiązkami. Jej głośna książka „Ewangelia wellnessu. Fałszywa obietnica dobrostanu” właśnie ukazała się w Polsce.   

Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Wartość rynku usług i produktów z kategorii wellness – która obejmuje wszystko, od aplikacji do medytacji przez studia jogi i siłownie po suplementy i odzież athleisure – wyceniono w ubiegłym roku na prawie 7 tryliardów dolarów. Eksperci i ekspertki zgodnie podkreślają w prognozach, że przychody w tym sektorze będą tylko rosły, i to w ekspresowym tempie. To chyba dobrze, że tak ochoczo zamieniamy niezdrowe, wysoko przetworzone przekąski na batony proteinowe popijane bulionem kolagenowym? Rina Raphael ma pewne wątpliwości.

Fot. Materiały prasowe

Ulga dla ciała, wsparcie dla ducha

Raphael, dziennikarka, która regularnie opisywała kolejne fitnessowe, dietetyczne czy kosmetyczne trendy, twierdzi, że nikt nie chce dla nas gorzej niż ludzie, którzy mówią nam, jak zdrowo żyć. Jej książka „Ewangelia wellnessu. Fałszywa obietnica dobrostanu” demaskuje przebiegły mechanizm, który stoi za sukcesem kolejnych diet, trenerek celebrytek, butikowych siłowni czy kremów rzekomo pozbawionych rakotwórczej chemii. Raphael podkreśla, że na przekaz marketingowy branży wellness szczególnie podatne są kobiety w wieku 30 czy 40 lat, które w terapii pierwotnego krzyku, hybrydzie spinningu i sesji mentoringowej oraz odpowiednio skompilowanej, uzupełnionej suplementami diecie znajdują obietnicę ulgi dla przeciążonego od stresu ciała i ducha, który łaknie emocjonalnego wsparcia. – Przetestowałam na sobie każdy z wellnessowych trendów. Odwiedziłam każde butikowe studio fitnessu. Próbowałam najróżniejszych aktywności – od podwodnego spinningu przez trening kardio z wykorzystaniem elektrowstrząsów po terapię krzykiem. W spiżarni miałam spore zapasy biodynamicznych win i bulionu kolagenowego… – opowiadała Rina Raphael w podcaście „The Mindful Cranks”. W „Ewangelii wellnessu” Raphael sprawnie łączy osobistą perspektywę z rzetelnym reportażem i socjologiczną refleksją, a całość nie pozostawia złudzeń – nic nam tak nie zatruwa życia, jak przymus detoksu, i nic nas tak nie męczy, jak nakaz odpoczywania.

Kobiety są zmęczone

Autorka „Ewangelii wellnessu” przypomina, że stres ma płeć. W wielu ostatnich badaniach opinii publicznej prawie połowa Amerykanek przyznaje, że poziom przeciążenia znacząco wzrósł u nich w ciągu ostatnich pięciu lat. To oczywiście nie tak, że mężczyźni pozostają kompletnie odporni na wyzwania współczesności, ale wyraźnie odczuwalny wzrost natężenia stresu deklaruje trochę mniej, bo 39 proc. badanych. Raporty dotyczące krajów Unii Europejskiej donoszą o podobnych różnicach. Kobiety są wykończone nadmiarem obowiązków. Równy dostęp do satysfakcjonującego życia zawodowego jest wielkim triumfem feminizmu, ale choć wygrałyśmy walkę o prawo do kariery, wciąż przegrywamy w boju o równy podział pracy na tzw. drugiej zmianie, o której jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku pisała amerykańska badaczka Arlie Hochschild. Druga zmiana to ta niewidzialna, niewyceniana praca kobiet – opieka na dziećmi czy starszymi członkami rodziny, prowadzenie domu. 

Kiedyś mówiono kobietom, że nic nie mogą. Dziś słyszą, że wszystko muszą. „Wiecznie żonglują licznymi zadaniami z laptopem w jednej ręce i mopem w drugiej. Nierówny podział obowiązków dotyka je na wiele sposobów. Mają mniej czasu na skupienie się na własnej karierze, zaangażowanie w politykę, na to, by ponarzekać z koleżankami czy, do cholery, pójść na terapię” – pisze w swojej książce Rina Raphael. „Kobiety, wyczerpane codzienną harówką i nierównym traktowaniem, szukają rozwiązań. Jay Bradley, instruktor pracy z oddechem, w ciągu kilku ostatnich lat miał znacznie więcej klientek niż klientów, w tym wiele kobiet sukcesu twierdzących, że chcąc się zrelaksować, próbowały wszystkiego – leków, terapii i »pracy z duchowością« – lecz na dłuższą metę nic nie pomogło. Wedle jego relacji kobiety są wyczerpane, zniechęcone i pełne zwątpienia”.

Joga dla dobra firmy

A skoro większość tzw. pracy opiekuńczej wciąż spoczywa na barkach kobiet, to bardzo łatwo wzbudzić w nich lęk o zdrowie rodziny – i w konsekwencji sprzedać suplementy diety, ekologiczną żywność, naturalne kosmetyki. Branża wellness skutecznie steruje obawami kobiet. Chociażby generując w nich klasyczne FOMO – poczucie wykluczenia i nieadekwatności, gdy nie nadążają za trendami, albo przekonanie, że nieumiejętnie zarządzają czasem, skoro koleżanka z pracy też ma małe dziecko, a jakoś udaje jej się pójść dwa razy w tygodniu na pilates i przygotować zdrowe lunche na cały tydzień. Joga, medytacja, ćwiczenia oddechowe, sport – wszystko, co miało nas odciążyć, staje się kolejnym obowiązkiem, punktem do odhaczenia w planie dnia kobiety, która chce zadbać o siebie i swoich bliskich. 

To, co miało być naszym sprzymierzeńcem i wyzwalać z kultury zapieprzu, wspiera system, bo jest testem wydajności, największego atutu w liberalnym kapitalizmie. „Stres rzadko bywa skutkiem uszkodzeń mózgu lub niewłaściwego »wyboru stylu życia«, natomiast często stanowi objaw problemów strukturalnych, z jakimi mierzy się społeczeństwo. Wellness służy niekiedy jako siła dyscyplinująca nasze niesforne emocje albo jako klapki na oczy utrzymujące nas na wydeptanej ścieżce. Słyszymy, że mamy się pogrążyć w optymistycznym eskapizmie, by nie wspominać o niewygodnych problemach. Rozgrzeszamy przełożonych, zamiast wytknąć ich palcem, wykorzystujemy dbałość o własne potrzeby, by zyskać większą odporność psychiczną i lepiej służyć potrzebom korporacji. Tak jakby praca nad własnym stresem miała pomagać w osiąganiu firmowych celów” – słusznie odnotowuje Rina Raphael.

Uwierz w białko

Autorka „Ewangelii wellnessu” nie jest w ogóle zaskoczona tym, że butikowe siłownie przeżywają oblężenie, gdy kościoły zaczynają świecić pustkami. Dostrzega, jak rynek fitness próbuje odpowiadać na potrzeby duchowe. Pisze chociażby o zajęciach Ally Love, hiperpopularnej trenerki spinningu z Nowego Jorku: „Pedałuje na swoim rowerze – prowizorycznej ambonie. Gdy podskakuje na siodełku, jej złote naszyjniki tańczą niczym piłeczki pingpongowe. Pięć minut później jest gotowa podzielić się następną mądrością: Co sprawia, że ludzie nie są szczerzy? Love można nazwać świętą patronką współczesnych treningów. Za sprawą religijnej terminologii i popularnej psychologii jej zajęcia zmieniają się w motywacyjne sesje treningowe przesycone parareligijnym przesłaniem”. 

Producenci zdrowej żywności, właściciele klubów fitness, wreszcie influencerki zachęcające do przejścia na czystą dietę czy czystą pielęgnację chętnie korzystają z religijnej retoryki, nadużywając pojęć cnoty i grzechu, szlachetnych intencji i niecnych występków, uzdrawiania i trucia. Dbanie o swój dobrostan to dziś kwestia moralności – tylko naprawdę zdeprawowane osoby nie stosują się do reguł. Oczywiście jest to niezawodny sposób, aby wpędzić kobiety w dodatkowe poczucie winy, bo jeśli nie będą jeść jak Gwyneth Paltrow, to znaczy, że nie szanują własnych ciał. Raphael w swojej błyskotliwej krytyce branży wellness zaznacza, że to wciąż bezwzględna kultura chudości, tyle że tym razem promowanej jako zdrowie, w kontrze chociażby do lansowanego swego czasu przez nierozumne media „heroinowego szyku”. 

Nic więc dziwnego, że klientkami trenerek w stylu Ally Love są milenialki, które popkultura programowała, by nienawidziły swoich ciał (to kobiety wychowane w przekonaniu, że Bridget Jones miała nadwagę). Tylko czy to wszystko oznacza, że mamy masowo porzucić aktywność fizyczną i przejść na dietę złożoną z chipsów, papierosów i wina? Oczywiście, że nie. Rina Raphael przypomina jedynie, że w dbaniu o zdrowie, jak we wszystkim, najzdrowszy jest zdrowy rozsądek, a świadomość, jakimi narzędziami manipulacji posługuje się branża wellness, pomaga się im oprzeć. I to jest dopiero skuteczna troska o własny dobrostan.

Angelika Kucińska
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Czy wellness zawsze nam służy? Powstała książka o jego ciemnej stronie
Proszę czekać..
Zamknij