Znaleziono 0 artykułów
22.08.2022

„Ród smoka”: „Sukcesja” w Westeros

22.08.2022
(Fot. Materiały prasowe)

Od premiery pierwszego sezonu „Gry o tron” minęło 11 lat, finałowy odcinek wyemitowano w 2019 r. Dla stęsknionych za Westeros nakręcono prequel, „Ród smoka”, osadzony niemal 200 lat przed „czasami Daenerys”. Ale serial o Targaryenach przekona do siebie nie tylko fanów oryginalnej produkcji, której dorównuje, a może nawet ją przewyższa. 

Radość, wzruszenie, zaskoczenie – powrotowi do świata „Gry o tron”, jednego z najważniejszych seriali w historii telewizji, towarzyszą ogromne emocje. Fani, którzy do dziś nie pogodzili się z rozwiązaniami scenariuszowymi ostatnich odcinków kultowej produkcji, podchodzą do „Rodu smoka” z ostrożnym dystansem. Ci, którzy George’a R.R. Martina uważają za współczesnego mistrza fantasy na miarę J.R.R. Tolkiena, wierzą jego słowom, że prequel zapowiada się jako „pełny wrażeń, mocny i mroczny”. A pozostali, nieprzekonani do tego, że smoki są konieczne do opowiadania o mechanizmach władzy, uniwersalnych ludzkich uczuciach i losach świata, w nową propozycję HBO Max wejdą jak w masło – bez balastu, bez nadmiernych oczekiwań, bez uprzedzeń. A warto, bo osadzony na 200 lat przed „czasami Daenerys” „Ród smoka”, być może przewyższa pierwowzór. 

(Fot. Materiały prasowe)

Twórcy podkreślają, że „odrobili lekcję”. Odnosząc się do zarzutów krytyków, zrezygnowali ze scen przemocy seksualnej, unowocześnili sposób portretowania kobiet, jeszcze pogłębili psychologię postaci. Co nie znaczy, że zabraknie ognia i krwi. Wręcz przeciwnie, w końcu mamy do czynienia z rodziną, która okiełznała smoki, rządziła twardą ręką, rozpętała niejedną wojnę. Już w pierwszym odcinku „Rodu smoka” widać, że Martin i jego ekipa dostali jeszcze większy budżet. Puszczają oko do widza – temat muzyczny jest niemal taki sam, podobnie jak kostiumy, scenografia czy dialogi. Ale dialogi wydają się jeszcze bardziej wysublimowane, jeszcze bliższe „prawdziwego” życia, bohaterowie zniuansowani, a temat władzy analizowany z przenikliwością godną Jessego Armstronga, twórcy „Sukcesji”.

(Fot. Materiały prasowe)

„Ród smoka”: Udany powrót do Westeros 

(Fot. Materiały prasowe)

Wszystko zaczyna się jednak od Szekspira. W sam środek akcji wprowadza klasyczny motyw „umarł król, niech żyje król”. Jaehaerys swoim następcą mianuje Viserysa (Paddy Considine), a nie Rhaenys (Eve Best). – Mężczyźni prędzej podpalą świat, niż pozwolą kobiecie zasiąść na Żelaznym Tronie – powie potem niedoszła królowa córce Viserysa, Rhaenyrze (grają ją najpierw Milly Alcock, a potem Emma D’Arcy). Choć nastolatka lata na smokach, ma cięty język i charyzmę właściwą władczyni, wie, że do korony daleka droga. Droga przez mękę. By rządzić, będzie musiała pokonać dawną najlepszą przyjaciółkę, Alicent Hightower (Emily Carey, a potem Olivia Cooke), sprzymierzyć się z młodszym bratem ojca, nieprzewidywanym Daemonem (Matt Smith, czyli Doktor Who), i przekonać do siebie możnych, którzy podszeptami manipulują tymi, którzy akurat zasiadają na Żelaznym Tronie. Rhaenyra nie posłucha swojej matki Aemmy (Sian Brooke), która tłumaczyła jej, że kobiety walczą swoim ciałem nie na polu bitwy, ale w alkowie, w ciąży i w czasie porodu. Odrzuci „kobiecą” dolę – pozostanie w cieniu, rządzenie z tylnego siedzenia, dworskie intrygi. Przejmie kontrolę, jak Daenerys w „Grze o tron”. Czy spotka ją równie okrutna kara? 

(Fot. Materiały prasowe)

„Ród smoka” mógłby w porównaniu z pierwowzorem wydać się klaustrofobiczny – w końcu zamiast waśni rodów opowiada o nie mniej brutalnej walce tych, których łączy wspólna krew. Paradoksalnie ten mikroświat, kameralny nawet, gdy zestawić go z całym uniwersum „Gry o tron”, pozwala zobaczyć więcej. 

Jak zapowiada George R.R. Martin, „Ród smoka” to dopiero początek. Pisarz i producenci mają w planach jeszcze kilka seriali osadzonych w realiach Westeros. Już niedługo światło dzienne ujrzy sequel poświęcony dalszym losom Jona Snowa (Kit Harington w „Grze o tron”). Tak jak w przypadku Marvela, możliwości rozwoju postaci i wątków są niemal nieograniczone. Z łatwością można sobie wyobrazić produkcje o Aryi Stark, która ruszyła w poszukiwaniu dalszych przygód, Sansy rządzącej na Północy czy w końcu Brana, którego ku zdziwieniu widzów ostatecznie uczyniono władcą. Dopóki Żelazny Tron budzi emocje, Martinowi starczy wyobraźni, a HBO Max – budżetu, Westeros na ekranie przetrwa niejedną zawieruchę.

(Fot. Materiały prasowe)

 

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij