Znaleziono 0 artykułów
13.07.2023

Jakub Szczęsny: Architektura z wartościami

13.07.2023
Jakub Szczęsny, Fot. Bartek Warzecha

Jako baczny obserwator, akademik, ale też czynny architekt Jakub Szczęsny formułuje pięć zasad, które mogą być drogowskazem dla architektury przyszłości. Odwiedzamy wystawę „Jakub Szczęsny. Polskie Projekty Polscy Projektanci” w Muzeum Miasta Gdyni. 

Wystarczy przypomnieć kilka ważnych warszawskich realizacji sprzed lat, jak zrewitalizowana kasa PKP Powiśle, Dom Kereta czy instalacja świetlna przy parku Agrykola, żeby przekonać się, że Jakub Szczęsny jest jednym z najciekawszych współczesnych architektów, który uważnie przygląda się przestrzeni, a później „naprawia ją”, wykorzystując ukryte potencjały.
Kuratorka Muzeum Miasta Gdyni Anna Śliwa, porządkując jego dorobek, stworzyła wielowątkową wystawę monograficzną. Poznajemy nieznane szerzej realizacje prywatne, ale też instalacje w przestrzeni miejskiej, meble, a nawet kurtkę zaprojektowaną przez Szczęsnego na własny użytek. To wciągająca opowieść o tym, jak architektura i design mogą zmieniać rzeczywistość.

Fot. Victoria Tomaschko

„Zaufaj mi, jestem architektem”, czyli kryzys wartości

„Wanna z kolumnadą” – tak pisarz, krytyk i fotograf Filip Springer określił kicz i bezmyślność polskiej architektury. Hasło stało się tytułem jego głośnej książki wydanej w 2013 r., a po siedmiu latach poszerzonej prawie dwukrotnie o nowe materiały. Autor przyglądał się wnikliwie zjawisku i starał się je zrozumieć, analizując polskie dziedzictwo kulturowe i rozmaite okoliczności powstania. W tej narracji pojawili się nowobogaccy inwestorzy, nieudolni urzędnicy, kult reklamy, który trwa nieprzerwanie od lat 90., pasteloza (narodowa słabość do bladych kolorów zestawionych w pstrokate wzory) czy brak poszanowania dla środowiska naturalnego, ale też fakt, wobec którego pozostajemy bezradni: zły gust i megalomania architektów.

Fotograf Szymon Rogiński spojrzał na polski pejzaż z rozbawieniem i czułością. Dostrzegł w nim połączenie absurdu i fantazji tak niezwykłe, że godne zarchiwizowania dla potomnych. Przez trzy lata szukał najbardziej wyrazistych obiektów architektonicznych w Polsce, skanował je przy pomocy aparatu fotograficznego i drona, a następnie umieszczał w doświadczeniu VR-owym „Solastalgia”. – Ta architektura walczy o wolność, jest w niej jakaś fantazja i potrzeba własnej ekspresji, ale brakuje, niestety, wrażliwości estetycznej, zasad i odpowiedzialności za otoczenie – każdy inwestor realizuje swoją wizję po swojemu – mówił w Vogue.pl.
„Solastalgia” dostrzegająca to, czego na co dzień nie chcemy w otoczeniu widzieć, została doceniona przez Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki jako cenny krytyczny komentarz. Instytucja wsparła projekt finansowo i zorganizowała wystawę Rogińskiego w warszawskiej siedzibie SARP-u.

Fot. K. Maj/REPORTER

Ale podobnie jak przedsięwzięcie Springera, tak ta praca nie przyniosła jasnych odpowiedzi na kluczowe pytania: skąd czerpać wzorce, jak zmienić podejście do projektowania i przestrzeni czy, wreszcie, jak odbudować zaufanie do zawodu architekta. 
Tę inicjatywę zdaje się podejmować Anna Śliwa, która na wystawie w Muzeum Miasta Gdyni przygląda się dorobkowi architekta Jakuba Szczęsnego. Objaśnia realizacje, pyta o zasady i wartości, którymi architekt kieruje się w swojej pracy. Wystawę zmienia w cenną lekcję.

Jakub Szczęsny formułuje pięć prostych zasad

Jakub Szczęsny łatwo wchodzi w rolę autorytetu, bo ma zacięcie edukacyjne i spore doświadczenie. Wykłada gościnnie na zagranicznych uniwersytetach, m.in. GSAPP, FAU, Bezalel School of Architecture. A na co dzień uczy na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Lubi patrzeć na świat przez „okulary architekta”, a potem dzielić się spostrzeżeniami. W 2021 r. wydał książkę „Witaj w świecie bez architektów” (wyd. MSN), którą podobno napisał dla syna. To przewodnik po architekturze, którą ukształtowały tradycja, geografia, realia historyczne. Szczęsny objaśnia, jak algierskie miasto chłodzi się, zasysając chłodne powietrze znad morza systemem wąskich ulic i ażurową konstrukcją domów. Opowiada o amerykańskich domach-strzelbach, które doskonale obrazowały potrzeby mieszkańców przed rozpowszechnieniem się telewizji, czy podziemnych labiryntach zbudowanych przez Wietnamczyków, by całe wioski mogły przetrwać ofensywę armii amerykańskiej w latach 60. XX w.
Jako baczny obserwator, akademik, ale też czynny architekt Jakub Szczęsny formułuje kilka zasad, które stają się drogowskazem w codziennej pracy.

Fot. Alicja Kielan

Po pierwsze: historia. – Musimy wyciągnąć, co się da z przeszłości – mówi, a ilustracją tej maksymy staje się kasa biletowa PKP Powiśle zrewitalizowana w 2009 r. przez grupę projektową „Centrala”, którą współtworzył. Przeszklony pawilon zmodyfikowany tak, by spełniał nowe normy energetyczne – z autorskimi lampami, muralem, uratowaną mozaiką na podłodze nie tylko zdobył Nagrodę Architektoniczną, ale stał się jednym z argumentów, dzięki którym warszawiacy przekonali się do modernizmu. Kilkanaście lat temu modernizm nosił stygmę siermięgi PRL-u. Miejsce zmienione na klubokawiarnię było jednym z najpopularniejszych na imprezowej mapie ówczesnej Warszawy. 

Po drugie: inkluzywność. – Design, śmiem twierdzić, może być dla wszystkich – mówi architekt i pokazuje projekt kawalerki, którą stworzył dla siebie i kilkuletniego syna. Niewielki budżet, niewielki metraż, a do tego przemożna potrzeba ruchu, najlepiej w otwartej przestrzeni, sprawiły, że architekt wymyślił wnętrze do biegania w kółko z całym szeregiem patentów. Składana kuchnia mieściła się w regale, ale po rozłożeniu miała nawet stół dla czterech osób. Blat służył też jako biurko i plac zabaw. Łazienka przypominała kapsułę. – To był piękny czas! – wspomina Szczęsny.

Po trzecie: ostrożnie z humorem. Przestrzega przed tym, bo architektura ma służyć latami, więc nie powinna opowiadać wciąż tego samego żartu. Co innego krótkotrwałe instalacje, jak np. Drabina Jakubowa, którą wymyślił w 2016 r. Żółta drabina z kółkami jeździła po wrocławskich ulicach tzw. trójkąta bermudzkiego w ramach projektu „Wrocław wejście od podwórza”. Czym była? Specyficznym punktem widokowym, który pozwalał zajrzeć w okna sąsiadów, wyjrzeć poza dachy kamienic. Albo wieżą pozwalającą zdystansować się i oderwać od przyziemnej perspektywy „tu i teraz”. A może podstępnym narzędziem aktywistów i społeczników, którzy stworzyli niecodzienną sytuację, pretekst do rozmowy i współdziałania z mieszkańcami trudnych środowisk.

Fot. Nicolas Grospierre

Po czwarte: tajemnica, czyli ukryte znaczenia, przeznaczenia i twisty. – Wszyscy potrzebujemy tajemnic – przekonuje Szczęsny, projektując w taki sposób, żeby uciec od oczywistej funkcji i przewidywalności. Jeśli konserwator zabytków nakazuje, że żaden element stolarski nie może opuścić mieszkania, Szczęsny nie protestuje. Robi, wspólnie z Gosią Kuciewicz, projekt, w którym elementy zostają przesunięte na jedną ze ścian, tworząc mozaikę z drewna, a jednocześnie kombajn kryjący ciąg kuchenny z zabudowaną lodówką, łazienką i toaletą. Uwolnioną białą przestrzeń dzielą kotarami, które pozwalają łatwo odsłaniać albo zasłaniać fragmenty wnętrza. Minimalistyczne mieszkanie w historycznej tkance miasta staje się sceną, a lokatorzy aktorami.

Po piąte: przestrzeń. – Staram się projektować, w ogóle proponować ludziom struktury, które są mniejsze, niż im się wydaje, że potrzebują – mówi autor Domu Kereta wybudowanego w wąskiej szczelinie między budynkami przy ulicy Żelaznej w Warszawie. Przestrzeń, która w najwęższym miejscu ma 92, a w najszerszym 152 cm, ma trzy poziomy, na których mieszczą się sypialnia, łazienka, kuchnia i przestrzeń do pracy dla izraelskiego pisarza, ale też innych twórców przyjeżdżających na rezydencje. Dom jest skromny i zwięzły jak opowiadania Kereta. Symbolicznie wypełnia wyrwę w mieście, które po II wojnie światowej straciło swoją wielokulturowość. Nawiązuje też do rodzinnej historii Kereta, którego ojciec podczas okupacji ukrywał się w bardzo ciasnym pomieszczeniu. 

Fot. Bartek Warzecha


Dziś – w dobie przeludnienia, nadprodukcji, kryzysu klimatycznego –projektowanie, które dopasowuje się do ograniczeń, wybrzmiewa jako ważna deklaracja: mniej, ale świadomiej, aktywniej, wykorzystując pełen potencjał, nawet kosztem przesunięcia granic przyzwyczajenia czy komfortu. – Możemy mieszkać w domach, które są małe. Możemy żyć lepiej, będąc bardziej zaangażowanymi – puentuje Szczęsny, któremu Dom Kereta utorował drogę do międzynarodowego uznania. To pierwszy polski projekt, który znalazł się w prestiżowej kolekcji nowojorskiego muzeum MoMA.

Wystawę „Jakub Szczęsny. Polskie Projekty Polscy Projektanci” można oglądać w Muzeum Miasta Gdyni do 2.06.2024 r.

 

Basia Czyżewska
Proszę czekać..
Zamknij