Znaleziono 0 artykułów
21.08.2020

Saga o wyspie Barrøy

21.08.2020
Roy Jacobsen (Fot. Ulf Andersen/Getty Images)

Powieść „Oczy z Rigela”, trzecia część sagi o rybackiej wyspie, podobnie jak dwie poprzedzające ją części, jest pozbawiona wartkiej akcji. Jak zawsze u Roya Jacobsena, dominuje ascetyczna powściągliwość.

Gdy czytałam „Niewidzialnych”, pierwszą część sagi o norweskiej rybackiej rodzinie autorstwa Roya Jacobsena, zamarzyłam, by uciec stąd i przenieść się hen daleko na maleńką wyspę Barrøy. 

Barrøy jest jedną z tysiąca, a może nawet dziesięciu tysięcy wysepek archipelagu na północy Norwegii, dalej są tylko Lofoty. Ma kilometr z północy na południe i pół ze wschodu na zachód. W ciepłe dni bez wysiłku można ją opłynąć wpław. Rosną na niej trzy wierzby, cztery brzozy i pięć jarzębin. Wierzba jest bardzo stara, rozłożysta, mieszkańcy ogrodzili ją kamiennym murkiem. W koronach jarzębin sroki zbudowały gniazda, tak duże, że gdy pada deszcz, pod nimi jest zawsze sucho, tłoczą się tam wtedy owce. Nikomu nigdy nie przyszło do głowy, by posadzić więcej drzew – choć drewno przydaje się do wielu rzeczy, na opał, jako budulec – bo las przysłoniłby horyzont, a ten jest najważniejszy. Patrzenie w dal to niemal rytuał. Tu warunki dyktują morze i jego humory. 

Na Barrøy mieszka tylko jedna rodzina. Kiedy ją poznajemy – Hansa z żoną Marią i kilkuletnią córką Ingrid, jego ojca Martina i młodszą siostrę Barbro – jest początek XX wieku. Dni wypełniają im przeróżne zajęcia. Wyplatają sieci, łowią ryby, suszą je, doglądają kaczek, owiec, krów, czyszczą puch. Hans buduje przystań, do której mógłby pewnego dnia przybić parowiec. Nieraz zdarza się, że gdy rozstawią sieci, przychodzi sztorm i wszystko niszczy. 

Roy Jacobsen „Oczy z Rigela” (Fot. Materiały prasowe Wydawnictwo Poznańskie)

W pierwszym tomie „Niewidzialni” podglądamy kilkanaście lat z życia mieszkańców wysepki. W drugim zatytułowanym „Białe morze” dorosła Ingrid sama została na Barrøy. Trwa II wojna światowa, pewnego dnia morze wyrzuca na brzeg ciała żołnierzy, które wypłynęły z zatopionego niemieckiego statku. Dociera też jeden ocalały uciekinier, Aleksander. Jak się okaże, Rosjanin. Ingrid mimo bariery językowej stara się z nim porozumieć. Najlepszym językiem staje się namiętność, a może w komunikacji ma swój udział naturalny instynkt przetrwania. Z dojmującej samotności, jaka doskwiera Ingrid, rodzi się trudna miłość. 

Jej owocem jest Kai, dziewczynka o czarnych oczach – po ojcu. Ale po ojcu ślad się zatarł. I to właśnie w trzecim tomie sagi „Oczy z Rigela” Ingrid postanawia odnaleźć Aleksandra, dowiedzieć się, dokąd uciekał oskarżony o dezercję, a może o kolaborację z wrogiem, czy żyje, czy chciałby poznać córkę. 

„Lato na Barrøy, rok 1946, puch jest pod dachem, a jajka w beczkach, wysuszona ryba zdjęta ze stojaka, zważona i powiązana, ziemniaki posadzone, jagnięta brykają w ogrodach, a cielaki zostały oddzielone od matek. Trzeba ciąć torf i malować stary dom, żeby nie musiał się wstydzić przy tym nowym”. To najlepszy czas, by Ingrid mogła wyjechać. Pakuje walizkę, którą dostała od matki, a matka od babki. Kai umieszcza ją w chuście, którą przewiązuje tak, by nieść ją na plecach. 

Rusza, mając w głowie strzępy informacji, kto mógł widzieć Aleksandra, pomóc mu przedostać się przez góry, przez granicę. A my wyruszamy z nią w tę długą drogę. Na każdym postoju dokładamy kolejny strzęp do układanki, a Ingrid notuje w bloku rysunkowym imiona napotkanych osób, czasem z komentarzem. Każdy spotkany człowiek współczuje kobiecie i z żalem patrzy na dziewczynkę o czarnych oczach, czasem popuka się w głowę, że to wyprawa skazana na porażkę, czasem obudzi w niej iskierkę nadziei. 

„Oczy z Rigela”, podobnie jak dwie poprzedzające ją części, to powieść pozbawiona wartkiej akcji. Jak zawsze u Jacobsena dominuje ascetyczna wręcz powściągliwość. Ktoś mógłby powiedzieć, że pisarz zalewa nas wraz z falami morskimi ogromem smutku, bólu, trudu. Dla mnie nie ma tu smutku większego, niż powinien być. Dla mnie Jacobson posiadł umiejętność pokazywania życia takim, jakim ono naprawdę jest, bez filtrów, bez masek, bez ściemy. Bo w tak surowych warunkach jak daleka północ, wyspy, zniszczony wojną region Finnmarku, nie ma miejsca na ściemę, nie ma miejsca na wydumane dylematy. Nie ma też miejsca na życie niezgodne z rytmem natury. Równowaga wpisana jest w egzystencję, nie trzeba się jej uczyć na specjalnych kursach rozwoju osobistego. My co najwyżej możemy sagę o mieszkańcach z wyspy Barrøy potraktować jak warsztat samodoskonalenia. Na pewno nam nie zaszkodzi lekcja pokory wobec otaczającego nas świata.

Roy Jacobsen, „Oczy z Rigela”, z norweskiego przełożyła Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Poznańskie, premiera 2 września, książka już dostępna w księgarni wydawnictwa

Maria Fredro-Boniecka
Proszę czekać..
Zamknij