Znaleziono 0 artykułów
18.10.2020

Smaki Warszawy. W kapciach na koktajl

18.10.2020
(Fot. Jakub Pleśniarski)

– Po kilku latach w Paryżu doceniam Warszawę za większą przestrzeń do życia i tempo zmian. Jej dynamiczny charakter budują ludzie, którzy napływają tu ze wszystkich stron – Karol Misztal, założyciel i szef platformy Yestersen, która specjalizuje się w sprzedaży designu, w tym przedmiotów vintage, mówi nam, dlaczego właściwie nie trzeba opuszczać Mokotowa. 

Twoje wnętrza?

Uwielbiam siedzibę Yestersena przy Lekarskiej. Tu odbieramy dostawy i tworzymy aranżacje. To jak budowanie z klocków LEGO bez instrukcji. Naszą planszą jest willa z lat 30. Lubię też moje mieszkanie, daje mi poczucie, że design przekłada się na jakość życia. Koegzystują w nim fotele RM58 i Wassily. Cenię kawiarnię Lukullus przy ulicy Chmielnej projektu Jana Strumiłły. Te lampy Raak zawieszone nad gablotą! I restaurację Regina za kontrolowane szaleństwo. Nie lubię wnętrz wygłaskanych, idealnych, ale są wyjątki, na przykład pokoje hotelu Nobu, które zderzają ciepły modernizm lat 60. z surowym kamieniem.

Dokąd po vintage?

Zapraszam do Yestersena. A po polski design z PRL na praskie zagłębie staroci na północ od ulicy Wileńskiej. Żeby coś trafić, potrzeba sporo cierpliwości, ale warto. Jest też bazar na Kole, tam z kolei trzeba uważać, żeby nie przepłacić. Ostatnie miejsce to Dworzec Centralny, bo na zakupy vintage warto pojechać pociągiem do Berlina.

Ciekawe tendencje we wzornictwie?

Kilka lat temu nastąpiło zniechęcenie do produktów masowych. Królował polski modernizm, millennial pink i monstery. Dziś stały się tak powszechne, że nie spełniają pierwotnej funkcji. Nasi klienci sięgają po zagraniczne projekty z lat 70. i 80. i antyki o nieznanym pochodzeniu. Łączą je z nowoczesnym designem, często wybierają formy brutalistyczne. To dobry sposób na tworzenie spersonalizowanych przestrzeni. Szukają tego, co unikatowe – wyrazistych dodatków, odważnych mebli, jak sofy i fotele Togo: od klasyków w koniakowej czy szarej skórze po welury o zdecydowanych barwach. Wprowadziliśmy ostatnio do sprzedaży duńską markę HAY. Przyjęła się świetnie, to dowód na to, że otwieramy się na mocne barwy.

Gdzie uczyć się o designie?

Warto słuchać ludzi, którzy mogą mówić o nim godzinami, np. Krystyny Łuczak-Surówki. Ja wiedzę o polskim wzornictwie pogłębiam podczas Desa Design Days, a młodych talentów wypatruję na Targach Rzeczy Ładnych. Inspiracji polecam szukać na Salone del Mobile w Mediolanie lub w międzynarodowych wydaniach Architectural Digest, moje ulubione edycje to francuska i hiszpańska.

Lokalne marki, które obserwujesz?

Jedną z ciekawszych jest biżuteria KOPI. Doceniam ją również za przepiękny butik przy ulicy Oleandrów. Polecam obserwować na Yestersenie premiery marki VZÓR: pierwsza z nich to obłędny Space Table projektu Petera Harveya.

Twoje miejskie rytuały?

Weekendy zaczynamy z dziewczyną od zakupów na bazarze przy Hali Mirowskiej, lubimy dobre składniki i serdeczne rozmowy ze sprzedawcami. Po drodze koniecznie kawa w Cophi na Hożej, to klimat Izraela upchany na kilku metrach kwadratowych. Moje gastronomiczne pewniaki to Vegan Ramen Shop, Bar Pacyfik i okazjonalnie Ale Wino. W kwestii drinków ślubuję dożywotnią wierność ekipie El Koktel, znają mój gust i są mistrzami gościnności. Filmy chętnie oglądam w kinie Muranów, np. w czasie festiwalu kina włoskiego lub kameralnym Amondo. Do teatru pójdę wszędzie, gdzie grają spektakle Mikołaja Grabowskiego – jego praca na tekście to majstersztyk. Ze sztuką współczesną bywam na bakier, ale czasem dam szansę CSW lub Zachęcie, jeśli nie trafię, idę do Domu Spotkań z Historią.

Miasto w popkulturze?

Lubię odtwarzać w wyobraźni miejskie kontrasty, czytając „Króla” Szczepana Twardocha, jeszcze chętniej oglądam chaos powojennej odbudowy w „Niewinnych Czarodziejach” czy „Panu T”. Stolicę lat 70. świetnie oddają komedie Stanisława Barei, ale przyznam, że widziałem je już tyle razy, że teraz wolę słuchać Taco Hemingwaya rapującego celnie o dzisiejszej Warszawie. Bywa, że zaglądam do przewodnika „Warszawa/Warsaw” Agnieszki Kowalskiej, jest ciekawy i estetycznie podany. 

Lubię, bo...

Po kilku latach w Paryżu doceniam Warszawę za większą przestrzeń do życia i tempo zmian. Jej dynamiczny charakter budują ludzie, którzy napływają tu ze wszystkich stron. Warszawa to jednak nie tylko pęd: domki fińskie na Osiedlu Jazdów to oaza spokoju, można tam sadzić pomidory czy hodować pszczoły. Mam wrażenie, że każdy znajdzie tu to, czego szuka. 

Najciekawsza dzielnica? 

Cenię zabudowę Żoliborza w duchu przedwojennych i modernistycznych koncepcji, ale najciekawszy jest dla mnie Mokotów – może dlatego, że zdążyłem go dobrze poznać. Mieszkałem tu jako student i żyję teraz. To samowystarczalna dzielnica, rozległa, zróżnicowana, autentyczna. Kino Iluzjon ze swoją kawiarnią przenoszą klimatem do Wiednia, a Nowy Teatr to świetne miejsce na spektakl i weekendowy brunch. Cafe Mozaika to przykład udanej transformacji restauracji z 60-letnią tradycją, Bar Wieczorny daje możliwość wyjścia na ulubiony koktajl w kapciach, a na kawę nie trzeba nigdzie jechać, bo Relaks serwuje wyśmienitą. Mniej atrakcyjny dla turystów, ale mieszkańcom pozwala wieść ciekawe życie. 

Najfajniejsza warszawska architektura? 

Budynek Węgierskiej Ekspozytury Handlowej to popis powojennego modernizmu. Marzy mi się ulokowanie tam naszego biura i showroomu. A bardziej pragmatycznie – uważam, że najfajniejsza architektura to ta, która łączy stare z nowym jak odnawiane kamienice przy Mokotowskiej czy pawilon Zodiak. 

Zdjęcie: Jakub Pleśniarski / Van Dorsen Artists; 
Włosy: Tymoteusz Pięta i Anna Paduch / Hairmate, kosmetykami Wella Proffesionals; 
Makijaż: Aga Brudny / Art Faces, kosmetykami Annabelle Minerals i Iza Kućmierowska / Das Agency, kosmetykami EstÉe Lauder;
Asystenci fotografa: Kuba Krysiak i Paweł Szczegryn; 
Produkcja: Ela Czaja.

* Warszawa jest przewodnim tematem październikowo-listopadowego wydania magazynu „Vogue Polska”. 

"Vogue Polska" październik-listopad 2020 (Fot. Stanisław Boniecki)

 

Kamila Wagner
Proszę czekać..
Zamknij