Znaleziono 0 artykułów
28.06.2023

Marni Kagan: Profesjonalna swatka z Nowego Jorku

28.06.2023

Czasem warto wyjść poza utarte schematy, mieć otwartą głowę i dać ludziom szansę – uważa Marni Kagan, która karierę prawniczki porzuciła na rzecz matchmakingu. Od 15 lat w Nowym Jorku działa jako profesjonalna swatka.

Jak zostałaś swatką?

Gdybyś kiedyś powiedziała mi, że będę się tym zajmować, pomyślałabym, że oszalałaś, bo przez 10 lat pracowałam jako prawniczka. Byłam singielką, nie miałam dzieci, znałam realia i największe wyzwania randkowania w Nowym Jorku. Moi przyjaciele śmieją się, że już w czasach studiów swatałam ich ze sobą. Lubię łączyć ludzi, pomagać im. Do tego mam bardzo zróżnicowane grono znajomych. Moja rodzina nie była jednak zachwycona, że chcę zrezygnować z prawa.

Pomimo że mieszka tu osiem milionów ludzi, Nowy Jork ma opinię najbardziej samotnego miasta na świecie. Dlaczego?

Myślę, że życie miejskie sprawia, że jesteśmy bardziej samotni. Kiedyś czytałam badania, w których testowano ludzkie granice przestrzeni i nowojorczycy wyjątkowo ich pilnują, bo wiecznie otoczeni są ludźmi. Tłoczymy się w komunikacji, w restauracjach, żyjemy w małych przestrzeniach. Najtrudniej poznać kogoś w metrze, bo nikt nie chce być zaczepiany. Ale co ciekawe, wiele lat temu doradziłam mojej klientce, której zamkniętą postawę zaobserwowałam, żeby spróbowała trochę otworzyć się na innych, uśmiechnąć i zobaczyć, czy to coś zmieni. To był piątek, a w niedzielę już kogoś poznała! I to właśnie w metrze!

Czemu więc ludzie potrzebują twojej pomocy?

Odpowiedź zależy od osoby. Moi klienci mają od 24 do 70 lat. Wielu z nich ma dostęp do ogromnej liczby ludzi, więc moją największą pracą jest pomoc w rozpoznaniu, kogo i czego tak naprawdę szukają. Wspólnie analizujemy, co wcześniej nie działało, jak wyglądają relacje w rodzinie i jakie są oczekiwania. Nie zawsze to ja znajduję klientowi miłość, czasem dzięki mojemu coachingowi, który jest ogromną częścią procesu, on lub ona są w stanie sami kogoś poznać. Część moich klientów to ludzie sukcesu, bardzo bogaci i rozpoznawalni, więc nie bardzo mogą pojawiać się w aplikacjach, a nie mają czasu na poznawanie ludzi w realu.

Jak działa matchmaker

Czyli matchmaker działa jak aplikacja dla zamożnych?

Coś w tym stylu (śmiech). Niektórym chodzi o czas, innym o dostęp, którego nie dają aplikacje, bo zawężają wybór tylko do zarejestrowanych tam osób. 

Nigdy nie zdradzam nazwisk moich klientów. Podczas spotkania łatwo się zorientować, kto to jest, ale potencjalny kandydat lub kandydatka nie przychodzą z założeniem, że spotykają się z konkretną osobą. Część swatek reklamowałaby, że on ma jacht, a ona domy tu i tam. Nigdy w życiu nie prezentowałam nikogo w ten sposób. Raczej mówię, że jest inteligentny i zabawny.

Każdy może do ciebie przyjść? 

Zanim spotkam się z kimś, muszę upewnić się, że jestem właściwą osobą i mogę pomóc, że mam odpowiednią sieć kontaktów. My – ja i klient – musimy być matchem. Zdarzyło się, że już w mailu miałam złe przeczucia, a po 10 minutach rozmowy przez telefon wiedziałam, że nie zagramy. Potencjalny klient był bardzo arogancki, nie podobał mi się ton jego głosu. Ciągle powtarzał, że kobieta powinna to, to i to, ma być taka i taka.

Zatem pierwszy match musi być między tobą a klientem.

Musimy się polubić, bo inaczej skąd miałabym pewność, że mogę tę osobę polecić komuś innemu. Kiedy zdecyduję, że działamy, robię wstępny wywiad, który trwa około dwóch godzin. Pytam, co lubisz czytać, czy lubisz podróżować, jeśli tak, to jakiego typu wakacje ci odpowiadają, o zainteresowania. Staram się jak najwięcej dowiedzieć o rodzinie, o religii, o przeszłości – poprzednich relacjach, powodach rozstań. 

Czy to prawda, co o swatkach mówi Netflix

Czy twoja codzienna praca z klientami wygląda podobnie jak w „Jewish Matchmaking” na Netfliksie?

Show częściowo pokazuje to, co robię. Przeciągałam w czasie obejrzenie go, bo bałam się, że mi się nie spodoba. Kiedy byłam prawniczką, nie oglądałam seriali o prawnikach, bo zawsze wydawało mi się, że w prawdziwym życiu to nie miałoby szansy się wydarzyć. Ale ta swatka jest naprawdę dobra. Polubiłam ją, choć niektórych porad sama bym nie udzieliła.

Fot. Materiały prasowe/Netflix

A jeśli chodzi o wymagania?

Zdarza się, że tak jak w show ktoś chce blondynkę z niebieskimi oczami albo ma wymarzony rozmiar biustu. Staram się jednak nie pracować z ludźmi, którzy mają takie upodobania, bo wtedy nie ma miejsca na elastyczność. Może to nie jest nic dziwnego, ale skutecznie powstrzymało mnie od współpracy, kiedy zgłosił się do mnie mężczyzna, nieco po sześćdziesiątce, i koniecznie chciał znaleźć kobietę 30-letnią. Nie brał pod uwagę innych opcji. Pewna klientka powiedziała mi za to, że jest otwarta na wszystko, tylko nie na łysych mężczyzn, bo przypominają jej byłego męża. I to rozumiem, choć nie lubię, gdy wszystko obraca się tylko wokół zewnętrznych wymagań. Pewnie, atrakcyjność jest ważna, ale czasem ludzie skupiają się na tym za bardzo.

Jesteś Żydówką i w twojej kulturze matchmaking jest dobrze znany. Matka bohaterki serialu „Wspaniała Pani Maisel” była swatką.

Matchmaking jest szczególnie obecny w bardziej ortodoksyjnych rodzinach, w przypadku zliberalizowanych Żydów nie jest aż tak powszechny. Ale wydaje mi się, że dzięki telewizji przeżywa teraz wielki powrót. Plusem jest, że show rzuca też inne światło na to, czego powinno się wymagać od swatki – zaufania, transparentności, uczciwości.

Jakie jeszcze cechy powinna mieć dobra swatka?

Na pewno życzliwość i empatię, bo to bardzo emocjonalny proces. Ludzie płaczą. Czasem jest bardzo trudno, szczególnie gdy ktoś ma złamane serce. Szczerze mówiąc, bycie prawnikiem było dziesięć razy prostsze.

Najbardziej oczywistą, może nie cechą, ale umiejętnością, jest korzystanie z sieci kontaktów. Możesz mieć superintuicję i dobrze czytać ludzi, ale musisz umieć znaleźć odpowiednią osobę, orientować się, kto jest dostępny, a kto nie. Nowy Jork cierpi na syndrom „bigger, better” – ciągle chcemy więcej i lepiej. Wiele szkody wyrządziły aplikacje randkowe, które dają ci złudzenie, że zawsze masz nieskończony wybór.

W „Jewish Matchmaking” wielokrotnie powtarzano, że jeśli idziesz do swatki, to myślisz o związku na poważnie.

I to jest różnica między szukaniem pary w barze czy przez aplikację. Wolny mężczyzna przed pięćdziesiątką, który kiedyś był zaręczony, ale coś nie wyszło, nie budzi zaufania. Kobiety słusznie pytają, dlaczego się wcześniej nie ustatkował. Jeśli jest moim klientem, to mam pewność, że naprawdę chce się związać. 

Pomagasz ludziom podjąć poważną życiową decyzję.

Nie znam jednak odpowiedzi na wszystkie pytania, nie mam szklanej kuli. Nie ma gwarancji, że ludzie, którzy dzisiaj się kochają, będą ze sobą zawsze. Zmieniamy się i rozwijamy w różnych kierunkach.

Jak odnaleźć perfect match

A jak zmienił się ten biznes w przeciągu 15 lat?

Dziś ludzie chcą od drugiej osoby wszystkiego – bycia kochankiem, przyjacielem, żeby dzieliła te same zainteresowania, np. chodziła do muzeum. Choć przecież, jeśli reszta się zgadza, to na wystawy można chodzić z mamą lub przyjaciółkami. 

Jednak najbardziej na moją pracę wpłynęły aplikacje. Zaproponowałam mojej klientce, żeby spotkała się z jednym kandydatem, a on powiedział, że wysłał jej kiedyś wiadomość i nie dostał odpowiedzi! A ona nawet go nie kojarzyła! Na szczęście spotkali się i spodobali sobie. 

Przez tę liczbę dostępnych opcji możemy kogoś przegapić. Wiele moich klientek zna z aplikacji każdego wolnego Żyda w wieku 30–40 lat w mieście. Znalezienie im kogoś nowego to trudne zadanie.

Ile kosztuje zatrudnienie ciebie jako swatki?

Zastanawiałam się, czy mnie o to zapytasz. Mówię o stawkach, dopiero gdy na serio rozmawiamy o współpracy. Są matchmakerzy, którzy biorą od 3 do 5 tysięcy dolarów, ale i tacy, którzy biorą 100 tysięcy i więcej. Każdy z nas ma inny model, np. trzy kroki za taką cenę, inni podadzą kwotę za rok współpracy. Niektórym, mnie nie, musisz zapłacić ekstra bonus, jeśli randkowanie skończy się ślubem. 

Jeśli ktoś chciałby zatrudnić swatkę, mam radę: „Zrób naprawdę dobry research”. Słyszałam masę historii, kiedy ludzie wydawali tysiące i nic z tego nie wynikało.

Czy w takim razie perfect match istnieje?

Nie używam słów „bratnia dusza”, nie wierzę w to. Życie nie jest idealne, ludzie nie są idealni i każdy ma wady, a bycie razem to ciągła praca. Wierzę jednak w miłość i w to, że możesz być szczęśliwa z wieloma osobami. 

Kiedyś gościnią mojej audycji była wybitna antropolożka Helen Fisher, która zapytana o radę dla tych, którzy szukają miłości, odpowiedziała: „Szukaj powodów, by powiedzieć »tak«. Bo jeśli zaczniesz szukać argumentów na »nie«, to na pewno je znajdziesz”. Jedna z moich klientek miała konkretny typ, który jej się podobał. Wybrany przeze mnie kandydat odbiegał od jej wyobrażeń i był zapalonym żeglarzem, a ona tego akurat nie lubiła. Ale przy tym był fantastycznym facetem i wiedziałam, że jest wart poznania. I wiesz co? Są parą od ponad 10 lat, pływają razem po całym świecie. Czasem warto wyjść poza utarte schematy, mieć otwartą głowę i dać ludziom szansę. 

Ismena Dąbrowska
Proszę czekać..
Zamknij