Znaleziono 0 artykułów
24.11.2019

Wąsy Szymborskiej i brwi Miłosza

24.11.2019
(Fot. materiały prasowe)

Krakowscy nobliści patronują księgarni z tradycjami. W urządzonej od nowa przestrzeni można nie tylko kupić książki, ale też poczytać je w pokojach nawiązujących do miejsc, w których pisali i biesiadowali Wisława Szymborska i Czesław Miłosz.

Wchodzę do mieszkania. Jestem tu pierwszy raz, rozglądam się więc trochę nerwowo. Przede mną komoda, ma chyba ze 30 szuflad. W salonie, na stole, czekają już aperitif i małe kanapeczki. Siadam na fotelu i sunę wzrokiem po książkach. Pomiędzy nimi stoją kiczowate bibeloty: porcelanowy słonik, maskotka małpka, drewniany kotek. Sięgam po winogrono. Ku swojemu zdziwieniu natrafiam na coś zimnego i twardego. Pod prawdziwą kiścią jest grono ze szkła. Wszyscy się ze mnie śmieją. Oto kolejna nowa, która nabrała się na ten żart.

Tak właśnie wyobrażam sobie wizytę na jednej ze słynnych kolacyjek u Wisławy Szymborskiej, kiedy siedzę na fotelu w czytelni wystylizowanej w sposób przypominający dawne mieszkanie poetki przy Piastowskiej. Znad mojej głowy kolaż z Mona Lisą uśmiecha się wampirzymi zębami.

(Fot. materiały prasowe)

Numer 23

Kilka lat temu Empik wpadł na pomysł, aby przywrócić świetność księgarni mieszczącej się przy krakowskim Rynku Głównym 23, wtedy urządzonej z typową dla większości sieciowych księgarń w kraju dezynwolturą – dużo plastiku, tanie meble, zero konceptu. Bardziej supermarket z książkami niż instytucja kultury. Spod plastiku wyglądały jednak szlachetne meble, ściany były zrobione ze średniowiecznej cegły, a u sufitu wisiały kasetony.

Renowacja i nadanie nowego sznytu wiązały się z wielomiesięcznym, precyzyjnym uzgadnianiem wizji i rozmachu architekta Jana Strumiło oraz krakowskiego konserwatora zabytków i rysownika Tymka Jezierskiego. Kuratorem projektu od strony Empiku został Marcin Maćkiewicz.

Projekt, który powstał, honoruje krakowskich literatów i literatki, ze szczególnym uwzględnieniem dwójki noblistów z Krakowa, Wisławy Szymborskiej i Czesława Miłosza. Panteon twórców narysowany kreską Jezierskiego wypełnia półokrągłe ściany długiego korytarza, zaś poetka i pisarz patronują przestrzeni czytelnianej. Pokoje inspirowane ich twórczością przylegają do siebie w zgodzie.

W prawdziwym życiu Wisława, chociaż Czesława uwielbiała i podziwiała, a może właśnie dlatego, nie kupiła jednego z mieszkań, które jej się podobały, bo jego lokalizacja oznaczałaby, że mogłaby wpadać na Miłosza w spożywczym.

(Fot. materiały prasowe)
(Fot. materiały prasowe)

Skarbnica mądrości

Tablica tuż przy wejściu do księgarni informuje o roku założenia miejsca – 1610. Już ksiądz Piotr Skarga mógł tu bywać. Działalność księgarską prowadził wtedy Franciszek Jakub Mercenich z Kolonii. Przez kolejnych 200 lat kamienica zmieniała właścicieli i pełniła różne funkcje. W okresie 1875-1945 funkcjonowała tutaj jedna z największych i najbardziej znanych firm wydawniczo-księgarskich Gebethner i Wolff. W latach wojny prowadzili księgarnię Niemcy. Potem powrócili polscy właściciele. W 1950 roku w ramach eliminowania prywatnego handlu księgarnię przejęło państwo i funkcjonowała pod szyldem Centrali Obrotu Księgarskiego „Dom Książki”. Lata 90. przyniosły najpierw powrót prywatnych inicjatyw, a potem księgarstwa korporacyjnego.

Kamienica pochodzi z początku XIV wieku, była jednak wielokrotnie przebudowywana. W 1850 roku, podczas wielkiego pożaru Krakowa znaczna część budynku spłonęła, a odbudowano go w stylu neorenesansowym. Mimo tak poważnych zmian zachowały się liczne elementy z dawnych wieków – gotyckie piwnice, portale, nadproża czy kolebkowo sklepiona sień z XVI wieku.

W pierwszej sali poza mnóstwem książek od razu rzucają się w oczy meble o pałacowej prezencji. Pochodzą z XIX wieku, są zrobione z olchowego drewna, fragmentami intarsjowane masą perłową. Aż wstyd postawić w nich coś z niechlujnie zaprojektowaną okładką.

W głąb księgarni idzie się korytarzem, zadzierając nieco głowę nad półki z książkami, żeby pooglądać wdzięczną i inteligentną kreskę Tymka Jezierskiego i uszczknąć mądrości z rozmaitych cytatów. Na przykład Boya-Żeleńskiego, który twierdził, że jeśli pisanie idzie łatwo, to jest albo złe, albo cudze.

(Fot. materiały prasowe)

Yin i yang

Na końcu korytarza otwierają się dwie przestrzenie czytelniane. Pokój Wisławy Szymborskiej jest jasny, filuterny, fotele we wnękach obite są tkaniną ze wzorem nawiązującym do kilimów. Tapicerowane meble kojarzą się z tapczanami z czasów PRL, a regały z płyty stolarskiej pod względem stylu nawiązują do meblościanek. To nowocześnie zreinterpretowany salon ze słynnego w latach 60. magazynu „Ty i Ja”.

Na półkach stoją rozmaite wydania wszystkich książek poetki, a w przeszklonych gablotach – przedmioty pozostałe po noblistce, teraz stanowiące część kolekcji Fundacji im. Wisławy Szymborskiej. Jedna gablotka została poświęcona kiczowi, do którego poetka, jak sama mawiała – „miała serce”. Kolejna kotkom, bo był to jej ulubiony rodzaj bibelotów, jeszcze inna zaś papierosom. Trudno bowiem wyobrazić sobie Wisławę bez dymka. Pilnowała jednak, żeby nałóg był także użyteczny. Na puste paczki papierosów naklejała paski papieru z literami alfabetu i używała ich jako ścianek działowych w swoim księgozbiorze.

Z pokoju noblistki przechodzi się do przestrzeni noblisty. Tutaj tonacja jest już odmienna. Nie ma op-artu i pogodnych kolorów, jest wyraźna inspiracja moderną i mroczniejszy nastrój. Tam zgrywuska, a tutaj wieszcz patrzący poważnie spod krzaczastych brwi i medytujący nad stanem społeczeństw. Yin i yang polskiej literatury.     

Jan Strumiłło tłumaczy: – Meble użyte w projekcie to repliki polskich klasyków z lat 60. produkowane w Polsce przez rodzimą, młodą firmę 366 Concept. Obicia wybieraliśmy mozolnie, ale chodziło nam o oddanie w tkaninie z jednej strony krotochwilnej Szymborskiej, stąd kolorowe wąsy w pierwszej sali, a z drugiej mrocznego, posępnego i dwoistego Miłosza, stąd czarno-białe, geometryczne wzorki, jakby nieco art déco.

Kolacyjka z loteryjką

Podczas uroczystego otwarcia czytelni zostaliśmy ugoszczeni kolacyjką w stylu noblistki. Jej gościem honorowym była przyjaciółka Wisławy Szymborskiej, profesor Teresa Walas, która – w duchu kolacyjek – sypała anegdotami. „Kolacyjki”, bo w Krakowie zdrabnia się nagminnie, a dodatkowo, jak podkreślała przyjaciółka noblistki, to nie były wystawne kolacje, jedzenie było raczej koniecznością. PRL nie oferował zresztą dużego wyboru. Najczęściej były więc małe kanapeczki pod aperitif, a potem jako ciepłe danie – zupki w proszku, wielki rarytas przysyłany gospodyni przez rodzinę z Niemiec. Głównie się piło i paliło. Na zdjęciach z kolacyjek widać więc na stole alkohol i papierosy. Oraz, oczywiście, rozmaite fanty, bo główną atrakcją kolacyjki była loteryjka, podczas której losowało się prezenty. Były to zabawne drobiazgi z krainy kiczu, wybierane przez poetkę. Miłoszowi dostały się raz wełniane, czerwone skarpety, a profesor Walas mała komódka na biżuterię czy książeczka z dowcipami o milicjantach.

Podczas naszej kolacyjki na otwarcie czytelni wylosowałam kafelek z kotkiem. Zawiśnie nad miseczkami dla naszych dwóch kociaków, Klusi i Farysi.

Mieszkanie jak wyklejanka

Naturalnym, obowiązkowym dopełnieniem wizyty w księgarni przy rynku są odwiedziny w mieszkaniu, które było punktem odniesienia dla projektu czytelni noblistki – jej ponoblowskim lokalu przy Piastowskiej. Wcześniej rezydowała przy Krupniczej, w Domu Literatów, potem w mikroskopijnym lokum na rogu Królewskiej i Nowowiejskiej, nazywanym szufladą, następnie zaś przy Chocimskiej. Piastowska miała największy metraż i najbardziej nadawała się do wyprawiania przyjęć. Szymborska lubiła osiedla, zwykłe bloki. Ten przy Piastowskiej to pastelowy klocek z 1994 roku.

Z dawnego mieszkania zostały dziś regały, fotele, stół, książki i kilka bibelotów. Przede wszystkim zaś – słynne okienko z kuchni do salonu, z którego poetka się wychylała, żeby „robić wydawkę”, jak ujawnił potem Michał Rusinek. W książce „Nic zwyczajnego” z przekąsem nazwał to słowo zwyczajnie obrzydliwym. Z książki tej możemy się też dowiedzieć, że noblistka pisała głównie w sypialni. Tam stało jej biurko z oszklonym blatem, pod który wkładała karteczki z notatkami. Tworzyła jednak głównie w pozycji półleżącej na kanapie, otoczona regałami z poezją. Na inne gatunki miejsce było w drugim pokoju i w salonie. Rusinek pisze: „Mieszkanie powstaje zgodnie z zasadami projektowania wyklejanek: żeby oko nie przyzwyczaiło się zanadto do szlachetnej elegancji mebli, natrafia zaraz na różową świnkę z prawdziwą szczeciną, nakręcaną korbką-ogonkiem. Naprzeciwko monumentalnego obrazu Jaremianki zawisa widelec z powykręcanymi fantazyjnie zębiskami przywieziony z pchlego targu we Wrocławiu. I tak na każdym kroku”.

Dzisiaj pisarze mogą sprawdzać, czy przekorna aura unosi się jeszcze w mieszkaniu noblistki. Stało się ono niedawno miejscem pisarskich rezydencji dla współczesnych twórców z Polski i zagranicy. Mieszkali tam już między innymi Małgorzata Rejmer i Henryk Grynberg. W kolejce czekają kolejni.

Paulina Małochleb z Fundacji Wisławy Szymborskiej podkreśla: – Zdecydowanie zostały fluidy. Tylko niech pisarze uzbroją się w cierpliwość, bo żeby pisać zgodnie z duchem noblistki, trzeba dużo wyrzucać. Wiklinowy kosz był jednym z najważniejszych przedmiotów w jej mieszkaniu.

Dodaje też ze śmiechem, że kiedy oprowadza po budynku gości z zagranicy, dziwią się czasem, że mieszkała w takim zwykłym miejscu. Przecież to nie pasuje do noblistki. A tymczasem dla niej najważniejsi byli ludzie. Nie chciała na przykład remontować kuchni i łazienki – przecież to nie ma znaczenia, jak wyglądają, mają być i już. Najważniejsze było miejsce dla gości, dla książek i dla przedmiotów. Przestrzeń na rozmowę.

* Empik z przestrzenią czytelnianą mieści się w Krakowie, przy Rynku Głównym 23.

Karolina Sulej
Proszę czekać..
Zamknij