![(Fot. materiały prasowe)](/uploads/repository/wend/w1.png)
„Wednesday” Tima Burtona to idealne połączenie innych przebojów Netfliksa: „Chilling Adventures of Sabrina”, „Riverdale” i „Sandmana”. Choć patent w pewien sposób zadziałał, po seansie ma się nieodparte wrażenie, że serial napisał bot. Najjaśniejszy punkt produkcji to Jenna Ortega w tytułowej roli nastoletniej córki Morticii i Gomeza Addamsów.
„Wednesday” warzono jak eliksir. Trzy uncje „Chilling Adventures of Sabrina”, pięć kropli „Riverdale”, szczypta „Sandmana”. W nowej wersji przygód „Sabriny, nastoletniej czarownicy” podpatrzono, jak powinna wyglądać szkoła magii w sławniejszym serialu Roberta Aguirre-Sacasy, w jakich proporcjach mieszać humor i mrok, by powstał idealny odcień noir, a w ekranizacji komiksu Neila Gaimana, jak napędzać akcję zagadką.
![(Fot. materiały prasowe)](/uploads/repository/wend/w5.jpg)
![(Fot. materiały prasowe)](/uploads/repository/wend/w2.jpg)
Bazą „Wednesday” są oczywiście postaci wymyślone przez rysownika Charlesa Addamsa pod koniec lat 30. minionego wieku. Artysta miłujący makabrę, publikował wówczas na łamach „New Yorkera” komiksy utrzymane w klimacie czarnej komedii. Jego upiorna rodzinka trafiła na mały ekran 30 lat później, a na duży w latach 90. za sprawą Barry’ego Sonnenfelda. Anjelica Huston i Raul Julia zagrali wtedy zakochanych w sobie do szaleństwa Morticię i Gomeza, a Christina Ricci – przerażającą córeczkę Wednesday.
W nowym serialu Netfliksa świętująca filmowy comeback Ricci (za sprawą produkcji „Yellowjackets”, która na pewno by się Charlesowi Addamsowi spodobała) gra nauczycielkę w Nevermore, szkole dla odmieńców, gdzie Wednesday trafia po „drobnym incydencie” w „normalnym” ogólniaku. Gdy banda jocków, czyli równie bezmózgich, co sadystycznych sportowców męczy jej młodszego brata, Wednesday w akcie zemsty wpuszcza do basenu piranie. Żałuje. Nie tego, co zrobiła, tylko tego, że wszyscy uszli z życiem.
![(Fot. materiały prasowe)](/uploads/repository/wend/w3.jpg)
Jednak to ona sama ledwo ujdzie z życiem w Nevermore, gdzie oprócz pierwszych miłości, niechętnie przez nią zawiązywanych przyjaźni i szkolnych rywalizacji czyha na nią o wiele poważniejsze niebezpieczeństwo. Rodzice – absolwenci Nevermore – są pewni, że w najbardziej ponurej szkole Ameryki na pewno jej się spodoba. Szkoda, że Addamsowie – Catherine Zeta-Jones i Luis Guzmán – pojawiają się na ekranie tak rzadko, bo sprawiają, że Wednesday musi zajrzeć w głąb siebie (niewielką liczbę dorosłych rekompensuje z nawiązką Gwendoline Christie jako dyrektorka Nevermore i dawna rywalka Morticii). Tytułowa bohaterka zamiast introspekcji skupia się na pracy Sherlocka Holmesa albo Agathy Christie. Prowadząc prywatne śledztwo związane z tajemniczymi morderstwami w pobliskim miasteczku Jericho, jednocześnie pisze swój pierwszy kryminał.
![(Fot. materiały prasowe)](/uploads/repository/wend/w4.jpg)
Jeśli „Wednesday”, jak większość produkcji fantasy, jest tylko (i aż!) metaforą, wszystkie przepoczwarzania się w potwory, halucynacje i wizje, próby okiełznania supermocy należy traktować jako uniwersalną opowieść o dojrzewaniu. Wednesday i dzieciaki z jej otoczenia – zawieszone między dzieciństwem a dorosłością – odkrywają siebie. A jak wiadomo, poszukiwanie tożsamości może powodować traumy. W rzeczywistości niekoniecznie leje się krew, ale z pewnością łzy.
Gdy powstanie drugi sezon „Wednesday”, jego twórcy z Timem Burtonem na czele będą musieli poważnie się zastanowić, co właściwie chcą osiągnąć. Czy bliżej im do „Veroniki Mars” o młodocianej detektywce, czy do „Przeznaczenia: Sagi Winx” o umiejętnościach zdobywanych w szkole dla wróżek. Czy produkcja o nastolatce, która nigdy się nie uśmiecha, przeznaczona jest dla pokolenia, które wyrasta powoli z „Harry’ego Pottera”, czy dla dorosłych, którzy wspominają swoją młodość jako równie bolesną, choć pozbawioną prawdziwych potworów?
Jedno jest pewne – bez Jenny Ortegi „Wednesday” nie mogłaby się odrodzić. Zimne spojrzenie wielkich oczu, lekki grymas, charakterystyczna postura. Młoda czarownica, tak jak Sabrina, staje się figurą nastolatki – dziewczyny, która wie więcej, dorastającej feministki, która stanowi zagrożenie dla statusu quo. W końcu tej innej, trochę potwornej, dzięki której reszta dostrzeże potworność także w sobie. – Od dziecka słyszałam, że jestem sarkastyczna jak córka Addamsów. A gdy zażartowałam z czegoś na planie, sam Tim Burton powiedział z mieszaniną podziwu i przerażenia: „To było mroczne” – mówiła Ortega na łamach „Teen Vogue”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.