Znaleziono 0 artykułów
23.04.2023

Wystawa „Wokół nas morze ognia”: Głosy z ginącego getta

23.04.2023
Żydzi prowadzeni na Umschlagplatz, zdjęcie zrobione przez okno szpitala św. Zofii, u zbiegu ul. Żelaznej i Nowolipie, wychodzące prawdopodobnie (to jeszcze do potwierdzenia) na ul. Nowolipie, komentarz autora zdjęcia zapisany po wojnie na rewersie odbitki, przechowywanej w archiwum USHMM w Waszyngtonie:  „Sceny z ewakuacji getta ok. 20.4.1943”Fot. Z. L. Grzywaczewski / z archiwum rodzinnego Macieja Grzywaczewskiego, syna Leszka Grzywaczewskiego 

Fragmenty dzienników i wspomnień to często jedyne, co po nich pozostało. Dziś głosy cywilów z powstania w getcie warszawskim tworzą wystawę „Wokół nas morze ognia” w Muzeum POLIN, a zarazem są po niej przewodnikami. Układają się w przejmującą opowieść o grozie, rozpaczy, poczuciu bezradności i opuszczenia przez świat. 

„Jak pokazać brak na wystawie? Jak poradzić sobie z urwanymi historiami, anonimowością świadectwa, niepewnością co do czasu i miejsca, strzępami informacji o zdjęciach, których prawie nie ma?” – pisze Zuzanna Schnepf-Kołacz, kuratorka wystawy „Wokół nas morze ognia. Losy żydowskich cywilów podczas powstania w getcie warszawskim” w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, otwartej w przeddzień 80. rocznicy powstania w getcie warszawskim. Co pokazać na ścianach i w gablotach, jeśli z getta zostały tylko gruzy, a większość śladów została zniszczona i spalona przez oprawców? Twórcom wystawy zależało na tym, by po raz pierwszy opowiedzieć historię powstania w getcie z perspektywy cywilów, dlatego sięgnęli po nieliczne ocalałe zapiski i wspomnienia, które powstały w czasie bohaterskiego zrywu lub tuż po nim. 

Gruzy getta warszawskiego sfotografowane tuż po zakończeniu wojny. Fot. Marceli Najder / Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN

Poruszająca wystawa „Wokół nas morze ognia” w Muzeum POLIN jest jak szepty z podziemnych kryjówek 

Na ekspozycję składają się przede wszystkim zachowane świadectwa, których fragmenty czytamy i słyszymy, przechodząc przez kolejne sale. Podjęto próbę odtworzenia losów dwanaściorga autorów relacji, między innymi Krystyny Budnickiej, jednej z niewielu żyjących do dziś osób pamiętających powstanie w getcie warszawskim, która jako 11-latka spędziła długie miesiące, ukrywając się w bunkrze. Z tych pięciu kobiet i siedmiu mężczyzn pięć osób nie przeżyło wojny. Ich głosy są odrębne, najprawdopodobniej się nie znali, chociaż być może ich drogi przecięły się w pewnym momencie. Składają się na relacją z piekła, które stało się udziałem ponad 50 tysięcy osób, które pozostały w getcie po tzw. wielkiej akcji likwidacyjnej. W 1943 roku pojawiła się decyzja, by stawić opór hitlerowcom. Kiedy 19 kwietnia wybuchło powstanie, w wigilię Pesach, na terenie „dzielnicy zamkniętej” przebywało więcej osób niż zazwyczaj, bo ukrywający się po aryjskiej stronie odwiedzali rodziny z powodu święta. Wielu z nich nie zdążyło wrócić. 

(Fot. M. Jaźwiecki)

Nie wszyscy Żydzi w getcie podjęli opór zbrojny, jednak sprzeciwiając się Niemcom, zamiast stawić się do transportu, zeszli do przygotowanych zawczasu podziemnych bunkrów i kryjówek. Szukając ich, Niemcy podpalali kolejne budynki. Jak pisze Jacek Leociak w dopełniającym wystawę albumie: „Dla przeważającej większości mieszkańców getta (ok. 50 tys. cywilów) powstanie rozgrywało się pod ziemią. Chronili się w przygotowanych wcześniej bunkrach. Panowały tam potworne warunki: skrajne przepełnienie, brak powietrza, niemożliwy do zniesienia żar z rozgrzanych ścian płonących kamienic. Stłoczeni pod ziemią ludzie musieli zachować absolutną ciszę, ponieważ Niemcy przeczesywali getto w poszukiwaniu ukrywających się. Życie przeniosło się pod ziemię”. Część stworzonej przez Małgorzatę Szczęśniak i Saskię Hellmann scenografii nawiązuje do klaustrofobicznej atmosfery tych podziemnych kryjówek. Dochodzą nas dźwięki przypominające odgłosy przytłumionych strzałów, a głosy mówią: „Słychać kwilenie niemowlęcia Freda, widocznie jest bardzo głodne lub mokre. Padają szeptem przekleństwa. »Dziecko nas zgubi«. »Trzeba je udusić«. Jakieś szuranie, szamotanie. Po paru minutach jest już zupełnie cicho…”. „Nad nami niebo jest czerwone. To jest odblask płonących domów. Po drugiej stronie ludzie to wszystko widzą”.

Dym nad płonącym gettem warszawskim – zdjęcie zrobione z mieszkania przy ul. Mickiewicza 25, 25–26 kwietnia 1943 r. Fot. Bogdan Wójcik, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, dar Marii Tomiły Wójcik-Siemek 

Niemcy zrównali getto warszawskie z ziemią

Tytuł wystawy został zaczerpnięty z zapisków jednego jej bohaterów, pana Maura, ukrywającego się w podziemiach pod budynkiem przy ulicy Nalewki 38. „Wokół morze ognia” – tak opisał w jidysz, co zobaczył po ucieczce z płonącego bunkra. Autorka koncepcji wystawy Barbara Engelking pisze w towarzyszącej jej publikacji: „To zdanie odwołuje się bezpośrednio do wspólnych doświadczeń żydowskich cywilów, ukrywających się w schronach i piwnicach w czasie powstania w getcie. Wszyscy oni byli świadkami podpalania kolejnych domów, dusili się w dymie i z braku powietrza, niektórzy wydostali się z płonących bunkrów, inni – pozostali w nich na zawsze”. 

(Fot. M. Jaźwiecki)

Getto w ogniu i unosząca się nad nim łuna były doskonale widoczne po aryjskiej stronie. To spojrzenie z dwóch stron, z wewnątrz i z zewnątrz, oraz napięcie między nimi również jest ważnym elementem opowieści. Wedle wspomnień Szymona Gliksmana: „Nocą płonące getto, jak wielkie przekrwione oko, spogląda na stolicę i daremnie czeka na ratunek. Płonące getto dniem i nocą krwawi i dniem i nocą giną w płomieniach ludzie”. Wśród nielicznych fotografii, które znajdują się na wystawie, część stanowią te wykonane z aryjskiej strony przez mieszkańców Warszawy. Zrezygnowano ze zdjęć wykonywanych na polecenie kierującego pacyfikacją powstania Jürgena Stroopa. Dlatego jedynymi fotografiami przedstawiającymi, co działo się wtedy wewnątrz getta, są zdjęcia Zbigniewa Leszka Grzywaczewskiego, który w czasie wojny służył w Warszawskiej Straży Ogniowej. Nieretuszowane, często nieostre i nierówno skadrowane, są bezcenną dokumentacją tego, co robili hitlerowcy.

Nieliczne fotografie, fragmenty przedmiotów to często jedyny ślad po ludziach, którzy byli w getcie warszawskim podczas powstania

„Wokół nas morze ognia” to wystawa, na której mało jest obiektów. Oprócz instalacji artystycznej Joanny Rajkowskiej „Żyjemy dniem, godziną, minutą” i zachowanych fotografii znajdują się na niej nieliczne ocalałe, skorodowane, stopione pod wpływem ognia przedmioty z okresu powstania. Odnaleziono je podczas wykopalisk na terenie Muzeum POLIN. Są to między innymi łuski pocisków, roztrzaskane okulary, połamany szylkretowy grzebień, stopiony kałamarz. Fragmenty wspomnień, nieostre zdjęcia i elementy zwyczajnych rzeczy osobistych nabierają przerażającego znaczenia. Ścieżkę dźwiękową, którą słychać w audioprzewodniku, stworzył Paweł Mykietyn, inspirując się utworami nastoletniej pianistki i kompozytorki z getta Josimy Feldszuh, która zmarła w wieku niespełna 14 lat. 

Jednak to słowa są w tym miejscu najważniejsze. Jak podkreśla Zuzanna Schnepf-Kołacz: „Słowa mają na wystawie szczególną moc i funkcję. Nie tylko przekazują doświadczenia i emocje ich autorów, ale stanowią także wyjątkowe świadectwo, często jedyny ślad, który pozostał po tych ludziach”. To one pozwalają przybliżyć się do ich doświadczeń, niosą w sobie echa niewyobrażalnej grozy.

(Fot. M. Jaźwiecki)

Wystawa „Wokół nas morze ognia. Losy żydowskich cywilów podczas powstania w getcie warszawskim” w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie jest dostępna dla zwiedzających do 8 stycznia 2024 roku.

Karolina Rychter
Proszę czekać..
Zamknij