Znaleziono 0 artykułów
04.07.2025

Widzialne i niewidzialne nici. Dwie wyjątkowe wystawy w Osace

04.07.2025
Yuriko Sasaoka w Osace (Fot. Jakuba Celeja)

Wszystko zaczyna się od Po! – wokół tego hasła Instytut Adama Mickiewicza (IAM) zbudował program kulturalny towarzyszący targom EXPO 2025 trwającym w Osace. W pełni brzmiące Po!land ポ!ランド inspirowane jest japońską onomatopeją „Po!”, która wyraża moment olśnienia i pozytywnego zaskoczenia. To radosne „Po!” nawiązuje również do Polonu – pierwiastka odkrytego przez Marię Skłodowską-Curie, symbolizującego innowacyjność, naukę i przekraczanie granic. Połączone z ランド, czyli „rando” – z pożyczonym z angielskiego słowem „land” – Po!land ma oznaczać przestrzeń polsko-japońskiej wymiany, międzykulturowych spotkań i wzajemnych inspiracji. Inauguracja programu przygotowanego przez IAM odbyła się w trzeci weekend czerwca.

Po! – mogłabym wykrzyknąć na widok Joanny Hawrot stojącej w kolejce do wejścia domu handlowego Daimaru Shinsaibashi w Osace. Zostało jeszcze pięć minut do otwarcia. Dlaczego artystka stoi w kolejce na własną wystawę? Bo w Japonii obowiązują zasady, regulaminy, procedury i nikt ich tu nie łamie. Ustawianie się w ogonku to tutaj częsty widok – do sklepu, do restauracji, do autobusu, do wagonu metra, do muzeum, no i jak się okazuje również do galerii handlowej. W tym przypadku potraktowałam to jako rodzaj spontanicznego performansu. Hawrot wyróżnia się wśród stojących osób intensywnie czerwonym strojem: długą do ziemi spódnicą i rodzajem marynarki, która wygląda jak obcięte na wysokości talii kimono. To jedna z sylwetek – obiektów pokazywanych w ramach wystawy „Wearable Art – Unseen Threads”. Więcej widać obok w witrynach, w jednej trzy manekiny w czerwonych strojach, w sąsiadującej – w kobaltowych. Zachęcają, by wejść do środka tego niezwykłego budynku. Po! – znowu chcę krzyknąć. Odkąd dowiedziałam się, że ta głoska oznacza po japońsku zaskoczenie i radość jednocześnie, ciągle bym jej używała. Tym razem dlatego, że to nie jest zwykły dom handlowy. Pierwotnie był to sklep z kimonami. Pierwszy mieścił się w Kioto, został założony w 1717 roku, a po jego sukcesie właściciel otworzył drugi w Osace. Co ciekawe, przez wiele lat przed progiem sklepu należało zdjąć buty. Jakby wchodziło się do świątyni, co tylko dodatkowo podkreśla, jak ceniono w Japonii tkactwo i szycie strojów. Budynek spłonął w latach 20. XX wieku, nowy ukończono w 1933 roku, a w roku 2019 dom towarowy przeszedł kolejną przebudowę, zachowując jednak dawne elementy i część ornamentyki. I dzisiaj w tych wnętrzach, wśród butików światowych marek, uwagę zwracają autorskie obiekty i tkaniny zaprojektowane przez Hawrot.

Joanna Hawrot w Osace. (Fot. Jakuba Celeja)

Projekty Joanny Hawrot zaprezentowane w Osace zaskakują odejściem od charakterystycznych dla niej kimon

Wjeżdżamy ruchomymi schodami na górę, a Joanna mi opowiada, że od lat w swojej pracy sięga po kimono, wykorzystuje je i przerabia na wiele sposobów. Tym razem, przygotowując wystawę, też wyszła od kimona, ale po to, żeby od niego odejść i zaoferować japońskiej publiczności modę europejską. Zaproponowała kolory, których nie spotyka się na ulicach japońskich miast, krzyczące, przykuwające uwagę, rozbijające monotonię – wbrew tutejszym zwyczajom. Okazało się, że Japończycy przyjęli od Hawrot wszystko, zaakceptowali „niejapońskie” kolory i cały jej pomysł.

(Fot. Jakuba Celeja)

Na najwyższym piętrze Daimaru następuje kulminacja projektu. Wchodzę do pomieszczenia zaaranżowanego jak salon, a może garderoba? Cztery osoby-manekiny w granatowo-czerwonych strojach siedzą wokół stołu, na którym leżą serca – rzeźby Angeliki Markul. Obok jedna z postaci zajmuje miejsce przed ekranem/telewizorem/lustrem. Hawrot dialoguje z japońską kulturą i obyczajem. Wykładając na wierzch serca, epatując intensywnymi kolorami, chce prowokować kobiety do mówienia, a nawet krzyczenia, zwłaszcza te, które na co dzień zdają się mieć zasznurowane usta, być niewidzialne. Wystawie towarzyszy instalacja wideo będąca opowieścią o 12 kobietach. Liczba jest nieprzypadkowa, bo tyle warstw ma wywodzące się z epoki Heian jūnihitoe, czyli dworski, ozdobny ubiór, którego bazę stanowi kimono, a zwieńczenie – obi. Artystka zaprosiła do współpracy osoby starsze, transpłciowe i społecznie wykluczone, rzadko obecne w świecie mody. Osobiste doświadczenia uczestniczek, ukryte w tkaninie, układają się w wielogłosową narrację o tym, co widzialne i niewidoczne.

Nad wystawą pieczę sprawuje Paweł Pachciarek, kurator, literaturoznawca, japonista, wykładowca na tokijskim uniwersytecie. I tytułową unseen thread – niewidoczną nicią – łączy projekt Hawrot z projektem japońskiej artystki Yuriko Sasaoki, pokazywanym w Osaka City Central Public Hall  również w czasie trwania EXPO 2025 w Osace.

Yuriko Sasaoka w Osace (Fot. Jakuba Celeja)

Japończycy kochają Marię Skłodowską-Curie. Jej postać inspiruje nie tylko jako naukowczyni

Odkrywam tu, że idolką wielu Japonek, również Sasaoki, jest Maria Skłodowska-Curie. Po! Młode dziewczyny poznają losy noblistki już w szkole, bo do kanonu lektur należy biografia napisana przez jej córkę, Ève Curie, do tego na jej podstawie powstała manga zatytułowana „Pani Curie, pierwsza kobieta-naukowiec, która zdobyła Nagrodę Nobla". Sasaoka w swoim multimedialnym projekcie „Polonia x Skłodowska-Curie’s Magic Lab – The Power of Migration”, łączącym wideo, instalację i malarstwo, podejmuje wiele wątków, jak już sam tytuł wskazuje. O Skłodowskiej opowiada nie tylko jako o naukowczyni i noblistce, lecz także jako Polce – migrantce, którą świat pamięta głównie jako Francuzkę – Madame Curie, a nie Marię Skłodowską. Pokazuje swoją bohaterkę jako matkę, która po tragicznej śmierci męża sama wychowywała dwie córki. Sasaoka do projektu zaangażowała członków swojej rodziny, by podkreślić rolę pamięci przekazywanej z pokolenia na pokolenie, dziedziczenia nie tyle materialnego, ile duchowego i intelektualnego. Stworzyła coś, co nazywa „laboratorium relacyjnym”. „Kolejną osią wystawy jest warstwowe znaczenie słowa »Polonia«. Odnosi się ono zarówno do polonu – pierwiastka odkrytego przez Skłodowską-Curie – jak i do polskiej diaspory. W tym kontekście Polonia symbolizuje złożoną siłę ruchu, gdzie migracja nie jest postrzegana jako strata, lecz jako punkt wyjścia do nowych powiązań i ekspresji. Tak jak Skłodowska-Curie przekraczała fizyczne i społeczne granice, tak prace Sasaoki łączą perspektywy ukształtowane przez akt przemieszczania się. Jej pojęcie »siły migracji« to także pytanie otwarte: jak możemy żyć razem w czasach podziału? Jak możemy dzielić się pamięcią i tworzyć nowe formy relacji?” – napisał Pachciarek w tekście kuratorskim.

Yuriko Sasaoka w Osace (Fot. Jakuba Celeja)

Wernisażowi wystawy Sasaoki towarzyszył występ performerki i choreografki Marty Ziółek, która za pośrednictwem ruchu i słów opowiedziała życie Skłodowskiej: jej pracę naukową, bycie zakochaną żoną, zrozpaczoną wdową, matką, kochanką kolegi z uczelni – za co spotkał ją ostracyzm ze strony środowiska naukowego – oraz cierpienie, jakie towarzyszyło jej podczas umierania na chorobę popromienną. Ziółek ze Skłodowską też, jak się okazało, łączy niewidzialna nić. Artystka urodziła się w 1986 roku, czyli w roku katastrofy czarnobylskiej, a jej matka była radiolożką. A już w zdecydowanie widzialny sposób wszystkie projekty spajały stroje artystek zaprojektowane przez Joannę Hawrot – tym razem w kolorach zielonym i żółtym, symbolizujących pierwiastki odkryte przez Skłodowską-Curie. Po!

Yuriko Sasaoka w Osace (Fot. Jakuba Celeja)

Więcej informacji na temat kolejnych wydarzeń kulturalnych towarzyszących EXPO 2025 w Osace na iam.pl.

Maria Fredro-Smoleńska
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Widzialne i niewidzialne nici. Dwie wyjątkowe wystawy w Osace
Proszę czekać..
Zamknij