Znaleziono 0 artykułów
19.06.2023

Agnieszka Kołodziejska: Rozumiem, dlaczego ludzie uciekają z Polski

19.06.2023
Agnieszka Kołodziejska

Stres emigracyjny polega na rozdarciu pomiędzy tym, co zostawiasz tutaj, a tym, co zastajesz tam. Bo wszystko jest inne. Nie masz z tymi ludźmi wspólnego tła kulturowego, języka, upodobań – tłumaczy Agnieszka Kołodziejska. Autorka książki „Polacy na emigracji. Dlaczego i po co wyjeżdżamy” odwiedziła 62 kraje poszukiwaniu rodaków, którzy postanowili na stałe wyjechać z Polski. Niektórzy emigranci gonią za amerykańskim snem, jedni porzucili kraj z miłości, inni przez nienawiść.

Od 10 lat rozmawiasz z Polakami na emigracji, twoja siostra mieszka w Anglii. Dlaczego teraz wydałaś książkę?

Moja praca to spełnienie marzeń – jeżdżę po świecie, odwiedzam wspaniałe miejsca i jeszcze poznaję ludzi, którzy odważyli się, żeby rzucić to, co ich wkurza, i po prostu żyć tak, jak chcą. Wcześniej nie czułam, że mogę napisać o tym coś więcej niż felieton. Do napisania książki namówiła mnie koleżanka.

Nie wierzę w przypadki – jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, po coś. Tak samo jest z tymi Polakami, którzy emigrują. Czasami bardzo długo szukają swojego miejsca, czasami za pierwszym razem znajdują nowy dom.

Na przykładzie własnej siostry mówisz, że emigracja kształtuje charakter.

Tak. Ilu ludzi, tyle powodów emigracji i tyle sposobów na oswojenie emigracji. Gdybyś miała wybierać między Karaibami a Skandynawią, pewnie wybrałabyś miejsce bliższe ci stylem życia – albo karaibski luz albo skandynawska powściągliwość. A czasami zdarza się tak, że zakochasz się w kimś z Karaibów i polecisz za nim na drugi koniec świata. Takie historie też się zdarzają.

Jeżeli chcesz żyć w miarę bezproblemowo, to musisz się przystosować. Dla niektórych to łatwe, dla innych trudne. Jeden z polskich psychologów, który od lat mieszka w Stanach, wytłumaczył mi, że stres emigracyjny polega na rozdarciu pomiędzy tym, co zostawiasz tutaj, a tym, co zastajesz tam. Bo wszystko jest inne. Nie masz z tymi ludźmi wspólnego tła kulturowego, języka, upodobań.

Wielu emigrantów mówi o tęsknocie za polską kuchnią.

Jedzenie jest ważne w naszym życiu – pyszne rosoły i kotlety mielone naszych babć. Para chłopaków, Mateusz i Krzysiek, którzy mieszkają teraz w Holandii, mówili mi, że cierpią tam katusze. Mateusz musiał nauczyć się gotować, bo nie byliby w stanie funkcjonować.

Aż 90 proc. emigrantów tęskni za… pierogami albo ogórkami kiszonymi.

A Jurek i Tomek poznali się dzięki kiełbasie.

Ta niesamowita przyjaźń trwa od sześciu lat. Tomek ogłosił się z kiełbasą na Facebooku, Jurek po nią pojechał i tak się zaczęło. Mieszkają na Florydzie i mają takie śmieszne hobby: kupili dwie polskie ciężarówki Star i jeżdżą nimi po całych Stanach w wolnych chwilach. Planują przejechać nimi przez całe Indie. Obaj są na emeryturze, ale jeszcze pracują, bo mogą, chcą, mają siłę. Emeryci na emigracji to także oddzielny temat. Na przykład w Holandii emeryta po prostu stać na to i chce mu się, żeby wyjść po południu z sąsiadką albo z przyjaciółką na winko. W Polsce to bardzo rzadko się zdarza. Emeryci spędzają u nas czas zupełnie inaczej. I są też bardziej samotni i biedni. Wielu Polaków mieszkających za granicą wskazuje właśnie na to, że w Polsce starsi ludzie są pozostawieni trochę sami sobie. I dlatego też wielu nie chce się zestarzeć w Polsce.

Ja świadomie nie założyłam rodziny i jak poumierają moi przyjaciele, a ja nie daj Boże dożyję bardzo późnej starości, to zostanę tutaj sama, bo państwo polskie niespecjalnie opiekuje się takimi ludźmi. I nie wiem, czy mnie będzie stać na czynsz i życie. Więc jeżeli mam tutaj biedować, to wolałabym jednak pojechać sobie gdzieś pod palmy, mieszkać w małej chatce, mieć dwie kury i zupełnie się niczym nie przejmować.

Co ułatwia adaptację?

Ludzie. Miejscowi przyjaciele Ewy, która wyemigrowała do Egiptu, szanowali jej kulturę i tradycje. Zawsze na Boże Narodzenie dostawała drzewko ubrane jak choinka. Dzięki temu czuła się prawie jak w domu.

Zaskoczyła mnie kobieta z Wysp Brytyjskich, która przez godzinę opowiadała, jakie fajne ma życie. A kiedy zadałam jej pytanie, czy jest szczęśliwa, odpowiedziała, że nie. Bo są też historie o ludziach, którzy nie do końca pasują do nowego kraju, nie zasymilowali się, tęsknią za domem i ojczyzną, ale wiedzą, że nic ich już tam nie czeka. W nowym kraju mają lepsze warunki bytowe, dzięki czemu mogą wykształcić dzieci, zapewnić im lepszą przyszłość. „Mój kraj mnie wygnał. Rząd mojego kraju wygnał mnie z ojczyzny”, tak powiedziała inna bohaterka.

Pieniądze i miłość to dwa główne powody emigracji. Z jakich powodów jeszcze wyjeżdżamy?

Ucieczka. Ludzie czują, że nie pasują do Polski. Ja też bardzo często to czuję. Kiedyś też wyjadę. Gdy podróżowałam sama przez Kolumbię, byłam cały czas zaczepiana i przez pewien czas mnie to denerwowało. Potem zaczęłam rozumieć, że nie chodzi o podryw, tylko szczerą chęć poznania mnie. A potem wsiadam do warszawskiego metra, gdzie wszyscy unikają kontaktu wzrokowego, nikt się do nikogo nie uśmiecha i mi to przeszkadza. Rozumiem, jeżeli ktoś ucieka z Polski, bo chce, żeby mu było w życiu weselej.

Agnieszka Kołodziejska

 

Wiele osób wprost mówi, że ucieka z Polski przed dyskryminacją. Z takim argumentem też się spotykałaś?

Tak. I nawet jeżeli już dzisiaj ktoś nie ucieka stricte przed homofobią, to chce sobie zagwarantować równe prawa zagranicą. I to, żeby nie być wytykanym palcami.

Niektórych bohaterów pytasz o to, co zabrali ze sobą, kiedy wyjeżdżali z Polski. Co to o nich mówi?

Wszystko. Najbardziej rozbawiła mnie Monia, która do Meksyku zabrała parę płyt kompaktowych, jakąś książkę, trochę ciuchów i czarne szpilki. Nigdy ich nie założyła. Ewa spakowała całe swoje życie: garnki, patelnie, noże. Tak, jakby nie było ich na miejscu. Miała 150 kilogramów nadbagażu, na który składała się cała rodzina. Wróciła po pięciu latach, bo jej związek się rozpadł.

Ludzie zabierają ze sobą czasami dziwne rzeczy, a czasami nie biorą nic. Mam wrażenie, że ludzie, którzy zabierają niewiele, zostawiają sobie jakąś furtkę. Gdy pytasz Polaka na emigracji, czy wróci kiedyś do Polski, w większości przypadków odpowiada: „nigdy nie mów nigdy”. Kiedy odważysz się wyjechać do jednego miejsca, to dowiadujesz się, że ani to miejsce, ani Polska nie są jedynym, w którym możesz zamieszkać. Świat się kurczy.

A za czym tęsknią, poza rodziną i bliskimi?

Bardzo wielu nie tęskni. Mogą wsiąść w samolot i za kilka godzin być w Polsce. Albo chwycić za telefon. Tym, którzy mają dzieci, brakuje kontaktu dzieci z dziadkami.

Ważną część książki poświęcasz relacjom między emigrantami. Zauważyłaś różnicę w relacjach Polaków w Stanach, Niderlandach, a na przykład na Filipinach?

Im dalej wyjedziesz od Polski, tym polskie towarzystwo bardziej się wspiera. W krajach bliższych przedstawiciele Polonii ze sobą konkurują.

W najsłynniejszych Poloniach na Greenpoincie w Nowym Jorku i na Jackowie w Chicago przez wiele lat było tak, że mogłaś mieszkać tam 20 lat, nie znając słowa po angielsku. Tworzyła się samowystarczalna społeczność, w której był polski rzeźnik, warzywniak, pani Mariola robiła ci tort na urodziny dziecka, a pan Rysiek przychodził przetkać rury. I nie musiałaś się asymilować – wszyscy byli jedną wielką rodziną.

Ale życie w bańce nie jest dobre. Jeżeli jesteś gościem w danym kraju, który cię przyjął, dał ci pracę i lepsze warunki życia niż twój własny, okaż mu trochę wdzięczności i otwórz się na niego.

A jaki stosunek do Polaków mają lokalsi?

O Polakach krąży krzywdzący stereotyp, że dużo pijemy. Z drugiej strony, mówi się o nas, że jesteśmy pracowici. Uchodzimy za dobrych fachowców. Generalnie mamy dobrą opinię na świecie.

Czy w ostatnich latach powstają nowe Jackowa i Greenpointy?

Nie, polonie raczej się kurczą. Młodsze pokolenia są całkowicie zasymilowane. Wzbraniają się przed hermetycznym zamknięciem w swoich bańkach.

Jeśli ty miałabyś wyemigrować, to dokąd?

Azja, pewnie Indonezja, choć kulturowo jest dla mnie obca. Na wakacjach na wyspie Lombok niedaleko Bali widziałam, jak mąż bił żonę. Nie mogłam nic z tym zrobić. Taka najwyraźniej była jego interpretacja Koranu, który pozwala karać nieposłuszną żonę.

Ogromny potencjał ma Kambodża, która jest na takim etapie rozwoju jak Polska w latach 90. XX wieku. Można się tam „dobrze ustawić”.

Wymarzonym miejscem jest dla mnie Singapur. Wielu odstrasza surowy kodeks karny, ale moim zdaniem coś za coś – tam jest naprawdę bezpiecznie.

Polacy na emigracji, Agnieszka Kołodziejska, Wydawnictwo W.A.B.

 

Ewelina Kołodziej
Proszę czekać..
Zamknij