Znaleziono 0 artykułów
29.05.2024

„Znaki zodiaku” Macieja Marcisza to powieść o milenialsach w kryzysie tożsamości

29.05.2024
Fot. Slim Aarons / Getty Images

Milenialsi na rozstaju dróg. Uprzywilejowani teoretycznie bohaterowie, z problemami pierwszego świata, które jednak potrafią namieszać w życiu. Maciej Marcisz w swojej trzeciej powieści „Znaki zodiaku” przygląda się swojemu pokoleniu, ludziom po trzydziestce, walczącym o związki, przyjaźń, zastanawiającym się, kim są i kim chcieliby być. Akcję umieścił w idyllicznej toskańskiej willi, nad basenem, gdzie problemy miały nie istnieć. Z pisarzem rozmawiamy o znaczeniu astrologii, kryzysach tożsamości i o przepisie na bestseller.

W zalanej słońcem kawiarni STOR na warszawskim Powiślu czuć już lato. Ludzie rozmawiają o wakacyjnych wyjazdach, popijają cold brew, tonic espresso lub colę z lodem. Wyglądają na zadowolonych, choć mają podkrążone oczy, wydają się zrelaksowani, ale zamawiają kolejną kawę po poprzedniej. 

Z Maciejem Marciszem spotykamy się, żeby porozmawiać o jego trzeciej książce, którą on sam określa jako summer novel. Akcja powieści rozgrywa się latem w Toskanii. W takich właśnie momentach często pojawia się przestrzeń na wszystkie niewygodne myśli, które na co dzień udaje się od siebie odpychać. Zatem „Znaki zodiaku” czyta się lekko, ale nie brakuje tu zdań, które zostają z nami na dłużej i zmuszają do zastanowienia się nad życiem.

„Znaki zodiaku” to słodko-gorzka wakacyjna historia 

Związany z rynkiem książki od lat Maciej Marcisz, absolwent filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim i łódzkiej filmówki, debiutował w 2019 roku świetnie przyjętymi „Taśmami rodzinnymi”. Później przyszła kolej na „Książkę o przyjaźni” (2021). Obie były mocno autobiograficzne, jak to bywa w początkowej fazie twórczości. Autor zapewnia, że w trzeciej udało mu się oderwać od pisania o tym, co dobrze zna z własnego życia. – Wiedziałem, że centralnym miejscem wydarzeń musi być basen – jak u Ozona w „Basenie” czy u Guadagnino w „Nienasyconych” z Tildą Swinton – mówi. Dlaczego to właśnie Toskania stała się miejscem akcji? – Od zawsze była dla mnie archetypem wymarzonych wakacji, w których jest coś i dla ciała, i dla ducha. Słońce, jedzenie, przyroda, architektura, dzieła sztuki i korzenie cywilizacji – wymienia Maciej. – Toskania to również synonim wakacji europejskiej klasy średniej. 

(Fot. Getty Images)

Książka o pokoleniu, które chce wierzyć w horoskopy

Pozorna wakacyjna błogość nie jest jedynym istotnym elementem powieściowego świata. Książka nie bez przyczyny nosi tytuł „Znaki zodiaku” – wątek astrologii, którą zajmuje się jeden z bohaterów, jest tutaj szczególnie istotny. – Od dłuższego czasu przyciągała mnie do astrologii niezwykła obrazowość i plastyczność jej języka. Ma w sobie poetyckość, piękno i głębię, a jeśli tego potrzebujemy, również słodko-głupią lekkość. W ramach przygotowań czytałem książki o astrologii, słuchałem podcastów, chodziłem też do wróżek i tarocistek. Nawet jeśli odrzucamy astrologię i tarota jako narzędzia poznawcze, możemy czerpać estetyczną przyjemność z obcowania z ich językiem.

Pytam Maćka, czy jest przesądny, czy wierzy w horoskopy albo w to, co mówią karty. – Uważam się za osobę nieprzesądną… Ale w gazetach czytam horoskopy, choć tylko nieaktualne. Jeśli horoskop jest na czas, który jeszcze trwa lub dopiero nadciąga, przewracam stronę bez patrzenia. Śmieszne, prawda? Boję się autosugestii, czyli tego, co przytrafiło się bohaterom mojej powieści. To zresztą typowe podejście do astrologii – wiele ludzi traktuje ją jednocześnie poważnie i niepoważnie. W tym paradoksie jest coś bardzo pociągającego. 

Marcisz przyznaje, że podejmując ten wątek, starał się podejść do niego z szacunkiem. – Podczas pisania konsultowałem się z ekspertkami – tarocistką Polą Godot i astrolożką Marią Moonset. Obie łączą rodzaj praktyki, która bardzo do mnie trafia: jest otwarta na wątpliwości i dodaje do rzeczywistości delikatny cudzysłów. Jednocześnie jest mocno osadzona w kulturze, literaturze i sztuce. Zależało mi, aby w żaden sposób nie wypaczyć tych dziedzin, nie obrazić osób, dla których są one ważne. 

Astrologia przez wielu uważana jest za jeden z pierwszych, starożytnych zapisów psychologicznej wiedzy ludzkości. I choć bez wątpienia nie zastąpi wizyty u terapeuty czy psychiatry, może mieć działanie wzmacniające. 

Maciej Marcisz (Fot. Laura Bielak)

– Niedawno miałem ciężki dzień, już po skończeniu „Znaków zodiaku”. Dużo pracy i gorsze samopoczucie psychiczne – opowiada autor. – Przed snem sięgnąłem po jedną z książek o astrologii piętrzących się na moim biurku. Zacząłem czytać opis astrologicznego Byka, czyli mojego znaku. Poczułem, jak siła tego opisu zaczyna na mnie spływać. W astrologii jest coś takiego, co pozwala sobie przypomnieć o tym, kim jesteśmy i kim możemy być. To też kreacyjna rola języka, który dzięki wypowiadaniu tworzy rzeczywistość i wywołuje stany emocjonalne. Taki najprostszy, dostępny dla wszystkich rodzaj magii. 

Bez wątpienia Marcisz trafił w sedno, podejmując temat astrologii. Sceptyczni mogą chcieć sprowadzać ją do tiktokowego trendu lub pop-psychologii, ale w jej fenomenie kryje się zdecydowanie więcej. Pisarz nazywa to irracjonalnym przebudzeniem i przypomina, że trwa ono już od jakiegoś czasu. I jest charakterystyczne dla milenialsów, do których sam się zalicza. Według ekspertów to przebudzenie, skierowanie się w stronę astrologii ma związek z kluczowym dla milenialsów doświadczeniem, czyli kryzysem finansowym 2008 roku. – To taki metaforyczny upadek świata racjonalnego, a przynajmniej jego mocne nadkruszenie. Rynki finansowe, czyli symbol rozumu, okazały się nie do końca godne zaufania. Wchodziliśmy w dorosłość, widząc, jak zaczyna się chwiać stabilny dotąd w naszych oczach świat. Okazało się, że nie wszystko leży w naszych rękach. Wiele z nas zaczęło szukać alternatywnych rodzajów wiedzy i poznania, szczególnie że jednocześnie konwencjonalna duchowość, obsługiwana przez Kościół, przestała do nas przemawiać. 

Według Marcisza astrologia może być narzędziem autorefleksji, a na pewno staje się nim dla dwójki głównych bohaterów jego powieści. – W trakcie pracy nad książką usłyszałem zdanie: „reakcja na przepowiednię sama w sobie jest przepowiednią”. Wykorzystałem je. Kiedy słyszysz przepowiednię czy widzisz kartę Tarota, ważne jest to, co czujesz – czy się z nią zgadzasz, czy się buntujesz. O tarocie mówi się, że pomaga dowiedzieć się tego, co już tak naprawdę wiemy, tylko jeszcze nie chcemy przed sobą przyznać. W świecie, w którym jest tak dużo szumu informacyjnego, astrologia może być tym narzędziem, które wielu osobom może pomóc się wyciszyć i usłyszeć siebie. 

Rzeczywistość, w której liczy się odpowiedni wizerunek

Dwójka głównych bohaterów „Znaków zodiaku” przyjaźni się od czasu studiów – to pisarz Maks i tłumaczka Ida. Jednak autor zamiast spóźnionego romansu serwuje nam historię nie najłatwiejszej przyjaźni

– Przyjaźń to temat, który cały czas we mnie pracuje. W końcu jesteśmy w takim wieku, w którym o relacje trzeba zabiegać i je pielęgnować, mniej dzieje się spontanicznie. O przyjaźń trzeba walczyć. Dzieci, śluby, przeprowadzki i wyprowadzki, zaczynamy się rozmijać – opowiada Marcisz. – „Znaki zodiaku” są dla mnie przede wszystkim o tożsamości, a w zasadzie wielokrotnych tożsamościach każdego z nas. A bohaterowie odbijają się w oczach przyjaciół, bo przyjaciele to w końcu ludzie, którzy pamiętają nasze poprzednie wersje. 

W Toskanii na wakacjach Maks i Ida muszą się zmierzyć z tym, kim byli, kim są i kim chcieliby być. – Wakacje to jest dokładnie ten moment, kiedy na chwilę odstawiamy bieżące sprawy na bok i mamy przestrzeń, by zastanowić się, kim właściwie chcemy być. I kim jesteśmy bez naszej pracy, przez którą tak wiele osób się definiuje. 

Życie Idy i Maksa wywraca się do góry nogami, kiedy ich zawodowe drogi mniej lub bardziej się zmieniają. Maks staje się bohaterem skandalu, po którym powinien przestać istnieć w swoim pisarskim środowisku. 

Maks Ludwig tworzy swoją tożsamość, zakładając kolejne maski i wykorzystując kawałki cudzych biografii, by stać się atrakcyjną medialnie, budzącą emocje postacią. Główną inspiracją do wykreowania Maksa był Édouard Louis, francuski pisarz, autor bestsellerowych powieści, takich jak „Historia przemocy” czy „Koniec z Eddym”. Od lat w książkach opisuje swoje robotnicze pochodzenie i klasowy awans, mieszając fakty i fikcję, budząc zarówno uwielbienie, jak i kontrowersje. –Dzisiejszy obieg kultury mocno opiera się na tożsamościach – prawdziwych lub zbudowanych z opowieści częściowo wyolbrzymionych. Artyści, by zostać zauważonymi, muszą grać w tę grę, czy tego chcą, czy nie. Czy jest to pochodzenie klasowe, czy choroba lub dyspozycja psychiczna, ta cecha staje się kartą przetargową. 

Maks to postać, której tożsamość wyjściowa była za słaba na dobry produkt. Więc postanawia ją trochę podrasować – mówi autor.

Marcisz dotyka również tematu cancel culture.  To pojęcie obecnie jest już zawłaszczone przez osoby, które w teorii powinny być skancelowane. Problem tylko, że nie są. Mówimy, że w Polsce nie da się skompromitować. Ale tak naprawdę trudno powiedzieć, czy obecnie gdziekolwiek na świecie da się skompromitować. 

Na innym biegunie niż Maks jest Ida. Poznajemy ją, kiedy zmaga się z depresją i tkwi w związku, z którego prawdopodobnie już wyrosła. – Pracując nad wątkiem Idy i jej narzeczonego Karola, czytałem i słuchałem Esther Perel. To, co opowiada o paradoksie intymności i pożądania, których nie można mieć jednocześnie, dotyczy też ich związku. 

Jak napisać bestseller?

Okazuje się jednak, że nie tylko romanse się sprzedają. Chcemy czytać o rodzinnych problemach, poszukiwaniu siebie i walce o przyjaźń. Dwie pierwsze książki Marcisza szybko zyskały status bestsellerów. I na pewno nie jest to zasługa wyłącznie wyróżniających się okładek i dobrej promocji. – Wierzę, że polskiej literaturze ciągle brakuje książek środka, takich znajdujących równowagę między literaturą artystyczną a gatunkową. Wciągających współczesnych historii, których autorzy, autorki może nie eksperymentują z językiem, ale za to dotykają jakiejś prawdy o naszym życiu. Od początku mojej pisarskiej drogie czułem, że ten środek to moje miejsce, przestrzeń, w której mogę się rozwijać i zaproponować coś ciekawego.

Czy będzie część druga „Znaków zodiaku”?

„Znaki zodiaku” zostawiają czytelników z niedosytem, a fabuła sugeruje, że historia mogłaby mieć ciąg dalszy. Co stanie się z Maksem, Idą, ale też z bohaterami drugoplanowymi Polą i Julianem? 

– Faktycznie, po raz pierwszy czuję, że napisałem książkę, która mogłaby mieć sequel. Może bohaterowie mogliby się spotkać w jakimś innym domu już jako czterdziestolatkowie? Może tym razem na Mazurach? Zobaczymy, czego będą chcieć czytelnicy. 


„Znaki zodiaku”, Maciej Marcisz, wydawnictwo W.A.B., premiera 5 czerwca 2024

Fot. Materiały prasowe

 

Paulina Klepacz
  1. Kultura
  2. Książki
  3. „Znaki zodiaku” Macieja Marcisza to powieść o milenialsach w kryzysie tożsamości
Proszę czekać..
Zamknij