Znaleziono 0 artykułów
02.11.2020

Casey Affleck: Bez miłości usychamy

02.11.2020
Casey Affleck w 2019 roku / (Fot. Getty Images)

„Świat, który nadejdzie” Norweżki Mony Fastvold, który zadebiutował w Wenecji, jest jednym z najbardziej oczekiwanych filmów tegorocznych Nowych Horyzontów i American Film Festival. Jedną z głównych ról gra brat Bena Afflecka, który pojawił się u jego boku już w „Buntowniku z wyboru”. W 2017 roku Casey dostał Oscara za „Manchester by the sea”. Teraz może liczyć co najmniej na nominację.

Połowa XIX wieku. Na wiejskich krańcach stanu Nowy Jork samotna Abigail (Katherine Waterston) prowadzi gospodarstwo. Straciła córkę i odsunęła się od męża Dyera (Casey Affleck). Jej życie zmienia spotkanie z Tallie (Vanessa Kirby). Ale mąż rudowłosej piękności, Finney (Christopher Abbott), nie pozwoli żonie na nieposłuszeństwo. Miłość kobiet wydaje się skazana na klęskę. O filmie opowiada Casey Affleck, aktor i producent.

 

„Ghost Story” Davida Lowery’ego w 2017 roku zaczarowało publiczność American Film Festival. Dlaczego tak chętnie wybiera pan produkcje niezależne?

Casey Affleck: Bo dobrzy filmowcy działają w mniejszych i większych budżetach. A im skromniejsze finanse, tym więcej twórców na początku drogi, ze świeżym, mocnym głosem, podejmujących odważne wybory. Mnie takie myślenie o kinie zawsze odpowiadało.

„Świat, który nadejdzie” wyprodukowała pana firma Sea Change Media. Co było największym wyzwaniem?

Podobne artykułyNajlepsze filmy jesieni 2020Anna KonieczyńskaZacząłem rozwijać ten projekt jeszcze przed powołaniem do życia własnej firmy. Jim Shephard i Ron Hansen napisali przepiękny scenariusz, Mona jest zdeterminowaną reżyserką. Pomogło też, że Katherine i Vanessa są teraz bardzo popularne, bo klikalne nazwiska działają nie tylko na widzów, ale też na potencjalnych finansujących. Ale nawet z nimi na pokładzie trudno było dopiąć budżet. Najtrudniejsze było więc finansowanie – kostiumów, scenografii, przelotu na zdjęcia do Rumunii... Ale warto było zawalczyć, bo bez tej jakości film nie byłby tym, czym jest.

Kadr z filmu „Świat, który nadejdzie” (Fot. materiały prasowe)

Film oparty jest na książce z opowiadaniami Jima Sheparda pod tym samym tytułem. Co najmocniej pana w tej lekturze poruszyło?

Najbardziej ujęła mnie łagodna wytrwałość głównej bohaterki Abigail (w filmie gra ją Waterston). Jest życzliwa, subtelna i pełna miłości, a jednocześnie niewiarygodnie twarda. Przemawiał też do mnie sposób pokazania miłości Abigail i Tallie. To uczucie słodkie, czułe, figlarne i pełne poezji.

Na planie „Świata...” ponownie spotkał się pan z Ronem Hansenem, autorem tekstu do „Zabójstwa Jesse’ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda”. Skąd pewność, że będzie w stanie pokazać w scenariuszu tak złożoną dynamikę? 

Zarówno Ron, jak i Jim są świetnymi pisarzami i poważanymi pedagogami. Gdyby to zadanie przypadło kobiecie, małemu dziecku, wyznawcy dowolnej religii, autorowi o dowolnej orientacji seksualnej, dowolnego wzrostu, rasy, narodowości – to by nie miało dla mnie znaczenia. W tym przypadku po prostu głos głównej bohaterki granej przez Katherine był tak czysty i prawdziwy, że nie mógłby tego tekstu napisać nikt inny, on należał do Rona i już. Natomiast miałem wpływ na to, kto film wyreżyseruje. Przez lata sam zamierzałem się podjąć tego zadania, ale ostatecznie z radością złożyłem je na ręce Mony. Udało jej się wydobyć na światło dzienne wszystkie głęboko ludzkie momenty relacji bohaterek, ale też niuanse ich związków z mężami. Monie wróżę wielki sukces.

Katherine i Vanessa stworzyły spektakularny ekranowy duet.

Są onieśmielająco utalentowane – i do tego przezabawne. Niesamowicie mądre i błyskotliwe. Miałem wrażenie, że ja dla roli wyciskam siódme poty, podczas gdy one swobodnie się przechadzają. Musiałem bardzo się starać, żeby dotrzymać im kroku!

Casey Affleck z Oscarem za kreację w film "Manchester by the Sea", 2017 rok (Fot. Getty Images)

W przeciwieństwie do nich, pan miał mniejszą paletę emocji do zagrania. Dyer jest bardzo skryty.

Kluczem było dla mnie przekonanie, że Dyer bardzo kocha żonę. Nie wie, jak mógłby ją lepiej wspierać, ale próbuje robić, co w jego mocy. To dobry facet, ale myślę, że tak jak wielu z nas jest produktem swoich czasów: zimnego chowu i ograniczonego doświadczenia. Dyer przez cały film świadomie stara się dbać o partnerkę, zależy mu, by do niej dotrzeć. Dla odmiany filmowy mąż Tallie chce swoją żonę kontrolować i ranić.

Wielu krytyków podkreśla podobieństwo klimatów „Świata...” i „Portretu kobiety w ogniu” Céline Sciammy. Słusznie?

Nie widziałem jeszcze tamtego filmu. Ale niewątpliwie filmów o kobietach robionych przez kobiety będzie tylko więcej. Nie tylko w Hollywood, ale na całym świecie, w bardzo różnych środowiskach. Branża ma teraz wspaniały czas. Pojawia się wiele nowych, świeżych perspektyw, które znajdują swoją publiczność i dostają uwagę, na jaką od dawna zasługiwały.

„Washington Post” nazwał opowiadanie Sheparda „sugestywną demonstracją, jak fikcja potrafi przenosić nas przez czasoprzestrzeń”. Wiele z tematów, które podejmuje film – prawo do miłości, samostanowienia, wolności – jest dziś bardzo aktualnych w Stanach.

Celne spostrzeżenie. To tematy, które bez względu na okoliczności polityczne i historyczne nie tracą na aktualności. Amerykanie wciąż się borykają z uczuciem strachu, nadziei, miłości, straty. Być może jedyną jasną stroną prezydentury Trumpa jest to, że dzięki chaosowi, który wywołały jego rządy, my sami możemy powrócić do najważniejszych wartości. Starać się być życzliwi, uczciwi, skromni. Ciężko pracować, dawać, zamiast tylko brać. Uwielbiam ten cytat z Cornela Westa: „Sprawiedliwość to jest miłość w przestrzeni publicznej, tak jak czułość to miłość w przestrzeni prywatnej”. Podczas prezydentury Trumpa na ulicach widzimy ludzi błagających o pierwszą z nich. W naszym filmie bohaterki pragną tej drugiej.

Kadr z filmu „Świat, który nadejdzie” (Fot. materiały prasowe)

Ten film mówi też o potrzebie bliskości, wzajemności. W 2020 r. jesteśmy bardziej samotni niż kiedykolwiek wcześniej. Czy spełnienie w pojedynkę jest możliwe?

Ludzie, bardziej niż jakiekolwiek inne istoty, istnieją w relacjach. Sami giniemy. Nie z głodu czy zagrożeń, ale z samotności usychamy i umieramy. Miłość jest wszystkim. Przychodzimy na ten świat sami i sami go żegnamy, ale różnicę w tym, jak go doświadczamy, czynią ci, którzy idą przez życie obok nas.

Anna Tatarska
Proszę czekać..
Zamknij