Znaleziono 0 artykułów
15.11.2018

Chciwość nas zgubi

15.11.2018
Spotkanie z Davidem LaChapelle'm w Starym Browarze (Fot. Jakub Kaczmarczyk)

Ludzie powinni oglądać sztukę co najmniej tak często, jak chodzą na zakupy do centrum handlowego. Świat byłby wtedy o wiele lepszy – mówi David LaChapelle, którego wystawę „Songs for the World” można do 10 grudnia oglądać w poznańskim Starym Browarze.

Tęsknisz trochę za sobą z lat siedemdziesiątych?

Nie, bo jestem wielkim szczęściarzem, że od wielu lat mam wokół siebie wspaniałych ludzi. Bardzo sobie cenię relacje długodystansowe. I ze względów przyjacielskich, i dlatego, że pozwalają dzielić dużo wspomnień. Także tych z lat siedemdziesiątych, czyli początków mojej kariery. Dzisiaj czuję się przede wszystkim dużo mądrzejszy, więc niespecjalnie tęsknię za młodością. Doceniam jakość przychodzącą z wiekiem, ale czuję się tą samą osobą. Jest to być może trudne do uwierzenia, ale możliwe. 

Tytuł twojej wystawy w Poznaniu to „Songs for the World”, czyli „Pieśni dla świata”. Odniosłem wrażenie, że te pieśni są dość smutne.

Ja ich tak nie słyszę. Powiedziałbym raczej, że są refleksyjne, a te refleksie nie zawsze bywają radosne. Ale też uważam, że każdy ma prawo do własnej interpretacji, więc jeśli widzisz w nich smutek czy melancholię, to znaczy, że tam są. Nigdy nie chciałem dyktować, co ludzie mają czuć, oglądając moje prace. Tak jak nie chciałbym, żeby mi ktoś mówił, co mam czuć, słuchając muzyki. Jest na pewno w moich fotografiach sporo emocji, więc cieszy mnie, jeśli one przenoszą się na oglądających. Nie ma dla artysty nic gorszego niż prace, które żadnych emocji nie wywołują. 

Integralnym elementem wielu twoich prac są celebryci, których paradoksalnie używasz do krytyki świata przez nich współtworzonego.

Robię to, bo jestem bardzo wyczulony na zmiany zachodzące na świecie. Łącznie z wyborami, których bardziej lub mniej świadomie dokonujemy pod wpływem kultury masowej. Kultura konsumpcyjna jest wszechogarniająca. Właściwie nie można od niej we współczesnym świecie uciec. Od rana do nocy jesteśmy konsumentami. Zdając sobie z tego sprawę, zawsze czułem potrzebę balansu między tym, co materialne, a tym, co duchowe. To właśnie próbuję przedstawić na moich fotografiach. Pokazuję, że jest jednak na świecie coś więcej niż tylko przedmioty.  Świetnie się do tego nadają celebryci. Z takiego myślenia wzięła się seria zdjęć „The New World”, w której eksploruję ideę Nieba i to, jak może wyglądać nasza dusza po śmierci.

David LaChapelle (Fot. Jakub Kaczmarczyk)

Duchowość, zbawienie, odkupienie to stałe tematy twoich prac.

Nigdy mnie chyba nie zmęczą i nie znudzą.

Z ich powodu zaszyłeś się w 2006 roku na Hawajach?

Earth Laughs in Flowers, 2008-2011 (Fot. David LaChapelle)

Zawsze byłem otoczony naturą. Kochałem las. A samotne wyprawy równoważyły moje intensywne życie towarzyskie, które były dla mnie równie ważne. Dwie sprzeczne miłości, niekończący się dualizm. Odkąd pamiętam, kwestionowałem moją rolę na tym świecie, więc postanowiłem zaszyć się na dłużej na farmie na Hawajach. Wiele osób nie mogło zrozumieć, dlaczego utytułowany fotograf nagle ucieka do lasu. Ale ja potrzebowałem tego, by przemyśleć parę spraw. Szczególnie mój stosunek do świata, który ma obsesję na punkcie gromadzenia bogactwa i budowania na nim swojego statusu społecznego. Czuję, że to, co rujnuje dzisiaj naszą planetę, to w niepohamowana chciwość. I decyzje z tej chciwości wynikające, które zniszczą życie nie tylko nam, ale także kolejnym pokoleniom. Nie ma tu tak naprawdę wygranych. Wszyscy jesteśmy w tym razem. 

Zatrzymałem się na dłużej przy tryptyku Aristocracy przedstawiającym samoloty. Skojarzyły mi się natychmiast z katastrofą, w której kilka lat temu zginął m.in. prezydent Polski, choć wiem, że praca nie jest o tym. Intryguje cię inne czytanie twoich prac niż zamierzone?

To jasne, że różne prace są inaczej interpretowane po przefiltrowaniu przez różne doświadczenia i formacje kulturowe. Do tego dochodzi jeszcze indywidualna wrażliwość oglądającego. Nie mam z tym problemu, ale zwróć uwagę, że samoloty na moich zdjęciach się nie rozbijają.

Krążą w zapętleniu bez końca.

Właśnie. Pokazując zagubione w chmurach prywatne samoloty chciałem pokazać wspomniane już niekończące się kumulowanie bogactwa. Stały się wręcz symbolem chciwości. Jeśli masz prywaty samolot, to znaczy, że jesteś na szczycie. Nie narzucam widzom mojej interpretacji, ale gdy przystępuję do pracy, wiem, co chcę pokazać. Nie robię też prac przypadkowych. To moja obsesja.

Obsesja klarowności?

Tak, bo za dużo jest wokół nas niejasności, żebym jeszcze dokładał nowe od siebie. Wiem, co chcę pokazać, ale sztuka jest taką dziedziną, w której intencje twórcy nie są koniecznie zbieżne z tym, co widzą odbiorcy. Wiesz, jedna osoba może zobaczyć w zdjęciu bukietu kwiatów po prostu piękną kompozycję, druga strach przed alergią, a trzecia śmierć, bo były to ulubione kwiaty osoby, którą straciły. 

Pokazujesz swoje zdjęcia w Starym Browarze, który jest z jednej strony centrum handlowym, a z drugiej przestrzenią, która otwartą na sztukę. Idealne miejsce dla ciebie, człowieka tak mistrzowsko łączącego fotografię komercyjną z fotografią artystyczną.

Spotkanie z Davidem LaChapelle'm w Starym Browarze (Fot. Jakub Kaczmarczyk)

Absolutnie. I muszę powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem tego miejsca, bo dawny browar dostał tu zupełnie nową funkcję. Można powiedzieć, że przywrócono go do życia w innym od pierwotnego celu. I lubię też to, że można tu przyjść na zakupy, na obiad, do kina i jednocześnie zobaczyć moją wystawę. Ludzie powinni oglądać sztukę, co najmniej tak często, jak chodzą na zakupy do centrum handlowego. Świat byłby wtedy o wiele lepszy. 

Gdyby jeszcze tych ludzi stać było na kupno twojego zdjęcia.

Zawsze możesz kupić album. Przywiązuję do nich taką wagę, jak do wystaw. Dzięki nim moje fotografie mogą powędrować z ludźmi do ich domów. Tego typu dostępność jest dla mnie szalenie ważna. I nie chodzi mi wcale o sprzedaż. Nie zostałem fotografem, żeby zarabiać, tylko żeby poruszać ludzi. 

Mike Urbaniak
Proszę czekać..
Zamknij