Znaleziono 0 artykułów
21.01.2022

Co stało się z mężczyznami z „Seksu w wielkim mieście”?

21.01.2022
Fot. Craig Blankenhorn/HBO Max

Choć umiera tylko jeden, pozostali przypominają duchy dawnych siebie. Dlaczego stali się tak nieważni? Dlaczego ich postacie w „And Just Like That” są tak słabe? Choć zawsze byli postaciami drugoplanowymi, dobrze ich znałyśmy, a losy przynajmniej niektórych z nich nie były nam obojętne.

Ten artykuł może zdradzać fabułę serialu.

W „Seksie w wielkim mieście” mężczyźni zawsze byli tylko tłem. Choć cztery przyjaciółki wnikliwie analizowały ich przy codziennym brunchu (nie pomijając tematu nawet ich nasienia), prawdziwą miłością darzyły tylko swoją grupę. W końcu, jak powiedziała Carrie w ostatnich momentach finału oryginalnego serialu, „najbardziej ekscytującym, najtrudniejszym, najważniejszym związkiem w życiu jest ten, który tworzysz z samą sobą”. Okazuje się jednak, że w sequelu „And Just Like That” (HBO Max) mężczyźni zostają zepchnięci na jeszcze dalszy plan. Ich istnienie sprowadza się do broszur na temat starzenia, podobnych do tych wydawanych przez firmy farmaceutyczne. W nielicznych scenach, w których się pojawiają, Steve (David Eigenberg) nie słyszy ani Mirandy, ani przytyków swojego syna z powodu awarii aparatu słuchowego, Harry (Evan Handler) umawia się na kolonoskopię, a Big umiera. Oczywiście nie chodzi o to, by nadmiernie skupiać się na białych cismężczyznach w średnim wieku, ale w serialu, który ma opowiadać o złożoności dojrzewania kobiet, są oni zupełnie marginalizowani.

„And Just Like That”: Gdzie ci mężczyźni?

Dawno, dawno temu John „Mr. Big” Preston, Steve Brady i Harry Goldenblatt byli tymi, którzy zdobywali serca naszych nieidealnych bohaterek (zdrowie Smitha Jarroda, granego przez Jasona Lewisa, który w 2022 roku z pewnością poruszałby się gdzieś w sferze konsensualnych niemonogamicznych związków). W pewnym sensie każda z tych postaci stanowiła jedynie tło: Steve trzymał w ryzach niespożytą energię Mirandy jako partnerki w prestiżowej kancelarii, okazywał jej czułość oraz dał jej (nawet jeśli przez przypadek, bo z powodu braku jednego jądra) syna. Harry był porządnym, choć bezczelnym, gościem o wielkim sercu, a Charlotte nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo go potrzebuje po koszmarze, jaki zafundował jej Trey. Big (niech spoczywa w pokoju) reprezentował z kolei to, za czym szalały wszystkie randkujące na Manhattanie kobiety – emocjonalnie tajemniczy, był stoickim dopełnieniem nieustannie analizującej wszystko Carrie.

Wszyscy ci fikcyjni mężczyźni byli jedynie postaciami drugoplanowymi, ale dobrze ich znałyśmy, a losy przynajmniej niektórych z nich nie były nam obojętne. Wiedziałyśmy, że Steve marzy o otwarciu własnego baru (ale z Aidanem, serio?) i że Harry’emu zależało na tym, by wziąć ślub zgodnie z żydowską tradycją. Zdawałyśmy sobie sprawę z problemów kardiologicznych Biga na długo przed tym, jak Peloton stał się obiektem pożądania burżuazji. Panowie trzymali kobietom lusterka, odkrywając, czego chcą, a czego nie, oraz uczyli je pokory, gdy było to konieczne (a potrzebowała tego każda z nich).

Steve i Harry: Zero seksu w wielkim mieście

W „And Just Like That” partnerzy, który przeżyli, wydają się zapomniani. Big jest jedynym, który naprawdę umiera, ale wszyscy pozostali przypominają duchy dawnych siebie. Co stało się ze Steve’em jako właścicielem baru – szczególnie po niszczycielskim ciosie, jakim okazała się pandemia? Czy jest tak zagubiony jak Miranda mierząca się z tym, co znaczy wiek średni? Nawet gdy ze sobą zrywali, zostawali przyjaciółmi, co sprawia, że trudno uwierzyć, iż akurat ta dwójka nie zdecydowałaby się na terapię dla par (dobrze byłoby to zobaczyć na ekranie, nie wspominając o tym, jak doskonałą okazję stworzyłoby to do wprowadzenia nowej postaci). Steve po prostu się obija – w łóżku lub na kanapie – przez co zastanawiamy się, czy Miranda w ogóle próbuje uprawiać z nim seks w czasie ich wspólnych wieczorów z Netflixem, a on odsyła ją z kwitkiem, czy sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Jak to w ogóle jest nie kochać się przez siedem lat? W serialu znanym z uwielbienia dla metafor oczywiste jest, że to, iż Steve nie słyszy Mirandy, ma zarówno znaczenie dosłowne, jak i symboliczne (swoją drogą, to nie tak, że utrata słuchu przez Steve’a nie ma znaczenia dla fabuły – po prostu nie powinna definiować tej postaci).

Niestety Harry wydaje się podobnie płytko potraktowany: radosny potakiwacz, który jeździ po Park Avenue na deskorolce i chodzi na te przyjęcia, na które każe mu iść Charlotte, cytuje te książki Zadie Smith, które każe mu cytować, i nie ma żadnej innej motywacji, żadnych własnych wad, nie dotyczą go żadne nagłe zwroty akcji. Gdzie podział się entuzjazm, dzięki któremu był najbardziej uznanym prawnikiem rozwodowym w mieście? Czy nie interesuje go żadna seksualna perwersja? Podejrzewam, że ta para, jak wszystkie inne, musi nie zgadzać się w przynajmniej kilku kwestiach. Jeśli „And Just Like That” to dojrzała kontynuacja oryginalnego serialu, nie korzysta z okazji, by podjąć temat tego, jak wygląda małżeństwo – i seks – 20 lat później, gdy zsa zsa zsu zostaje poddane próbie czasu.  Ten serial, jak żaden inny, nie może opowiadać o 55-latkach uprawiających przygodny seks (aluzja do seksu oralnego w mieszkaniu Goldenblatta sugeruje, że majaczy to gdzieś w umysłach twórców, choć jest już raczej przeterminowanym pomysłem).

Mężczyźni w serialach – jak robić to dobrze?

By oddać serialowi sprawiedliwość, trzeba wspomnieć, że na kobiecych spotkaniach mężczyźni często pojawiają się jedynie w tle rozmów – zarówno w prawdziwym życiu, jak i w telewizji. Jednak fikcyjne obrazy mają mocniejszy przekaz, gdy historie facetów nie są jedynie pobocznymi wątkami. Wyemitowany finał serialu HBO „Niepewne” – w którym główna bohaterka Issa Dee grana przez Issę Rae w końcu schodzi się ze swoim chłopakiem Lawrence’em (Jay Ellis), z którym wielokrotnie zrywała i do którego wracała – był bardzo satysfakcjonujący, ponieważ pokazał, że Lawrence był dla niej kimś więcej niż tylko chłopakiem. Był wielowymiarową postacią, na początku serialu bezrobotną i zagubioną, która przez kolejne sezony doświadcza wzlotów i upadków. Kibicowałam innemu przyjacielowi Issy, Nathanowi (w tej roli Kendrick Sampson), pomimo że nie uważałam, by do siebie pasowali, ponieważ dla mnie był zbyt prawdziwy – dumny teksański barber zmagający się z chorobą dwubiegunową, próbujący, jak każdy, być najlepszą wersją siebie.

Mężczyźni z uniwersum „Seksu w wielkim mieście” nigdy nie będą gwiazdami, nieważne, o którym wcieleniu serialu mówimy. Najwidoczniej nie zostaną również nigdy zaproszeni na brunch – i to mi nie przeszkadza. Mam jednak poczucie, że w „I tak po prostu” postacie Steve’a i Harry’ego powinny odgrywać ważniejszą rolę. Po dwóch dekadach i dwóch filmach Steve zasługuje na to, by być kimś więcej niż tylko sumą swoich aparatów słuchowych, a Harry to z pewnością ktoś bardziej znaczący niż skater boi w średnim wieku. Nie wspominając o tym, że męża LTW, Herberta, gra oszałamiająco utalentowany gwiazdor filmu „Hamilton”, Christopher Jackson, człowiek, którego osobowość aż prosi się o więcej czasu ekranowego. Kto ma ochotę na podwójną randkę?

Artykuł ten ukazał się oryginalnie na Vogue.com.

Michelle Ruiz
Proszę czekać..
Zamknij