Znaleziono 0 artykułów
24.12.2019

Wystawa w Spectra Art Space: Rozmowa gigantów

24.12.2019
Maria Jarema, „Wyrazy”, 1956, Starak Collection (© Spadkobiercy artystki)

Ich twórczość promieniuje współczesną energią, chwyta za gardło i nie puszcza. Legendarni, przedwcześnie zmarli artyści: Maria Jarema i Andrzej Wróblewski, spotykają się na wystawie „Realizm istotny” w „Spectra Art Space” Fundacji Rodziny Staraków. Rozmowa gigantów jest intymna i naładowana emocjami.

Od wejścia witają nas ich przeskalowane zdjęcia. Uśmiechnięty okularnik i poważna, skupiona chłopczyca, uchwycona przez Tadeusza Rolkego na wernisażu w Zachęcie, w ostatnim roku jej życia. Oni patrzą na nas, my patrzymy na ich dzieła. Andrzej Wróblewski zginął w Tatrach w 1957 r. (serce? atak epilepsji? samobójstwo?) w wieku zaledwie 29 lat. 50-letnia Maria Jarema zmarła rok później na białaczkę.

Ich twórczość promieniuje współczesną energią, chwyta za gardło i nie puszcza. Bo czy dotknięcie w sztuce najgłębszych egzystencjalnych doświadczeń: tego, co najbardziej żywe i co nieuchronnie przemija, dążąc do śmierci i rozpadu, może się w ogóle zestarzeć?

Andrzej Wróblewski, „Kompozycja abstrakcyjna”, Starak Collection (© Fundacja Andrzeja Wróblewskiego)

Za życia na jednej wystawie spotkali się raz. Ich dzieła prezentowane były na słynnej I Wystawie Sztuki Nowoczesnej w 1948 r. w Krakowie, ostatniej publicznej prezentacji wolnej myśli artystycznej przed narzuceniem doktryny socrealizmu. Jarema – jako uznana artystka wyrosła z przedwojennego środowiska awangardy. Wróblewski – jako obiecujący malarz i krytyk sztuki.

– Od wielu lat prowadzimy projekt Masters, gdzie pokazujemy wybitne osobowości polskiej sztuki powojennej: od Tadeusza Kantora po Henryka Stażewskiego – mówi Ania Muszyńska, kuratorka Kolekcji Anny i Jerzego Staraków i aktualnej wystawy. – Ale to nie wyczerpuje możliwości, które daje kolekcja. Ona się systematycznie poszerza, wątki zaczynają się rozgałęziać. Poczułam, że chciałabym stworzyć inną opowieść. Nie monograficzną, nie indywidualną, ale będącą rodzajem rozmowy. Bo ta wystawa to nie konfrontacja, nie porównanie, ale właśnie rozmowa dwóch wielkich osobowości, którym przyszło żyć i tworzyć w tym samym niełatwym czasie, na przełomie lat 40. i 50. w Krakowie. Ponieważ ładunek emocji zawarty w tych dziełach jest ogromny, to zamykanie ich w jednej interpretacji jest niemożliwe. Każdy, dzięki własnej wrażliwości, może odszukać indywidualną drogę i rozpocząć swoją rozmowę z artystami.

Maria Jarema: Stać się okiem

Agnieszka Dauksza, autorka znakomitej biografii Marii Jaremy, przedstawia bohaterkę jako niezależną prowincjuszkę ze Starego Sambora, która marzy o studiach artystycznych w dużym mieście, dokąd w końcu wyjeżdża ze swoim „wschodnim akcentem, jedną walizką, mglistym wyobrażeniem o życiu w Krakowie”, by błyskawicznie podbić tamtejsze środowisko artystyczno-intelektualne.

Studiuje rzeźbę u Xawerego Dunikowskiego, przyjaźni się z Cybisami, Różewiczami, Erną Rosenstein, Tadeuszem Kantorem czy Henrykiem Wicińskim, z którym na jakiś czas staną się parą. Ma wyjątkowy, zadziorno-chłopięcy styl i o sobie mówi: „Jarema”, nie zaś, jak potem inni – „Jaremianka”.

Andrzej Wróblewski, „Starzy”, 1955, Starak Collection (© Fundacja Andrzeja Wróblewskiego)

Zakłada z kolegami Grupę Krakowską, projektuje kostiumy i scenografię do dramatów brata, Józefa Jaremy, założyciela teatru Cricot, i w nich gra, np. tytułową rolę w „Elemencie żeńskim”. Jest charyzmatyczna, skoncentrowana na tworzeniu, pragnie nowej sztuki, która jest „wieczną rewolucją”. Po wojnie współtworzy z Tadeuszem Kantorem teatr Cricot 2 i już jako malarka przechodzi na stronę abstrakcji. Używa malarsko-graficznej techniki monotypii i tworzy zjawiskowe, wielowarstwowe „Figury, Rytmy, Penetracje, Znaki”. Porzucając powierzchowny realizm, sięgają po samą esencję rzeczywistości zaklętą w ruchu, kierunkach, drganiach, przepływach organicznych cząstek.

Biografka przywołuje notatkę artystki: „Stać się okiem, kiedy będę zmieniać się w oko, kiedy cały organizm zmienia się w jedno wielkie oko, które równocześnie nie przestaje być wszystkimi zmysłami razem i każdym z osobna”.

Kiedy Wróblewski maluje geometrycznie abstrakcyjne gwiazdy i planety, Jarema pisze o tym, czym jest dla niej abstrakcja: „[artysta] w dramacie uderzających o siebie form, przeczuwa kosmiczny dramat rozbijających się o siebie planet”.

Maria Jarema,„Glowy”, 1953, Starmach Collection (© Spadkobiercy artystki)

Inni, a jakoś podobni. Szaleńczo pracowici, głodni sztuki i doświadczeń, być może dlatego, że nieświadomie żyjący „ku śmierci”, która za szybko przerwie ten bieg. Wcześniej oboje przeżyli wojnę, która przyniosła koniec znanego świata i niewyobrażalną erupcję przemocy. Ona ich naznaczyła.

Andrzej Wróblewski: Po katastrofie

Andrzej Wróblewski, urodzony w Wilnie prawie 20 lat po Jaremiance, dorastał w czasach okupacji. Po wojnie w Krakowie najpierw studiował historię sztuki, potem malarstwo, w którym równie uporczywie jak Maria, szukał swojego sposobu na wyrażenie niepokojów.

20-letni młodzian po dramatycznych wojennych przejściach, ale i pełen nadziei, pisał w manifeście: „Muszę w swojej twórczości zachować, a najpierw zdobyć, królewską ogólność, wszechpoznawalność; muszę w niej zamknąć wszystko, i to co przeżyłem, i ogromnie wiele tego, o czym wiem (z książek, opowiadań), i wreszcie, i jeszcze więcej tego, czego nie wiem, ale co musi być we mnie, bo jestem synem, Polakiem, inteligentem, wielokrotnym kolegą i pocieszycielem”.

W przeciwieństwie do Marii, na moment uwierzy w „nową rzeczywistość” i będzie flirtował z socrealistyczną formą, ale nigdy nie da się zamknąć w jednoznacznej formule. Stworzy własny, symboliczny i zarazem boleśnie cielesny język wizualny. Płynnie przechodzi między figuracją a abstrakcją, obchodząc się z ludzkimi postaciami jak z przedmiotami – rozdziera, deformuje, męczy, „ukrzesławia” ciała, równie brutalnie, jak czyniła to otaczająca go rzeczywistość wojenna i powojenna. Nie przypadkiem jest autorem obrazu zatytułowanego „Człowiek-abstrakcja”. Naznaczony od początku jakimś ciemnym tonem, a jednocześnie obdarzony wszechogarniającą czułością dla tego, co znikome, przeczuwa i ściga w wielu obrazach śmierć, koniec, nicość.

Jego kolega z ASP Andrzej Wajda, pod wpływem obrazów ze słynnego cyklu „Rozstrzelania”, porzuca sztukę dla reżyserii. Nie wierzy, by udało mu się w malarstwie osiągnąć równie dojmującą formę dla wyrażenia rzeczywistości „po katastrofie”, jak ta stworzona przez Wróblewskiego.

Andrzej Wróblewski, „Para”, Starak Collection (© Fundacja Andrzeja Wróblewskiego)

Przejmująca potrzeba wolności

Rozmowa między Jaremą, a Wróblewskim na warszawskiej wystawie „Realizm istotny” toczy się w rozległej przestrzeni nowoczesnego biurowca, gdzie mieści się Spectra Art Space, ale w zaskakująco kameralnej atmosferze. Tworzą ją scenograficzne ścianki wyodrębniające dwa „pokoje do kontemplacji sztuki” oraz przyciemnione, punktowe światło, budując klimat do bezpośredniego doświadczania dzieł przez widzów i wsłuchiwania się w ich dialog.

Dla mnie rozmowa tych wielkich artystów odbywa się na poziomie fundamentalnej i przejmującej potrzeby wolności, która jako jedyna daje szansę na szczerą wypowiedź artystyczną, a jednocześnie odpowiedzialności za każdy artystyczny gest – mówi Ania Muszyńska. – Tłem opowieści jest rzeczywiste poczucie wewnętrznej wolności, pomimo funkcjonowania w świecie zakazów, ograniczeń, braków.

Osią wystawy są cztery główne tematy, które przez swoją twórczość wyznaczył Wróblewski: Kobieta Nowoczesna, Macierzyństwo, Miłość i Wojna. Narracja, którą zamknął w opracowanej przez siebie sugestywnej, wyrazistej figuracji, niosącej emocje i znaczenia pozwalające odczytać realizm na nowo. Na „Portrecie ślubnym” kobieta z mężczyzną stoją pod ramię, trzymając kwiaty. On cały w błękicie. I już wiemy: ta kobieta jest wdową. Obok: „Spacer zakochanych” – w kwiatach, radości, płomiennej czerwieni. W bezpośredniej relacji z tymi obrazami oglądamy subtelne, obleczone w arcydzieła formy – monotypie Marii Jaremy – i wiemy, że opowiada o podobnych emocjach.

Między ciałem a obrazem

Centrum jednej z wystawowych przestrzeni wyznacza wczesna, przedwojenna rzeźba Marii Jaremy „Matka i dziecko”.

Ania Muszyńska: – Kiedy spojrzymy na nią z innego punktu, odczytujemy w ciele matki i dziecka te same opływowe, wygięte kształty, tak charakterystyczne dla monotypii. Autorski wyraz plastyczny już wtedy rysował się w realistycznych i figuratywnych dziełach Marii.

Maria Jarema Godziny, 1955, Muzeum Sztuki w Łodzi (© Spadkobiercy artystki)

W abstrakcyjnych wizjach artystki znajdujemy ślady cielesności. Życie i śmierć tkanek, oddechów, rytmów, przepływów, energii. Bliskość i rozłączenie. Awangardowe kostiumy teatralne Marii niosą za sobą podobne formy i jakości, czego widz może doświadczyć w drugiej przestrzeni wystawy. Kuratorka wybrała trzy kostiumy kobiece projektowane dla Cricot 2, uformowane z ażurowych struktur i nakładających się warstw. Dwa pochodzą z „Mątwy” Witkacego w reżyserii Kantora (1956), trzeci z autorskiego spektaklu Kazimierza Mikulskiego „Cyrk”.

Dlaczego tylko kobiece? Bo kobieta jest kluczową postacią tej opowieści, prowadzącej od figury kobiety nowoczesnej przez doświadczenie macierzyństwa aż po śmierć: zarówno w obrazach Wróblewskiego, jak i w narracjach oraz drodze życiowej Jaremy: nowoczesnej artystki, żony (pisarza Kornela Filipowicza), matki, kobiety zmagającej się ze śmiertelną chorobą.

Odeszli w pół drogi

Większość dzieł pokazywanych na wystawie pochodzi z pieczołowicie i konsekwentnie tworzonej od lat kolekcji Anny i Jerzego Staraków. Jednak nie tylko: – Od paru lat pielęgnujemy współpracę z Muzeum Sztuki w Łodzi, która jest wynikiem partnerstwa publiczno-prywatnego, opartego o wzajemny szacunek i wsparcie merytoryczne – wyjaśnia kuratorka. – Dzięki temu mamy możliwość wzbogacenia ekspozycji o zasoby publicznej instytucji. Przy okazji tej wystawy pierwszy, ale mam nadzieję nie ostatni, raz współpracujemy z Cricoteką, skąd pochodzą kostiumy. Rozwijanie i podtrzymywanie partnerstw publiczno-prywatnych jest dla nas bardzo ważne. Na świecie te ścieżki są dawno przepracowane, u nas jeszcze nie dość popularne. Pracuję także z prywatnymi kolekcjami. To równie istotny aspekt naszych wystaw, bo często są to dzieła niedostępne szerszej publiczności.

Wystawa „Realizm istotny” pozwala zbliżyć się do artystów, którzy odeszli w pół drogi. Maria Jarema dopiero co pokazała prace na Biennale w Wenecji i zaczęła być dostrzegana za Żelazną Kurtyną. Wróblewski właśnie dojrzał jako artysta, gotowy, by teraz poznał go świat. I wtedy, w tym samym nieomal momencie, ich podróż skończyła się.

Co pozostało? Myślę o niesłychanej aktualności ich dzieł, o tym jak wyprzedzali swój czas. Patrząc na prace Jaremy, tyle ścieżek można poprowadzić: w stronę abstrakcji organicznej zanurzonej w ciele, fotografii, grafiki, designu, teatru, mody… Wróblewski działając tak krótko, zapłodnił twórczo tylu wspaniałych artystów, którzy przyszli po nim, jak choćby malarzy: Marka Sobczyka i Jarosława Modzelewskiego czy performera Oskara Dawickiego.

Jak mówi kuratorka wystawy: – Maria Jarema i Andrzej Wróblewski odeszli zbyt wcześnie, aby ich sztuka mogła wybrzmieć i przekształcać się w kolejnych, lepszych dla wolności artystycznej dekadach. Nie doświadczyli świata, który będzie gotowy na to, w jaki sposób i o czym mówili.

„Maria Jarema | Andrzej Wróblewski. Realizm istotny”

 

Wystawę można oglądać w budynku Spectra, przy ul. Bobrowieckiej 6 w Warszawie od 19 grudnia 2019 do 12 kwietnia 2020 r., codziennie w godz. 11-18. W każdą pierwszą sobotę miesiąca, o 11.00 – kuratorskie oprowadzanie po wystawie oraz kolekcji Anny i Jerzego Staraków. Wstęp wolny.

*Korzystałam z książki Agnieszki Daukszy „Jaremianka. Biografia”, wyd. Znak 2019.

Anna Sańczuk
Proszę czekać..
Zamknij