Znaleziono 0 artykułów
18.12.2020

Życiowe lekcje Billie Eilish

18.12.2020
(Fot. Getty Images)

Popularność idolki generacji Z pokazuje, w jaki sposób popkultura rewiduje swoje wartości. Współczesna nastolatka śpiewa o rozstaniu, depresji i xanaksie. Jej biografia układa się w uniwersalne życiowe lekcje.

Uwierz w marzenia

(Fot. Getty Images)

Rodzice Billie, dwójka aktorów, którzy z różnym skutkiem próbowali sił w Los Angeles, zaszczepili w dzieciach pasję. Śpiew, taniec i muzyka były dla nich naturalną formą ekspresji. Czymś więcej niż hobby. Sztuka stała się ich sposobem spędzania wolnego czasu, przeżywania i poznawania świata. Zwłaszcza że na drodze nie stawał szkolny rygor. Zainspirowani modnym w latach 90. boysbandem Hanson rodzice zadecydowali, że Billie razem z bratem Finneasem też będą uczyć się w domu. Dzięki temu dość popularnemu w Los Angeles rozwiązaniu nastolatka mogła ćwiczyć układy choreograficzne nawet 11 godzin dziennie, chodzić na zajęcia chóru i jeździć na międzynarodowe tournée, pisać i śpiewać piosenki, nagrywać filmy i eksperymentować, a formalną edukację zdobywać podczas okresowych egzaminów.

Zrób to sama 

 

Billie miała 13 lat, kiedy w sypialni brata nagrała skomponowaną przez niego piosenkę. To miał być podkład do ćwiczeń tanecznych jej grupy, ale wrzucony na SoundCloud kawałek „Ocean Eyes” wywołał szał. Licznik odsłuchów wybijał miliony, a nieznana nikomu dziewczyna stała się objawieniem. Wkrótce podpisała kontrakt z wytwórnią Interscope i doczekała się pierwszego teledysku, który ją bardzo rozczarował. Włosy, makijaż i z pozoru prosta, ale zbyt obcisła bluzka. Billie nie czuła się sobą. Kilka lat później, mimo kontuzji, nagrała własną wersję z układem choreograficznym. Pierwszy album „When We All Go Asleep, Where Do We Go?” zdecydowała się stworzyć bez sztabu specjalistów, w domu, tylko z bratem.

Bądź prawdziwa

Billi z Finneasem w trakcie koncertu (Fot. Getty Images)

Billie nigdy nie chciała tworzyć wyidealizowanego wizerunku. Los Angeles kojarzyło jej się nie z fabryką snów, lecz wyścigiem szczurów. Żeby utrzymać dom, rodzice często łapali dorywcze prace, np. remontowe. Ona sama od dzieciństwa zmagała się z zespołem Tourette’a – zaburzeniem neurologicznym, które objawia się tikami nerwowymi i nadpobudliwością. O ile te pierwsze Billie jest w stanie przewidzieć i opóźniać, o tyle druga przypadłość często uniemożliwia jej koncentrację. W wywiadach Billie przyznaje się też do zaburzeń dysmorficznych – wrażenia obcości ciała, które utrudnia samoakceptację, a także wieloletniej depresji.
Billie nie chowa się za maskami. – Czasami nie musisz nawet nic mówić, czasami wystarczy przytulenie. To informacja, że ktoś jest w tym z tobą – powiedziała w kampanii społecznej.

Wizerunek medialny buduje tak jak stylizacje. Korzysta z pomocy specjalistów, ale zamiast wbijać się w seksowne sukienki, sięga po luźne dresy i sneakersy. 

Pozostań skromną 

Bllie z Finneasem, kwiecień 2020 (Fot. Getty Images)

Weszła do świata muzyki tylnymi drzwiami. Internet zweryfikował jej wartość, zanim odkryła ją branża. Billie wie, że nikomu poza bliskimi nic nie zawdzięcza. Nie musi też niczego udowadniać, a to oznacza prawdziwą wolność. Może dlatego, zanim unieruchomiła ją pandemia, na trasy jeździła z rodziną. Brat zajmował się muzyką, mama kwestiami organizacyjnymi, a tata technicznymi. Za pracę wszyscy dostawali wynagrodzenie. Pieniądze pozwoliły spłacić kredyt hipoteczny na dom, w którym Billie wciąż mieszka z rodzicami.

Redakcja Vogue.pl
Proszę czekać..
Zamknij