Znaleziono 0 artykułów
05.04.2022

Agata Tuszyńska: Czterdzieści dni we mgle

05.04.2022
(Fot. Getty Images)

Bohater mojej ostatniej biografii, Romain Gary, uważał, że największym nieszczęściem dla pisarza jest zgubienie rękopisu gotowej książki. Muszę się z nim zgodzić, choć moja strata dotyczyła jedynie kilku kartek papieru, w tym tekstu dla Vogue.pl. I jeszcze jednego pilnego, „na wczoraj”.

Jestem przygnębiona i wściekła. Głupi przypadek. Plecak zostawiony w taksówce w drodze do Jerozolimy. Taksówka, bo szabat i nie można jechać autobusem ani pociągiem. Droga ważna, ze specjalną misją, by przekazać list pod Ścianę Płaczu. Niektóre moje kontakty z HaSzem dawały niezwykłe rezultaty, stąd czasem jestem posłańcem pomocy w rzeczach niemożliwych. Zamiast tego dzień strawiony na pościgu jednej taksówki inną taksówką, szukaniu kierowcy pośród setek jemu podobnych, wizyta na policji i rozliczne rozmowy z polską ambasadą. „Czy straciła pani coś ważnego?”. „Tak”. „Dokumenty?” „Nie”. „Pieniądze?”. „Nie”. „A to nic ważnego!”. Wszystko inne można odkupić, odtworzyć?

Czy można? I zaraz potok myśli o tym, co napisałam wczoraj na telawiwskiej plaży, a czego nie potrafię napisać znowu. Jakim torem szły moje myśli i skąd tak wielki zawód? Zewsząd słyszę rady, by się nie mazać, siadać i zaczynać od początku. Może będzie nawet lepiej? 

(Fot. Kajus Pyrz/KLK)

Wczoraj w Tel Awiwie na plaży powstał niezły felieton. We mgle, która nagle zasnuła świat. Jako pisarka niemodna lub nienowoczesna piszę piórem lub ołówkiem na papierze. Tego dnia – wiele kartek, sporo szkiców, które miały się przydać do różnych tekstów. Panika, żal, przykrość. I zaraz sięgam do Elizabeth Bishop, niezawodnej w sztuce tracenia. Recytuję po polsku i po angielsku na zmianę, żeby uwolnić się od ciężaru utraty, żeby zobaczyć ten detal w proporcji… także świata, o którym pisałam. Żyjącego w cieniu wojny.

Trudno mi wcielić w nawyk jej brawurowe:

„Trać rozleglej, trać szybciej, ćwicz – wejdzie ci w nawyk
utrata miejsc, nazw, schronień, dokąd chciałeś uciec
lub chociażby się wybrać. Praktykuj te sprawy”*.

Tymczasem praktyka ułomna.

***

Wyprawa do Jerozolimy miała ważny cel, przyrzekłam przyjaciółce zanieść list do Ściany Płaczu. Dla Żydów to micwa – dobry uczynek. Dlaczego został ukarany? Nie rozumiałam sekwencji zdarzeń. Myślałam potem, że zgubiony plecak miał mnie oddalić od spaceru po starym mieście w Jerozolimie 2 kwietnia, w pierwszy dzień ramadanu. Nie znalazłam jednak nic niepokojącego w doniesieniach o przebiegu muzułmańskiego święta w sobotnie południe.

Przywiązana do ręcznego pisania, zostałam upomniana. Zależność pióro – ołówek – ręka – papier jest dla mnie jedyną prawdziwą realizacją zapisu siebie. Gdybym korzystała z dobrodziejstw XXI wieku, choćby z telefonu… Pisać na telefonie? To mnie brzydzi, ale tekst zapewne by ocalał. Choć może niekoniecznie. Zdarzają się zniknięcia z najtrwalszych nośników. Więc może temu felietonowi należał się taki los?

Próbuję sobie wytłumaczyć tę lekcję – lekcję pokory. W tej samej izraelskiej podróży spotkał mnie inny zawód. Nie udało się zrealizować istotnego zadania, korony tej wyprawy, na co bardzo liczyłam i z czym wiązałam wielkie nadzieje. Ktoś, kogo – jak sądziłam – czytałam jak otwartą księgę, okazał się zbudować mur, za który nie zostałam wpuszczona. „Jak to możliwe?”, pytałam siebie, przełykając łzy. Byłam pewna, że jestem już w posiadaniu tajemnicy. Byłam. 

Nie ma nic na zawsze. Dopóki trwamy, zmieniamy się, rozwijamy lub cofamy we własnych troskach i ograniczeniach, w bólu i jego nowych naroślach. Zwykle walczę o osiągnięcie celu. Wierzę, że jeśli użyję wszelkich moich mocy, zostanę nagrodzona. Otóż nie zawsze. Nie wszędzie. Twarde zderzenie ze ścianą. Trzeba mi się pogodzić z brakiem sprawczości. Z przegraną bitwą. Może po jakimś czasie przeczytam te znaki inaczej? Może rzeczywiście zawiodą mnie do wiedzy tajemnej, jaka dziś nie jest mi dostępna? Bo wszystko ma się dziać w jakimś celu. A może odpowiedź znajdę dopiero „pod podszewką świata”, gdzie nieustannie szukają jej poeci?

Milczenie nie uleczy świata. Słowa też nie. Dzisiaj, po czterdziestu dniach wojny w Ukrainie, potrzebne jest działanie. Liczy się każda chwila. Każde życie. 

Bucza, kolejne miasto w słowniku barbarzyńskiego mordu. Mówiliśmy o historii nauczycielce życia. Wołaliśmy: nigdy więcej. Dzieje się. „A ledwo płomień przygasnął, / Znów pełne były tawerny”… Miłosz wiedział. Był „nosicielem świadectwa”.

„Nic dwa razy się nie zdarza”, pisała poetka. Nie jestem w stanie powtórzyć tamtych godzin, tamtego obrazu i traktu słów na papierze. Świat jest już w innym miejscu. Poruszył się o kilka godzin. Na nowym horyzoncie czekają mnie inne zdania i inne perspektywy. Kolejny dzień życia, kolejny dzień wojny. Kolejna kartka na liczydle losu. Egzamin z historii i egzamin z wiary. Prymuska, oblewam oba.

Zaczynam wątpić, czy cokolwiek zależy od nas samych. Strużka atramentu na kartce papieru. Jak się ma wobec tysięcy śmierci, ciał kobiet i dzieci mordowanych pod Kijowem…

* Fragment wiersza Jedna sztuka Elizabeth Bishop, przeł. Stanisław Barańczak.


Na kolejne felietony Agaty Tuszyńskiej zapraszamy we wtorki co dwa tygodnie na Vogue.pl.

Agata Tuszyńska – pisarka, poetka, reportażystka. Autorka biografii Isaaca Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej oraz Wiery Gran, a także osobistych „Rodzinnej historii lęku” i „Ćwiczeń z utraty”. W ostatnich latach wydała m.in.: „Oskarżona: Wiera Gran” (2010), „Narzeczona Schulza” (2015), „Jamnikarium” (2016), „Bagaż osobisty. Po Marcu” (2018), „Mama zawsze wraca” (2020) oraz „Ćwiczenia z utraty. Po 15 latach” (2021). W maju premierę będzie miała jej najnowsza książka „Żongler. Romain Gary”. Laureatka Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Pruszyńskich za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu i literatury faktu. W 2015 roku została uhonorowana srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków.

Agata Tuszyńska
Proszę czekać..
Zamknij