Znaleziono 0 artykułów
06.03.2024

Cillian Murphy przeszedł daleką drogę do oscarowego „Oppenheimera”

06.03.2024
(Fot. Getty Images)

Nigdy nie marzyłem o sławie. Zawsze chciałem po prostu jak najlepiej wykonywać moją pracę – twierdzi Cillian Murphy. Ale sława i tak go dopadła, choć, co prawda, dość późno. Pierwszy Złoty Glob aktor odebrał dopiero w 2024 roku, ponad 25 lat po swoim filmowym debiucie. Prestiżową statuetką nagrodzono jego rolę w filmie „Oppenheimer” Christophera Nolana.

Jako tytułowy „ojciec bomby atomowej” Murphy zachwycił widzów na całym świecie. Na pierwszoplanową rolę u słynnego reżysera musiał czekać długo, bo niemal dwie dekady. Ale było warto – teraz irlandzki aktor ma bowiem szansę na Oscara. Jeśli wierzyć bukmacherom, całkiem sporą.

Od rocka do „Disco (Pigs)”

Cillian Murphy dorastał w irlandzkim mieście Cork. Jego matka, nauczycielka języka francuskiego, i ojciec, pracownik Departamentu Edukacji, zarazili go miłością do filmów, książek i muzyki. Ta ostatnia szybko zaczęła odgrywać w życiu Murphy’ego ważną rolę. Już w wieku 10 lat grał na gitarze, śpiewał i pisał piosenki. Wkrótce razem z młodszym bratem, Paidim, założył zespół rockowy – Sons of Mr. Green Genes. Chłopcy, oczywiście, pragnęli podbić świat, ale najpierw musieli przekonać do siebie rodzinną Irlandię.

Bracia grali dużo, mieli nawet swoich wiernych fanów, aż w końcu zainteresowała się nimi profesjonalna wytwórnia. Gaża, jaką im zaproponowano, była śmiesznie mała, a wymagania, jakie przed nimi postawiono – ogromne. Poza tym rodzice braci Murphy nie byli pomysłem szczególnie zachwyceni. Młodszy syn nie był jeszcze nawet pełnoletni, a starszy miał wkrótce pójść na studia prawnicze. I w ten sposób marzenie Cilliana Murphy’ego o ekscytującym życiu rockmana prysło.

Jednak świat sztuki nie przestał go pociągać. Coraz bardziej fascynował się teatrem, więc, choć nie miał żadnego doświadczenia, dołączył do amatorskiej trupy. Radził sobie tak dobrze, że zaczął dostawać coraz bardziej wymagające role. Przepustką do sławy okazała się ta w przejmującej sztuce „Disco Pigs” autorstwa Endy Walsh. Cillian zagrał swoją postać fenomenalnie, a sam spektakl zachwycił widzów. Tym samym mała sztuka, którą planowano wystawiać przez raptem kilka tygodni, objechała pół globu, a w 2005 r. została nawet zekranizowana (z Murphym w roli głównej). – Był to w pewnym sensie najważniejszy okres mojego życia – opowiadał później gwiazdor. – To wtedy kształtowały się moja wrażliwość, mój gust, moje plany. Ludzie, z którymi współpracowałem, do dziś są moimi przyjaciółmi. Właśnie wtedy poznałem też moją żonę.

Mistrz drugiego planu

Starszą o cztery lat Yvonne McGuinness, dziś cenioną artystkę wizualną, Cillian Murphy poślubił w 2004 r. Niespełna rok później na świat przyszedł ich pierwszy syn, Malachy. Murphy już wtedy miał na koncie kilka ważnych ról u znanych reżyserów. W 2002 r. zagrał u Dany’ego Boyle’a w kultowym horrorze o apokalipsie zombi „28 dni później”. Wystąpił także w dwóch cenionych produkcjach: „Dziewczynie z perłą” z Colinem Firthem i Scarlett Johansson oraz oscarowym „Wzgórzu nadziei” z Nicole Kidman i Renée Zellweger. Z kolei za „Śniadanie na Plutonie” Neila Jordana, film, w którym wcielił się w transseksualną kobietę, Murphy otrzymał nominację do Złotego Globu.

Cillian Murphy w 2013 roku / (Fot. Getty Images)

Hipnotyzujące błękitne oczy aktora łatwo zapadały w pamięć. Dlatego jeśli nawet nie dostawał roli głównej, to producenci wracali do niego z propozycjami epizodów. Właśnie od drugiego planu w 2005 r. rozpoczęła się współpraca Cilliana Murphy’ego z nominowanym do Oscara brytyjskim reżyserem Christopherem Nolanem. To właśnie Nolan niemal dwie dekady później powierzy Irlandczykowi najważniejszą jak dotąd rolę w jego karierze.

W 2006 r. na ekrany kin wszedł dramat wojenny „Wiatr buszujący w jęczmieniu” Kena Loacha. Zdjęcia do filmu powstawały niespełna rok wcześniej w rodzinnej miejscowości aktora. Yvonne McGuinness, która była akurat w drugiej ciąży, przeniosła się do domu rodziców Murphy’ego. Aktor wspominał później, że był to niezwykle sielski okres w ich życiu. – Było wspaniale, bo wszyscy mogliśmy być wtedy razem – mówił. Wisienką na torcie było wspaniałe przyjęcie filmu przez krytyków – „Wiatr buszujący w jęczmieniu” dostał Złotą Palmę na festiwalu w Cannes.

Gdy w 2007 r. na świat przyszedł drugi syn Murphy’ego i McGuinness, Aran, rodzina przeniosła się do Londynu. Aktor umówił się z żoną, że nie będzie opuszczać domu na dłużej niż pół roku. Do dziś trzyma się tego ustalenia, bo, jak podkreśla niemal w każdym wywiadzie, to nie praca, ale rodzina jest dla niego najważniejsza. – Kocham moją pracę, ale gdy ją kończę, chcę móc wrócić do domu – tłumaczy. – Uwielbiam przebywać z moimi synami, przyglądać się ich zabawom, temu, jak się zmieniają. Są niewyczerpanym źródłem inspiracji. Nie chcę tracić tych momentów, tkwiąc na planie filmowym, w samolotach czy hotelach.

Przełom w karierze Cilliana Murphy'ego

Kolejną dekadę Cillian Murphy zaczął w świetnym stylu. Zagrał w hitowej „Incepcji” z Leonardem DiCaprio na czele, wcielił się też w Stracha na Wróble w filmie „Mroczny Rycerz” i „Mroczny Rycerz powstaje” Christophera Nolana. Gdy ta ostatnia produkcja wchodziła do kin, aktor pracował już na planie serialu, który okazał się przełomowy dla jego kariery. W „Peaky Blinders” Murphy wcielił się w Thomasa Shelby’ego. Jego fascynująca gra, oddająca złożoną naturę bohatera, zachwyciła widzów.

W „Peaky Blinders” Murphy wcielił się w Thomasa Shelby’ego (Fot. Materiały prasowe)

Budowanie postaci Shelby’ego było jednak dla Murphy’ego obciążające psychicznie. Wyznał, że zostawianie Tommy’ego za drzwiami, gdy wracał z planu do domu, trwało długo. Koszmarnie zapamiętał też pracę nad pierwszym sezonem „Peaky Blinders”. W wynajętym mieszkaniu w Liverpoolu czuł się samotny, każdy dzień wypełniała ta sama rutyna. – To nie było życie, a zaprzeczenie życia – wyznał w jednym z wywiadów. Na szczęście kolejne sezony, kiedy zarówno budżet, jak i gaże aktorskie uległy znaczącej poprawie, wspominał cieplej. Ze swoją serialową postacią Cillian Murphy pożegnał się ostatecznie w 2022 r. Dzięki temu zyskał przestrzeń i czas, by zanurzyć się w świecie swojego kolejnego bohatera – J. Roberta Oppenheimera.

Cillian Murphy w roli Oppenheimera / (Fot. Materiały prasowe)

Christopher Nolan od początku wiedział, że to właśnie Murphy’emu powierzy tytułową rolę w „Oppenheimerze”. Do tej pory Irlandczyk występował u reżysera tylko na drugim planie. Tym razem to na nim miała skupić się cała uwaga. Do swojej roli aktor musiał drastycznie schudnąć, by wyostrzyły mu się rysy, a charakterystyczne niebieskie oczy wydały się jeszcze większe. Podobno katował się drakońską dietą, jadł rzekomo kilka migdałów dziennie. Cóż, efekt, jaki zaprezentował na ekranie, chyba był tego wart – jako „ojciec bomby atomowej” Cillian Murphy jest bowiem niezwykle przekonujący. Aktor każdym, nawet najdrobniejszym gestem oddaje sprzeczne emocje targające bohaterem.

Zasłużony Złoty Glob, zasłużony Oscar?

(Fot. Getty Images)

Za brawurowe wcielenie się w Oppenheimera Cillian Murphy otrzymał swój pierwszy Złoty Glob. Już sama nominacja była dla niego niezwykle ważna, dlatego na ceremonię wręczenia statuetek w Beverly Hills zabrał ukochaną żonę i syna Arana. Był to pierwszy raz, gdy rodzina, choć w niepełnym składzie (brakowało starszego syna), towarzyszyła aktorowi na tak wielkiej gali. Yvonne McGuinness w szykownym czarnym kostiumie w białe kropeczki i z efektowną złotą biżuterią prezentowała się niezwykle elegancko. Gdy okazało się, że Złoty Glob przypadł właśnie Murphy’emu, McGuinness spontanicznie go ucałowała. – Czy na moim nosie nie ma przypadkiem śladów szminki? – żartował potem aktor wprost ze sceny. Kończąc przemowę, zwrócił się do rodziny: – Dzięki wam jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Bardzo was kocham.

Poza Globem, za grę w najnowszym filmie Nolana Irlandczyka uhonorowano także nagrodą BAFTA i statuetką Gildii Aktorów Ekranowych. Czy teraz Cillian Murphy zdobędzie tę najcenniejszą, Oscara? Przekonamy się już w poniedziałek, 11 marca. Zaznaczmy przy tym, że „Oppenheimer” zdobył w sumie aż 13 oscarowych nominacji i jest typowany na faworyta tegorocznego rozdania.

Na oscarową galę Cillian Murphy przyleci wkrótce po powrocie z Berlinale, gdzie prezentowany był najnowszy film z jego udziałem – „Drobiazgi takie jak te” na podstawie powieści Claire Keegan. To żona aktora zainteresowała go tą książką. Murphy przekonał zaś do jej zekranizowania Bena Afflecka i Matta Damona. Film, który otworzył festiwal w Berlinie, ma szansę odnieść podobny sukces co słynna powieść Keegan. Tym bardziej że Cillian Murphy gra w nim główną rolę – a od niego, jak wiemy, naprawdę trudno oderwać wzrok.

Natalia Hołownia
Proszę czekać..
Zamknij