Znaleziono 0 artykułów
01.01.2023

Archiwa Jacka Poremby: Kayah

01.01.2023
Fot. Jacek Poremba / Shootme

Naszym największym przebojem były zdjęcia z Goranem Bregovićem – mówi Jacek Poremba, wspominając wieloletnią współpracę z Kayah. Od przełomowego albumu „Kamień” aż po teledysk, w którym wystąpił w 2000 roku. 

Poznali się przypadkiem, na ulicy.  – Szedłem gdzieś z Edytą Bartosiewicz. To był jej czas. Chwilę wcześniej ukazała się nasza sesja promująca album. A Kayah nie była jeszcze szeroko znana – śpiewała w chórkach. Pogratulowała Edycie sukcesu i rzuciła, że też chciałaby zrobić ze mną zdjęcia – wspomina Poremba, po czym dodaje:  –  Dokładnie rok później to się wydarzyło. Zrobiliśmy sesję do albumu „Kamień” .

Fot. Jacek Poremba / Shootme

Studio w kawalerce i świadomy debiut

W połowie lat 90. roku w Warszawie brakowało profesjonalnych studiów fotograficznych. Poremba zmęczony kaprysami pogody i szukaniem plenerów, zaaranżował własną przestrzeń w wynajętej kawalerce na Ursynowie. – Jakieś 20 mkw., białe ściany, tło fotograficzne, podstawowy sprzęt i światło. To musiało mi wystarczyć – mówi. Nie miał asystenta. Metraż nie wystarczał na pomieszczenie ekipy – stylisty, stylisty włosów, makijażysty. Ten minimalizm wymagał od fotografa pomysłowości i konsekwencji, a od bohatera zdjęć – wyrazistej ekspresji. 

Kayah, znana jeszcze światu bardziej jako Katarzyna Szczot, drugi album – ale jak twierdzi, prawdziwy debiut – planowała wydać 5 listopada 1995 roku, w dniu 28. urodzin. Była już dojrzałą artystką. – Przyszła z torbą ubrań i kosmetyków. Dokładnie wiedziała, kim jest i czego chce – mówi Jacek. Tak samo w przypadku płyty, którą napisała i wyprodukowała samodzielnie. Na sesji okazała się samowystarczalna. Zrobiła zdecydowany makijaż – wytuszowane rzęsy, mocne brwi i cień na powiekach. Usta pomalowała modną, jaśniejszą szminką. Postawiła na proste i wyraziste ubrania podkreślające ciało – błyszczące spodnie i czarny stanik. Żadnej biżuterii. Fokus na włosy.

Fot. Jacek Poremba / Shootme

– Miała wspaniałe, długie, czarne włosy, które próbowaliśmy układać w różne wzory, kiedy leżała na podłodze. W pewnym momencie wyciągnęła perukę – czarne afro. Pasowało – mówi Poremba, któremu jednak wciąż czegoś brakowało. Chciał iści o krok dalej – opowiedzieć historię, która wychodziłaby poza kanon modowego zdjęcia. – Miałem w studiu metalowe skrzydła anioła, to był fragment jakiejś rzeźby. Sięgnąłem po nie – tłumaczy, pokazując palcem zarys skrzydeł wyłaniających się z białego tła. – A Kayah pociągnęła tę grę. Na zdjęciu przypomina aniołka z obrazu Rafaela. 

Zdjęcie trafiło na okładkę albumu, a płyta szybko okazała się sukcesem – 60 tys. sprzedanych egzemplarzy, Fryderyk dla wokalistki roku, początek pięknej kariery.

Fot. Jacek Poremba / Shootme

Okładka „Playboya”: Wyznacznik sukcesu w latach 90.

W kolejnym roku Poremba i Kayah spotkali się znów, tym razem na Cyprze, na planie sesji okładkowej do „Playboya”. W 1996 roku magazyn z erotycznymi „zdjęciami dla panów” miał renomę opiniotwórczego tytułu. Na okładkach pojawiały się młode polskie gwiazdy, a zaproszenie do materiału można było traktować jako duże wyróżnienie. – Ale nawet jeśli wszystko odbywało się na ich warunkach, na warunkach kobiet, w zdjęciach zawsze była jakaś dwuznaczność. Miałem z tym problem, dlatego nie rozbierałem modelek i nie należałem do ulubieńców redakcji – mówi Poremba, który takie zlecenia dostawał zazwyczaj na żądanie samych bohaterek zdjęć. 

Fot. Jacek Poremba / Shootme

Zdjęcia z Kayah powstały w małym śródziemnomorskim miasteczku. Palące słońce, atmosfera sjesty. Kayah w dopasowanej czarnej sukience przypomina Monikę Bellucci z „Malèny”, filmu, który na ekrany kin miał trafić dopiero cztery lata poźniej. Jest klasycznie piękna i bardzo zmysłowa, choć ubrana. „Siedemnaście zdjęć + okładka, w tym tylko dwa, które można zaliczyć do rozebranych”, napisze ktoś po latach z rozczarowaniem na portalu nudografia.pl.

Polaroidy z wesela 

– Chyba największym naszym przebojem były zdjęcia z Goranem Bregovićem – mówi Jacek. Eksperymentalny projekt nagrany w kilku studiach od Warszawy, przez Belgrad i Ateny, aż po Gołkowo miał połączyć pop z bałkańskim folklorem, ale pojawiła się w nim też szczypta romskiej i polskiej muzyki góralskiej. Ale zanim płyta ukazała się w kwietniu 1998 roku, stając się obowiązkowym kawałkiem wesel na przestrzeni dekad, potrzebowała wizualnej oprawy. Zorganizowanie wspólnej sesji nie było proste, bo muzycy wciąż podróżowali. Żeby ich zebrać, trzeba było działać szybko i spontanicznie. – Zaprosiłem ich więc do studia Joanny Klimas. Tam było mnóstwo ubrań, z których mogliśmy korzystać. A poza tym mieliśmy przestrzeń – ciemną, neutralną.

Fot. Jacek Poremba / Shootme

Poremba szukał nastroju nostalgii z filmów Emira Kusturicy, w swojej czarno-białej, szlachetnej estetyce. Oversize’owe, czarne marynarki, koszula dopięta na ostatni guzik, warkocze, wiązanka kwiatów. – Nie mieliśmy scenariusza. Tylko kilka pomysłów, punktów wyjścia. Poprosiłem, żeby usiedli obok siebie – mówi Poremba, który sfotografował parę muzyków tak, jak przedstawia się parę małżonków na wiejskich monidłach. – Później wyciągnąłem jakiś landszaft, który zawisł w tle. To były bardzo szybkie zdjęcia – przekonuje. – Fotografowałem na polaroidach, dużych formatach 8x10 cali.

Fot. Jacek Poremba / Shootme

Kaseta z polaroidami zamontowana do starego aparatu miechowego, z kotarką, za którą chował się fotograf, musiała robić wrażenie na zebranych. – Dzięki temu uzyskiwałem płytką głębię ostrości. Duży format pozwalał mi bawić się płaszczyznami ostrości – o tym, na co „ostrzyć”, decydowałem, manewrując miechem w trakcie robienia zdjęcia – mówi Jacek i pokazuje poetyckie portrety przywodzące na myśl stare dagerotypy.  – Tę modę zapoczątkował Paolo Roversi. Podobno jak jakimś etapie, cały Polaroid utrzymywał się tylko z jego zakupów materiału.

Fot. Jacek Poremba / Shootme

Trzy lata później, kiedy Kayah podjęła współpracę z Cesarią Evorą, Jacek znów robił zdjęcia. Kameralny portret dwóch kobiet siedzących przy stoliku powstał w teatrze, tuż po koncercie. Był kontynuacją projektu z 1998 roku.

Studio na Burakowskiej: Początek nowej ery

Przełom milenium przyniósł zmiany. Po dekadzie transformacji w Polsce rozkwitły agencje reklamowe. Sesje, nazywane komercyjnymi, miały duże budżety, ale coraz mniej przestrzeni na poszukiwania. Fotograf miał zrealizować konkretne zadanie, a towarzyszyła mu w tym cała świta – asystenci, specjaliści od włosów, makijażu i ubrań. 

Fot. Jacek Poremba / Shootme

Obok nich na planie coraz częściej pojawiały się też nowe, decyzyjne postacie – klient, dyrektor artystyczny czy agent. Każdy z nich miał coś do powiedzenia, wpływał na decyzje i przebieg sesji. Profesjonalizacja oznaczała możliwość kontroli na każdym możliwym etapie, a to diametralnie zmieniało dynamikę pracy. 

O komercyjnych zdjęciach z Kayah dla dużej firmy telekomunikacyjnej Poremba nie mówi wiele – nie pamięta, żeby różniły się czymś na tle wielu innych. Nie ulega jednak wątpliwości, że wczesne lata 2000. to czas prosperity. Branża kreatywna rozwinęła się, tworząc prężne środowisko i jego miejsca. Serce świata mody i fotografii bije na Burakowskiej. Dawna fabryka koronek zamienia się w artystyczną kamienicę. Otwierają się tu studia i pracownie, chwile później sklepy wnętrzarskie, agencja modelek i butiki. – W zaniedbanym budynku z czerwonej cegły, tuż przy cmentarzu na Powązkach, najpierw swoją studia otworzyli Marek Straszewski i Beata Wielgosz, później pracownię przeniosła Joanna Klimas – Jacek wspomina 1999 rok.

Duże okna, podłoga z trzeszczącymi drewnianymi deskami, wysokie sufity nadawały się na modne atelier. Porembie przypominały dawne łódzkie czasy i atmosferę porzuconych fabryk. Wymagały tylko remontu. – Razem z przyjacielem Władysławem Lemmem odratowaliśmy oryginalną podłogę, zrobiliśmy nową łazienkę i nowoczesną techniczną kuchnię. Do stanowisk dla makijażystów i stylistów włosów sprowadziłem zabytkowe fotele dentystyczne ważące 200 kg. 

Na antresoli pojawiły się miękkie fotele i kanapy. Obok dywan i długi stół, na którym zawsze rano tuż przed zdjęciami pojawiało się śniadanie. – To był mój pomysł, który przejęły też inne studia. Spotykaliśmy się przed pracą, rozmawialiśmy przy kawie, przygotowując się do zdjęć. Zależało mi, żeby każdy czuł się tu jak w domu – tłumaczy. 

Te legendarną przestrzeń i Jacka przy pracy wciąż można oglądać w teledysku „Jakajakayah” z 2000 roku. Scenariusz jest rozbrajająco prosty – wokalistka u szczytu kariery zastanawia się nad kierunkiem, w którym zmierza. Razem z kamerą pojawia się na planie zdjęciowym. W pewnym momencie obiektyw zmienia perspektywę. Oglądamy sesję oczami bohaterki.

Basia Czyżewska
Proszę czekać..
Zamknij