Znaleziono 0 artykułów
16.03.2023

Beata Bochińska: Rattanowa siatka i żurawie tapety, czyli design zaangażowany

16.03.2023
 GamFratesi, Fot. Gebruther Thonet Vienna 

Dlaczego rattanowe maty, żurawie na tapetach i frędzle przy abażurach znowu powracają? Czy historię świata da się napisać od nowa za pomocą trendów wnętrzarskich? Rozważania o przejawach orientalnej stylistyki i lifestyle’u snuje przy herbacie z Cejlonu badaczka trendów i kolekcjonerka designu Beata Bochińska.

W mieszkaniu naszej koleżanki wisi lampa. Nowa, modna z internetowego concept store’u z wyposażeniem wnętrz. – Piękna ta wiedeńska siatka, prawda? – Joanna z dumą prezentuje swój ostatni nabytek. Uśmiecham się, a w głowie jeden za drugim zaczynają mi się przesuwać obrazy. Nasza rozmowa z wieloma dygresjami potrwa znacznie dłużej niż można by się spodziewać, a na stół wjeżdża aromatyczna herbata. Lubię herbatę, bardzo. Zaparzam ją w dzbankach specjalnie dla niej projektowanych, piję z filiżanek o innym kształcie niż te do kawy – dodają delikatności jej smakowi. I herbata, i porcelana nie znalazły się w tej opowieści przez przypadek. Dzięki handlowaniu nimi kilka europejskich mocarstw zbudowało swoją potęgę. Nie zawsze robiły to etycznie. Dzisiaj zaczęły się z tego tłumaczyć.

Tymczasem w Azji tłum profesjonalistów zwiedzających największe targi oświetlenia w Hongkongu obserwuje stoiska producentów z całego świata. Architekci wnętrz z dużym zainteresowaniem wyłapują trendy, które pozwolą im zastosować nową estetykę w nadchodzących sezonach. Szefowie zakupów sieci handlowych i niezależnych dystrybutorów oceniają szanse rynkowe proponowanych wzorów. Większość wystawców prezentuje dekoracyjne lampy wykorzystujące naturalne i raczej kosztowne surowce. Przeważają laka, bogato haftowane tkaniny na abażurach, frędzle, rafia i rattan, wapień, alabaster, kamień, ceramika, barwione w masie szkło. Tekstury, materiały, ale przede wszystkim formy wielu z nich wyglądają dla mnie znajomo. Szukam w pamięci odniesień i lifestyle’owych kontekstów. Ich pierwowzory właśnie stają się wizualnym materiałem dla wystaw przygotowywanych przez muzea i galerie w Europie, choć w zupełnie innym kontekście. Świat wyposażenia wnętrz szybko je podchwycił, gorący temat znalazł odbicie w projektach współczesnych przedmiotów. Przypadek? Raczej chęć włączenia się wrażliwych projektantów w ważny kulturowy dyskurs. Zacieram ręce, design nie tylko dekoruje, ale znowu się angażuje. To lubię najbardziej.

Poszczególne kraje: Holandia, Wielka Brytania, Portugalia, Francja czy Hiszpania, rozliczają się ze swojej, nie zawsze chlubnej, historii. Setki paneli dyskusyjnych, konferencji, programów edukacyjnych uczą nowej interpretacji historii świata. Oddają sprawiedliwość podbijanym przez stulecia narodom. Miliony imigrantów mieszkających w krajach dawnych kolonizatorów zaczynają oddychać jakby pełniejszą piersią. Prawda pozwala odkryć wielkość cywilizacji, z których pochodzą. 

Stylistyka wnętrz proponowana na komercyjnych targach wyposażenia korzysta z tej oficjalnej narracji i na nowo interpretuje wzory obiektów dawnej epoki. Wkrótce w modnej kawiarni, lobby warszawskiego hotelu i znanym klubie ściany pokrywają tapety z motywami map, przeskalowanymi żurawiami, azjatycką roślinnością i charakterystyczną kreską pejzaży. Meble z rattanową ośmiokątną siatką (swoją drogą, zwaną w Europie, a jakże, wiedeńską lub francuską) w nowych formach przywracają orientalny materiał w nowym wydaniu zagłówków łóżek, oparć foteli, zasłon kaloryferów czy abażurów lamp. Poszczególne przedmioty tworzą zmiksowane wyobrażenie o życiu w innym, bardziej egzotycznym świecie. Niemalże czuć zapach haszyszu i mdłe światło roztaczane przez barwne papierowe lampiony. Trend zaczyna się upowszechniać najpierw w miejscach publicznych, później trafia do domów. Zawsze tak jest.

Radio Hybrid, Lexon, Mathieu Lehanneur (Fot. Materiay prasowe)

Według badaczy, kuratorów i twórców wystaw kolonializm nie należy do przeszłości. Ukształtował nasz świat: fizyczny i mentalny. Kolonializm żyje do dziś w nas samych i w estetyce, którą się otaczamy. Wpływy azjatyckie, afrykańskie czy te pochodzące z obu Ameryk tworzą naszą codzienność, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. W holenderskim Tropenmuseum, gdzie całkowicie zmieniono narrację na temat podbojów Indonezji, Surinamu, Curaçao czy Sint Maarten, na najnowszej wystawie „Nasze kolonialne dziedzictwo” ukazane zostają liczne przykłady obyczajów czy naszych codziennych rytuałów, które dzisiaj wydają się oczywiste, a wprost pochodzą z kultur, które systematycznie były przez Holendrów podbijane. Niewolników, surowce i dzieła sztuki masowo przewożono drogą morską do Europy, której późniejszy rozwój i bogactwo ma, jak widać, moralnie wątpliwe korzenie. Pijąc herbatę z porcelany lub siadając na kolejnej interpretacji thonetowskich krzeseł z siatką na oparciach, warto pamiętać, skąd się wzięły.

Nie jestem pewna, czy u nas ten trend będzie silny. Nie mamy tyle odwagi, by przyznać się do naszej własnej przeszłości (tak, Litwini i Ukraińcy uczą w szkołach innej interpretacji historii naszych wspólnych relacji niż nasza oficjalna wersja…). Poza tym jesteśmy słabo zainteresowani historią innych kontynentów, kultura zza oceanów aż tak bardzo nas nie fascynuje. Herbata jednak nam smakuje, więc może te lampiony i rattanowa siatka też się przebiją? Kto wie, kto wie?

 

Beata Bochińska – prezeska Fundacji Bochińskich, historyczka i kolekcjonerka designu, kuratorka międzynarodowych wystaw, jurorka konkursów projektowych, wykładowczyni krytyki designu na Uniwersytecie Warszawskim i zarządzania rozwojem nowego produktu w SGH w Warszawie, była prezeska Instytutu Wzornictwa Przemysłowego.

Beata Bochińska
Proszę czekać..
Zamknij