Znaleziono 0 artykułów
10.03.2019

„Beverly Hills 90210”: Spotkanie po latach

10.03.2019
Obsada serialu (Fot. Getty Images)

W rocznicę 54. urodzin Luke'a Perry'ego sprawdzamy, na czym polegał fenomen produkcji o neurotycznych, nieodpowiedzialnych i niedojrzałych nastolatkach z Los Angeles.

Zanim Luke Perry trafił na plan „Beverly Hills 90210”, kładł asfalt pod parkingi. „Ten serial zmienił moje życie. Nic już nigdy nie będzie takie samo” – mówił jeszcze młody odtwórca roli Dylana McKaya, kolejnej w amerykańskiej popkulturze inkarnacji Jamesa Deana. Ale 4 października 1990 roku, gdy wyemitowano pierwszy odcinek produkcji, odmieniło się nie tylko życie młodego aktora i jego kolegów z planu – bieg zmieniła także historia telewizji. A może stało się to chwilę później.

Obsada serialu (Fot. Getty Images)

„Wyniki oglądalności były w porządku, ale bez przesady” – wspominała początki Garth. – „A potem nakręciliśmy kilka prowokujących odcinków na plaży i pokazaliśmy je latem, gdy inne stacje puszczały powtórki. Dzieciaki, które nudziły się w domu, zaczęły nas oglądać. I tak rozpętało się szaleństwo” – mówiła w 2008 roku w „The New York Timesie” odtwórczyni roli Kelly Taylor, ikonicznej poor little rich girl, jednej z pierwszych Queen Bee, blondynki, której wszyscy, zarówno bohaterowie serialu, jak i widzowie, zazdrościli garderoby. Bo Kelly i jej przyjaciele „wyglądali jak z teledysku”, jak określiła to Brenda Walsh w pierwszym odcinku, która razem z rodzicami i bratem bliźniakiem Brandonem przeprowadziła się do Los Angeles z Minnesoty.

Luke Perry (Fot. Getty Images)

Klasyczny hollywoodzki motyw fish out of water zadziałał tu bez pudła. Palmy, piasek i porszaki widzowie oglądali oczami olśnionych blichtrem, nowością i luksusem prowincjuszy. I – tak samo jak polskie dzieciaki – zachwycali się modą. Różowe bezy druhen na ślubie mamy Kelly z ojcem kolegi ze szkoły, Davida. Małe czarne z białymi kokardami na szkolny bal. Getry, białe T-shirty, kombinezony, a na dodatek szerokie paski, chokery. No i oczywiście dżinsy. Jasne, z wysokim stanem, bezkształtne. Identyczne nosi teraz pokolenie, które jest za młode, by pamiętać Brendę i Kelly. A powtórka serialu przedstawicielom tej generacji pewnie też by się przydała.

W „Beverly Hills 90210” wydarzyło się wszystko, co wydarzyć się mogło. I jeszcze kilka rzeczy, które wydarzyć się nie mogły, nie powinny, nie miały jak. Ale serial, który przetarł szlaki kolejnym kultowym produkcjom dla nastolatków, choć fabularnie przypominał niekiedy starszą o kilka lat dorosłą „Dynastię”, nie był wyłącznie operą mydlaną dla dorastających dziewcząt i co wrażliwszych chłopaków. Aaron Spelling, twórca obu największych przebojów telewizyjnych (tu z Darrenem Starem, który miał potem dać światu „Seks w wielkim mieście”) przełomu lat 80. i 90., w produkcji ze swoją córką Tori (w roli dziewiczej Donny) chciał młodzież bawić i przestraszać, ale przede wszystkim edukować. Przebojowe „Sex Education” Netfliksa wcale tak pionierskie nie jest. W Beverly Hills High o seksie rozmawiało się bez oporów i bez przerwy. Brenda planowała utratę dziewictwa z Dylanem przez dobre kilka odcinków, trójkąty miłosne, których ramionami dwukrotnie byli Kelly i Dylan (jeden z Brendą, drugi z jej bratem bliźniakiem) kipiały seksem, seks uprawiało się przy świecach, na plaży i na tylnym siedzeniu limuzyny. A amerykańskie, a potem także polskie dzieciaki, płoniły się podczas ostrych scen, przeklinając rodzicielską superwizję przed telewizorami. „BH90210” łączyło pokolenia. Opowiadając o nastolatkach, w rolach głównych obsadzano aktorów dobrze po 20. urodzinach, a serial śledziły dzieciaki, które inicjację, nie tylko seksualną, miały jeszcze daleko przed sobą. Nic dziwnego, że oglądając pierwszy sezon w wieku 10 lat, byłam pewna, iż do 16. roku życia dorobię się zmarszczek, a moi koledzy łysinki...

Obsada serialu (Fot. Getty Images)

Nierealistyczny casting i jeszcze mniej realistyczne wątki podpalenia szkoły, mafijnych zemst czy waszyngtońskich karier nie odebrały serialowi autentyczności emocjonalnej. Twórcy serialu co prawda udawali, że aktorzy są rówieśnikami bohaterów, ale pokazali na ekranie licealistów ze wszystkimi ich słabościami – naiwnością, snobizmem, zazdrością. Z przesadną intensywnością uczuć, właściwą tylko nastolatkom, identyfikowały się dorastające dzieciaki na całym świecie. I właśnie za tymi ckliwością, kiczem i patosem tęskni się w istocie najmocniej.

Przypominając rytuały przejścia, które definiowały nasze własne dorastanie. Te, których siłę łatwo przewidzieć – pierwszy alkohol, pierwszy seks, pierwsze wagary. I te błahe, ale nie mniej doniosłe. Jak np. chwila, gdy twoja przyjaciółka chce nałożyć na imprezę tę samą sukienkę, kocha się w twoim chłopaku i/lub bracie albo wyznaje sekret innej koleżance. Śledząc z wypiekami na twarzy (często po kryjomu, poza rodzicielskim nadzorem) trójkąty miłosne, zakazane inicjacje i rodzinne skandale, z największą intensywnością marzyłam o paczce przyjaciół, która spotyka się na koktajl w Peach Pit. Żeby pogadać, ponarzekać, pośmiać się. Odebrałam jednak nie tylko lekcję uczuć, lecz także szeroko zakrojony program wiedzy o społeczeństwie.

Obsada serialu (Fot. Getty Images)

Scott, najlepszy przyjaciel Davida, zabił się bronią znalezioną w szufladzie ojca. Brenda myślała, że jest w ciąży, mimo że uprawiała seks z zabezpieczeniem. Donna chciała zachować dziewictwo do ślubu. Kelly padła ofiarą gwałtu. A już doroślejsza, wybierając między Brandonem a Dylanem, postawiła na siebie. David ćpał. Matka Kelly była alkoholiczką, a ojciec Dylana siedział w więzieniu. Aborcja, uzależnienie, prawo do posiadania broni – publicystyczny wymiar serialu, choć często łopatologicznie wyłożony, stanowił wstęp do poznania prawdziwego świata. Tego, o którym rodzice nie chcą i nie potrafią dzieciom opowiedzieć.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij