Znaleziono 0 artykułów
21.04.2024

Dlaczego zakochujemy się na wiosnę? Hormony i bodźce a nowe relacje

21.04.2024
(Fot. materiały prasowe)

Czy rzeczywiście w przekonaniu, że wiosna sprzyja zakochiwaniu się i znajdowaniu partnerów, jest choć cień prawdy? Pytamy o to Małgorzatę Pogorzelską, certyfikowaną seksuolożkę kliniczną oraz terapeutkę par.

Choć początek roku często wiąże się z decyzjami o zmianach, w kwestiach uczuciowych to jednak wiosna wzbudza wśród Polaków najwięcej emocji związanych z zakochaniem i nowymi relacjami. Badanie przeprowadzone przez TNS OBOP wykazało, że aż 84 proc. respondentów zgadza się z twierdzeniem, że to właśnie wiosna najbardziej sprzyja zakochiwaniu się. Nie bez powodu porę roku, w której przyroda budzi się do życia, uważamy za najbardziej sprzyjającą nawiązywaniu nowych relacji i randkowaniu. Do tego przekonania – jak się okazuje, uzasadnionego naukowo – przyczynia się nie tylko więcej okazji do spotkań. – Wiosną jesteśmy bardziej wyczuleni, otwarci na bodźce, sygnały z zewnątrz, intensywniej więc odczuwamy wpływ feromonów. Cała przyroda nabiera tempa do rozwoju, do życia, a wraz z nią my, będący jej nieodłączną częścią – mówi Małgorzata Pogorzelska, seksuolożka i psychoterapeutka indywidualna oraz par.

Wiosenne motyle w brzuchu, czyli koktajl hormonalny

Nawet popularna i urocza metafora zakochania – „mieć motyle w brzuchu” – przywodzi na myśl symbolikę wiosny. To miłe uczucie ma związek z hormonami, które nasz organizm produkuje wówczas, gdy zaczynamy szaleć za drugą osobą. Pobudzają je feromony, czyli chemiczne substancje wydzielane przez organizmy żywe, w tym przez ludzi, w celu komunikacji z innymi osobnikami tego samego gatunku. Wraz z nadejściem wiosny organizmy ludzkie mogą intensyfikować produkcję feromonów. To z kolei może wpływać na nasze zachowania społeczne, włączając w to zwiększone zainteresowanie romantycznymi relacjami.

Wszystko zaczyna się w momencie, gdy feromony wydzielane przez interesujący nas obiekt dotrą za pośrednictwem zmysłu powonienia do naszego pobudzonego i wyczulonego wiosną mózgu. Następnie każdy kolejny zmysł bierze udział w przesyłaniu sygnałów, które każą nam skoncentrować całą uwagę na drugiej osobie. Jeśli nasz umysł zdecyduje wówczas, że „to jest ta/ten”, proces zakochania zaczyna błyskawicznie przyspieszać. Podwzgórze zaczyna wydzielać fenyloetyloaminę, miłosny narkotyk. To są właśnie te słynne wiosenne motyle w brzuchu: stan uskrzydlenia, szczęścia, euforii, optymizmu, a jednocześnie pobudzenie, rozdrażnienie, niepokój mówi seksuolożka.

Dodatkowym impulsem do zakochiwania się w tym okresie jest działanie dopaminy. To właśnie ta substancja, znana jako „hormon nagrody”, uwalniana jest w naszych mózgach w odpowiedzi na nowe i ekscytujące doświadczenia. Wiosną otaczają nas nowe bodźce: świeże zapachy, intensywne kolory kwiatów, dźwięki ptaków, które budzą się po zimie. Te doznania pobudzają zmysły i wyzwalają w mózgu chemię, która sprzyja zakochiwaniu się. – Efekt odurzenia wzmacnia dopamina, miłosny stymulant, dzięki któremu czujemy się zmotywowani do działania. Wzmaga się chęć do aktywności fizycznej, ruchu, wzmacnia psychofizyczne odczuwanie przyjemności, bo hormon ten poprawia również ukrwienie krwi w narządach płciowych, sprawiając, że doznania seksualne w trakcie zakochania stają się iście niebiańskie. Wszystko – myśli, sny, uczucia – koncentruje się wokół spotkań z ukochaną osobą lub oczekiwania na nie – wyjaśnia Małgorzata Pogorzelska.

Nie bez powodu zastrzyk wiosennych hormonów powoduje w nas również huśtawkę emocjonalną. Jak wskazuje Małgorzata Pogorzelska, w tym czasie potrafimy jednego dnia skakać do nieba po spotkaniu z osobą, którą obdarzamy szczególnym zainteresowaniem, a następnego drżeć z niepokoju, gdy nie odpisuje.

W tej sinusoidalnej symfonii pierwsze skrzypce gra noradrenalina. – Przyspiesza ona bicie serca, podnosi ciśnienie krwi, wzmacnia reaktywność na dotyk, zmniejsza apetyt. Dosłownie żyjemy miłością. Nie jemy, nie śpimy, unosimy się nad ziemią. Dodatkowo wiosną łatwiej jest o zwiększone wydzielanie hormonów szczęścia – endorfin, które pojawiają się w organizmie dzięki wysiłkowi fizycznemu, spotkaniom z bliskimi, radości. Mamy dłuższy dzień, jest cieplej, coraz piękniejsze widoki wokół, a więc więcej się ruszamy i znów, po okresie zimowym, sięgamy po różne aktywności. W ogródkach, na spacerach czy wyjazdach na wiosenne długie weekendy częściej spotykamy się z przyjaciółmi – mówi Małgorzata Pogorzelska.

Większa dawka energii, bliskości i radości to także większa otwartość na kontakt fizyczny i erotyczny, co z kolei ponownie uruchamia w organizmie produkcję najważniejszego, zdaniem naukowców, hormonu uczestniczącego w procesie zakochiwania się, czyli serotoniny. – To dzięki niej szalejemy z miłości, i to dosłownie, biorąc pod uwagę stan naszego mózgu. Wpływa ona na stany emocjonalne i nastrój, umożliwia odczuwanie radości, błogości, przyjemności, redukując niepokój i lęk. Im więcej ruchu, śmiechu, radości, bliskości i seksu, relaksu i światła słonecznego, tym łatwiej utrzymać odpowiedni jej poziom. A o to wszystko właśnie wiosną łatwiej – tłumaczy psychoterapeutka par.

Emocje a naturalny cykl

Zmęczeni zimą, małą ilością światła słonecznego i pogodą, która nie sprzyja wychodzeniu na zewnątrz, wraz z kwietniową obfitością zmian nie bez powodu otwieramy się na to, co nowe. – Jako gatunek, mimo rozwoju cywilizacji i przemysłu, jesteśmy wpisani w cykl życia natury i najlepiej czujemy się i funkcjonujemy, kiedy żyjemy zgodnie z tym rytmem. Cała natura i historia ludzkości związana z uprawieniem ziemi i zdobywaniem pożywienia każą nam budzić się i zwiększać aktywność na wiosnę. W nasz system neurobiologiczny ewolucyjnie wdrukowane jest skojarzenie wiosny z pobudzeniem, aktywizacją, koniecznością działania – wskazuje Małgorzata Pogorzelska.

Z czysto socjologicznego i kulturowego punktu widzenia wiosna jest czasem, gdy przygotowujemy się do porzucenia swetrów, zmieniamy dietę na lżejszą i częściej wychodzimy. – Funkcjonujemy w trybie zbliżających się letnich wakacji, do których przygotowania zaczynamy właśnie wiosną: rozpoczynamy diety i ćwiczenia, robimy plany wakacyjne i gromadzimy środki na nie. Towarzyszy nam poczucie zwiększonej mobilizacji. Pogoda zachęca do spacerów, cieszenia się zielenią i słońcem, a więc naturalnie zaczynamy się też więcej rozglądać wokół, mamy więcej możliwości do działania, więcej rodzajów aktywności do wyboru. Dzień staje się dłuższy i bardziej słoneczny, w sklepach pojawiają się warzywa i owoce mniej dostępne zimą. Nasze zmysły są zatem wyostrzone, ciało dotlenione i lepiej ukrwione, pobudzone, a nasz metabolizm przyspiesza – dodaje Małgorzata Pogorzelska. To bez wątpienia wpływa na otwarcie się na nowe, ekscytujące znajomości.

Czy wiosenne zakochania są trwalsze?

Skoro wiosna tak doskonale wspomaga wchodzenie w romantyczne relacje, czy zwiększa również szansę na ich trwałość? To zależy od tego, ile pracy i zdrowej komunikacji wniesiemy w taki związek. Nasza rozmówczyni zwraca uwagę na jeszcze jeden ciekawy aspekt, który może wyróżniać wiosenne miłości na tle innych. – W okresie wiosennym, kiedy budzimy się do życia, a wraz z nami nasze pragnienia i nowe pomysły ich realizacji, pewnie łatwiej o romantyczną historię, wspominaną potem latami. Wiosną częściej niż w innych porach roku jesteśmy skłonni do podejmowania zmian, nowych projektów, wyzwań. Częściej jesteśmy w działaniu, sięganiu po więcej, więcej nam się chce. Nasze ciało jest pobudzone, zaktywizowane – zwraca uwagę Małgorzata Pogorzelska. Bez wątpienia w takich warunkach łatwiej odnaleźć w sobie energię do miłosnych poszukiwań, walki o obiekt westchnień czy do seksualnych uniesień. A przy tym łatwiej o zaangażowanie oraz wysiłek niezbędny do pielęgnowania rozwijającego się uczucia.

Małgorzata Pogorzelska – seksuolożka i psychoterapeutka. Jej główny obszar pracy to terapia problemów seksualnych, a także osobistych problemów lękowych i osobowościowych. Prowadzi konsultacje i terapię indywidualną osób dorosłych, a także par.

Katarzyna Drelich
Proszę czekać..
Zamknij