
Reżyserka Aurelia Frydrych-Zdanowska w dokumencie „Być jak Mikołaj” przygląda się tranzycji transpłciowego nastolatka. Drogę do zrozumienia samego siebie przechodzi nie tylko sam Mikołaj, lecz także jego ojciec, który na nowo poznaje swoje dziecko. Poruszający film o miłości, rodzinie i tożsamości zdobył Nagrodę Główną w konkursie Nowe Filmy Polskie na festiwalu Watch Docs 2024. Już 6 czerwca odbędzie się jego uroczysta premiera, a w kolejnych tygodniach trafi do kin studyjnych w wybranych miastach Polski. Projekcjom towarzyszą spotkania z bohaterem i twórcami.
Reżyserka Aurelia Frydrych-Zdanowska w dokumencie „Być jak Mikołaj” towarzyszy transpłciowemu chłopakowi w jego tranzycji. Zanim powstały pierwsze zdjęcia do filmu, bohater i twórczyni kilkakrotnie spotykali się, żeby się lepiej poznać, pogadać, sprawdzić, czy między nimi „kliknie”. – Aurelia od początku otworzyła się na mnie, opowiadała mi o sobie, wspierała. Nie traktowała mnie jako obiektu do obserwacji potrzebnego jej do zrealizowania filmu. Do dziś jesteśmy sobie bliscy. Nie musimy się nawet za często widywać, żeby czuć się ze sobą swobodnie. To dla mnie miara bliskości – mówi Mikołaj.
Jak nastolatek staje się mężczyzną
Trochę jak w „Boyhood” Richarda Linklatera jego życie było przez kilka lat śledzone przez czujny obiektyw kamery. Niejednej zresztą – część materiałów do filmu Mikołaj dostarczył sam. Kręcił się telefonem, np. podczas czytania fragmentów książki. Robił to regularnie przez kilka miesięcy, żeby sprawdzić, jak po terapii hormonalnej zmienia mu się głos. Nagrania z ręki jeszcze zbliżają widza do bohatera, czynią film bardziej intymnym, sprawiają wrażenie, jakbyśmy rozmawiali z Mikołajem przez FaceTime’a. Hybrydowy tryb kręcenia wymusiła także pandemia. – Przed powstaniem filmu relacjonowałem moje doświadczenia w mediach społecznościowych. Zgodziłem się na ten projekt, żeby opowiedzieć historię, która będzie bliska wielu osobom. Ale chciałem też udokumentować moją własną drogę. Dzięki temu mogę zobaczyć siebie z przeszłości – tłumaczy Mikołaj.
Czupurny, niepokorny, a jednocześnie trochę nieśmiały i wycofany nastolatek, który przegląda się w obiektywie kamery jak w lustrze – takiego Mikołaja oglądamy w pierwszych scenach. W ostatnich wydaje się dojrzałym, spełnionym, silnym mężczyzną. Te kadry dzielą lata przeżyć. – Gdy patrzę na młodszego siebie, czuję dużo ciepła. Widzę, że moje starania naprawdę się opłaciły. Pozwoliły mi dotrzeć tu, gdzie jestem teraz, a to naprawdę świetne miejsce. Czuję też trochę smutku i złości, zwłaszcza gdy przypominam sobie, jak opornie działa system. Przede wszystkim widzę w tamtym Mikołaju nastolatka. Jego zacięcie, niecierpliwość, potrzebę popychania tego procesu coraz dalej – wspomina Mikołaj.
Milczeć w rozmowie, nie zamiast niej
Drugim bohaterem filmu jest tata Mikołaja, który się miota – kocha swoje dziecko, ale nie rozumie z początku, przez co Mikołaj przechodzi. Zdarza mu się zwrócić do niego deadname’em, podważyć decyzję o tranzycji, wycofać z relacji.
W jednej z najbardziej wzruszających scen nastoletni Mikołaj rozmawia z ojcem, siedząc na ławce w parku. Mikołaj tłumaczy zdziwionemu ojcu, że trudno rozmawiać z rodzicami o swoich problemach z ciałem, tożsamością, zdrowiem psychicznym. Mało kto potrafi się na takie rozmowy odważyć – nie tylko transpłciowy dzieciak, lecz każdy nastolatek. – Rozmawiamy o rzeczach trudnych, więc nie jest nam łatwo. Trochę też milczymy. Ale milczymy w trakcie tej rozmowy, a nie zamiast niej. To jest nasze wspólne milczenie. Tata musiał znaleźć w sobie dużo siły, żeby zgodzić się na udział w tym filmie. Doceniam to, że pokazano jego prawdziwy obraz. Mój zresztą też. Przez to, że obaj nie jesteśmy krystalicznie czyści, łatwiej innym się z nami utożsamić – tłumaczy Mikołaj.
„Być jak Mikołaj” pokazuje więc dojrzewanie – w przypadku Mikołaja niejako podwójne: dojrzewanie do bycia sobą i dojrzewanie do bycia mężczyzną. – Doświadczyłem dzieciństwa inaczej niż inni mężczyźni, ale niczego nie żałuję – mówi. Na ekranie oglądamy moment inicjacji, np. pierwszego golenia. Przed lustrem, golarką jednorazową, z doradzającym mu i dogadującym ojcem.
Kamera nie opuściła Mikołaja nawet w chwilach przełomowych, trudnych, jak np. przed i po mastektomii. – Aurelia i Paweł, operator, byli jedynymi osobami, które towarzyszyły mi po operacji. Odwieźli mnie do domu – wspomina Mikołaj. Kamery zabrakło tylko w sądzie, gdy zapadł wyrok o uzgodnieniu płci (w marcu tego roku nastąpiła zmiana w prawie – uzgodnienie płci ma się odbywać drogą nieprocesową, bez pozywania rodziców). To właśnie proces sądowy kosztował Mikołaja najwięcej – pieniędzy, czasu, nerwów. – Zakładałem, że procedura potrwa rok, skończyło się na trzech, a to szmat czasu, zwłaszcza w życiu młodego człowieka. Zgubiłem po drodze te intensywne emocje – i ekscytację, i złość. Z jednej strony przestałem się frustrować, z drugiej nie potrafiłem już tak hucznie świętować, gdy ostatecznie zapadł wyrok i potem, gdy dostałem dokumenty z właściwym imieniem – mówi Mikołaj.

Transpłciowy członek rodziny nadal jest przede wszystkim członkiem rodziny
Jak Mikołaj odnajduje się w męskim świecie? Film pokazuje jego zaangażowanie w Strajk Kobiet, dziś też zawsze staje po stronie dyskryminowanych. – Osoby LGBT+ i kobiety łączy doświadczenie nierówności systemowych. Musimy więc działać razem – dodaje. – Mam ten „przywilej”, że ludzie nie wiedzą o mojej transpłciowości, dopóki im o niej nie powiem. Biorą mnie za swojego, kogoś, kto operuje tym samym kodem kulturowym i bagażem doświadczeń. A ja się staram z tym nie odsłaniać od razu, bo te interakcje są dla mnie bardzo ciekawe. Nie mam jednak poczucia misji, edukacji, nawracania. W kontekście aktywistycznym – jasne, prywatnie nie. Ale otwarcie punktuję zachowania wpisujące się w „normatywną” męskość – żarty kosztem innych, mikroagresje, mikrodyskryminacje – tłumaczy Mikołaj.
Jako aktywista od lat szerzy świadomość na temat transpłciowości, zwraca jednak uwagę, że większy dostęp do wiedzy nie wyklucza ryzyka dezinformacji. – Dostęp do wiedzy się poszerza, ale i dostęp do fałszywych, w tym transfobicznych, informacji. Dezinformacją targetuje się też rodziców młodych osób transpłciowych. Ale wiedza to jedno. Najważniejsze to pamiętać, że ten transpłciowy człowiek dalej należy do mojej rodziny i że go kocham. Trzeba po prostu nie stracić z oczu człowieka – dodaje Mikołaj.
Bohater filmu wyprowadził się z domu, wyjechał z rodzinnego miasta, poszedł na studia z psychologii. – Czerpię ogromną przyjemność ze zwyczajnego życia. Cieszę się, że mogę studiować, pracować, spotykać się z ludźmi bez ciężaru myślenia o tym, że muszę jeszcze coś załatwić, żeby po prostu być – tłumaczy. – Nie chciałbym, żeby o moim życiu powstał kolejny film. Cieszę się na pokazy, spotkania, rozmowy z ludźmi, ale najbardziej cieszy mnie moje zwyczajne życie – mówi Mikołaj.

Z tatą widuje się trochę rzadziej, ale często do siebie dzwonią. – Zbudowaliśmy dobrą relację. Ostatnio zadzwoniłem zapytać, co mam zrobić, jeśli wiertło nie chce mi wejść w ścianę. Takie męskie rozmowy – śmieje się Mikołaj. Jak to rozmowy ojca z dorosłym synem czy rodzica z dzieckiem, które wyfrunęło już z gniazda.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.