
Po romantycznych zaręczynach Kandice Hansen i Aaron Tamaddon nie spieszyli się ze ślubem, chcieli dać sobie czas, by zaplanować ceremonię w najdrobniejszych szczegółach. Niezwykły weekend ślubny, pełen akcentów, dla których inspiracją był słynny obraz Moneta „Śniadanie na trawie”, państwo młodzi zorganizowali na południu Francji. – To była czysta magia – mówią dziś o uroczystości.
Choć Kandice Hansen i Aaron Tamaddon to zdecydowanie nowoczesna para, poznali się w dość oldschoolowy sposób: przez swatkę. Kandice, pracująca jako senior beauty and home buyer w Moda Operandi, została przedstawiona na Zoomie Aaronowi, przedsiębiorcy, przez jego swatkę z firmy Tawkify, Elizabeth, jesienią 2022 roku. – Początkowo łączyłem się na Zoomie, myśląc, że będzie to grzecznościowe zapoznanie się po tym, jak Elizabeth umówiła nas na tę randkę, ale ostatecznie nasza rozmowa trwała prawie trzy godziny – zdradza Aaron, a Kandice dodaje: – Pamiętam, jak w panice ustawiałam wszystkie lampy, które miałam w mieszkaniu, by uzyskać idealne oświetlenie! Pożegnaliśmy się, a następnego dnia oboje podzieliliśmy się swoimi wrażeniami na temat randki z Elizabeth. Oboje byliśmy zainteresowani sobą nawzajem!
Ze względu na to, że gdy się poznali, Aaron przebywał w Arizonie, na pierwszą randkę twarzą w twarz musiał polecieć do Nowego Jorku. – Rozmawialiśmy we wtorek, a w piątek w tym samym tygodniu przyleciał z powrotem do miasta – wyjaśnia Kandice. – Spotkaliśmy się na schodach przed galerią Canal Projects, przeszliśmy się po wystawie, a potem udaliśmy się do Locanda Verde na kolację.
Romantyczne zaręczyny w Nowym Jorku, bajeczny ślub w Prowansji
W lipcu kolejnego roku Aaron był gotowy, by się oświadczyć. Planując zaręczyny, czerpał inspirację od swojej babci, która zaproponowała, by odtworzył ich pierwszą randkę. – Wybraliśmy się na prywatne zwiedzanie wystawy Yayoi Kusamy w galerii Davida Zwirnera, a następnie na kolację w Locanda Verde. Gdy wróciliśmy do domu, okazało się, że Aaron w sekrecie porozkładał w naszym pokoju 100 fotografii przedstawiających jego ulubione wspomnienia z czasu spędzonego razem, a potem uklęknął przede mną i się oświadczył. Wiedział, że chciałam, by poprosił mnie o rękę w domu, i totalnie mnie zaskoczył. Było idealnie – opowiada Kandice. Na miejscu była fotografka Nicole Plett, która udokumentowała tę chwilę i którą później wybrali jako pierwszą osobę pracującą przy ich weselu.
Choć Aaron oświadczył się po niecałym roku znajomości, para postanowiła nie spieszyć się ze ślubem i przed ceremonią nacieszyć się okresem zaręczyn. – Planowaliśmy ślub prawie dwa lata, tak by mieć wystarczająco dużo czasu na uważne zastanowienie się nad każdym detalem – mówią Kandice i Aaron. Data ślubu została wyznaczona na maj 2025 roku w Château Robernier w Prowansji. – Na pierwsze wspólne wakacje pojechaliśmy do Prowansji i były one magiczne. Natychmiast zakochaliśmy się w niespiesznym tempie życia, zapierającym dech w piersiach krajobrazem, bogatej historii sztuki i niesamowitym jedzeniu – opowiadają. Początkowo przyszli nowożeńcy wahali się między organizacją wesela na miejscu, w Nowym Jorku, a ceremonią za granicą. – Tym, co ostatecznie zaprowadziło nas do Francji, był fakt, że nasze rodziny jeszcze nie doświadczyły pobytu w niej, a chcieliśmy mieć okazję, by podzielić się z nimi tym wyjątkowym miejscem – wyjaśniają.
Inspiracją dla ślubu i wesela we Francji stał się obraz Moneta „Śniadanie na trawie”
Zagłębiając się w szczegóły planowania wesela, Aaron i Kandice zatrudnili wedding plannerkę Evę Monnier z firmy Avodah, która miała pomóc im opracować i zrealizować ich wizję. – Tym, co wytworzyło więź pomiędzy nami i Evą, było łączące nas uwielbienie dla Prowansji i legendarnych malarzy, którzy tam żyli. Na samym początku tego procesu Eva przesłała nam zdjęcie obrazu „Śniadanie na trawie” Moneta, który ostatecznie stał się wyznacznikiem dla designu całego weekendu. To niezwykle sielankowa scena, która dokładnie oddawała ducha, w jakim chcieliśmy zorganizować naszą uroczystość – mówi para młoda. Dzieło to – stanowiące odpowiedź na słynny obraz Maneta – przedstawia swobodne, choć eleganckie spotkanie przyjaciół na pikniku, pełne jasnych barw na pokrytym bujna zielenią tle.
Kluczowymi motywami weselnych detali stały się jedzenie i zapachy. – Ze względu na to, że nasze powonienie ma tak silne powiązania z pamięcią, chcieliśmy stworzyć coś wymownego, co trwałoby również po tym weekendzie – zdradza Kandice. Z myślą o stworzeniu unikatowego zmysłowego wspomnienia zwrócili się do Shabnam Tavakol z Kismet Olfactive, którą poprosili o opracowanie na ich zamówienie wyjątkowego zapachu. – Podczas spotkania w jej studio Shabnam czerpała inspiracje z naszego dzieciństwa, ulubionych pokarmów oraz tamtego regionu – mówi panna młoda. – Następnie testowaliśmy kilka różnych wersji, by w końcu zdecydować się na mieszankę nakierowaną na liście gorzkiej pomarańczy, z orzeźwiającymi nutami cytrusów, uziemioną wetiwerią pachnącą i drewnem cedrowym, z subtelnymi nutami palo santo i lawendy – opowiada panna młoda. Zapachu, który otrzymał nazwę Château Nuptials, para młoda sama użyła jako perfum, a także uwolniła jego aromat w całym zamku, tworząc immersyjne doświadczenie zmysłowe. Zabrała go również ze sobą na pierwsze spotkanie z przedstawicielką firmy cateringowej Citron Pavot, Amandine Anglade, która z myślą o ich weselu stworzyła popisowy spritz na bazie jego składników.
Panna młoda na przyjęcie powitalne założyła jedwabną suknię z wzorem kwiaty, którym oddała hołd wiośnie w Prowansji. Na ślub wybrała eteryczną kreację z peleryną z tiulu
Wybieranie idealnej garderoby na ślubny weekend w Prowansji było dla pary młodej szczególnie ekscytującym zadaniem. Na przyjęcie powitalne Kandice postanowiła zrezygnować ze ślubnej bieli, stawiając na suknię Givenchy w zielone kwiaty, którą znalazła na Moda Operandi. – Nigdy nie byłam szczególnie przywiązana do pomysłu, by przez cały ślubny weekend ubierać się na biało, i byłam zachwycona ideą założenia kwiatowego printu, którym oddałam hołd wiośnie w Prowansji. Miękkie warstwy jedwabiu i detal w postaci szala sprawiały, że niesamowicie poruszała się na wietrze – zdradza panna młoda. Kreację zestawiła ze złotymi sandałkami na kaczuszce od The Row, które nadały lookowi mu „odrobinę dramatyzmu”. Pan młody miał na sobie garnitur marki P. Johnson w odcieniu leśnej zieleni, który wystylizował w połączeniu z lnianą koszulą i fularem Loro Piana. – Wyglądał niesamowicie – zauważa panna młoda.
W dniu ślubu panna młoda założyła pierwszą suknię, jaką przymierzyła: ukośnie ciętą kreację Danielle Frankel z szerokim golfem. – Byłam zachwycona drapowaniem z tyłu i ponadczasowym fasonem, ale chciałam dodać do niej coś wyjątkowego, by sprawiała unikatowe wrażenie – coś bardziej eterycznego i wyraźnie kobiecego – zdradza Kandice. – Wcześniej zapisałam sobie look z pokazu couture Valentino z sezonu wiosna 2017, sukienkę slip dress założoną pod tiulową narzutkę, w której z miejsca się zakochałam. Pokazałam zdjęcie z pokazu zespołowi Danielle, a oni zachwycili się tym pomysłem. Wspólnie stworzyliśmy szytą na zamówienie plisowaną pelerynę z tiulu, zaczynającą się od wyraźnych plis przy szyi, które stopniowo wygładzały się ku dołowi. Sposób, w jaki odbijała światło, przerósł moje najśmielsze oczekiwania.
Jako dodatek do sukni panna młoda wybrała pierścionek z perłą, który należał do jej babci i który był dla niej „czymś starym”. – Ze względu na to, że ona i mój dziadek nie mogli przylecieć na wesele, było dla mnie ważne, by mieć przy sobie coś, co mi się z nią kojarzy – wyjaśnia Kandice. Jako coś pożyczonego panna młoda założyła wiszące kolczyki Sauer z opadającymi kaskadami perłami. – Wyjątkowe podziękowania dla ekipy z działu fine jewelry Mody, która sprawiła, że było to możliwe! – mówi panna młoda. Choć początkowo planowała, że do tej sukni założy parę satynowych muli od The Row, Kandice zdała sobie sprawę, że musi dokonać zamiany. – Gdy zaczęliśmy planować ceremonię i okazało się, że będę szła po żwirowej ścieżce, postanowiłam zachować je na przyjęcie – mówi. Kandice zdecydowała się ponownie założyć złote buty na obcasach, które miała na sobie podczas przyjęcia powitalnego. – Ostatecznie byłam zachwycona tym, jak prezentowały się z moją suknią ślubną, i szczególnie uwielbiam te zdjęcia, na których widać, jak wystają spod jej rąbka.
Jeżeli chodzi o beauty look na dzień ślubu, Kandice chciała czuć się sobą. Stylistka fryzur i makijażystka Karine Brossard stanęła na wysokości zadania, tworząc dla niej elegancki makijaż i układając włosy w miękkie, romantyczne fale. – Ponieważ rzadko noszę upięte włosy, na ślub chciałam zostawić je rozpuszczone, by pozostać wierną swojemu codziennemu stylowi – mówi panna młoda.
Z myślą o swoim stroju na ceremonię, Aaron zdecydował się na cieplejszą barwę. – Aaron od razu wiedział, że aby stworzyć swój smoking, chce współpracować z Danielem z P. Johnson, z którym już wcześniej pracował przy garniturach – zdradza Kandice. Projektant opracował dla niego smoking w odcieniu czekoladowego brązu. – Zamiast kwiatka w butonierce postawił na oversize’ową broszkę vintage w kształcie złotego węzła, którą zdobył u Stephena Herdemiana. Węzeł tworzą dwa fragmenty liny związane razem i wydał mu się on odpowiednim symbolem na ten dzień – wyjaśnia panna młoda. Elementem spinającym stylizację były brązowe buty typu derby zapinane na metalowe klamry marki Loro Piana. – Look był wyrazisty, a Aaron wyglądał, jak to on, zawsze wspaniale – mówi Kandice.
W dniu ślubu na zamku we Francji zarówno panna młoda, jak i pan młody dwa razy zmieniali stylizacje
Na przyjęcie Kandice zdjęła ze swojej sukni tiulową pelerynę, by lepiej zaprezentować swoją muskającą ciało, dopasowaną suknię, a Aaron założył koszulę w kolorze złamanej bieli z ukrytymi guzikami oraz białą marynarkę z naturalnego jedwabiu marki P. Johnson. Gdy zaczęło się afterparty, panna młoda zamieniła suknię od Danielle Frankel na slip dress Khaite i satynowe mule od The Row. – Aaron wybrał jedwabną brązową koszulę P. Johnson zestawioną ze spodniami od swojego smokingu, tworząc w ten sposób szykowny monochromatyczny look – wyjaśnia Kandice.
Na brunch dzień po weselu nowożeńcy wybrali bardziej casualowe, odpowiednie na przyjęcie przy basenie looki, w których po raz ostatni spotkali się ze swoimi gośćmi. – Aaron miał na sobie piękną jedwabną koszulę od Driesa Van Notena zestawioną z szortami do pływania i birkenstockami. Ja założyłam powłóczystą białą sukienkę od Simkhai oraz złote kolczyki od Jasmin Sparrow. Byłam zachwycona tym, jak odbijały światło – mówi Kandice.
Para miała trzy cele dotyczące ich przyjęcia powitalnego w château. – Po pierwsze, musiało być dużo jedzenia. Po drugie, chcieliśmy, by była tam przestrzeń, w której ludzie mogliby oddawać się różnym aktywnościom. Nie każdy ma ochotę na trwającą cztery godziny rozmowę po wyjściu z samolotu, a my chcieliśmy, by nasi goście mogli komfortowo wchodzić i wychodzić z zamku. Po trzecie, chcieliśmy, by ludzie, którzy nigdy wcześniej się nie spotkali, zaprzyjaźnili się – mówią państwo młodzi. W zrealizowaniu tych planów pomocne były duża liczba miejsc siedzących i dania, z którymi łatwo można było się przemieszczać (i tańczyć). – Tego wieczoru wykańczaliśmy przy stole resztki wina i opowiadaliśmy historie w gronie osób, które się zasiedziały, po czym poszliśmy spać, byśmy następnego dnia byli wypoczęci na naszą ceremonię! – wspomina Kandice.
Państwo młodzi powiedzieli sobie „tak” w ogrodzie zamku w Prowansji. Po romantycznej ceremonii świętowali z gośćmi na koktajl party, by zakończyć weekend ślubny piknikiem niczym z obrazu Moneta
Gdy goście przybyli na ceremonię ślubną, na trawniku przed zamkiem czekały na nich szampan i lemoniada. – Krzesła zostały ustawione w półkole, bez alejki prowadzącej do ołtarza, by wszyscy mogli być blisko. Panowała dość intymna atmosfera – opowiada Kandice. Aaron wspomina, że początkowo chciał pomedytować, by być w pełni obecnym w trakcie ślubu, ale za bardzo dał się porwać roli gospodarza. – Ale gdy tylko usłyszałem grającą muzykę i przestałem przyglądać się pejzażowi, jaki był odmalowany wokół nas, zdałem sobie sprawę, że to naprawdę się dzieje: naprawdę żenię się ze swoją najlepszą przyjaciółką. Przez resztę weekendu byłem w siódmym niebie. Nie mogłoby być lepiej – mówi pan młody.
Kandice wspomina, że podczas trwającego cztery minuty spaceru od château do ołtarza ze swoim ojcem, była zdenerwowana. – Jednak gdy tylko wyszliśmy zza rogu i zobaczyłam Aarona, który tam stał, promiennie się uśmiechając, wszystkie nerwy mnie opuściły. Czułam miłość płynącą od wszystkich, którzy byli tam z nami, i była to czysta magia. Chmury się rozstąpiły, słońce zaczęło przez nie przebijać i było wprost idealnie – opowiada panna młoda. Ceremonię poprowadził przyjaciel pary młodej, Eric, a oni wypowiedzieli przysięgi, które wspólnie napisali. Gdy tylko zostali ogłoszeni mężem i żoną, para młoda pocałowała się i wyszła z miejsca ceremonii przy dźwiękach piosenki „Married Life” z soundtracku filmu „Odlot” granej przez trio smyczkowe.
Po ceremonii odbyło się przyjęcie koktajlowe, na którym muzykę na żywo grał zespół jazzowy, a zakąski serwowano na srebrnych półmiskach. – Po ceremonii byliśmy równie radośni, jak promienie słońca, które właśnie wyszły zza chmur – wspomina Aaron. Gdy goście siadali do kolacji, para młoda przebrała się w kolejne stylizacje. Pan młody wygłosił przemówienie, w którym znalazł się wiersz napisany przez niego dzień wcześniej, a ojciec Kandice powiedział kilka słów i powitał Aarona w rodzinie. – Potem ciotka Aarona opowiedziała o perskiej tradycji weselnej Sofreh Aghd i wyjaśniła znaczenie wszystkich jej elementów. Zaskoczyła nas, włączając do swojego przemówienia kilka wyjątkowych tradycji, w których brały udział ciotki, siostra i babcia Aarona – mówi Kandice.
Zamiast krojenia tortu, para młoda postanowiła zabawić się tradycją i urządzić jego dekorowanie. – Zagraliśmy „How Sweet It Is” Jamesa Taylora, wszyscy śpiewali do muzyki, a my układaliśmy na torcie truskawki i zielone dekoracje. Potem udaliśmy się na parkiet, by zatańczyć pierwszy taniec, który przez sześć tygodni ćwiczyliśmy na lekcjach. Byliśmy dumni z siebie, że poradziliśmy sobie z tym, że piosenka rozpoczęła się wcześniej, niż planowaliśmy – mówi para młoda.
Po ostatniej zmianie stylizacji tej nocy para młoda spędziła resztę wieczoru, delektując się burgerami na parkiecie, przy muzyce Donny Summer. Zabawny akcent, dzięki któremu nowożeńcy mogli jeszcze raz przeżyć tę noc? Aaron zdradza: – Mój niesamowity brat, w ramach niespodzianki, przez całą noc odciągał ludzi na bok, by nagrać dla nas film składający się z wywiadów w stylu „The Office” ze wszystkimi gośćmi – to naprawdę wspaniały prezent.
W ramach hołdu dla inspiracji, według której zorganizowano weekend ślubny, zakończył się on piknikiem przy basenie. Na dworze rozłożono parasole i koce, a także mnóstwo croissantów, kanapek jambon beurre i wytrawnych tart, które można było podjadać. Przygotowano nawet przybory plastyczne, by goście mogli zainspirować się otaczającym ich terenem. – Wszyscy sączyli wino pomarańczowe i lemoniadę, rozmawiając o następnych przystankach w swoich wycieczkach – wspominają nowożeńcy. – Dwie pary, które poznały się na naszym ślubie, zmieniły ostatecznie plany, by razem pojechać do Saint-Tropez, czym byliśmy absolutnie zachwyceni! – dodają.
Rozmyślając o tym weekendzie, państwo młodzi zdradzają, jak są wdzięczna, że udało im się stworzyć taką przestrzeń dla tak wielu ludzi, których kochają. I jak dodaje Kandice: – Ciągle pytam Aarona, kiedy możemy to powtórzyć!

Wspólna chwila spokoju przed tym, jak udaliśmy się na dół, by powitać naszych gości w piątek.

Kandice odwraca się, by powitać gości, którzy pojawili się wcześniej.

Wiedziałam, że to ta suknia od chwili, gdy ją przymierzyłam. Miętowa zieleń stanowiła idealne dopełnienie dla garnituru Aarona, a drapowanie było absolutnie przepiękne.

Fasada château – kwintesencja prowansalskiego stylu.

Nasze przyjaciółki Brittany i Haven w końcu spotykają się twarzą w twarz.

Jedzenie było dla nas niezwykle ważne od samego początku planowania, a praca Amandine przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Piątkowe menu było perfekcyjne: pyszne dipy, świeże pieczywo i przecudowne lokalne warzywa.

Tyle miłości i śmiechu po przemówieniu Kandice. Ta chwila podsumowuje wszystkie uczucia, jakie towarzyszyły nam w ten weekend.

Deszcz pokrzyżował nam plany, ale oranżeria okazała się idealnym miejscem dla mojej przemowy powitalnej. Trema, którą przed nią odczuwałam, zniknęła, gdy Aaron stanął u mojego boku.

Aaron napisał płynące z głębi serca zaproszenia, które Anne Marie powołała do życia dzięki niesamowitemu darowi korzystania z kolorów i tekstur. Stworzony przez nią symbol z inicjałami stał się naszym ulubionym detalem.

Satynowe mule The Row, mój pierwszy ślubny zakup.

Genialne oko Nicole w akcji. Byłam zachwycona, że wpadła na to, by wykorzystać moją torebkę do tego zdjęcia bukietu.

Wspaniale pracowało mi się z zespołem Danielle przy tworzeniu mojej sukni. Grace radziła sobie ze wszystkimi moimi poprawkami i była cudowna przez cały czas trwania tego procesu. Czuło się, ile miłości wkładała w swoją pracę.

To się nazywa obsługa w białych rękawiczkach. Eric i Nick pomagają mi założyć moją suknię.

Jestem taka wdzięczna za tę trójkę! Śpiewaliśmy, tańczyliśmy, wznosiliśmy toasty. Bez nich nie byłabym tym, kim dzisiaj jestem. Brittany w swojej wspaniałej niebieskiej sukni była również dla mnie „czymś niebieskim”.

Rozpylam zapach Château Nuptials. Współpraca z Shabnam, by go stworzyć, była niezwykłym wyróżnieniem. Ma niezwykły talent do tego, co robi.

Portret ślubny zrobiony przed tym, jak zeszłam na dół na nasze pierwsze spojrzenie.

Eric był niezwykle wartościową pomocą, biegając w górę i w dół po schodach, by pomóc nam obojgu w przygotowaniach. Był obecny na każdej przymiarce, za co jesteśmy nieskończenie wdzięczni.

Aaron wyglądał niesamowicie w swoim brązowym smokingu, który był idealnie w jego stylu. Byłam zachwycona tym, że zamiast kwiatka w butonierce wybrał broszkę – węzeł symbolizujący nasze małżeństwo.

Uwielbiam to, jak Aaron uśmiecha się na tym zdjęciu. To moment, gdy zobaczyliśmy się po raz pierwszy.

Eva stworzyła przepiękny bukiet, z rozmysłem dobierając wszystkie kwiaty: tuberozę jako symbol pokoju i ukłon w stronę południowej Francji, białe kosmosy oddające harmonię i nowe początki, groszek pachnący symbolizujący lojalność i przyjaźń, śniedek arabski oznaczający nadzieję i odnowę oraz eustomę jako symbol wdzięczności i więzi na całe życie.

Jeden z moich ulubionych portretów, tylko my dwoje zwiedzający teren wokół zamku.

Pełnia szczęścia.

Nasi goście zbierający się przed ceremonią na szampana i lemoniadę. Nie mogłam powstrzymać się, by nie spojrzeć z okien zamku, obserwując wszystkich przybywających na miejsce.

Na ceremonię krzesła zostały ustawione w półkole, bez ścieżki prowadzącej do ołtarza. To, że wszyscy byli tak blisko, wydawało mi się niezwykle intymne i urocze.

Mój tata i ja szliśmy od strony zamku, podczas gdy kwartet smyczkowy grał „Wonderwall”. Był to naprawdę wyjątkowy moment, które na zawsze pozostanie w moim sercu. Tak bardzo go kocham.

Mieliśmy ogromne szczęście, że ceremonię poprowadził nasz drogi przyjaciel Eric. Był absolutnie niesamowity, a przy okazji wyglądał bardzo szykownie w projekcie Driesa.

Jesteśmy bardzo wdzięczni za wszystkich, którzy odbyli tak daleką podróż, by być tam z nami. Czuliśmy ogromną miłość i wsparcie.

Państwo Tamaddonowie.

Ogromnym przywilejem była możliwość pożyczenia tych oszałamiających kolczyków Sauer. Stanowią złoty środek pomiędzy romantyzmem a nowoczesnością.

Mąż.

Absolutnie idealny dzień.

Prawdziwe dzieło sztuki. Stylizacja była absolutnie niesamowita. Amandine to artystka.

Przepiękne odcienie zieleni na stole z serami.

Przyjęcie koktajlowe w towarzystwie niesamowitego Asina Jazz Band.

Delektujemy się naszym popisowym spritzem inspirowanym Château Nuptials.

Nasz drogi przyjaciel Joncarlo wyglądał fantastycznie w swoim smokingu Saint Laurent i krawacie Gucci.

Nasza przyjaciółka Haven wyglądała tak elegancko i ponadczasowo – bardzo w stylu starego Hollywood.

Nicole perfekcyjnie uchwyciła światło złotej godziny przebijające przez tiul. Ta fotografia jest jedną z naszych ulubionych.

Byliśmy zachwyceni widokiem światła przesuwającego się po murach zamku.

Zjedliśmy kolację na dziedzińcu zamku. Rozpoczęła się ona od dań z półmisków, które podawaliśmy sobie z rąk do rąk, takich jak prosciutto z melonem oraz burrata z lokalnymi pomidorami. Wszystko było takie świeże. Piękne Sofreh Aghd w narożniku zostało ręcznie przygotowane przez ciotkę Aarona, która wygłosiła niezwykłą mowę na temat każdego symbolicznego elementu.

Każde danie było dziełem sztuki. Te marynowane oliwki z sumakiem, oliwą z oliwek i skórką pomarańczową były przepiękne i pyszne.

Uciekliśmy na górę, by szybko przebrać się przed kolacją. Wyjściowa marynarka Aarona z surowego jedwabiu była naprawdę wspaniała.

Po przemówieniu Aarona wszyscy mieli wilgotne oczy. Zaskoczył mnie wierszem, który napisał dzień wcześniej. Był to moment nawet słodszy ze względu na rodzinne powiązanie z jego zmarłym dziadkiem, który również był poetą. Wyjątkowym było patrzeć, jak bardzo wzruszyło to jego rodzinę.

Blask świec po zachodzie słońca był absolutnie magiczny.

Nasz siostrzeniec dostał największy kawałek ciasta (zgodnie z prośbą).

Nasz obchód.

Zamiast krojenia tortu zdecydowaliśmy się na jego dekorowanie, które było świetną zabawą. Spontaniczny śpiew gości do „How Sweet It Is” w czasie, gdy my układaliśmy owoce jagodowe i listki, to chwila, która sprawiła, że nigdy nie zapomnimy tej chwili.

Nasz pierwszy taniec.

Finałowy ukłon.

Z sali balowej na zewnątrz widać było rozświetlone świecami stoły.

Byłam zachwycona tym, jak poruszała się ta sukienka Khaite. Była idealna do tańczenia przez całą noc.

Drinki espresso martini po zjedzeniu tortu okazały się hitem. Uwielbiamy to zdjęcie Erica i Jenn z przyjęcia.

Nasi przyjaciele Mark i Nick na parkiecie.

Nasi przyjaciele Nick i Skye po całej nocy tańca, zdjęty krawat i tak dalej. Klasyczna oznaka, że impreza się udała.

Szeroko uśmiechnięci wracamy na parkiet.

Idealne popołudnie na piknik.

Nadal śnią mi się te croissanty!

Przybory plastyczne przy basenie.

Z zachwytem patrzyliśmy, jak różne grupy naszych przyjaciół się integrują. Przyjemnie było obserwować, jak zawiązują się nowe przyjaźnie!

Te okulary przeciwsłoneczne Khaite x Oliver Peoples, uroczy prezent od Joncarlo, były idealnym ślubnym dodatkiem.

Moje serce radowało się, gdy obserwowałam, jak wszyscy wypoczywają na trawniku.

Amandine zdobyła na niedzielę przeurocze kosze piknikowe, w których podano kanapki jambon beurre.

Brittany napawa się zasłużonym odpoczynkiem po tym, jak totalnie zachwyciła nas w roli naszej ślubnej mistrzyni ceremonii. Jej poziom energii nie spadał przez całą noc.

Najlepsze stylizacje z niedzieli! Nadal nie mogę przestać myśleć o projektach Burberry dla mamy i córki.

Dzieci naszych przyjaciół dołączyły do nas w niedzielę, by zjeść croissanty. Czy może być coś słodszego?

Ostatni dzień naszego świętowania, napawamy się każdą chwilą. Przepełniała nas ogromna wdzięczność i nie chcieliśmy, by się to kończyło.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.