
Nowy sezon w obchodzącym swoje 115-lecie Teatrze Wielkim w Poznaniu otworzy kolejna edycja Festiwalu Moniuszki. Obok dzieł patrona poznańskiej sceny usłyszymy utwory Zygmunta Noskowskiego i Karola Szymanowskiego. Jednak kluczowym wydarzeniem będzie wystawienie opery „Hrabina” w reżyserii Karoliny Sofulak – premiera już 10 października.
W swoich wystawieniach oper Karolina Sofulak otwiera się na różny typ widza – zarówno bardziej zachowawczego, jak i dobrze zaznajomionego ze współczesną sztuką. Jest jedną z najbardziej uznanych polskich reżyserek operowych. Ukończyła studia filologiczno-kulturoznawcze Europy Zachodniej na Uniwersytecie Warszawskim, a także międzywydziałowy kierunek reżyserii opery i teatru muzycznego na AST, ASP i Akademii Muzycznej w Krakowie. Jako reżyserka wznowień i współpracowniczka reżysera pracowała w takich teatrach jak Teatr Wielki – Opera Narodowa, Opera North, Royal Opera House Covent Garden, English National Opera, Teatro Regio di Torino, Dijon Opera, Opéra National de Bordeaux. Jako samodzielna artystka została zauważona w brytyjskiej Opera North dzięki reżyserii „Rycerskości wieśniaczej” osadzonej w czasach PRL. W 2018 roku zdobyła pierwszą nagrodę w konkursie European Opera-directing Prize za koncept inscenizacyjny „Manon Lescaut” zrealizowany w Opera Holland Park w Londynie. Dwa lata później z wielkim sukcesem pokazała swoją interpretację „Balu maskowego” Verdiego w Królewskiej Operze Duńskiej w Kopenhadze oraz Operze w Oslo. W 2023 zdobyła nagrodę Jana Kiepury w kategorii najlepsza reżyseria za poznańską superprodukcję „Rusałki” w hali MTP, a jej „Turandot” z Opery w Krakowie otrzymała nagrodę w kategorii produkcja sezonu.
W ubiegłym roku reinterpretowała „Rycerskość wieśniaczą” i „Aleko” dla Opera North jako dwuaktowy spektakl inspirowany polskim kinem moralnego niepokoju, a także znanego z Teatru Wielkiego w Poznaniu „Alberta Herringa” w wersji niemieckojęzycznej dla Opery w Halle. Sofulak nie myśli o operze jako o sztuce elitarnej, chce, aby była ona dostępna dla wszystkich. W jej opinii przychodzimy do niej po katharsis, dla podprogowego działania muzyki na nasze emocje. Chce, aby takie przeżycie stało się udziałem widzów „Hrabiny”. – Katharsis, czyli oczyszczenie, lokuje się według mnie głównie w muzyce, w interpretacji dyrygenta czy dyrygentki, orkiestry i śpiewaków, tak solistów, jak i chóru. Z Kasią Tomalą-Jedynak, prowadzącą zespół muzycznie, jestem spokojna, że wszystkie aspekty tej nieoczywistej, onirycznej komedii wybrzmią właściwie. Praca reżyserska oczywiście wyciąga i podbija końcowy efekt, ale to w muzyce zaczyna się magia oddziaływania – mówi reżyserka.

Moniuszko zasługuje na uznanie ze względu na swoje spojrzenie na kobiety
Kojarzony ze „Strasznym dworem” i „Halką” Moniuszko jest autorem (między innymi) zaledwie sześciu ukończonych oper. Nie zmienia to faktu, że właśnie jego uznaje się za ojca opery narodowej, co stało się jednocześnie sukcesem i klątwą kompozytora. Tą drugą dlatego, że – jak to bywa w przypadku tzw. wielkich twórców – łatwo było popaść w jego „gombrowiczowskie upupienie”. Na ten aspekt Karolina Sofulak zwracała uwagę jeszcze dwa lata temu, mówiąc, że jeżeli szkoły zabierają na opery, to biorą dzieci na ramoty takie jak Moniuszko (i to taki Moniuszko trącący myszką), żeby efektywnie zniechęcić je do powrotu w to miejsce. Jest masa innych spektakli, które pozwoliłyby im zaprzyjaźnić się z tym medium.
Dziś, podejmująca się interpretacji „Hrabiny” reżyserka, ma nieco inne spojrzenie na polskiego kompozytora. – Mój obraz Moniuszki całkowicie zmieniły produkcje „Strasznego Dworu” w reżyserii Davida Pountneya i koleżanki z European Opera Directing Prize, Ilarii Lanzino. Oni pierwsi zauważyli, że Moniuszko pisze o kobietach na sposób intrygujący, dotychczas mało akcentowany w rodzimej tradycji wystawienniczej – zdradza przed premierą „Hrabiny”. – Moniuszko nie tyle potrzebuje „unowocześnienia”, ile zasługuje na interpretowanie go z taką samą dozą wolności i wyobraźni, jaką cieszą się inni europejscy kompozytorzy. Wtedy będzie zachwycał nie dlatego, że „wielkim kompozytorem był, więc ma zachwycać” – ale dlatego, że zmienił operowe status quo swych czasów, stworzył coś kompletnie innowacyjnego. Podobnie było z Dworzakiem, którego tytuły zaczęły funkcjonować poza Czechami, na arenie międzynarodowej, dopiero w latach 80. ubiegłego wieku.
Reżyserka, która szuka uniwersalnych treści w dziełach operowych, proponuje więc na nowo przyjrzeć się „Hrabinie”.

Dzisiejsze odczytanie utworu Moniuszki i Wolskiego staje się zwierciadłem dla współczesności
Napisana w 1859 roku opera stanowiła satyrę, której ostrze skierowane jest w bardzo konkretny cel – XIX-wieczne gonienie za modą, kosmopolityzm. Przeciwstawiano im tradycję i patriotyzm. W swojej interpretacji „Hrabiny” Karolina Sofulak ukazuje różne koncepcje tego, czym jest Polska, i wciąga widza w misternie utkaną sieć powiązań przeszłości z teraźniejszością. – Moniuszko, pisząc „Hrabinę”, nie był jeszcze „ojcem opery narodowej”. To był relatywny początek jego drogi – szukam oblicza wciąż młodego, rewolucyjnego kompozytora – zanim uczyniliśmy z niego spiżowy pomnik tradycji i zamknęliśmy drogi dla fantazji, interpretacji jego dzieł, drogi debaty z przeszłością – opowiada reżyserka. – Bardzo pomogły mi wcześniejsze studia nad Verdim, którego Włosi podobnie strzegli z muzealną pieczołowitością. Paradoksalnie, kluczem do „Hrabiny” okazało się spojrzenie na dzieło w kontekście europejskim, traktowanie go tak samo, jakbyśmy pracowały nad dowolnym innym XIX-wiecznym kompozytorem zaangażowanym w dyskurs o przemianach społecznych. Zupełnie nie poszłyśmy tropem punktowania naszego społeczeństwa za zapatrzenie w zachodnią modę – przewrotnie pokazujemy nas raczej jako społeczeństwo wpatrzone w siebie, zaklęte w cyklicznym powtarzaniu, przetwarzaniu i performowaniu swojej historii, przy tym widocznie podzielone, szukające spójnej tożsamości. „Hrabina” w 2025 zwraca uwagę na rozdźwięk pomiędzy oczekiwaniami i snami polskich dziewczyn i polskich chłopaków. Żądło satyry wymierzone jest w męski narcyzm, w dumę i uprzedzenie obciążające relacje między płciami.

Realizacja „Hrabiny” została powierzona w głównej mierze kobietom
Fakt udziału kobiet i pełnienia kluczowych funkcji w procesie twórczym wpisuje się w debatę, którą wywołać ma spektakl. Współczesny widz zostaje sprowokowany nie tylko do refleksji nad dynamiką zmian zachodzących w naszym kraju na przestrzeni wieków, do poczucia współistnienia w ciągu zdarzeń historycznych i swojego w nich udziału, ale też do szukania odpowiedzi na pytanie, czym jest tożsamość narodowa oraz jaka w jej tworzeniu była (i jest) rola kobiet. Poza wymienionymi już Karoliną Sofulak, której powierzono inscenizację spektaklu, oraz sprawującą kierownictwo muzyczne Katarzyną Tomalą-Jedynak nad spektaklem pracowały m.in. odpowiedzialna ze dekoracje Dorota Karolczak i tworząca kostiumy Ilona Binarsch. – To już moja trzecia współpraca z Dorotą Karolczak, scenografką i partnerką w koncepcji – to w jej głowie pojawiła się w wyniku naszych rozmów wizja wirującego magicznego domu przybierającego coraz to nowe szaty na przestrzeni wieków, zamieszkałego przez kolejne inkarnacje naszych postaci. Ilona Binarch tchnęła dalsze życie w projekt swoimi rozkosznie meta-teatralnymi kostiumami. Na tym etapie włączyłyśmy do pracy choreografkę Monikę Myśliwiec i autorkę projekcji Karolinę fender Noińską. Ekipę dopełnia rodzynek w damskiej ekipie kreatywnej – Giuseppe di Iorio z dramaturgią światła – zdradza reżyserka. Takiej wersji Moniuszki nie można przegapić.
Festiwal Moniuszki potrwa do 8 listopada 2025 roku. Premiera „Hrabiny” 10 października. Kolejne spektakle 12, 14 i 16 października.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.