
Miuccia Prada ma w biurze zjeżdżalnię, Coperni organizuje wycieczkę do Disneylandu, a Matthieu Blazy inspiracje do nowej kolekcji czerpie z kolorowego elementarza, którego bohater – robak nosi tyrolski kapelusz z piórkiem i jedną skarpetkę. Jeśli komuś wydaje się to infantylne, niech zatroszczy się o swoje wewnętrzne dziecko. Moda na wiosnę-lato 2025 do tego zachęca.
Na podłodze leży wielki dywan we wzór zebry. W przejściu stoi aluminiowa gablota z zestawem narzędzi chirurgicznych skomponowanym przez Damiena Hirsta. Po drugiej stronie wielkiego salonu wisi różowe jajo Lucio Fontany, które kształtem i wulkaniczną strukturą przypomina o początkach ziemskiego życia. Zaraz obok stoi wyglądający jak przyczepka kempingowa obiekt A-Z Escape Vehicle Andrei Zittel. To rodzaj kapsuły z personalizowanym wnętrzem, w której w dowolnym momencie można schować się przed światem. Na jednym z niewielu zrobionych w tej przestrzeni zdjęć Miuccia Prada siedzi w fotelu Wenzela Friedricha z połowy XIX wieku, który zamiast nóg i oparcia ma długie krowie rogi endemicznego teksańskiego gatunku. Przywodzi na myśl bardziej element scenografii na konwent fanatyków eposów rycerskich niż funkcjonalne siedzisko. Choć to cenna kolekcja sztuki współczesnej, jej formy i wątki odpowiadają raczej na popularne dziecięce i nastoletnie fascynacje.
Biuro Miucci Prady jest jak plac zabaw, na którym świetnie bawiłoby się niejedno dziecko
Nie inaczej jest z książkami, których jest tu tak dużo, że właściwie układają się w ściany 230-metrowej otwartej przestrzeni. Piętrzą się tu kolorowe, bogato ilustrowane albumy, klasyki literatury z baśniową nutą w stylu Bułhakowa i rozprawy filozoficzne mające rozwikłać zagadnienia ontologiczne, jednak takie, które zajmują czterolatków, a nie pracowników wyższego szczebla. Każdy dzieciak chodziłby tu z kąta w kąt z rozdziawionymi ustami, odkrywając kolejne przedmioty, historie i zagadki. Zdaje się, że choć przyzwyczajona do tego widoku i z pozoru sceptyczna Prada, wyraża podobny entuzjazm. Może dlatego, że mimo 75 lat i prowadzonego na spółkę z mężem biznesu wartego 5,5 miliarda euro, nigdy do końca nie dorosła. Wydaje się to łączyć wszystkich wybitnych projektantów – jedną nogą wciąż tkwią w świecie dzieciństwa.
Młodzieńcza tożsamość Miucci Prady to klucz do sukcesu jej obydwu marek
Trzeba dodać, że opisane mieszkanie znajduje się w budynku, w którym Miuccia Prada się wychowała. Nadal w nim rezyduje, zmieniła tylko lokal – z rodzinnego na własny, który dostała jako dwudziestokilkulatka, gdy dołączyła do firmy dziadka. Za sąsiadów wciąż ma krewnych. Może na krętej klatce schodowej, tak samo jak przed 70 laty, wołają na nią Miu Miu. Historia o tym, jak jej autorska marka dostała po tym zdrobnieniu nazwę, jest już powszechnie znana. Podobnie jak fakt, że persona Miu Miu ma tożsamość iście młodzieńczą – jest naiwna i niewinna, buńczuczna i pod prąd. Ponad wszystko stawia nielogiczne kombinacje i eksperymenty z formą. Wizerunek jest dla niej przedmiotem zabawy własnej, nie spektaklu dla świata. Ta fundamentalna różnica pomiędzy aktywnym uczestnictwem a bierną zabawą pozorną to jeden z elementów kreatywności Prady i sukcesu Miu Miu. Gdy się temu przyjrzeć, można stwierdzić, że ostatnio szybująca popularność marki, jest wszystkim, tylko nie przypadkiem.
Cały artykuł przeczytacie w majowym numerze „Vogue Polska”. Wydanie możesz też zamówić z wygodną dostawą do domu.

Zaloguj się, aby zostawić komentarz.