Znaleziono 0 artykułów
14.04.2024

Kobietom w kryzysie bezdomności należą się szacunek i troska

14.04.2024
Fot. Aga Bilska

Obchodzony 14 kwietnia Dzień Osób w Kryzysie Bezdomności to okazja, by przełamać schematy w myśleniu o tej części naszego społeczeństwa. Agnieszka Jaskulska z Fundacji Daj Herbatę tłumaczy, czym różni się bezdomność kobiet i mężczyzn oraz dlaczego tak dużo wysiłku kosztuje wyjście z kryzysu.

14 kwietnia obchodzimy Dzień Osób w Kryzysie Bezdomności. 14 kwietnia to również youtubeowa premiera krótkometrażowego dokumentu artystycznego, który reportażystka Karolina Sulej zrobiła z reżyserką Matyldą Jabłonką. To opowieść o kobiecości i dbaniu o siebie jednej z beneficjentek fundacji, bo wbrew stereotypom osoby w kryzysie mają też takie potrzeby. Fundacja Daj Herbatę i Fundacja Kraina z okazji Dnia Kobiet postanowiły odczarować nasze myślenie o osobach w kryzysie bezdomności, przypomnieć, że one też chcą dobrze wyglądać, czuć się godnie, być szanowane. Czułe podejście do ich ciał, którego nie ma społeczeństwo, jak i one same na co dzień, oddają zdjęcia Agi Bilskiej. Bez wątpienia czułe są też „kobiece poniedziałki”, które prowadzi Agnieszka Jaskulska z Daj Herbatę. To moment w ciągu tygodnia, kiedy panie mogą spotkać się we własnym gronie, zadbać o siebie, pogadać o tym, co je męczy, umyć się, przebrać w coś, co im się podoba. Odetchnąć. Agnieszka mówi nam o tym, jak wygląda kobieca bezdomność, z jakimi wyzwaniami mierzą się na co dzień kobiety w kryzysie bezdomności i co jest potrzebne, by z niego wyjść.

Kim są kobiety w kryzysie bezdomności

Kobieca bezdomność jest o wiele mniej widoczna. Wydaje się, że kobiet jest mniej na ulicy, mniej jest ich też w naszym punkcie. Dominują panowie. Może być tak z różnych względów. Często wygląd kobiet nie zdradza, że są one w kryzysie – bezdomności, ekonomicznym. Dużo z nich żyje na granicy ubóstwa, ale są domne. Muszą jednak zbierać np. jedzenie. W dużej mierze są to starsze panie, których emerytura jest tak niska, że nie są w stanie za nią przeżyć. Pamiętam panią, która chciała podjąć się jakiegokolwiek zajęcia, choćby obierać warzywa, żeby sobie dorobić, ale miała już 85 lat i wymagała opieki. Niestety w takim wieku szanse na zmianę sytuacji są niewielkie.

Fot. Aga Bilska

Wojowniczki wychodzą z kryzysów

W zeszłym roku trafiła do nas młoda dziewczyna, 30-letnia. Gdy organizowaliśmy Dzień Kobiet 2023, była jeszcze na takim etapie, że nie chciała być w noclegowni – jest osobą w spektrum autyzmu, więc bardzo trudno jej w takich miejscach. Włożyła jednak wiele wysiłku, by wyjść z kryzysu, zaczęła terapię. Dzisiaj jest w mieszkaniu treningowym, dostępnym dzięki projektom opartym na metodzie Housing First i zapewniającym wsparcie osobom w kryzysie bezdomności obciążonym też na przykład chorobami psychicznymi bądź uzależnieniami. 

Wyjście na prostą bez mieszkania jest syzyfową pracą. Trudno pójść do pracy, kiedy nie ma się gdzie spać, gdzie się umyć. Nasza fundacja mieści się przy al. Krakowskiej i otwiera o 10, więc jeśli ktoś zaczyna pracę o 9, a w dodatku mieszka na drugim końcu Warszawy, to nie ma szans, by dotrzeć do nas przed nią i się umyć.

Dlatego te kobiety to prawdziwe wojowniczki – udaje im się nie tylko przetrwać, ale też potrafią zadbać o swój wygląd mimo braku warunków. Przy okazji jednak chciałam też zawalczyć ze stereotypem, że mężczyźni są niezadbani. Oczywiście są i tacy, ale ci, którzy przychodzą do nas na dyżury, w zdecydowanej większości wyglądają tak, że raczej nikt by się nie domyślił, że są w kryzysie bezdomności. Mają czyste ubrania, są wykąpani. Wystarczy stworzyć miejsce takie jak nasza fundacja i ludzie naprawdę z niego korzystają – z kąpieli, kosmetyków. Mamy też skrzyneczkę ze środkami higienicznymi: podpaskami, tamponami, mokrymi chusteczkami, bo miesiączka w kryzysie bezdomności to ważny aspekt do zaopiekowania.

Fot. Aga Bilska

Wspieramy naszych beneficjentów również w kontakcie z instytucjami, bo kontakt z nimi bywa trudny i zniechęcający. Nasz pracownik socjalny pomaga, pokazuje, że nie jest to takie straszne, wskazuje, co można zyskać, jeśli złoży się np. wniosek o mieszkanie. Mieliśmy taką panią kilka miesięcy temu. Motywowałam ją, chodziłam z nią do urzędów, razem napisałyśmy podanie, wypełniałyśmy formularze. Po jakimś czasie zaczęła resztę spraw załatwiać już sama, mimo że cała procedura jest długa i zniechęcająca. Teraz przychodzi chwalić się tym, co załatwiła. 

Mamy taką zasadę w fundacji, że najważniejsze jest dla nas podążanie za osobami, które do nas trafiają. Nie atakujemy ich od razu pytaniami typu: skąd pani jest, dlaczego pani tu jest, jaka jest pani historia. Te osoby zazwyczaj spotykają się z tym, że ważniejsza od nich jest papierologia, zebranie danych, dopiero potem pojawia się ludzka rozmowa. Nie naciskamy, czekamy, aż osoba zechce się otworzyć. Przede wszystkim mówimy o tym, co oferujemy, z czego może u nas skorzystać i że jesteśmy tu dla niej, kiedy będzie chciała porozmawiać. Oczywiście zagaduję, oswajam, ale robię to z empatią, by nikogo nie spłoszyć. Kiedy ktoś wreszcie się otworzy, odsłoni miękkie podbrzusze, to zdarza się, że robi krok w tył, znika na jakiś czas, zanim znów się u nas pojawi.

Siostrzeństwo w kryzysie

Piękne jest to, że kobiety się wspierają. Kiedy którejś z nich jest gorzej, zawsze zostaje przez grupę zaopiekowana. Panie szukają wspólnie rozwiązań, odnosząc się do swoich doświadczeń. Nowe osoby trafiają do nas zwykle z polecenia „naszych” pań lub są przez nie przyprowadzane – są na przykład koleżankami z noclegowni. Trzeba mieć jednak dużo cierpliwości, nie zniechęcać się, bo czasem w poniedziałek na zajęciach jest dwanaście osób, czasem jedna. Na początku nie rozumiałam tego, frustrowałam się, że panie poznikały, ale w końcu wracają. Zwłaszcza w te dni dedykowane im, bo bezpiecznie się czują we własnym gronie, mają też swoje tematy. Robimy na drutach, oglądamy filmy, jemy ciepły posiłek, jest miło, można posiedzieć, odetchnąć, na chwilę wyłączyć czujność i nieufność. Staram się też wplatać w te poniedziałkowe spotkania elementy psychoedukacji i poruszać temat zdrowia, który też jest trudny w sytuacji kryzysu.

Fot. Aga Bilska

Zdrowie a kryzys

Jeżeli osoba w kryzysie ma dowód osobisty, może skorzystać z opieki NFZ, ale musi mieć ubezpieczenie. A to już trudne do spełnienia, kiedy na przykład nie korzysta się z urzędu pracy, do czego zresztą zachęcamy. Jeśli jednak ktoś nie ma ubezpieczenia, to są również na mapie Warszawy miejsca udzielające takiego wsparcia. 

Największą barierą w dbaniu o zdrowie jest jednak to, jak osoby w kryzysie są traktowane w służbie zdrowia. Wiele naszych podopiecznych od lat nie było u ginekologa. Próbuję z nimi rozmawiać, tłumaczyć, że warto kontrolować swoje zdrowie intymne, jednak one uważają, że tego nie potrzebują. Proces od rozmowy do zapisu do lekarza i pójścia do niego to bardzo długa droga, która może zakończyć się fiaskiem. Kobiety nie chcą odbywać wizyt, jeśli mają złe doświadczenia, ktoś w przeszłości był dla nich niemiły, ocenił negatywnie ich ciało, potraktował bez szacunku, odebrał im godność. U osób w kryzysie bezdomności występują infekcje, stany zapalne, dlatego ważne jest, by zgłaszać się w miarę szybko do lekarza, bo im dłużej trwają, tym leczenie jest trudniejsze. Jednak dla pań takie podejście nie jest codziennością, radzą sobie na własną rękę. 

Świadomość, że warto się badać, to poza tym często za mało. Osoby, które są na ulicy, przede wszystkim muszą zadbać o to, żeby coś zjeść, umyć się, czyli o te najbardziej podstawowe potrzeby. Zdrowie jest pomijane, choć cierpią na poważne choroby. Jedna z pań bardzo długo chodziła przeziębiona, narzekała na samopoczucie. W końcu trafiła na pogotowie – okazało się, że przeszła zawał. Częste są choroby skórne, które wiążą się nie tylko z niemożnością odpowiedniego zadbania o siebie, ale też z chronicznym stresem, którego doświadczają osoby w kryzysie i który powoduje lub pogłębia atopowe zapalenie skóry, łuszczycę. Dużo osób wymaga też wsparcia psychicznego. Często mają za sobą bardzo dramatyczne historie powiązane z przemocą fizyczną czy psychiczną.

Ciało, cielesność, seksualność

Staram się również edukować kobiety w kwestii HIV, AIDS, HCV, bo zakazić się można w różnych sytuacjach, nie tylko drogą płciową, choć kontakt bez zabezpieczenia jest częsty, bo nie wiadomo np., skąd wziąć prezerwatywy. W obliczu kryzysu sfera seksualna bywa spychana w niebyt. Kobiecość jest ukrywana, uśpiona. Następuje odcinanie się od ciała, które naraża na przemoc seksualną, jak i inne jej formy. Dlatego wiele pań się „odkobieca”, nosi męskie ubrania – duże bluzy, luźne jeansy, które ukrywają kobiece kształty i w jakiś sposób chronią. Poza tym zapewniają też wygodę, co jest istotne, kiedy chodzi się na przykład przez cały dzień, przemierza miasto pieszo. Przydają się też wygodne buty, w których można w razie czego uciekać, praktyczny i pojemy plecak, gdzie można trzymać cały swój dobytek. Seksualność, ale i ciało w ogóle w tym kontekście znika, rozmywa się. Służy wyłącznie do zaspokojenia podstawowych potrzeb – do dojścia z punktu A do punktu B. Poza tym sprawia problemy: trzeba je nakarmić, umyć. Potrzebuje też odpoczynku, o który trudno: śpi się czujnie, nawet jeśli uda się znaleźć miejsce w noclegowni, bo pilnuje się swoich rzeczy, bo inne osoby rozmawiają do późna, kłócą się.

Fot. Aga Bilska

Dzień Kobiet

Dlatego obok „kobiecych poniedziałków” tak ważnym i wyjątkowym wydarzeniem jest Dzień Kobiet, który tym razem obchodziliśmy przez dwa dni. Wsparła nas w tym Fundacja Kraina. Chciałyśmy poruszyć temat zdrowia i zwrócić uwagę na ciało, które samo w sobie jest wspaniałe, piękne. Dlatego makijaże były delikatne, nie przytłaczające. Podobnie z fryzurami – miały podkreślać naturalność i służyć potem na co dzień. Nasze podopieczne miały robione zdjęcia – zarówno bardziej artystyczne, jak i portrety, które mogą być wykorzystane do dokumentów czy CV. Drugi dzień poświęcony był już w całości relaksowi, czułości wobec ciała. Kobiety korzystały z masaży, o ich stopy – noszące je całymi dniami – zadbała podolożka – niesamowita Malwina Pietrala. Panie musiały oczywiście często przełamywać wstyd, lęk, czy wypada im pokazać swoje stopy obcym, czy nie mają grzybicy. Tłumaczyłyśmy, że to się może przydarzyć każdemu, niezależnie od sytuacji, a specjalistka widziała już naprawdę różne stopy. Panie były z siebie dumne, gdy się przełamały. Do tego kąpiel, manicure, masaż kobido do linii ramion – odsłonięcie ciała, dotyk, jakiego na co dzień nie zaznają. Wszystkie były zadowolone, uśmiechnięte i chętnie pozowały do zdjęć, odsłaniały ciało, dzięki temu, że podeszliśmy do nich z szacunkiem, empatią, czułością, troską, zainteresowaniem, akceptacją. Nikt się ich nie brzydził, cała uwaga była skupiona na nich, na ich potrzebach. One wzajemnie zaczęły prawić sobie komplementy, doceniać się. 

Pamiętajmy, że każdy ma tego typu potrzeby. Nawet osoby w kryzysie bezdomności. Przecież większość z tych osób wiodła kiedyś „normalne” życie – malowały się, stroiły, chodziły do teatru, do kina, miały znajomych, którzy zaczęli się odsuwać, kiedy w ich życiu pojawiły się problemy. Każdy miał kiedyś swój sufit. I każdy marzy o tym swoim suficie. Każdy może mieć kryzys, każdy z nas może być w tym miejscu. Strata pracy, bliskiej osoby, załamanie się. Czasem do tego pojawia się alkohol. Traci się mieszkanie. Wszyscy się odsuwają. Nie ma przyjaciół. Nie ma pracy. Zostaje się z niczym. Łatwo się radzi: znajdź pracę, wynajmij pokój, mieszkanie, zwłaszcza przy obecnych cenach. Zostają hostele, schroniska, ale i tam trzeba płacić, panują konkretne zasady. Pracując w Daj Herbatę, nauczyłam się, że nie jest tak prosto, jak nam się wydaje. Zyskałam też dużo pokory. Bo to jest proces, naprawdę długi, by zasiać ziarno zmiany, być obok tej osoby, nie zniechęcać się. Często taki dzień jak ten, który miał miejsce 8 marca, takie wydobycie ciała na powierzchnię, może być pierwszym impulsem, by zawalczyć o siebie: zacząć odzyskiwać wiarę w swoją sprawczość, podnieść głowę, wziąć głęboki oddech, zacząć działać, rozwiązywać swoje problemy, szukać pracy. Ale to dopiero początek długiej drogi.

Fot. Aga Bilska

 

Wysłuchała Paulina Klepacz
Proszę czekać..
Zamknij