Znaleziono 0 artykułów
09.12.2019

Judi Dench: Dama nigdy się nie starzeje

09.12.2019
Judi Dench współcześnie (Fot.Getty Images)

Od Szekspira do Bonda – jedna z najwybitniejszych brytyjskich aktorek w historii zadebiutowała rolą Ofelii, bohaterką masowej wyobraźni została jako M z filmów o agencie 007. – Chcę grać jak najdłużej. Mam dosyć tego, że ktoś mi mówi, że jestem na coś za stara – mówi Judi Dench, która świętuje dziś urodziny.

Judi Dench jest dla brytyjskiego kina tym, kim Meryl Streep dla Hollywood. W ciągu ostatniego półwiecza obie zdobyły wszystkie liczące się nagrody, ani na chwilę nie dały się zaszufladkować i udowodniły, że aktorki charakterystyczne mogą z powodzeniem grać amantki. „Guardian” pisał w latach 60. o 33-letniej wówczas Dench: „Niska, okrągła, chłopczyca – nietypowa gwiazda”. Właściwie nic się od tego czasu nie zmieniło. Jej włosy są teraz srebrne, nadal uśmiecha się ciepło, ale z przekąsem, jakby wiedziała lepiej, o co w tym wszystkim chodzi, nawet na czerwonych dywanach Hollywood nie zatraciła artystowskiego rysu dziewczyny z Royal Shakespeare Company. A jej głos wciąż brzmi, jakby właśnie wypiła szklankę ginu, zapaliła papierosa i wygłosiła szekspirowski monolog. Brytyjczycy, z królową Elżbietą II na czele, która mianowała ją damą w 1988 roku, pokochali Dench, bo jest ucieleśnieniem wszystkiego, co brytyjskie – jej sarkazm jest czuły, w powściągliwości kryje się wrażliwość, a wyczucie smaku sprawia, że nawet w słabych filmach, a w kilku takich zagrała, ratuje każdą scenę.   

Judi Dench w latach 60. (Fot.Getty Images)

Judith Olivia Dench urodziła się 9 grudnia 1934 roku w angielskim Yorku. Jej ojciec – dyżurny lekarz trupy teatralnej – poznał przyszłą żonę, Irlandkę, w Dublinie. Zajmowała się szyciem kostiumów scenicznych.

Teatr był więc Judith pisany. W pierwszym przedstawieniu wystąpiła, gdy miała kilka lat – w roli węża. Jej zadaniem było przekonująco wić się po scenie. Później zdobywała szlify w Central School of Speech and Drama, gdzie jej koleżanką z ławki była Vanessa Redgrave. Po studiach zadebiutowała rolą Ofelii w Old Vic Company. Wreszcie przyszła pora na Julię i Lady Makbet. Zanim w wieku 51 lat na poważnie trafiła do kina za sprawą „Pokoju z widokiem” Jamesa Ivory’ego, była gwiazdą najbardziej prestiżowych londyńskich teatrów.

Judi Dench w debiutanckiej roli Ofelii w latach 50. (Fot. Getty Images)

Ci, którzy nigdy w teatrach nie bywali, znają Dench równie dobrze jak szekspirolodzy. Trudno bowiem wyobrazić sobie postać bardziej brytyjską niż M, czyli szefowa Jamesa Bonda. Dench była pierwszą kobietą w tej roli, wzorowanej na prawdziwej szefowej MI5 z lat 90., Stelli Rimington. Wydawała rozkazy najpierw Pierce’owi Brosnanowi w „GoldenEye” i kolejnych filmach z końca lat 90., a potem powróciła w „Casino Royale”, najbardziej kasowej odsłonie serii, by stworzyć niezapomniany duet z Danielem Craigiem. Jej M zginęła w „Skyfall” (2012) w ramionach swojego ulubionego agenta.

Równolegle z sukcesami kasowymi, które przyniósł Bond, Judi odnosiła sukcesy artystyczne. Na przełomie mileniów była cztery razy nominowana do Oscara, m.in. za rolę Iris Murdoch (2001). W czasie 60 lat kariery siedmiokrotnie zdobyła też nagrodę teatralną Laurence’a Oliviera, najważniejszą w Wielkiej Brytanii, cztery razy uhonorowano ją BAFTĄ, a dwa razy dostała Złoty Glob. Szeroka publiczność zobaczyła w niej wymarzoną babcię, gdy w 2011 roku pokazała się w „Hotelu Marigold” Johna Maddena. Ten jeden z najcieplejszych filmów dekady o ludziach w dojrzałym wieku, którzy odkrywają miłość na nowo, trafił w potrzeby widowni i zarobił ponad 130 milionów dolarów.

Ślub z Michaelem Williamsem, lata 60. (Fot. materiały prasowe)

Niefortunnie się zdarzyło, że największy sukces aktorka zawdzięcza Harveyowi Weinsteinowi, dziś już będącemu persona non grata w Hollywood. W 2014 roku, na kilka lat przed wybuchem #MeToo, Dench zrobiła sobie na pośladku tatuaż „JD loves HW” w podzięce za „Zakochanego Szekspira” z 1998 roku. Gdy za kreację Elżbiety I odbierała Oscara za najlepszą rolę drugoplanową, żartowała, że powinna była dostać tylko część statuetki, bo na ekranie pojawia się na zaledwie osiem minut.

Judi Dench odbiera z rąk Elżbiety II mianowanie na Damę, lata 80. (Fot. Getty Images)

Poza tym jednym skandalem życie prywatne Dench jest pozbawione kontrowersji. Przez 30 lat była żoną aktora Michaela Williamsa. Poznali się, gdy ona jeździła z „Zimową opowieścią” po Australii. Od tego czasu co piątek wysyłał jej czerwoną różę na znak wiecznej miłości. Jedyna córka pary, 47-letnia dziś Finty, też jest aktorką. Dench żałuje, że nie mieli więcej dzieci. – Mogłam mieć spokojnie szóstkę! – śmieje się. Spełnia się teraz jako babcia 20-letniego wnuka Sammy’ego.

Gdy Michael zmarł na raka płuc w 2001 roku, Judi rzuciła się w wir pracy, twierdząc, że musi wyzyskać „energię żałoby”. Kilka lat później poznała działacza ruchu na rzecz ochrony przyrody, Davida Millsa. Zakochana, pod jego wpływem została aktywistką. Razem nakręcili w tym roku dwuczęściowy dokument o Borneo.

Dench wciąż gra – za chwilę zobaczymy ją w ekranizacji musicalu „Koty” Andrew Lloyda Webbera, potem w „Artemisie Fowlu”, początku młodzieżowej sagi będącej niejako irlandzkim odpowiednikiem „Harry’ego Pottera”. Ale jako że Dench cierpi na zwyrodnienie plamki żółtej, nie jest już w stanie sama czytać scenariuszy. Dobrze widzi dopiero z odległości 15 cm. Śmieje się, że to ma swoje dobre strony, bo może podchodzić bardzo blisko do bardzo przystojnych mężczyzn. I nie zamierza rzucać pracy. – Każda propozycja może być tą ostatnią, więc boję się odmawiać. Ludzie odchodzą na emeryturę, żeby wreszcie oddać się w spokoju swojej pasji, takiej jak choćby uprawa ogródka. Ja pracuję z pasją – mówi. Ponad setka pozycji w filmografii mówi sama za siebie – Dench nie potrafi i nie chce zrezygnować z aktorstwa. – Mam dosyć tego, że ktoś mi mówi, że jestem na coś za stara. Albo że powinnam przejść na emeryturę. To ja decyduję o sobie. W głowie wciąż mam 40 lat – mówi.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij