Znaleziono 0 artykułów
07.03.2024

Kim był Claude Montana, projektant, który współtworzył power dressing?

07.03.2024
Fot. Getty Images

Nadał charakter modzie lat 80. XX wieku. Jego innowacyjne podejście do kroju przekraczało granice przyjętych wtedy konwencji. Na paryskie wybiegi wprowadził nową wizję kobiecości, utożsamianą z niezależnością, siłą, pewnością siebie. Przypominamy historię kariery Claudea Montany, jednego z najbardziej wpływowych kreatorów mody. 

Wszystko zaczęło się od bransoletki. Claude – siedemnastoletni paryżanin – ulepił ją z masy papierowej, przesiadując u znajomych w ich londyńskim mieszkaniu. Być może zainspirowały go sukienki z papieru Ossiego Clarka lub wzorzyste akcesoria Mary Quant. Lata 60. zbliżały się ku końcowi, a mimo to Londynem wciąż trząsł youthquake. Młodzieżowa klientela przeczesywała butiki przy Kings Road i Carnaby Street w poszukiwaniu modowych nowinek. Wypatrywał ich też stylista brytyjskiego „Voguea” Olivier Echaudemaison. Któregoś razu, omiatając wzrokiem sklepowe witryny, dostrzegł ozdobioną cyrkoniami bransoletkę z papier mâché wykonaną przez młodego Francuza. Niedługo później celulozowa biżuteria znalazła się na okładce prestiżowego magazynu. To był zwiastun spektakularnego sukcesu projektanta, który nadał ton modzie kolejnych dekad.

Fot. Getty Images

Początek zawodowej drogi Claude'a Montany: Od teatru do garbarni

Wbrew woli apodyktycznych rodziców, którzy planowali dla syna karierę naukową, Claude Montana (właśc. Montamat) wybrał artystyczną drogę. Ciągnęło go zwłaszcza do teatru. Potem przez całe życie wspominał spektakle obejrzane w Comédie-Française oraz wizerunek Marca Chagalla, malującego plafon w gmachu Opery Garniera. 

Podjął pracę jako garderobiany, związał się z taneczną trupą Le Grand Ballet du Marquis de Cuevas, która słynęła z ekspresyjnych występów i równie efektownych strojów. Pod skrzydłami Samuela de Castro, głównego kostiumografa zespołu, młody Montana nauczył się podstaw savoir-faire sztuki krawieckiej. Szycie trykotów czy spódnic tutu przychodziło mu z taką łatwością, że – zachęcony przez mentora – postanowił spróbować swych sił w projektowaniu ubrań – już nie na sceniczne deski, a na paryskie ulice. 

Fot. Getty Images

W 1972 roku Montana znalazł zatrudnienie w firmie Mac Douglas, specjalizującej się w galanterii i odzieży skórzanej. Tam poznał dokładnie działanie garbarni i warsztatów kuśnierskich, a także handlową stronę modowej branży. Dzięki pracy na stanowisku krojczego – żmudnej, ale bardzo pouczającej – zaznajomił się z nierzadko skomplikowanymi technikami. Tworzenie ubiorów ze skóry wymaga bowiem rzemieślniczej zręczności, szacunku dla tworzywa, precyzji, ale też artystycznej finezji. Okazało się, że Montana potrafi temu wszystkiemu sprostać i już po czterech latach został naczelnym projektantem w Mac Douglas. Coraz częściej jednak myślał o realizowaniu projektów sygnowanych własnym nazwiskiem. 

Marzenie o autorskiej linii prêt-à-porter nie było wcale łatwe do urzeczywistnienia. W połowie lat 70. w Paryżu pełnia władzy nadal należała do starych domów mody. Niewielu zwracało wówczas uwagę na debiutujące młode talenty, takie jak Anne-Marie Beretta, Jean-Charles de Castelbajac czy Thierry Mugler. – Kiedy zaczynaliśmy, przeżywałem katusze. Żaden bank nie chciał zainwestować nawet franka tylko dlatego, że byliśmy nowi. Traktowali nas jak dziwolągi– wspominał Montana w jednym z wywiadów. Projektant otworzył jednak własne atelier w 1979 roku i niemal natychmiast wywołał poruszenie w świecie mody. Jeszcze w tym samym roku amerykański „Vogue” obwieścił: „To look, o którym mówi cały Paryż”.

Fot. Getty Images

Montana współtworzył najważniejsze elementy stylu lat 80.

Prawie każda kolekcja Montany składała się z żakietów o zaakcentowanych ramionach, kurtek bomberek, płaszczy ze spiczastymi klapami, ołówkowych spódnic oraz spodni cygaretek. Do tego wyrazisty makijaż i nieskazitelnie upięte włosy. Prócz ostrych kształtów nieodzowny element stanowiły nasycone kolory: fuksje, żółcienie, burgundy, głębokie błękity i turkusy. Intensywne barwy pokrywały nawet licową skórę i zamsz, co jedni uznawali za innowacyjny wynalazek, a drudzy za profanację. 

Fot. Getty Images

Sposób, w jaki designer manipulował skórą (jego ulubionym tworzywem), był popisem wirtuozerii – sprawiał, że stawała się miękka niczym tkanina albo sztywna jak plastik. Drapował ją, upinał, pikował. Tworzył z niej imitacje koronek i haftów, łączył z jedwabiem i dzianiną, przecinał nitami lub zamkiem błyskawicznym. Skórzane kreacje najlepiej ilustrowały dualizm, jakim charakteryzowała się estetyka Montany – delikatna zmysłowość łączyła się z fetyszystyczną surowością.

W 1983 roku na wybiegu królowały czarne skórzane trencze, inspirowane stylem Marlene Dietrich, i płaszcze z broszami w kształcie samolotów, nawiązującymi do biografii Amelii Earhart. Kolekcją na jesień-zimę 1986 projektant prorokował, w co ubierać się będą kobiety przyszłości: pokazał geometryczne garsonki i perłowe skafandry z wysokimi kołnierzami. Meandrował między klasyczną elegancją lat 40. a futurystyczną wizją kosmicznej mody. Podważając tradycyjne podziały i kanony, łączył ze sobą elementy męskiej i damskiej garderoby, haute couture z modą uliczną. „Ubrania z pracowni Claudea nie tylko wyznaczały trendy, lecz także dobrze się sprzedawały, a to była umiejętność, której wielu projektantów nigdy nie posiadło” – stwierdzała Kate Betts, paryska korespondentka „Women's Wear Daily”. 

 Claude Montana, Wallis Franken, Yves Saint Laurent, Paryż 1993 , Fot. Getty Images

Szerokie ramiona, ostre kroje, krzykliwe kolory: Moda na sukces

Claude Montana wykreował nową sylwetkę, która wywołała rewolucję porównywalną do new looku Christiana Diora. Tyle że była jego zaprzeczeniem – zamiast drobnej, zaoblonej linii ramion Montana wylansował szerokie, kanciaste barki, fason rozchodzący się ku dołowi zastąpił wąską talią osy. Odwrócone proporcje sygnalizowały pojawienie się nowego ideału kobiecości. Redaktorka „Le Figaro” Frédérique Mory odnotowała: „Kobieta Montany rządzi własnym życiem. Jest wojowniczką. Jego ubrania nadają styl i postawę, dzięki którym nie sposób nie zauważyć kobiety”. Dziennikarze chętnie pisali o „amazonkach” i „walkiriach”, dla których kreacje Montany stały się nowoczesną zbroją. Te metafory opisywały przebojowe bizneswoman, kobiety sukcesu lat 80., będące wedle projektanta personifikacją niezależności i pewności siebie. Jak sam często powtarzał: – Glamour nie jest kwestią urody, lecz charyzmy.

Ten wizerunek silnej kobiety budził zachwyt, ale i lęk. Niektórzy krytycy zarzucali Montanie, że forsuje odrealnioną wizję hiperkobiecości albo – wręcz przeciwnie – maskulinizuje damską modę. Szerokie ramiona, ostre kroje i krzykliwe kolory, które miały dodawać odwagi, utożsamiali z arogancją i wulgarnością. Do futurystycznych kombinezonów doczepiali łatę „syndromu Star Wars”, a militarne płaszcze nazywali „nazistowskim szykiem”. – Postrzegam kobietę nie jako agresywną, lecz zdeterminowaną – tłumaczył projektant, który zawsze nadmiernie przejmował się uwagami, niezależnie, czy były one pochlebne, czy nie. 

Claude Montana jesień-zima 1994/1995, Fot. Getty Images

Bezkompromisowy projektant, ekstremalny introwertyk

„Clau-Clau” – jak nazywali designera przyjaciele – sprawiał wrażenie twardziela z motocyklowego gangu. Ubrany zwykle w jeansy i obszerną kurtkę, w jego sposobie chodzenia była pewna sztywność, rzadko się uśmiechał. Jako stały bywalec paryskich klubów Le Palace czy Club Sept nie stronił od nocnego życia okraszonego alkoholem i kokainą. Miał też drugie oblicze. Był przesadnie nieśmiałym introwertykiem; wrażliwcem, którego wrodzony perfekcjonizm potrafił doprowadzić do rozpaczy. „Usta malował błyszczykiem, a jego głowę okalały niczym wata cukrowa włosy w odcieniu truskawkowego blond” – wspominała Kate Betts. Podczas wywiadów ważył słowa, a wychodząc na wybieg, pozdrawiał gości z surową miną i zimnym spojrzeniem. Wydawało się, że całą swoją śmiałość, upodobanie do skrajności, nieskrępowaną ekspresję przelewał na modelki kroczące z rezonem i taneczną swobodą.

Świadkowie pokazów mody Claudea Montany wspominają rozszalałe tłumy na Cour Carré. – Ludzie na wszystkie sposoby próbowali dostać się na show. Gromadziło się nawet dwa tysiące osób. Radość i podekscytowanie publiczności były niezaprzeczalne – mówiła Jacqueline, siostra i najbliższa asystentka projektanta. „Montana zatrudnił własnych ochroniarzy – armię rosłych ekspolicjantów – ubranych w białe skafandry, którzy wpuszczali tylko osoby z dużymi kobaltowymi zaproszeniami” – relacjonowała Betts. Atmosfera ekscytacji panowała zarówno przed, jak i w środku pokazowego namiotu, do którego niektórzy wchodzili, bo udało im się przeciąć ścianę scyzorykiem. Po wybiegu chodziły modelki ikony, wśród nich Iman, Pat Cleveland, Axelle Doué, Yasmeen Ghauri i Helena Christensen. W przeciwieństwie do pełnych splendoru spektakli Thierryego Muglera – przyjaciela i rywala Mantany – pokazy Claude'a miały skromniejszą oprawę scenograficzną. Teatralnością odznaczały się prezentowane ubrania i niemal baletowa choreografia. Każdy show był sensacyjnym wydarzeniem trafiającym na pierwsze strony gazet.

Fot. Getty Images

Spadająca gwiazda, czyli jak zakończyła się kariera Claude'a Montany

Z ponad 400 butikami na całym świecie, linią odzieży dla kobiet i mężczyzn oraz sekcją akcesoriów Montana znalazł się na firmamencie wielkiej mody. W 1989 roku miał zastąpić Marca Bohana na stanowisku dyrektora kreatywnego domu Dior, lecz propozycję tę odrzucił. Wyznał później: – Istnieje granica ludzkich możliwości. Potrzebuję przestrzeni. Nie chcę mieć wszystkich ich pieniędzy i wylądować w domu wariatów. Projektant przyjął natomiast ofertę Lanvin. Wprawdzie dowodził paryską marką tylko niespełna trzy lata, to jego wkład w ożywienie haute couture został doceniony dwiema prestiżowymi nagrodami Dé d'or (Złote Naparstki). Na początku lat 90. pozycja Montany nie słabła. Nawet gdy zrezygnował z ekstremalnej linii ramion, nadając projektom subtelniejsze formy i barwy, jego styl pozostawał rozpoznawalny.

Pasmo sukcesów przerwała tragedia. W 1996 roku Paryż obiegła wieść o samobójstwie Wallis Franken – amerykańskiej modelki, muzy i żony Claudea Montany. Pobrali się trzy lata wcześniej, ślub był wystawny, brukowce rozpisywały się o gronie ekscentrycznych weselników, ale największe zainteresowanie wywoływał fakt, że Montana był gejem (co stanowiło tajemnicę poliszynela). Ciężar niejasności i plotek, które narosły wokół śmierci Wallis, stał się dla projektanta nie do udźwignięcia. Prywatny dramat odcisnął bolesne piętno na jego twórczości, która – w obliczu nowej fali gwiazd mody – przestawała być dochodowa. W 1997 roku dom mody Montany ogłosił bankructwo, a jego założyciel wycofał się z życia publicznego.

Fot. Getty Images

W 1985 roku „The New York Times” pisał: „Claude Montana jest dla szerokich ramion ubrań tym, kim Alexander Graham Bell był dla telefonu”. Ale wynalazczość i dokonania francuskiego projektanta wykraczały poza „wywatowane ramiona”. Ukształtowany przez niego repertuar fasonów, barw, nowatorskich technik i materiałów zdefiniował styl lat 80. Hasła, które naznaczały całą dekadę – dress for successpower dressing – materializowały się w oryginalnych, odważnych kreacjach. Do inspiracji twórczością Montany przyznają się współcześni designerzy, m.in. Gareth Pugh, Nicolas Ghesquière, Olivier Theyskens i Martin Margiela. Jak stwierdził Marc Jacobs: – Montana nie projektował stroju dla kobiety. On projektował kobietę jako całość.

Claude Montana zmarł 23 lutego 2024 roku w wieku 76 lat.

Wojciech Delikta
Proszę czekać..
Zamknij