Znaleziono 0 artykułów
09.11.2023

Klasyka LGBT+: „Pokój Giovanniego” Jamesa Baldwina

09.11.2023
James Baldwin (Fot. Getty Images)

W pierwszej odsłonie cyklu „Klasyka LGBT+” Piotr Zachara pisze o powieści „Pokój Giovanniego” Jamesa Baldwina z 1956 roku. „Książka tylko na kilku stronach udaje, że jest gejowskim romansem z biblioteczki Harlequina”, notuje autor, podkreślając wagę tytułu dla osób LGBT+ wtedy i dziś. 

David ma prawie 30 lat i dobrze poukładane w głowie. Jego plan na mniej ekscytującą resztę życia przewiduje małżeństwo z Hellą, córką prawnika i pani domu, powrót do Stanów Zjednoczonych i tam dozgonną stateczność oraz rozsądek. Każdy dzień „w domu” będzie, jak należy, jak oczekują inni – na tym przecież polega dorosłe życie. Na razie jednak David jest w Paryżu, przyjechał lepiej poznać siebie, zrozumieć, kim jest. Hella podróżuje po Hiszpanii, tęskni za narzeczonym, ale raczej bez przesady, a skoro tak, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Przez znajomych, których niespecjalnie lubi – biznesmena Jaques’a i arystokratę Guillaume’a – David poznaje Giovanniego. Giovanni jest Włochem, barmanem, jest piękny i paraliżująco bezpośredni. David robi wszystko, co Giovanni zechce, własna uległość podoba mu się, onieśmiela go i przeraża. Spędzą razem tylko kilka tygodni, w ciasnym pokoju bez łazienki, z oknami pomalowanymi na biało czymś do czyszczenia podłóg. Pościel w łóżku należałoby zmienić jakiś czas temu, ale są sprawy ciekawsze od higieny. 

„Pokój Giovanniego” zwyciężył w konkursie na najlepsze sceny seksu w literaturze

„Pokój Giovanniego”, druga powieść Jamesa Baldwina, tylko na kilku stronach udaje, że jest gejowskim romansem z biblioteczki Harlequina. Chociaż w 2016 roku wygrywa konkurs na najlepszy seks w literaturze ostatnich 200 lat, soft porno to też nie jest. Sceny łóżkowe mamy tu dwie, jedna z udziałem niepełnoletnich (zdaniem jury w składzie Roxane Gay, Candace Bushnell i John Ashbery arcydzieło subtelności i realizmu, Baldwin pisze tak, jak to się dzieje naprawdę) i jedna z parą hetero – seks mechaniczny, szorstki, zero namiętności. Jeżeli powieść Baldwina musi być czymś jeszcze niż tylko sobą, hasło „gejowska »Zbrodnia i kara«” zrobi jej chyba najmniej krzywdy – Dostojewskiego Baldwin uwielbiał. 

„Tej książki nikt się nie spodziewał, nikt jej nie chciał”, pisze w „New York Timesie” Hilton Als. Po debiutanckim „Głoś to na górze” z 1953 roku Baldwin dostał już swój przydział w historii amerykańskiej literatury, sektor C: czarny piszący o czarnych, Harlemie i okolicach. Może być brutalnie i obscenicznie, swój czytelnik zrozumie. Biały, jeżeli w ogóle przeczyta, wybaczy. Redaktorzy z szanowanego wydawnictwa Knopf mówią mu: „Nie wydamy »Pokoju Giovanniego«, bo cię lubimy. Wróć do nas z kawałkiem o ludziach, których znasz, o problemach, które są wasze, za dużo nie wymyślaj, nie próbuj zgadywać, zostaw białych białym”. 

Okładka jednego z wydań „Pokoju Giovanniego” (Fot. Materiały prasowe)

James Baldwin dzięki stypendium w Paryżu poznaje Europę

Od 1948 roku Baldwin mieszka i pisze w Paryżu, dotarł tam dzięki stypendium wyżebranemu przez dwóch mentorów i aniołów stróżów, malarza Beauforta Delaney oraz pisarza Richarda Wrighta. Anioły wierzą, że inwestują w wyjątkowy talent literacki, Baldwin ma nadzieję, że na Starym Kontynencie rasizmu i homofobii doświadczy mniej niż u siebie. Przed wyjazdem połowę stypendium zostawia matce, w Paryżu mieszka więc w podłych hotelikach, wykonuje dziwne prace dorywcze, pisze na pięterku Café de Flore, bo tam ma ciepło, kawę, wieczorem niezbędny alkohol. Rok po przyjeździe poznaje Luciena Happersbergera, malarza ze Szwajcarii. Wyjeżdżają do alpejskiej wioski, prawie idyllicznej, poziom nietolerancji w normie. James jest pierwszym czarnym na tej ziemi, wybacza tubylcom wychowanie, godzi się być egzotyczny. Decyzji o przeprowadzce za ocean nie będzie żałować – przecież w Europie staje się obywatelem świata, podróżuje po Francji, Anglii, Turcji, jedzie do Izraela, Senegalu i Związku Radzieckiego. W Paryżu czuje się swój, ma dokąd wrócić. 

W „Pokoju Giovanniego” wszyscy fatalnie grają w miłość

Dzisiejsi czytelnicy wcale nie są łatwiejsi w komunikacji od tych z lat 50. – też mają pretensję, że „Pokój Giovanniego” jest o białych. Nie dość już zawłaszczyli sobie literatury? Baldwin usprawiedliwiał się limitem cierpień. Davidowi i Giovanniemu chciał oszczędzić podwójnego upokorzenia i wykluczenia – gej w Europie kilka lat po wojnie miał wystarczająco przechlapane, niewłaściwy kolor skóry to o jedno nieszczęście za wiele. Pisarz Garth Greenwell, któremu „Pokój” pomógł zrozumieć, kim jest i dlaczego tak trudno z tym wytrzymać na amerykańskiej prowincji, broni Baldwina jak członek mafii „ojca chrzestnego”. „Ta powieść atakuje rasizm lepiej zakonspirowany”, pisze w opublikowanym przez „Guardiana” eseju.Włosi i Hiszpanie w Ameryce jeszcze po wojnie uchodzili za niedostatecznie białych. David być może tego nie czuje, przegapia, natomiast Giovanni doskonale wie, że jest człowiekiem innej kategorii. Jednak ich związek nie ma szans awansować na poziom zaawansowany przede wszystkim dlatego, że grając na giełdzie uczuć wyższych, David stosuje zupełnie inny przelicznik. Odrzucając miłość, zyskuje prawo do hipokryzji, prawdopodobnie nigdy nie będzie szczęśliwy, ale za to nikt mu nie zabroni oszukiwać i zdradzać. Dla Giovanniego hipokryzja to towar z najwyższej, nieco zakurzonej półki, dlatego jest wściekle szczery, ze skłonnościami do agresji. Żeby jeszcze lepiej pokazać, jak wszyscy tu fatalnie grają w miłość, do Paryża wraca Hella. „Jej uśmiech jest jednocześnie promienny i melancholijny”, podobnie jak przyszły mąż jest w pełni gotowa do nieodwracalnych zmian, chce dorosłego życia. Niby żartem deklaruje: „David, błagam cię, pozwól mi być kobietą. Nie obchodzi mnie, co ze mną robisz. Nie obchodzi mnie, ile trzeba za to zapłacić. Zapuszczę długie włosy, przestanę palić, wyrzucę na śmietnik moje książki”. 

Homofobia karmi się strachem i pogardą 

James Baldwin w 1963 roku w Nowym Jorku (Fot. Getty Images)

Paryż nie jest normalnym miasta – jest mitem, ulubionym celem pielgrzymek obywateli USA genetycznie obciążonych optymizmem, którzy przyjeżdżają sprawdzić granice osobistej wolności. W „Pokoju Giovanniego” za dnia nie dzieje się wiele, człowiek leniwie stara się doczołgać do zmierzchu, wtedy życie zasługuje na bezsenność. „Ludzie o pewnych upodobaniach” zakładają ciekawsze maski, stają się, kim chcą. Nielicznych ta transformacja niepokoi, drażni. Lokal, w którym pracuje Giovanni, oprócz szampana i drinków oferuje klientom dyskrecję, nikt nikogo nie ma prawa oceniać. Na tyle tolerancji w jednym miejscu David reaguje jak stuprocentowy Amerykanin przed wypraniem mózgu w politycznej poprawności – te skrzeczące pawie i papugi na prawach stałych klientów, te jaskrawo upierzone ptaki nocy przy barze dla niego to ciut za dużo wolności. Homofobia, manifestowana otwarcie czy przypudrowana, podduszona, zawsze karmi się strachem i pogardą. David boi się być bliskim krewnym ludzi, o których jego znajomi myślą i mówią: „ciota”, „przegięty”, „pedał”. Woli poznać siebie mniej, ważną część danych osobowych wykasować. 

„Pokój Giovanniego” do dziś inspiruje czytelników i twórców 

„Call Me by Your Name” Andre Acimana (i powieść, i jej ekranizacja są u nas znane jako „Tamte dni, tamte noce”, bo gdy w tłumaczeniu tytuł drętwieje, na pomoc wzywamy Marię Dąbrowską), „Marny” Andrew Seana Greera, „What Belongs to You” Gartha Greenwella – każda z tych powieści jest echem „Pokoju Giovanniego”. „Historia przemocy” Edouarda Louisa też, tylko na zasadzie rewersu. Greenwell, który prowadzi warsztaty kreatywnego pisania z wyraźnym akcentem LGBT+, zawsze zaczyna od „Pokoju Giovanniego” – rezerwuje na to dwa zajęcia. Sabato de Sarno przed swoim pierwszym pokazem dla Gucciego mówi Vanessie Friedman z „New York Timesa”, że czyta Elenę Ferrantebiografie obojga Obamów i Jamesa Baldwina – to nie jest tylko lista lektur, to intelektualny i emocjonalny coming out. W 2017 roku pamiątką z trasy koncertowej Morrisseya miał być T-shirt z twarzą Baldwina obramowaną cytatem z piosenki „Unloveable”: „I wear black on the outside /cause black is how I feel on the inside”. T-shirt wycofano ze sprzedaży, bo media społecznościowe zaczęły na Morrisseya bluzgać, domagały się jego głowy, nie po raz pierwszy oskarżanego o zachowanie niewybaczalne. Ale to temat innego odcinka naszego cyklu – niebinarny Morissey też jest klasykiem LGBT+, równie wybitnym co Baldwin, tylko z odrobinę młodszej generacji. 

Giovannis Room” ukazał się w Polsce w 1991 roku w serii KIK wydawnictwa PIW jako „Mój Giovanni”. Swój rękopis do wydawnictw Baldwin rozsyłał opatrzony tytułem „One for My Baby”, co znaczy, że sam też miał kłopoty. 

Piotr Zachara
Proszę czekać..
Zamknij