
Maciej Musiał, aktor znany z wielu ekranowych ról, w tym tych romantycznych, w rozmowie z nami dzieli się przemyśleniami na temat współczesnej miłości, audiobooków i analogowego flirtowania.
Z Maciejem Musiałem spotykamy się w kulisach Klubu Komediowego, po pierwszym spotkaniu Klubu Nie-Książki zorganizowanym przez Storytel. Głos Macieja zdecydowanie wiele osób usłyszałoby w audiobookach. Na przykład tych, które znani aktorzy – współcześni aktorzy – czytają na dobranoc. – Zastanawiam się, czy oni naprawdę usypiają swoje słuchaczki, czy może bardziej rozbudzają. Na przykład Matthew McConaughey, jego głos mnie rozbudza – śmieje się Maciej, który chętnie słucha audioksiążek do poduszki. Zastrzega jednak, że dobry głos to nie wszystko. Według niego nie każdy aktor potrafi dobrze przeczytać tekst książki, niektórzy przesadzają. Szczerze przyznaje, że osobiście od bycia lektorem woli audioseriale z podziałem na role i prawdziwym aktorstwem w tle.
Głos, który działa jak afrodyzjak
Skoro głos lektora w audiobooku może pobudzać, zastanawiamy się wraz z Maciejem, czy taka audiolektura może być pomysłem na randkę. – Wprawdzie jeszcze tego nie próbowałem, ale czemu nie? Jeżeli wspólne słuchanie przed snem to randka, to bardzo przyjemna – uznaje Maciej Musiał. – Można się przytulić, nie trzeba patrzeć na ekran. Tylko trzeba być tak samo zmęczonym, bo jak ktoś pierwszy zaśnie, to straci wątek i później nie będzie można słuchać wspólnie – dodaje. Być może przed zaśnięciem uchroni tytuł, w którym są sceny erotyczne. – To może być dobry pretekst, żeby zacząć rozmowę z partnerem, partnerką. O seksie, o emocjach. O nas – zauważa aktor.
Pan Darcy i mit amanta
Wśród audiobooków, które są na top liście Maćka, jest „Duma i uprzedzenie”. Powieść Jane Austen wkrótce doczeka się kolejnej ekranizacji. Tymczasem my zastanawiamy się, czy to dobrze, by na ekranie znów pojawił się pan Darcy, który na lata stał się przykładem mężczyzny chłodnego, tajemniczego i niedostępnego, którego zmienia miłość. Jednak w prawdziwym życiu takie cuda rzadko się zdarzają. Czy dziś, w epoce „Tamtych dni, tamtych nocy” czy „Normalnych ludzi”, taki archetyp jeszcze działa? – Nie wiem, czy pan Darcy to amant na współczesne czasy. Przez długi czas amant miał w sobie sporo z macho. Potem pojawił się Timothée Chalamet i fajnie się do niego wzdycha, ale czy kobiety chciałyby faktycznie takiego mężczyznę w życiu, nie jestem pewien. Może mamy tak tego macho zakodowanego w głowach, że jak przychodzi facet z sercem na dłoni, to nie wiemy, jak go „obsłużyć”, boimy się – mówi Musiał. – Może tęsknimy za mężczyzną, który potrafi wziąć odpowiedzialność – za siebie, za drugiego człowieka. Bez wątpienia amant jak ze starego kina nie jest dobrym materiałem na życiowego partnera – zastrzega Maciej i dodaje: – Relacja z amantem równa się złamane serce.
Rower na złamane serce
Maciej po raz pierwszy doświadczył tego, co kryje się za hasłem „złamane serce”, już jako szesnastolatek. – Zakochałem się po raz pierwszy w dziewczynie z Londynu. To było takie wakacyjne zauroczenie, z którego zwierzyłem się mojemu serialowemu tacie z „Rodzinki.pl”, czyli Tomaszowi Karolakowi – opowiada Maciej. Gwiazdor postanowił pomóc zakochanemu i tęskniącemu nastolatkowi. – Tomek skłamał moim rodzicom, że jedziemy do Londynu oglądać spektakle. A tak naprawdę zabrał mnie tam, żebym mógł pójść na randkę. Niestety, kiedy przyjechałem, okazało się, że moja wybranka w międzyczasie znalazła sobie kogoś innego. Na szczęście miałem w tej całej trudnej sytuacji wspierającego na swój sposób Tomka u boku – wspomina Maciej. Dziś aktor już ma metodę na złamane serce. – Masz złamane serce? Kup rower. Idź na siłownię. Spacerem do pracy. Rusz się. Endorfiny zrobią resztę. Trzeba sobie oczywiście poukładać wszystko w głowie, dać trochę czasu, ale ruch bardzo w tym wszystkim pomaga – mówi Maciej Musiał z przekonaniem.
Randkowanie: aplikacje czy analogowe flirtowanie?
Maciej przyznaje, że szukając miłości, mamy dziś więcej opcji niż w czasach „Dumy i uprzedzenia”. – Aplikacje randkowe mogą być pomocne – zwłaszcza dla tych, którzy nie umieją zagadać na ulicy – zauważa. Ale dla siebie wybiera co innego. – Wolę poznawać ludzi analogowo – mówi bez chwili wahania. I właśnie dlatego się wyróżnia. Bo w świecie przesuwania palcem w prawo on wciąż wierzy w spojrzenie. W dotyk. W książkę, którą czytacie razem. W głos, który budzi, zamiast usypiać.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.