Znaleziono 0 artykułów
12.11.2023

Mateusz Górniak: Łatwiej mi pisać niż przeżywać emocje

12.11.2023
Mateusz Górniak (Fot. Zbyszek Szymańczyk)

Pisanie to dla mnie najlepszy sposób na przeżywanie życia – mówi Mateusz Górniak, którego za debiutanckie „Trash Story” nominowano do nagrody literackiej Nike. Niespełna 27-letni autor wkrótce potem wydał „Dwie powieści ruchu”. Teraz pisze trzecią książkę, pracuje dla teatru i marzy o kinie.

Po naszej rozmowie Mateusz Górniak pobiegnie na galę rozdania Nike. Za dużą bluzę w stylu Y2K i puchową kamizelkę zamieni na garnitur. Ale bez białej koszuli. – Na galowo, jak to się mówiło na szkolnej akademii – śmieje się pisarz. – Ale tam chciałem się wyróżniać byciem niegrzecznym, a tu wolę uchodzić za porządniejszego, niż naprawdę jestem – dodaje. Debiutant nominowany do najważniejszej nagrody literackiej w kraju dopiero uczy się poruszać po warszawskich „salonach”. Gdy rok temu przyjechał do stolicy z Krakowa, zamieszkał na Białołęce, jak najdalej od centrum. – Jeszcze do mnie nie dochodzi, gdzie się właściwie znalazłem, bo za dużo się dzieje. Jestem ludzką zamotką, gdzieś między kawałkiem „Kolejny stracony dzień” Pei a „Depresją rappera” – tłumaczy. Trzyma się mocno swojej tożsamości redaktora niszowego magazynu kulturalnego „Stoner Polski”. – Przez wiele lat byłem redaktorem, który przygotowywał pierwszą książkę i zdobył uznanie dwóch krytyków literackich. Gdy wydałem „Trash Story”, mój debiut potraktowano jako niespodziankę. Drugą książkę pisałem szybko, żeby oderwać się od pierwszej. Najtrudniejsza jest trzecia, nad którą pracuję teraz. Na razie mam sceny, anegdoty, didaskalia, ale jeszcze nie powieść. Czeka mnie wiele miesięcy „nadpisywania”. Premiera pewnie za rok – tłumaczy pospiesznie. Mówi tak, jak pisze – z pozoru w sposób chaotyczny, w rzeczywistości wycyzelowany. 

„Trash Story” i „Dwie powieści ruchu” też składały się z krótkich form, kolażowych zlepków, chaotycznych polifonii. Górniak opowiedział o dorastaniu, prowincji i wykluczeniu, grach komputerowych, „South Parku” i narkotykach, Polakach i Ślązakach. – Jestem białym, hetero, atrakcyjnym chłopcem. Było mi łatwo. Bez triggerów związanych z wp********, traumą, walką o siebie, mam dużą przestrzeń na walkę spekulacyjną. Moja energia nie jest przechwycona przez traumę, więc mogę ją kreatywnie zagospodarować – opowiada. – Nie pokazuję ludzi z marginesu, tylko ich sobie wymyślam na podstawie ulicznych legend. Nie mam fetyszu faktów, bo kojarzą mi się z czymś z „bożego nadania”, naturalnym, prawdziwym, a tych kategorii nie stosuję – mówi. Ale jego rodzinny Imielin, wieś pod Mysłowicami, która rok przed narodzinami Mateusza awansowała do rangi bogatych przedmieść z wyrastającymi wszędzie willami, pojawia się już w pierwszych zdaniach debiutu. Mateusz żałuje, że nie mówi gwarą. – „Sukcesizm” przełomu lat 90. i 2000. sprawił, że nie można było „przywieśniaczyć”. A dziś szukanie tej mniejszej, „wsiowej”, „głuptasiowej” polszczyzny przydaje się w pisaniu – mówi. 

Cały tekst znajdziecie w listopadowym wydaniu magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij