Znaleziono 0 artykułów
26.11.2018

Moda wiodąca kobiety na barykady

26.11.2018
Kobiecy smoking projektu Yves Saint Laurenta (fot. East News)

To, co nosimy, odzwierciedla nastroje społeczne. Chociaż feminizm jest obecny w modzie od dawna, w ciągu ostatnich kilku lat prokobiecy trend zyskał na znaczeniu. Coraz więcej marek angażuje się w akcje wspierające kobiety. 

Historia mody jest silnie związana z historią walki o prawa kobiet. Gdy Coco Chanel wyzwoliła damy z gorsetów, lansując luźne sukienki z dżerseju, czy projektowała torebki na łańcuszku, by miały swobodne ręce, stworzyła coś więcej niż nowy trend. Jej projekty były manifestem kobiecej siły i niezależności.

U progu drugiej dekady XXI wieku kobiety pracują na takich samych stanowiskach jak mężczyźni, zasiadają w zarządach firm, stoją na czele rządów. A jednak wiele z nich pełniąc podobne obowiązki, zarabia mniej niż ich koledzy. Wiele pada ofiarami przemocy domowej, nie ma dostępu do edukacji, antykoncepcji czy podstawowych środków higieny osobistej. Choć w kwestii praw kobiet zrobiono już bardzo dużo, proces emancypacji wcale się nie zakończył. Na szczęście istnieją organizacje, które nie szczędzą środków na wsparcie dla kobiet. Coraz częściej w prokobiece akcje angażują się też marki ze świata mody czy branży beauty. Od pewnego czasu furorę robią t-shirty z feministycznymi hasłami. Ale to, co widoczne na pierwszy rzut oka, to tylko wierzchołek góry lodowej, a prawdziwa kobieca siła kryje się pod powierzchnią. Wiele marek nie tylko zwraca uwagę na problem, ale też przyczynia się do jego rozwiązania.

Kostium Chanel, lata 60. XX wieku(fot.  East News)

Świat mody już sto lat temu szedł ramię w ramię z walczącymi o własne prawa kobietami. Coco Chanel nie tylko uwolniła nas z gorsetów, ale stworzyła markę dla niezależnych i pewnych siebie dziewczyn. Takich, które jak ona chciały żyć i pracować na własnych zasadach. Jej zamysł kontynuował w latach 70. Yves Saint Laurent, lansując w swoich kolekcjach damskie garnitury oparte na jednym ze sztandarowych elementów męskiej garderoby. Dzięki Francuzowi stroje noszone w latach 30. jedynie przez najodważniejsze osobowości, takie jak Marlena Dietrich czy jej naśladowczynie z artystycznego światka, przeszły do mainstreamu. Ale choć prawdziwa rewolucja w damskiej garderobie dokonała się wiele lat temu, dziś wciąż przez to, co nosimy, możemy wyrażać własne poglądy. Feminizm jest jedną z najczęściej podejmowanych w świecie mody kwestii, stanowiąc inspirację dla wielu twórców. Moda, która zawsze była barometrem nastrojów, a jednocześnie nieodłączną częścią życia kobiet, jest nadal silnie zaangażowana społecznie.

Ze sztandarem na wybieg

Maria Grazia Chiuri - pierwsza kobieta na stanowisku dyrektor kreatywnej Diora (fot. East News)

Prawdziwy renesans feminizmu w świecie mody dokonał się w dużej mierze dzięki Marii Grazii Chiuri, dyrektor kreatywnej Diora. Gdy w 2016 roku jako pierwsza w historii kobieta przejęła stery francuskiego domu mody, Chiuri postanowiła, że jej pierwszy pokaz musi być wyjątkowy. Obsadzenie Chiuri na piastowanym dotąd wyłącznie przez mężczyzn stanowisku miało historyczne znaczenie. Chcąc zaznaczyć swoją pozycję w świecie mody, Włoszka zapełniła wybieg modelkami ubranymi w koszulki z feministycznymi hasłami. T-shirty z napisem „We should all be feminists” zaczerpniętym z eseju nigeryjskiej pisarki Chimamandy Ngozi Adichie natychmiast stały się hitem. Pokazały się w nich wszystkie współczesne ikony mody od Rihanny, po Chiarę Ferragni czy Natalie Portman. Feminizm wkroczył na salony, a Dior rok później poszedł za ciosem i zaprezentował pasiaste t-shirty z tekstem czerpiącym z traktującego o patriarchalnej dominacji w świecie sztuki eseju Lindy Nochlin, „Why Have There Been No Great Women Artists?”

Feministyczna koszulka z kolekcji Dior wiosna-lato 2017 (fot. East News)

Choć Maria Grazia Chiuri pokazała dobitnie, że rządy kobiet w świecie mody zmieniają sposób walki o ich prawa, feministyczny -shirt od Diora nie był pierwszym ubraniem, które prezentowało girl power na wybiegu słynnego domu mody. Nie od dziś wiadomo, że Chanel ma wiele zasług na polu emancypacji kobiet, a pokaz francuskiej marki w 2014 roku udowodnił, że Karl Lagerfeld jest godnym następcą jej założycielki. Podczas prezentacji kolekcji modelki ubrane w oversize’owe marynarki i spodnie sprawiające wrażenie zapożyczonych z męskiej garderoby skandowały feministyczne hasła, a w rękach dzierżyły transparenty z napisami takimi jak „Ladies First”, „History is Herstory” czy „Women’s rights are more than alright”. Grand Palais, gdzie odbywał się pokaz, zmieniono przy pomocy scenografii w paryską ulicę. Całość nawiązywała do pierwszych protestów emancypantek odbywających się na przełomie XIX i XX wieku. Kreacje Chanel utrzymane w duchu power dressing prezentowały takie sławy świata mody jak Cara Delevigne czy Gigi Hadid. Pokaz odbił się głośnym echem w międzynarodowych mediach i stał się inspiracją dla wielu innych marek.

Nie tylko słowa

Finał pokazu Chanel na wiosnę-lato 2015 (fot. Getty Images)

Choć feministyczne hasła na t-shirtach, szczególnie tych z metką kultowych domów mody, zawracają uwagę na problem kobiecej walki o równouprawnienie, wielu uważa, że niepoparte działaniem są jedynie chwytliwym zagraniem marketingowym. Są jednak też tacy, którzy nie wahają się od słów przejść do czynów. Tak było w przypadku projektanta Prabala Gurunga, który stworzył linię t-shirtów we współpracy z amerykańską organizacją Planned Parenthood działającą na rzecz świadomego planowania rodziny. Koszulki z hasłami takimi jak „The future is female”, „Girls just wanna have fundamental rights” czy „This is what a feminist looks like” nie tylko świetnie prezentowały się na wybiegu. Dochód z ich sprzedaży trafił na konto Planned Parenthood. Organizacja uzyskane w ten sposób pieniądze przekazała na realizację swoich celów statutowych, takich jak edukacja seksualna, dostęp do bezpłatnej antykoncepcji czy bezpieczne przerwanie niechcianej ciąży.

Feministyczny T-shirt projektu Prabala Gurunga (fot.Getty Images)

Coś więcej niż feministyczne hasła na t-shirtach ma do zaoferowania również francuska marka Etam. Przy okazji tegorocznego Black Friday Etam podjęło współpracę z Komitetem Kobiety ONZ. W ramach kampanii Orange Day, która co roku między 25 listopada a 10 grudnia walczy z przemocą wobec kobiet, marka stworzyła kapsułową kolekcję koszulek z hasłami przypominającymi o kobiecej solidarności. Ale za napisami takimi jak „Kobieca i feministyczna, delikatna i zaangażowana, przede wszystkim wolna” czy „Chodzi o wyzwolenie i własną samoocenę” stoi piękna inicjatywa. Całkowity zysk ze sprzedaży koszulek zostanie przekazany na rzecz Komitetu ONZ Kobiety. Dodatkowo do kwoty zebranej ze sprzedaży koszulek Etam doda 30 tysięcy euro, które zostaną przekazane na rzecz Komitetu, by wesprzeć programy realizowane przez tę organizację, takie jak nadzór nad wywiązywaniem się ONZ z zobowiązań dotyczących polityki równości płci. Koszulki można kupić w salonach Etam również w Polsce.

Dla ciała i dla duszy

Prokobiece działania nie są obce także markom z branży kosmetycznej. O tym, że dbanie o własne ciało nie kończy się na stosowaniu balsamów i kremów ujędrniających, przypomniał w październiku tego roku Avon. Marka zaangażowała się w kampanię pod hasłem „Coś do nich mam” organizowaną przez Fundację Rak&Roll. Akcja, której twarzą została m.in. Małgorzata Rozenek-Majdan, zachęcała do profilaktycznego badania piersi, ale też do ich poznania i akceptacji, niezależnie od kształtu czy rozmiaru. Choć badanie USG pozwala wykryć zmiany nowotworowe w bardzo wczesnym stadium, co umożliwia ich całkowite wyleczenie, wiele kobiet unika go, bo wstydzi się swoich piersi. Często brakuje im też funduszy na profilaktykę. Dlatego Avon dofinansowało badania USG w miastach w całej Polsce. Kampania zwróciła uwagę na bardzo ważną dla wszystkich kobiet kwestię. Własne piersi, istotny atrybut kobiecości, warto poznać i polubić, a przede wszystkim, należy je badać i o nie dbać.

T-shirt ze specjalnej kolekcji Etam( Fot. materiały prasowe)

Nie tylko własny biust jest źródłem kompleksów wielu kobiet. Wiele z nas nie akceptuje swoich ciał, uważa się za zbyt krągłe czy nadmiernie szczupłe, doszukuje się niedoskonałości tam, gdzie ich nie ma. Na szczęście coraz większą popularność zyskuje nurt body positive zachęcający do akceptacji własnej fizyczności. Na fakt, że każde ciało jest piękne, zwraca często uwagę amerykańska marka kosmetyczna Glossier. W swoich kampaniach zachęca do samoakceptacji niezależnie od rozmiaru, który nosimy czy koloru skóry. W 2017 roku w reklamie kosmetyków Body Hero opartych na naturalnych olejkach wystąpiły kobiety różniące się pochodzeniem, figurą czy kolorem włosów. Nago pozowało pięć inspirujących dziewczyn – koszykarka i zdobywczyni złotego medalu na Olimpiadzie Swin Cash Canal, naukowczyni Mekdes Mersha, założycielka kobiecej organizacji Outdoor Voices Tyler Hyney, modelka plus size i it-girl Paloma Elsesser oraz dyrektor kreatywna marki LPA, Lara Pia Arrobio Baroncini. Kampania miała za zadanie zwrócenie uwagi na fakt, że każda z nas ma prawo czuć się zadbaną, piękną i wyjątkową. Niezależnie od miejsca urodzenia, wieku, statusu społecznego czy koloru skóry.

Przesłanie body positive jest też obecne wśród polskich marek. Local Heroes konsekwentnie lansuje w swoich kampaniach naturalną kobiecość. Ukoronowaniem ich filozofii był stworzony we współpracy z fotografką Zuzą Krajewską kalendarz „Miss World 2017”. Modelkami zostały kobiety o rożnych typach urody, niekoniecznie o proporcjach uznawanych za idealne, za to emanujące wewnętrzną siłą.

Feminizm niewątpliwie jest od kilku lat jednym z najgorętszych trendów. Ale choć nie brakuje marek, które prokobiece hasła traktują wyłącznie jako sposób na zwiększenie sprzedaży, ważne, że są też takie, dla których liczy się misja. Warto jednak pamiętać, że moda na feminizm na wybiegu może przeminąć, ale walka o prawa kobiet skończyć się nie może.

 

Natalia Jeziorek
Proszę czekać..
Zamknij