Silent divorce, czyli syndrom współlokatorów. Jakie sygnały o nim mówią?

„Cichy rozwód” to emocjonalne rozstanie. Mimo że wciąż prowadzimy wspólne życie, to zachowujemy się jak współlokatorzy, a nie kochankowie. Istnieje kilka wyraźnych sygnałów świadczących o tym, że przechodzimy przez silent divorce, a nasz związek jest na granicy rozpadu.
Można mieszkać pod jednym dachem, dzielić się opieką nad dziećmi czy zwierzętami, płacić rachunki, nawet spać pod wspólną kołdrą, a jednak być od siebie daleko emocjonalnie. Siłą przyzwyczajenia, z wygody, ze względu na dzieci – robić dobrą minę do złej gry, nie walczyć o uczucie. Trwanie w związku, który przypomina relację współlokatorów, może ciągnąć się tak długo, aż któraś ze stron znajdzie motywację, by zacząć rozmawiać. Rozmowa o konieczności zmiany to zazwyczaj pierwszy krok do faktycznego rozwodu.
Silent divorce: na czym polega „cichy rozwód”?
O „cichym rozwodzie” mówimy wtedy, kiedy osoby partnerskie oddalają się od siebie emocjonalnie i fizycznie, ale nie decydują na prawną separację. Często tym, co sprawia, że nadal są razem, jest swego rodzaju wygoda, kwestie finansowe, wspólny kredyt, dzieci. Pamiętają i może naśladują swoich rodziców i dziadków, którzy rozwodzili się rzadko, a z emocjonalnego chłodu nie robili problemu.
Milenialsi w pędzie życia nie od razu orientują się, że w związku coś się wypaliło. Rozmawiają o tym, co zamówić na kolację, scrollują telefony, ale nie mówią o tym, co ważne, co czują. Psychoterapeutka Lisa Lavelle wyjaśniała w CNN, że w swojej praktyce spotyka się z wieloma „wysoko funkcjonującymi parami”, które są w trakcie cichego rozwodu. „Na zewnątrz sprawiają wrażenie, że wszystko jest w porządku, że świetnie wywiązują się ze swoich obowiązków rodzicielskich i dobrze dogadują, ale w rzeczywistości istnieje między nimi emocjonalny rozwód”. Według ekspertki bywa on wytchnieniem po miesiącach kłótni, prób dogadania się, które kosztowały dużo nerwów i nie doprowadziły do zgody. Jednak – podkreśla – kłótnie są lepsze od ciszy, bo oznaczają, że jeszcze o siebie walczymy.
„Cichy rozwód”: Po czym rozpoznać, że przechodzimy przez silent divorce?
Syndrom współlokatorów to niejedyna oznaka zwiastującego początek końca związku „silent divorce”
Brak komunikacji
Podstawową oznaką, że w relacji dzieje się coś złego, jest zanik komunikacji, brak poważnych rozmów, zamiatanie problemów pod dywan. Omawianie bieżących tematów związanych z organizacją życia, a unikanie tych związanych z uczuciami czy związkiem.
Zanik bliskości fizycznej
Silent divorce często wiąże się z „rozwodem łóżkowym”. Niektórzy postanawiają spać oddzielnie, ale nie dlatego, żeby się wygodnie wyspać, a z niechęci do jakiejkolwiek bliskości z partnerem czy partnerką. Kończy się seks, ubywa dotyku, pocałunków. Bywa też, że osoby partnerskie podtrzymują bliskość, ale staje się ona dość mechaniczna, nosi znamiona „małżeńskiego obowiązku”.
Brak wspólnych planów na przyszłość
Pary przechodzące przez „cichy rozwód” więcej czasu niż dawniej spędzają osobno, na wakacje wyjeżdżają z przyjaciółmi, nie robią wspólnych planów. Brakuje im zapału, by rozmawiać o remoncie mieszkania, zmianie samochodu itp. Unikają podejmowania tego typu decyzji, nawet jeśli wydają się one konieczne.
Pogarda: subtelna oznaka „cichego rozwodu”
Według psychologa Johna Gottman, założyciela Instytutu Gottmana, jeśli w związku obecne są krytyka, pogarda, postawa obronna i stawianie muru milczenia, to ewidentny sygnał, że relacja się kończy.
Czy silent divorce oznacza definitywny koniec relacji? Zabranie głosu najlepszym sposobem na przerwanie ciszy w związku
Wzajemne unikanie się, duszenie w sobie żalu tylko pozornie przynoszą wytchnienie. Przecież to też kosztuje nas energię. Może prowadzić do frustracji, zgorzknienia i poczucia izolacji. Niewypowiedziane trudne emocje w ten czy inny sposób dadzą o sobie znać. Bez wątpienia wyczuwają je dzieci i bliskie osoby. Nie jest więc tak, że decydując się na „cichy rozwód”, wybieramy mniejsze zło i chronimy innych przed cierpieniem.
Emocjonalne rozstanie nie musi jednak oznaczać definitywnego końca związku. Najważniejsze to zacząć rozmawiać: powiedzieć o tym, co się czuje, co się zauważa. Zapytać, czy osoba partnerska też zdaje sobie sprawę z sytuacji. Przeanalizować, jak do niej doszło i czy chcemy lub możemy zrobić coś, by jej zaradzić. Podjąć decyzję. Jeśli nie potrafimy, skorzystajmy z terapii par. Specjalistka czy specjalista pomoże nam wyjaśnić, co nas boli, lepiej zrozumieć mechanizmy, które doprowadziły nas do tego miejsca, i rozstać się w miarę dobrych stosunkach lub rozpocząć odbudowę relacji.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.