Znaleziono 0 artykułów
01.10.2020

Najbardziej stylowi artyści w historii

01.10.2020
Jean-Michel Basquiat w 1985 roku (Fot. Georgia OKeeffee w Nowym Meksyku w 1960 roku, Getty Images)

Mimo że słowa „styl” używa się zazwyczaj w kontekście technik i nurtów, w jakich tworzyli, dziś to, jak wyglądali, inspiruje projektantów równie mocno, jak ich dzieła. Niektórzy przyjaźnili się z twórcami mody i występowali w ich pokazach, inni doczekali się wystaw celebrujących ich wyjątkowy wizerunek. Oto artyści, o których dziś mówimy zarówno jako o geniuszach sztuki, jak i niepowtarzalnych ikonach stylu.

Jean-Michel Basquiat: Z pracowni na wybieg

Jean-Michel Basquiat w 1986 roku (Fot. Patrick McMullan, Getty Images)

W 1987 r. Basquiat, znany ze swojego niekonwencjonalnego stylu, będącego komentarzem do otaczającej rzeczywistości, wprawił wszystkich w osłupienie, gdy pojawił się na wybiegu u Comme des Garçons (zaprezentował wtedy świetnie skrojony szary garnitur ze spodniami o fasonie pumpów i pantoflami Mary Jane). Markę Rei Kawakubo artysta lubił i nosił także prywatnie – jego ulubionym projektem Japonki był prosty i oversize’owy płaszcz, który w 2018 r. wystawiono na aukcję z ceną wywoławczą 20 tys. dolarów.

„Wyglądał jak model, malował jak demon i żył jak imprezowy potwór”, napisał kiedyś o Basquiacie brytyjski „Esquire”. Jego styl rzeczywiście byłby niczym, gdyby nie charyzma. Był nonszalancki, zbuntowany i ubierał się w zgodzie z nurtem, który dziś pewnie można by zderzyć z francuskim „je ne sais quoi”. Kochał luźne garnitury (oprócz CDG upodobał sobie także projekty Isseya Miyakiego), które nosił na wystającą ze spodni koszulę albo sportowy T-shirt. Miał całą kolekcję skórzanych kurtek i obszernych swetrów. Kilka lat temu z pewnością inspirowali się nim berlińscy i londyńscy hipsterzy. Dziś natchnienie w jego stylizacjach znajdą przede wszystkim miłośnicy normcore’u, minimalizmu i uniseksowej klasyki.

Georgia O’Keeffe: Pierwsza minimalistka

Georgia O'Keeffee w Nowym Meksyku w 1960 roku / Fot. Tony Vaccaro/, Getty Images

„Królowa amerykańskiego modernizmu” była minimalistką na długo, zanim terminem tym zaczęto posługiwać się w nawiązaniu do mody. Dziś jej ascetyczną i androgyniczną garderobą z wieloma odniesieniami do ukochanej natury inspirują się projektanci. Wśród inspiracji wymieniają ją siostry Olsen z The Row, Gabriela Hearst, ale i Maria Grazia Chiuri, która nawet zadedykowała jej kolekcję Diora Resort 2018.

Styl O’Keefee, który stał się zresztą przedmiotem wystawy „Georgia O’Keeffee: Living Modern”, zorganizowanej w 2017 r. przez Brooklyn Museum, przetrwał próbę czasu dzięki swej prostocie, elegancji i klasyce. O tym, jak fenomenalną artystka miała garderobę i jak gładko przechodziła od ascetycznego minimalizmu do motywów związanych z kulturą, estetyką i kolorami Nowego Meksyku, można przekonać się dzięki serii zdjęć, jakie robił jej mąż, Alfred Steglitz. Z archiwalnych fotografii wyłania się wizerunek posągowej damy w luźnych konstrukcjach uszytych z powiewających na wietrze naturalnych tkanin: koszulach z dużymi kołnierzami, tunikach, dużych płaszczach, ale i dżinsach czy kapeluszach, które najczęściej nosiła na swoim ranczu. Nie rozstawała się też z broszką „OK”, którą wykonał dla niej rzeźbiarz Alexander Calder. Ozdoba ta, podobnie jak inne ubrania i dodatki z szafy artystki, zostały w marcu tego roku wystawione na aukcję przez Sotheby’s.

Lucien Freud w 1952 roku / Fot. Hulton-Deutsch Collection/CORBIS/, Getty Images

Lucian Freud: Diabeł tkwi w szczegółach

Lucian Freud w 1952 roku / Fot. Daniel Farson/Picture Post/Hulton Archive, Getty Images

Gdy maluję ubrania, tak naprawdę maluję nagich ludzi przykrytych ubraniami – powiedział kiedyś Lucian Freud. Jak na artystę, który ubrań nie lubił, Freud miał wyjątkowe oko do detalu. Zarówno w sztuce, jak i życiu. Do dziś uznaje się go za jednego z najbardziej wysublimowanych brytyjskich artystów.

Jego styl w rozmowie z „Wall Street Journal” wspominała po latach córka Bella, która jest projektantką. Opowiadała, jak co tydzień chodził do ulubionego krawca na Savile Row, by przymierzać nowe marynarki, koszule i garnitury. Jego znakiem rozpoznawczym były klasyczne brytyjskie, żakardowe apaszki, które nosił zamiast krawata. Nie rozstawał się także z ulubionymi butami – nieco starawymi, poplamionymi od farby i zawsze noszonymi bez sznurówek (wystąpiły one nawet na jego nagim autoportrecie „Painter Working, Reflection”). – Pamiętam, że gdy dla odmiany kupiłam mu kiedyś bladoniebieskie tenisówki z paskami, przymierzył je i błyskawicznie zdjął, mówiąc, że są zbyt wyraziste – opowiadała Bella.

Freud był bardzo zainteresowany modą, być może także dlatego, że związała się z nią jego ukochana córka. Nie opuścił ani jednego jej pokazu, zaprojektował także logo jej marki (surowa grafika z głową psa). – Zawsze zauważał ubrania – wspominała. Nawet tuż przed śmiercią, w 2011 r. – Kupiłam wtedy starą wojskową koszulę w oliwkowym kolorze. Ojciec powiedział: „Podoba mi się. Ta zieleń jest cholernie dobra”.

Andy Warhol: Okularnik o gołębich włosach

Andy Warhol w 1968 roku / Fot. Santi Visalli, Getty Images

Diana Vreeland mawiała o nim „Andy Papierowa Torba”, bo właśnie w takiej torbie przynosił do ówczesnej redaktorki naczelnej „Harper’s Bazaar” propozycje ilustracji, jakie miałyby pojawić się na łamach magazynu. Warhol niemalże od początku twórczości był bardzo blisko związany z branżą mody. Namacalny wpływ na projektantów zaczął mieć jednak od lat 80. – w kolekcji na wiosnę-lato 1984 Jean Charles de Castelbajac umieścił sukienki imitujące pierwsze wielkie dzieło Warhola – puszkę zupy Campbella. Później poszło już z górki, a własne interpretacje twórczości Amerykanina prezentowali na wybiegach m.in. Gianni Versace (1991 r.) i Jeremy Scott – zarówno w kolekcjach autorskiej marki, jak i tworzonych dla Moschino.

Branża mody natchnienie znajdywała nie tylko w dziełach Warhola, lecz także w jego wizerunku – charakterystycznej czuprynie w kolorze platynowego blondu, golfach, skórzanych ramoneskach i dużych okularach. W 2015 r. codziennym stylem artysty zainspirował się Tom Ford – na wybieg pokazu na wiosnę-lato 2016 posłał modelki ubrane w dżinsy, pasiaste swetry i kurtki ze skóry. Jedna z dziewczyn miała nawet wybielone włosy i okulary.

Od 1 do 4 października na Vogue.pl będą na was czekać rozmowy z artystami, nowe gwiazdy, mariaże sztuki z modą oraz streamingi interesujących filmów. Sprawdźcie, co dla was przygotowaliśmy.

Keith Haring: Long live the 80’s!

Keith Hairng i Andy Warhol w 1986 roku / Fot. Ron Galella/Ron Galella Collection , Getty Images

Umarł młodo, w wieku zaledwie 31 lat. Jego artystyczne dziedzictwo żyje jednak do dziś. I wpływa nie tylko na świat sztuki, lecz także na modę.

Kolorowe, wibrujące i graficzne prace Haringa znajdywały odbicie w jego stylu. Dziś byłby pewnie ikoną streetwearu – lubił przyduże kurtki bomberki albo oversize’owe płaszcze, które nosił na barwne T-shirty, luźne dżinsy i, obowiązkowo, oryginalne sneakersy. Nie rozstawał się także z dodatkami – oprócz znaku rozpoznawczego, czyli dużych okularów, często można było spotkać go w fikuśnym kapeluszu lub berecie.

Podobnie jak Andy Warhol Keith Haring inspirował rzesze projektantów. Do jego twórczości i wizerunku odwoływali się m.in. Rei Kawakubo, Vivienne Westwood. Stephen Sprouse, a ostatnio marka Coach, która w 2018 r. wypuściła kolekcję inspirowaną graficznymi dziełami amerykańskiego artysty.

Michalina Murawska
Proszę czekać..
Zamknij