Znaleziono 0 artykułów
03.01.2020

Nawiąż kontakt

03.01.2020
Fot. archiwum Wydawnictwa Literackiego

W wydanej właśnie książce „Poznawanie Kępińskiego. Biografia psychiatry” dziennikarka Anna Mateja przybliża postać najwybitniejszego polskiego psychiatry. Empatyczne podejście Antoniego Kępińskiego do pacjentów wciąż inspiruje studentów i lekarzy.

Powtarzał, że pacjent ma zawsze rację. Na obchodzie najpierw pytał każdego o sprawy codzienne – jak się ma matka, czy syn wrócił z wojska, kiedy wnuczka zdaje egzamin. Jakby nie interesowało go samopoczucie. Gdy podszedł do dziecka z autyzmem ściskającego pluszowego kurczaka w rączkach i zaproponował: „A może byśmy tak ukręcili łeb kurczakowi”, maluch rozpromienił się. Żadnemu lekarzowi nie udało się wcześniej wzbudzić w tym małym pacjencie zainteresowania. Radził więc młodszym koleżankom i kolegom: „Nawiąż z chorym kontakt, posiedź z nim, posłuchaj”.

Antoni Kępiński umiłował sobie pacjentów, a klinika psychiatryczna przy ulicy Kopernika w Krakowie była dla niego najważniejsza. Jaki był na co dzień? Każdy, kto czytał książki Kępińskiego: „Lęk”, „Psychopatie”, „Melancholię”, „Schizofrenię” czy „Poznanie chorego”, chciałby dowiedzieć się więcej o ich autorze. I choć napisano już co nieco, dzisiaj Wydawnictwo Literackie właśnie wydało „Poznawanie Kępińskiego. Biografia psychiatry”. Dziennikarka Anna Mateja dała czytelnikowi wyczerpującą opowieść, czasami – zdaje się – aż nadto obszerną. Dostajemy około 130 stron szczegółowej relacji z wojny, którą młody Antoni spędził w obozach internowania na Węgrzech i w Hiszpanii. W listach przyznawał, że to był nudny i bezproduktywny czas. Nie doświadczył ani cierpienia, ani głodu, za to izolacja od zawieruchy i tragedii, jakie przeżywały Europa i jego ojczyzna, była wystarczająco dojmująca.

Anna Mateja "Poznawanie Kępińskiego. Biografia psychiatry" (Fot. materiały prasowe)

Paradoksalnie, II wojna światowa w biografii Kępińskiego jest nudnawa. Może wyjątek stanowi epizod ze szkolenia lotniczego w Royal Air Force. Gdy już Kępiński uczył studentów, jego przeszłość pilota budziła podziw. Profesor w angielskim mundurze jawił się niczym bohater filmowy. Choć prawda była mniej romantyczna. „Antoś robił szybkie postępy w opanowaniu kunsztu lotniczego, ale jednej rzeczy nie mógł opanować, a mianowicie nie miał daru orientacji w terenie z lotu ptaka i miał trudności w trafieniu z powrotem na własne lotnisko” – napisał po latach w liście znajomy z tamtych czasów do żony lekarza, Jadwigi Kępińskiej. Kariera Kępińskiego w królewskich siła powietrznych skończyła się lotem ćwiczebnym z dowódcą. Stopa adepta utknęła między drążkami sterowniczymi, przez co obaj prawie zginęli.

Kępiński po wojnie został w Wielkiej Brytanii i wznowił studia medyczne na Polskim Wydziale Lekarskim przy uniwersytecie w Edynburgu. Na uczelni zakolegował się między innymi z córką marszałka Józefa Piłsudskiego Wandą. Była jego rówieśniczką, wybrała jako specjalizację psychiatrię. Na to samo później zdecydował się Antoni. Dlaczego? Jego współpracownicy i koledzy nie umieją tego wyjaśnić.

Z dyplomem lekarza wraca w 1947 r. do Polski. Zostaje przyjęty na okres próbny do Kliniki Neurologiczno-Psychiatrycznej w Krakowie przy ulicy Botanicznej. W 1950 r. psychiatria zostaje przeniesiona do budynku przy Kopernika 21 (dzisiaj 48), gdzie Kępiński pracował do końca życia.

Musiał być fascynującą postacią. Jego praca doktorska dotyczy terapii elektrowstrząsami. Poznajemy notatki psychiatry o osobistych eksperymentach z LSD. Przez kilka dni zażywając coraz większą dawkę, spisywał swoje reakcje i wizje.

Zwykły dzień na oddziale zaczynał się od obchodu, a potem obowiązkowa kawa w gabinecie Kępińskiego. Przez 20 minut lekarze rozmawiali o chorobach, pacjentach, terapiach, przepychali się nieledwie do głosu. „Do kawy był solodrążek obsypany makiem lub szarą solą i, o czym wspomina się już rzadziej – kieliszeczek wódeczki. Też otrzymywałem taki posiłek, ale trwało to krótko, bo gdybym nie przerwał, już dawno byłbym alkoholikiem. Kępiński miał dobrą tolerancję alkoholu – pił, ale zachowywał trzeźwość umysłu” – opowiadał autorce profesor Jacek Bomba.

Mateja pozwala nam śledzić rozwój w metodach terapii, jakie stosował Kępiński. Leczenie farmakologiczne uzupełniał psychoterapią (choć nigdy sam nie używał tego terminu). Zorganizował w klinice tzw. przestrzeń neutralną dla pacjentów. W suterenie powstał klubik, w którym popołudniami i wieczorami chorzy mogli zrzucić piżamy, ubrać się w zwyczajne ciuchy i spędzić razem czas, grać w szachy, czytać książki i gazety. Zapraszano aktorów, pisarzy, podróżników. Kępiński namówił Piotra Skrzyneckiego i Zygmunta Skoniecznego z powstałej w 1956 r. Piwnicy pod Baranami, żeby poprowadzili kabaret w szpitalnym klubie. Miał nadzieję, że jego podopieczni mogą w ten sposób odkryć w sobie ukryte talenty. Podobno Skrzynecki i Skonieczny mieli powiedzieć, że nieraz łatwiej im było się dogadać z pacjentami niż z piwnicznymi artystami.

W kronice kliniki, prowadzonej przez lekarzy, jest moc anegdot, fraszek i zabawnych opowieści. Świadczy to o wspaniałej atmosferze pracy, jaka panowała przy Kopernika. Nie mogło być inaczej, skoro zespół kliniki zdecydował się na trudne dziesięcioletnie badania nad syndromem poobozowym. Lekarze godzili wywiady z byłymi więźniami Auschwitz z codziennymi obowiązkami, często robili to po godzinach. Sam Kępiński pisał o byłych więźniach: „Doświadczyli, czym jest dno ludzkiego upodlenia, ale też ludzka dobroć i szlachetność; oni poznali, czym jest człowiek; mimo to, a może właśnie dlatego wciąż dręczy ich zagadka człowieka, sami chcieliby się dowiedzieć, skąd tyle zła mogło skoncentrować się na małym terenie obozu i jak człowiek mógł to wszystko znieść i temu się przeciwstawić”. Niestety polskie badania nad syndromem KZ, jak nazywano syndrom poobozowy, nie doczekały się ani rozgłosu, ani uznania.

Ostatni rozdział biografii to zmagania Antoniego Kępińskiego z nowotworową chorobą szpiku kostnego. Pod koniec życia w połowie 1971 r. zamieszkali z Jadwigą w garsonierze na poddaszu nad kliniką. „Jadziuniu, nareszcie mamy swoje własne mieszkanko – powie pewnego dnia Kępiński, zapewniając, że większego właściwie nie trzeba by im było – Po dwudziestu trzech latach nareszcie dom”. Do tamtej pory zawsze mieszkali z sublokatorami.

Kępiński zmarł w 1972 r., ale jego nauka i podejście do pacjenta inspirują nadal studentów psychiatrii i lekarzy. W końcu był prekursorem psychoterapii i indywidualnej, i grupowej. Kępiński wierzył w pacjenta i jego siłę. Całe życie szukał najlepszych rozwiązań, nie przestawał pytać. W jego notesach Anna Mateja znalazła taki zapis: „Co ma większy wpływ na codzienne życie człowieka – piramidy, zdobycie Księżyca czy zmniejszenie godzin (…) pracy, (sprzątanie) restauracji czy wychodków itp. Człowieka to, co go bezpośrednio dotyczy”.

Pod tym względem w psychiatrii, lecz nie tylko, nic się nie zmieniło.

 

Anna Mateja, „Poznanie Kępińskiego. Biografia psychiatry”, Wydawnictwo Literackie

 

Maria Fredro-Boniecka
Proszę czekać..
Zamknij