Znaleziono 0 artykułów
15.03.2024

Nominowany do Oscara film „Cztery córki” opowiada o rodzinnej traumie

15.03.2024
Fot. Materiały prasowe

Olfa samotnie wychowuje córki. Dwie najstarsze znikają, by zostać żonami bojowników ISIS. Nagrodzone w Cannes i nominowane do Oscara „Cztery córki” tunezyjskiej reżyserki Kaouther Ben Hanii opowiadają o podzielonej rodzinie, o traumie, o fundamentalizmie. Film w kinach od 8 marca.

 Zabrał je wilk – mówi Olfa Hamrouni o swoich starszych córkach, Rahmie i Ghofrane. Od momentu, gdy młode kobiety opuściły dom, minęło już trochę czasu, ale to rana, która się nie goi. Uznana tunezyjska reżyserka Kaouther Ben Hania w oryginalnej rekonstrukcji zdarzeń docieka źródeł rodzinnego dramatu i – co ważniejsze – robi to z niezwykłą uważnością i empatią, nie pogania swoich bohaterek, daje im przestrzeń i czas. 

Nagrodzone na festiwalu w Cannes „Cztery córki” łączą dokument z fabułą

Nagrodzone na festiwalu w Cannes i nominowane do Oscara „Cztery córki” zachwycają formą i miażdżą treścią. Ben Hania łączy dokument i fabułę, a w czułe kino obyczajowe wplata mocarny polityczny manifest. Olfie i jej dwóm młodszym córkom, Eyi i Taysirr, towarzyszą na planie aktorki – dwie wcielają się w role nieobecnych starszych sióstr, trzecia gra matkę w scenach, które mogłyby się okazać zbyt dużym emocjonalnym wyzwaniem dla pierwowzoru. Reżyserka odważnie przekracza granice kina reportażowego, a przemyślana konfrontacja aktorek i amatorek przynosi wielowarstwową opowieść o toksycznym macierzyństwie, mrokach patriarchatu, ale i rosnącej feministycznej świadomości młodych kobiet. – Gdy aktorki spotykają prawdziwe postaci, mierzą się z rzeczywistością, zadają pytania, reagują. Generalny zamysł był taki, by użyć narzędzi właściwych dla fabuły i uzyskać kalejdoskopowy ogląd tak złożonego tematu, tak złożonego życiorysu, tak złożonych bohaterek – opowiadała Kaouther Ben Hania w rozmowie z serwisem Deadline. – To film o twardych kobietach. Olfa jest silna. Nie szanuje mężczyzn. Nie jest typem kobiety, która wystraszy się faceta. Ale jest też strażniczką patriarchatu.

Fot. Materiały prasowe

Reżyserka Kaouther Ben Hania pyta, czy da się wyrwać błędnego koła przemocy

Olfa jest okropną matką, bije, wyzywa i upokarza. Olfa kocha swoje córki ponad życie. Za dwiema, które straciła, potwornie tęskni. Dwóch, które zostały, broni jak lwica. Ben Hania stawia naprzeciwko siebie, niebezpiecznie blisko, temperamentną, nieznośnie konserwatywną matkę, która dzieli kobiety na święte i dziwki, i jej emancypujące się, radośnie odkrywające swoją rozkwitającą seksualność córki. To film o pragnieniu wolności. Ben Hania nie potępia swoich bohaterek, ale pokazuje je takimi, jakimi są. Olfę, która nie panuje nad swoją agresją. Jej młodsze córki, które wspominają napady szału matki w tonie absurdalnej anegdoty. Jej starsze córki, które w pewnym momencie zaczęły aż nazbyt przypominać własną matkę. Reżyserka pyta, czy da się wyrwać z tego błędnego, zniewalającego kolejne pokolenia koła przemocy. I choć kręci swoją opowieść z bardzo bliska, nie zapomina, jak wielki wpływ na mikroświat tych pięciu kobiet mają polityka i religia. 

Fot. Materiały prasowe

Rahma i Ghofrane zostały żonami bojowników ISIS

W 2016 roku Olfa Hamrouni regularnie pojawiała się w tunezyjskich mediach i z przejęciem opowiadała historię córek, które uciekły do Libii, gdzie poślubiły bojowników Państwa Islamskiego. Takich młodych kobiet jak Rahma i Ghofrane było wówczas więcej. Tunezja, choć postrzegana jako jeden z najbardziej liberalnych krajów Arabskiej Wiosny, nawet po politycznej i obyczajowej przemianie nie uznała podmiotowej pozycji kobiet, ich cielesnej autonomii i prawa wyboru. Gdy ówczesny prezydent Zin Al-Abidin Ben Ali zakazał noszenia hidżabów w miejscach publicznych, wiele kobiet okrywało głowę w geście sprzeciwu wobec władzy. A niektóre z nich, jak Rahma i Ghofrane, radykalizowały się w swoim buncie i zwracały ku religijnym fanatyzmom. To one zostawały żonami bojowników ISIS.

Fot. Materiały prasowe

Kaouther Ben Hania nie usprawiedliwia wyborów córek Olfy, pokazuje jedynie, że ich decyzje nie były impulsywne i abstrakcyjne – bo może nie dołączyłyby do organizacji terrorystycznej, gdyby nie padły ofiarą przemocy domowej, molestowania i systemowych opresji. – Twórcy i twórczynie filmów nie mają władzy politycznej, więc nie mogą wywoływać drastycznych zmian. Ale kino jest narzędziem miękkiego wpływu, kształtuje idee, sprawia, że szukamy innych rozwiązań – to fragment wywiadu, który z reżyserką przeprowadziła redakcja IndieWire. W poprzednim filmie „Człowiek, który sprzedał swoją skórę” Ben Hania opowiedziała historię syryjskiego uchodźcy, który zgadza się, by wytatuowano mu na plecach wizę Schengen w zamian za wstęp do Europy. Reżyserka wywołała niemałą dyskusję i zdobyła nominację do Oscara, pierwszą w historii kina tunezyjskiego. Dziś, gdy krajem rządzi kolejny autokrata, władza prześladuje politycznych oponentów pod przykrywką walki z fake newsami, w mediach społecznościowych dominuje mizoginiczna mowa nienawiści, a aktywistki feministyczne są notorycznie uciszane, film „Cztery córki” może posłużyć jako drogowskaz dla młodych Tunezyjek i Tunezyjczyków. Zanim wszystkich zabierze wilk. 


Fot. Johan Sandberg

Tekst pochodzi z urodzinowego wydania „Vogue Polska”, który już teraz możesz zamówić z wygodną dostawą do domu

Angelika Kucińska
Proszę czekać..
Zamknij