Znaleziono 0 artykułów
07.05.2022

Hotel Chelsea: Miejsce spotkań artystów

07.05.2022
(Fot. Getty Images)

W nowojorskim hotelu Chelsea od lat 70. XX wieku spotykali się najważniejsi artyści epoki – od Janis Joplin po Boba Dylana. W majowym wydaniu „Vogue Polska” przypominamy losy tego niezwykłego miejsca na mapie Nowego Jorku. 

Rock’n’roll rozgościł się w hotelu Chelsea na początku lat 70. XX wieku i skutecznie zagłuszył starsze legendy. Przed muzykami i półświatkiem (potem trochę też) na reputację hotelu pracowali literaci: Mark Twain, James Schuyler, Arthur Miller zaraz po rozwodzie z Marilyn Monroe zaczął wszystko od nowa w pokoju numer 614. Dwa piętra niżej doszło do czołowego zderzenia głowy Janis Joplin z innym, nie mniej wrażliwym organem Leonarda Cohena, piosenka „Chelsea Hotel #2” streszcza ten incydent w dwóch zwrotkach. Bob Dylan napisał w Chelsea balladę „Sara”, Arthur C. Clarke „Odyseję kosmiczną”, William Burroughs „The Third Mind”, a Dylan Thomas dwa ostatnie zdania w swoim dzienniku: „Opróżniłem 18 szklaneczek czystej whisky jedna po drugiej. To chyba rekord świata”. Dzień później Dylan był totalnie dead, dosłownie. To niesprawiedliwe, że świat zapomina, kim jest i co w życiu osiągnęła Viva, ona sam przedstawia się następująco: pisarka, malarka, aktorka, dyletantka. Na spółkę z kimś, którego nazwisko wyleciało jej z głowy, napisała wciąż niewydaną książkę „Gaby at the Chelsea”, dedykowaną córce, w zasadzie od zawsze aktorce. Troszeczkę zainspirowała się klasyką gatunku, „Eloise at the Plaza”, i tu, i tam bohaterką jest niepełnoletnia lokatorka hotelu na Manhattanie. Tylko że Eloise to snobka, przesłodzona jak marshmallow, tymczasem Gaby dotyka prawdziwego życia, w holu znajduje fiolkę z substancją, którą dorośli lubią wprowadzać do swojego krwiobiegu, wykorzystując wszystkie naturalne otwory w organizmie, może z wyjątkiem uszu. Gerald Busby, kompozytor, w Chelsea od 1977 roku, za sąsiada miał kiedyś dilera. W wynajętym bez żadnych zniżek apartamencie na środku salonu usypał sobie kopiec marihuany wysoki na półtora metra. Spod tego kopca co chwilę wypadał olbrzymi karaluch, szybszy od pocisku rakietowego typu Patriot. Byle czym w takim miejscu nikt nie ośmieliłby się kupczyć, za dużo koneserów.

Nan Breidenstein w swoim pokoju w hotelu Chelsea (Fot. Getty Images)

Cały teskt znajdziecie w majowym wydaniau „Vogue Polska” , którego tematem przewodnim jest poezja. Do kupienia w salonach prasowych i online.

(Fot. Chloé Le Drezen)

 

Piotr Zachara
Proszę czekać..
Zamknij