Znaleziono 0 artykułów
17.12.2023

Z wizytą w nowojorskim mieszkaniu stylistki Elly McGaw

17.12.2023
(Fot. Bridget Fleming)

Stylistka Elly McGaw traktuje swoją pracę jak działalność artystyczną. Źródłem inspiracji są dla niej melodie, wiersze, stare zdjęcia. Zaglądamy do jej mieszkania w kamienicy z lat 30. na nowojorskim Greenpoincie.

Stylistka Elly McGaw ma już na koncie współpracę z takimi magazynami jak „Vogue”, „Muse”, „Index” i „Cero” oraz z popularnymi markami jak Glossier, SIR, Saks Fifth Avenue czy Frame Denim czy Nike.

Elly McGaw w pracy stylistki inspirują melodie, wiersze, stare zdjęcia

McGaw ma bujną wyobraźnię i to ona właściwie jest jej narzędziem pracy. Różni się w tym od innych stylistek, często skupionych na markach. – Nie ma dla mnie znaczenia, czy torba, którą wybieram, to Louis Vuitton. Ważne jest, czy wygląda jak model, do którego staruszka mogłaby napchać kradzione croissanty – opowiada. Elly wyobraża sobie, kim jej postać miałaby być i szuka dla niej adekwatnych kostiumów. Ten proces poprzedza przygotowanie złożonych moodboardów wypełnianymi zdjęciami czy grafikami ze scenami z filmów, fragmentami dzieł sztuki i dizajnu, nawet melodiami czy słowami piosenek, które dobrze oddają nastrój postaci. Zazwyczaj ważną rolę odgrywa kawałek jakiegoś wiersza. Poezja to dla Elly źródło inspiracji, ale też sposób na ucieczkę w kryzysowych momentach. Czasem chce zatopić się w oceanie smutku, czasem szuka pocieszenia, innym razem uniwersalnych prawd. Cytaty z poezji posłużyły jej przy zbieraniu inspiracji do okładkowej sesji z Pamelą Anderson, którą zrealizowała dla jednego z magazynów. Chciała wydobyć z gwiazdy różne twarze kobiecości. Inne fragmenty wykorzysta do zaplanowanego na przyszły tydzień edytorialu z dziewczyną przypominającą zwierzę, zagubioną we własnym przesadnie wielkim domu. Ta bohaterka trochę przypomina ją samą. 

(Fot. Bridget Fleming)

Elly McGaw: Moje mieszkanie przypomina galerię

Kilka lat temu razem z chłopakiem Danielem Lonnstromem przeprowadzili się na Greenpoint do mieszkania w kamienicy z 1930 roku. On znał już dobrze ten budynek, bo przez lata mieszkał w kilku znajdujących się w nim mieszkaniach. W swoim lokum postanowili zmienić zaledwie kilka elementów, chcąc uniknąć zbyt dużej inwestycji. Najwięcej czasu zajęło im wygładzanie ścian, wcześniej całych o strukturze popcornu. Potem przez trzy tygodnie malowali je farbami wapiennymi, by uzyskać efekt naturalnego melanżowego wykończenia. Wnętrze wypełnili tworzoną na szybko i bez umiaru kolekcją eklektycznych choć powściągliwych obiektów z różnych okresów, jak szkolny stół projektu Charlesa Dudouyta z lat 40., afrykański stołek, krzesła Alvara Aalto, Maria Botty i Francisque Chaleyssina. – Mieszkanie przypadkiem zaczęło przypominać galerię. Gdy przychodzą do nas znajomi, nie wiedzą, na czym mogą usiąść, chociaż gęsto tu od krzeseł – śmieje się Elly. Ustawienie mebli też raczej przypomina ekspozycję niż układ funkcjonalny. Gospodarze nie widzą w tym problemu. Największą przyjemność czerpią z patrzenia na wymarzone przedmioty, często osobiste i odnoszące się do ich pochodzenia – jak szwedzka tradycyjna ceramika. Daniel zaprojektował do wnętrza oświetlenie, stworzył kompozycje malarskie. Wszystko po to, by uzyskać efekt swoistego sanktuarium, wyciętego z hałasu i chaosu miasta. 


Cały tekst znajdziesz w grudniowym wydaniu magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.

Fot. (Fot. Erdem Moralioglu)

 

Kamila Wagner
Proszę czekać..
Zamknij