Znaleziono 0 artykułów
30.07.2019

„Oni” w pełnej reżyserskiej wersji

30.07.2019
Kadr z filmu „Oni” (Fot. Materiały prasowe)

Autor „Wielkiego piękna” i „Młodości” Paolo Sorrentino wyreżyserował film o słynnym włoskim premierze skandaliście Silvio Berlusconim. Polscy widzowie znają film „Oni” (Loro) w tzw. wersji na świat, czyli skróconej o godzinę. Pełna reżyserska wersja filmu została właśnie pokazana na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Nowe Horyzonty, a teraz trafi do dystrybucji kinowej.

„Relacje społeczne są złożone. Żeby nad nimi panować, potrzeba jednostki aspołecznej” – nie wiem, czy to prawdziwe słowa Berlusconiego, czy tylko fragment scenariusza Sorrentino, tak czy inaczej zdanie to pada w filmie „Oni” (Loro) i śmiało można je uznać za credo życiowe bohatera. Trzeba prawdziwego geniuszu artysty, by o postaci o tak lichej reputacji jak Berlusconi zrobić film, który jest po prostu opowieścią o człowieku. Wszyscy – a zwłaszcza Włosi, którzy przyjęli film z dystansem – spodziewali się obrazu, w którym ich chciwy, rozpustny premier zostanie pokazany jak potwór. A tu konsternacja, bo Berlusconi zagrany fenomenalnie przez Toniego Servillo to w wersji Sorrentina podstarzały, zagubiony w swoich wyborach mężczyzna, którego słabości i fobie popychają w rejony, które dość skutecznie i konsekwentnie wypierał. W rejony duszy. 

Kadr z filmu „Oni” (Fot. Materiały prasowe)

Sorrentino, komunikując się z widzem, znalazł specyficzny język, kod, formę i opowiada nam o nas samych z perspektywy tak zakrzywionej, że nie wiemy, czy kieruje nim afirmacja życia, czy irytacja nim. I jeśli gdziekolwiek szukać podobieństw Sorrentina do innego wielkiego włoskiego mistrza kina Federica Felliniego, to dokładnie w miejscu, stanie, w którym poznajemy bohaterów obu reżyserów. Marcello z „La dolce vita” Felliniego i Jep Gambardella z „La grande bellezza” Sorrentina to prawie ten sam człowiek. Niby spełniony, a niespełniony. Niby kocha to życie, a jednocześnie szuka od niego ucieczki w jakiś inny stan, nie wiadomo, czy lepszy, po prostu inny. To taki poszukiwacz utraconego czasu w utraconym czasie. Ktoś stojący na pograniczu życia i śmierci, ale paradoksalnie to życie jest dla niego większą niewiadomą, a nie śmierć, czy raczej to, czego można się po niej spodziewać. I dalej, dwóch reżyserów, ten z „Osiem i pół” Felliniego i ten z „Młodości” Sorrentina – obaj pracują nad nowym filmem i obaj tkwią w miejscu, w zawieszeniu, bo o czym tu opowiedzieć? Najlepiej o sobie. Ale kim ja jestem? 

Berlusconi takich pytań sobie nie stawia, robi to za niego jego żona Veronica grana przez Elenę Sofię Ricci. Scenę rozstania Sorrentino odtworzył w filmie zdaje się jeden do jednego, bo jak ćwierkają włoskie wróble, Veronica Lario – prawdziwa żona Berlusconiego – była cichą konsultantką filmu. Zresztą długo zbierała się do rozwodu i dopiero po oskarżeniu Berlusconiego o seks z nieletnią zdecydowała się na ten krok. W filmie sceny seksu z nieletnią nie ma, ale jest próba uwiedzenia najmłodszej z uczestniczek imprezy zorganizowanej pod nieobecność żony. I jest to scena kluczowa dla bohatera – dowiaduje się w niej o sobie prawdy, której najmniej się spodziewa. „Pachniesz jak mój dziadek” – wypala prosto w twarz Silvia Stella (Alice Pagani) – „ani ładnie, ani brzydko, po prostu masz oddech starca”. Dla Berlusconiego ta wizyta u Stelli w pokoju to jak wizyta u terapeutki. 

Kadr z filmu „Oni” (Fot. Materiały prasowe)

I jest to terapia wstrząsowa, bo Silvio uświadamia sobie, że nie chodzi o to, co zarzucają mu wszyscy, że choć ma 70 lat, to nigdy nie zdążył dorosnąć. On najzwyczajniej zdążył się zestarzeć. 

Kadr z filmu „Oni” (Fot. Materiały prasowe)

Czy oby na pewno bohaterem filmu Sorrentina są tylko Berlusconi i jego skorumpowana świta? Czy tytułowi „oni”to przypadkiem nie sami Włosi? Ktoś przecież na niego głosował. Ktoś go wyniósł do władzy. Komuś podobał się jego styl rządzenia, skoro trzykrotnie był premierem Włoch? Widzowie i krytycy dyskutują o tym, jak interpretować zakończenie filmu. W jego końcowej sekwencji rozpoczynającej się nocnym trzęsieniem ziemi w mieście L’Aquila, aż do przeciągniętej do granic wytrzymałości widza ostatniej sceny, w której z ruin kościoła za pomocą specjalnego dźwigu ratownicy wydobywają nieuszkodzoną rzeźbę Chrystusa – Sorrenitino zdaje się chce powiedzieć jedno: może „oni”jako jednostki są słabi, ale jako naród jesteśmy silni naszym dziedzictwem. Kulturą. 

Ponad 20 lat temu, kiedy wracałem z włoskich wakacji do Polski, na pograniczu regionów Umbria i Marche we Włoszech miało miejsce trzęsienie ziemi. Uszkodzeniu uległa m.in. bazylika św. Franciszka w Asyżu. Znajdujące się na jej sklepieniu freski Giotta runęły w dół, zabijając czterech zakonników. Wśród nich polskiego franciszkanina. Te same freski, które trzy dni wcześniej widziałem na własne oczy. Kiedy dotarłem do domu, włączyłem telewizję i zobaczyłam taki obraz: na zbudowanym na stadionie piłkarskim tymczasowym polu namiotowym dla ofiar trzęsienia ziemi – dokładnie takim samym jak w filmie Sorrentina – reporterka włoskiej stacji relacjonuje wydarzenia. W pewnej chwili podchodzi do kobiety, która siedzi na turystycznym krzesełku przed namiotem, i zadaje jej pytanie: jakie to uczucie stracić dom? Na co kobieta wyraźnie zdumiona pyta: „Dom? My tu straciliśmy freski Giotta, a pani mnie pyta o dom?”.

Kadr z filmu „Oni” (Fot. Materiały prasowe)

Na rekonstrukcję fresków Włosi wydali miliony euro, bo coś, co przetrwało tyle wieków, nie może ot tak po prostu przestać istnieć. Włosi muszą to ocalić. Bo muszą urodzić się nowi i wzrastać wokół dziedziczonego przez wieki pejzażu. Bo taka jest dusza Włoch.

Organizatorzy 19. MFF Nowe Horyzonty w materiałach prasowych informują m.in. o tym, że „Polska to jedyny kraj oprócz Włoch, w którym widownia zobaczy dwie kompletne części filmu (109 oraz 104 minuty)”. Słowo „kompletne” wydaje się tu kluczowe, bo wersja reżyserska wiele porządkuje – kompletuje właśnie, domyka wątki, postaci, epizody, w tym ten, w którym błyszczy Kasia Smutniak. „Kongijska Diana” w jej wykonaniu to majstersztyk. I żeby było jasne, Kira grana przez Smutniak to główna rola kobieca w filmie Sorrentina, zaś „Kongijska Diana” to epizodyczna sekwencja, w której Smutniak daje popis swoich komediowych umiejętności. I choćby dlatego TRZEBA wersję reżyserską filmu „Oni” (Loro) zobaczyć.

Epilog:

Jednym z bohaterów filmu Sorrentina jest Sergio (Riccardo Scamarcio), który wszelkimi metodami próbuje zwrócić na siebie uwagę Berlusconiego i robi to skutecznie. W scenie, w której dochodzi do spotkania obu panów w rezydencji Berlusconiego, ten zadaje Sergiowi pytanie: „A co chciałbyś robić?”. „Moim marzeniem jest zostać eurodeputowanym” – odpowiada Sergio. Pomiędzy polską premierą filmu Sorrentina w wersji skróconej a polską premierą filmu w wersji reżyserskiej odbyły się wybory do Parlamentu Europejskiego. Nowym eurodeputowanym został… Silvio Berlusconi. Punto e basta.

Kadr z filmu „Oni” (Fot. Materiały prasowe)

 

Artur Burchacki
Proszę czekać..
Zamknij