Znaleziono 0 artykułów
22.11.2023

Paryska retrospektywa Marka Rothko, jednego z najwybitniejszych artystów XX wieku

22.11.2023
Mark Rothko, Light Cloud, Dark Cloud, 1957 (© 1998 Kate Rothko Prizel & Christopher Rothko - Adagp, Paris, 2023)

Mark Rothko mówił, że sztuka jest językiem ducha, a swoje obrazy określał najbardziej brutalnymi w Ameryce. Retrospektywę prac jednego z najważniejszych przedstawicieli ekspresjonizmu abstrakcyjnego można oglądać w paryskiej Fundacji Louis Vuitton.  

Żeby wytłumaczyć, dlaczego wystawa Marka Rothko jest dla mnie tak ważna, muszę cofnąć się do 15 kwietnia 2015 r. w Nowym Jorku. Datę zapamiętałam dokładnie, bo wyznaczyła moment osobistego przełomu. Zwiedzając nowojorskie galerie, eksplorowałam wszystko, co dotyczyło sztuki figuratywnej. Interesowało mnie to, co było racjonalnie wytłumaczalne, łatwe to nazwania, wizualnie znajome.

Wspomniany dzień spędzałam w Museum of Modern Art. Spotkanie, które miałam mieć po południu, przesunęło się o dwie godziny. Było zimno, padało, więc kiedy zobaczyłam informację o wystawie abstrakcyjnych ekspresjonistów, pomyślałam, że skoro już tu jestem, to może warto obejrzeć. Nie pamiętam, czy pokój z pracami Rothko był pierwszym, do którego weszłam. Nie pamiętam też, czy na pewno miał okrągły kształt, czy nieoczekiwane doznanie zakrzywiło moje wspomnienie. Do dzisiaj nie do końca umiem nazwać ten stan, kiedy poczułam, że zawartość jednego z jego obrazów zaczyna mnie otaczać. Doświadczenie było jednak na tyle silne, że się przestraszyłam i wyszłam z sali. Emocje mnie obezwładniły. Szukając racjonalnego punktu zaczepienia, spojrzałam na tabliczkę z nazwiskiem artysty. Mark Rothko. Człowiek, który zrewolucjonizował moje podejście do sztuki, a kilkadziesiąt lat wcześniej cały jej świat.

Mark Rothko, Untitled (The Subway), 1937 (© 1998 Kate Rothko Prizel & Christopher Rothko - Adagp, Paris, 2023; Glenn Castellano, New-York Hitorical Society)

Figuratywność i mit 

Zanim Mark Rothko stał się symbolem amerykańskiej abstrakcji, zajmował się malarstwem figuratywnym. Wystawę złożoną ze 115 prac otwierają obrazy z lat trzydziestych i czterdziestych, w których ludzka sylwetka zarówno dominuje, jak i ewoluuje. Najwcześniejsze pokazują sceny z życia codziennego. Najbardziej znane to te osadzone w nowojorskim metrze, gdzie nienaturalnie wydłużone, roztaczające aurę samotności sylwetki zdają się poddawać architektonicznemu porządkowi. Jest też autoportret z 1936 r., na którym 33-letni wówczas Rothko chowa swój wzrok za ciemnymi okularami. W ten sposób poprzez swoje obrazy artysta uczył się zaglądania w głąb siebie.

Czuję, że jestem rozdarta. Z jednej strony natychmiast chciałabym zobaczyć znajome abstrakcje, z drugiej jestem bardzo ciekawa, jak ewoluowała twórczość Rothko. Na początku lat czterdziestych anonimowe sylwetki zostały zastąpione mitologicznymi postaciami, poddanymi najróżniejszym formom surrealistycznej deformacji. Poprzez mity greckie Rothko próbował dotrzeć do kolektywnego rozumienia porządku świata oraz tragedii ludzkiego losu, której był tak bardzo świadomy. Brutalność pogromów żydowskich, przed którymi rodzina artysty uciekła z terytorium dzisiejszej Łotwy do USA, i okrucieństwo wojny wpłynęły na sposób jego figuratywnej ekspresji. Odkrywanie tej mniej mi znanej części dorobku malarza przerywa obraz Untitled z 1939 r. Dostrzegam w nim coś bardzo charakterystycznego dla jego późniejszej twórczości. Może coś w samej kompozycji, może jakąś formę stanu zawieszenia między powierzchnią a otchłanią, ciemnością a światłem, gdzie umieścił postacie, które kilka lat później całkowicie wymazał ze swoich obrazów.  

Mark Rothko, Blue and Gray, 1962 (© 1998 Kate Rothko Prizel & Christopher Rothko - Adagp, Paris, 2023)

Abstrakcja i kwestie egzystencjalne  

Figuratywny okres Rothko skończył się w drugiej połowie lat czterdziestych. Jak pisze w katalogu wystawy syn malarza, Christopher Rothko, nie była to zmiana kierunku, a raczej narzędzi i formy. Cel pozostał ten sam: skupiać się na uniwersalnych kwestiach egzystencjalnych i wywierać emocjonalny wpływ na widza. Rothko nie chciał jednak dawać równie uniwersalnych odpowiedzi. Traktował swoje obrazy jak narzędzia do znajdowania przez widzów wszystkiego, co dla nich najważniejsze.  Aby być skutecznym, zaczął malować abstrakcje na większych płótnach. Mawiał, że duże formaty ułatwiają stworzenie atmosfery intymności. Ciągle mam w pamięci wystawę sprzed ośmiu lat i taką właśnie intymność chciałabym znów poczuć.

W poszukiwaniu takich doświadczeń przechodzę do obrazów z tzw. klasycznego okresu, który rozpoczął się w latach pięćdziesiątych. Intensywne kolory i ulotne, zestawione ze sobą dwie lub trzy prostokątne formy o rozmywających się granicach nie pozostawiają wątpliwości, kto jest ich autorem. Specyfikę znaków rozpoznawczych zgłębiam, oglądając Untitled (Red, Black, White on Yellow) z 1955 r. Mimo że obrazom Rothko przypisuje się niemal metafizyczne właściwości, cenię w nim to, że on sam nie odbierał im wymiaru czysto materialnego, czego potwierdzeniem są nadawane przez niego tytuły, będące po prostu listą użytych w pracach kolorów. Same barwy miały dla Rothko drugorzędne znaczenie. Nie szukał w nich symboliki, a raczej sposobu na wydobycie światła.

O tym, jak łatwo zapomnieć o kolorystyce, przekonuję się, stojąc przed wspomnianym Untitled. Rothko oczekiwał od widzów zaangażowania czasu i aktywnego oglądania. Z każdą minutą czuję, jak coraz mniej dostrzegam tytułową czerwień, a coraz bardziej mam wrażenie, że zawartość płótna zaczyna się zakrzywiać i znów – jak przed laty – szczelnie mnie otaczać. W tym momencie kończy się logiczna analiza i pojawia fala trudnych do jednoznacznego nazwania emocji. Efekt Rothko, mimo że igra z wyobraźnią, nie jest wyimaginowany.  

Mark Rothko, Self-Portrait, 1936 (© 1998 Kate Rothko Prizel & Christopher Rothko - Adagp, Paris, 2023)

Ciemność i światło  

Wraz z upływem lat w twórczości Rothko coraz bardziej jest dostrzegalna oszczędność wykorzystywanych środków. Jedne z moich ulubionych obrazów artysty pochodzą z serii Blackforms z 1964 r. Pozornie monochromatyczne, powstające z różnych kombinacji brązów, czerwieni, fioletów i czerni, wymagają jeszcze większej uważności. Bo Rothko operował światłem także poza obrazem i nalegał, by wystawiać jego prace w relatywnie ciemnych pomieszczeniach. Dlatego niuanse kolorystyczne dostrzegają głównie ci, którzy poddadzą się próbie wymagających warunków w przestrzeni.

Artysta twierdził, że tworzywem jego prac były wynikające z ludzkiej tragedii łzy i zawsze dziwił się, że jego prace wywołują spokój. Podobnie jest ze mną: ciało odczuwa największy spokój przed Blackforms. Nie odpuszczam tego odczucia. Rothko zachęcał przecież do zaglądania w głąb siebie. Zastanawiam się tylko, czy mój stan wynika z uznania specyfiki ludzkiego losu i zaakceptowania, że tragedia jest jego integralną częścią. Z chęci życia mimo wszystko. Co na to powiedziałby Rothko?

Przed wyjściem jeszcze raz wracam przed figuratywny obraz Untitled z 1939 r. Już rozumiem, dlaczego wydawał mi się tak bardzo spójny z późniejszą twórczością artysty. Bo w kolejnych latach Rothko wymazał z kompozycji zawieszonego między jasnością a ciemnością człowieka i pozostawił miejsce na poszukiwanie człowieczeństwa.  

Wystawę „Mark Rothko” można oglądać do 2 kwietnia 2024 r. w Fundacji Louis Vuitton w Paryżu. 

Marzena Jarczak
Komentarze (1)

Andrzej Gemra02.12.2023, 21:42
Jedną z kuratorek wystawy jest Polka, Magdalena Gemra
Proszę czekać..
Zamknij