Znaleziono 0 artykułów
20.05.2022

Juras: Niczego nie żałuję

20.05.2022
(Fot. materiały prasowe)

Juras na płycie „Przemiana” opowiada o dojrzałości. W ciągu ostatnich kilku lat ożenił się, został ojcem i wybrał trzeźwość. – Zrozumiałem, kim jestem i kto do mnie pasuje. Przeanalizowałem związki z przeszłości. Ustaliłem priorytety – opowiada raper. 

Twój nowy album nosi tytuł „Przemiana”. Co się w twoim życiu ostatnio zmieniło?

Ten album opisuje przełom, jaki dokonał się w moim życiu między 2017 a 2020 rokiem, czyli przejście od życia singla w wielkim mieście, pokus, do ogarnięcia się, założenia rodziny i totalnej trzeźwości.

Na początku płyty opowiadam o sobie jako moim bohaterze, w trzeciej osobie. Jest świeżo po rozstaniu, żyje samotnie w morzu możliwości, bawi się, igra z losem. W połowie płyty pojawia się tytułowy utwór „Przemiana”, w którym następuje przesyt wszystkiego i dokonuje się zwrot o 180 stopni. Dalej na albumie opowiadam już w pierwszej osobie, przekazując uniwersalne treści o dojrzewaniu i życiowych wyborach. Wszystkie utwory łączą się w całość. Choć każdy z osobna jest kompletny, razem tworzą spójną opowieść.

(Fot. materiały prasowe)
Żona Jurasa, Anna Wrońska, z synem Orionem (Fot. materiały prasowe)

Czujesz, że dojrzałość przyszła w twoim życiu stosunkowo późno?

Pewnie tak, ale cieszy mnie to. Jeśli mężczyzna wcześnie zostaje mężem i ojcem, po trzydziestce może mu odbić, bo pokus jest naprawdę dużo. Zwłaszcza jeśli jesteś popularny, wszystko jest łatwe. Ja swoje przeżyłem, niczego nie żałuję i niczego mi nie brakuje.

Dodatkowo życie w branży muzycznej odmładza. Nie masz poczucia upływu czasu. Musisz pobyć sam ze sobą, żeby się przekonać, czy już czas na stabilizację. Ta introspekcja jest konieczna. Jako 36-latek zostałem sam. Wypełniłem czas różnymi relacjami, kumplami, imprezami. Gdy to opadło, oswoiłem się z samotnością. Nie spieszyłem się, by zapełnić przestrzeń kolejną osobą.

Miałem czas na ustalenie priorytetów. Zrozumiałem, kim jestem i kto do mnie pasuje. Przeanalizowałem związki z przeszłości, zastanawiając się, dlaczego nie powstała z nich rodzina.

Wtedy pojawiła się Ania, moja żona wymarzona. Już w pierwszych rozmowach nie unikaliśmy trudnych tematów z przeszłości i planów na przyszłość. Po raz pierwszy podszedłem do związku tak poważnie.

Jak rozwinęła się wasza relacja?

Szybko poszło – zaczęliśmy się spotykać w styczniu, a już w marcu dowiedzieliśmy się, że Ania jest w ciąży.

Poznaliśmy się w klubie Sen, potem nie widzieliśmy się przez jakiś czas i nagle wpadliśmy na siebie na Wigilii Prosto. Następnego dnia leciałem z kolegami na miesiąc do Tajlandii. Powiedziałem Ani, że wolałbym spędzić świąteczny czas z rodziną, ale wyjeżdżam z Polski, bo jestem sam i uciekam od atmosfery życzeń i prezentów. Ona powiedziała, że również chciałaby spędzić święta z własną rodziną. Już rok później robiliśmy sobie gwiazdkowe zdjęcia pod choinką we trójkę, z naszym synem Orionem. Spełniło się marzenie, z którego zwierzyliśmy się sobie zaledwie rok wcześniej.

Orion to bardzo oryginalne imię – skąd pomysł, by tak nazwać syna?

Podczas mojego pobytu w Tajlandii pisaliśmy ze sobą na Instagramie. W jednej z wiadomości, zauroczony pięknym krajobrazem przy pełni Księżyca, napisałam do Ani wiadomość, że spaceruję po plaży, jest taka pełnia, że na piasku widać cienie palm, a nade mną świeci Pas Oriona. Oboje zapamiętaliśmy tę wiadomość, ponieważ napisałem zabawnie na jej końcu, że myślę o Ani jak o jednej z wielu kobiet. Jednak te słowa piszę właśnie do niej. Chciałem, żeby doceniła moją szczerość, bo w tamtym okresie jeszcze nie wiedziałem, w którą stronę rzuci mnie przeznaczenie. Gdy już się spotkaliśmy na jednej z pierwszych randek, poszliśmy do planetarium w Centrum Nauki Kopernik na seans o kosmosie. Tam znów pojawił się temat konstelacji Oriona. Spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się, wiedząc, że jeśli kiedyś będziemy mieć syna, będzie miał na imię Orion.

Z synem Orionem (Fot. materiały prasowe)

Jaki jest Orion?

Wesoły, bardzo towarzyski, lubi poznawać nowe miejsca i ludzi. Jest bardzo dociekliwy i bystry. Ma świetną pamięć. Oprócz tego jest zwinny. Szybko nauczył się raczkować, chodzić, a później biegać. Mówi na siebie, że jest Duży Ninja i że chodzi do pracy, jak idzie do żłobka. Zadaniem rodzica jest danie dziecku różnych możliwości rozwoju. Zobaczymy, w jakim kierunku syn będzie chciał podążać, i będziemy go w tym wspierać. Ja mogę wprowadzić go w świat sportu i muzyki, Ania nauczy go wyczucia stylu i przebojowości w biznesie.

A co ci się w Ani spodobało?

Charyzma, energia, radość. To, że potrafi nie tylko ciekawie mówić, ale też uważnie słuchać. To oczywiście poza urodą. Zanim ją poznałem, wiedziałem już, że szukam kobiety, która łączy w sobie cztery cechy – wyróżnia się inteligencją, urodą, odwagą i hojnością.

Nie chodzi o piękno jak z wybiegu, tylko o dbałość o siebie i schludność. Odwaga to dla mnie wiara w siebie, mierzenie się z rzeczywistością, a nie uciekanie w alternatywny świat używek czy internetu. Po prostu bycie prawdziwym.

A hojność? Ważne jest dla mnie, żeby ludzie potrafili dzielić się z innymi – nie tylko pieniędzmi, ale także swoim czasem, uwagą, dobrym słowem i wsparciem. Ania łączy te cztery cechy, więc wiedziałem, że jest tą właściwą kobietą.

Podobało ci się, że jest kobietą sukcesu?

Tak, imponowało mi to. Cieszę się, że moja partnerka ma swój świat, swoje życie i stawia poprzeczkę wysoko. Inspiruje mnie to, że Ani praca jest jej pasją, że odnosi sukcesy, zdobywa wciąż nowe doświadczenia. Nie chciałbym być z wpatrzoną we mnie przylepą. Do tworzenia niezbędna jest przestrzeń.

Z synem Orionem (Fot. materiały prasowe)

Przy ekspertce od mody zacząłeś się inaczej ubierać?

Oczywiście. Ania ma duży wpływ na to, jak wyglądam. Wciąż daje mi wskazówki w kwestii mojego wizerunku. Sporo się od niej nauczyłem w tej dziedzinie, ale nie podążam ślepo za modą.

Ważną rzeczą w naszym małżeństwie jest to, żeby nasz dom był trzeźwym domem. Ustaliliśmy wspólnie na początku relacji, że koniec z jakimikolwiek używkami. I tak jest, od czterech lat, bez ustępstw i bez skuch na jakimś evencie.

Chcieliśmy być trzeźwymi rodzicami. W naszych branżach wyjątkowo łatwo ulec pokusie. Można pójść na event zarówno w poniedziałek, jak i w piątek. A rodzice muszą być stabilni emocjonalnie, słowni, dawać dziecku poczucie bezpieczeństwa. Kiedy nadużywany jest alkohol, ludźmi targają wybuchowe emocje i trudno jest o słowność.

Ważny jest dla ciebie także sport, prawda?

Przygodę z kick-boxingiem zacząłem w wieku 20 lat. Trenuję już pół mojego życia. Ten sport ukształtował mnie jako człowieka, fizycznie i psychicznie. W tym całym szalonym biegu i chaosie gwarantuje poczucie stałości. Przyjaźnie i miłości przychodzą i odchodzą, pasja pozostaje. A sport uczy regularności, cierpliwości, pracy nad sobą. Znoszenia przeciwności i walki do końca.

Trochę inaczej działa to z muzyką. Funkcjonuje się od projektu do projektu. Pomiędzy jest pustka. Jako artysta przeżywam wzloty i upadki. Nigdy nie wiem, czy płyta – moje dziecko – będzie kochana, czy odrzucona przez odbiorców. Trzeba nauczyć się liczyć z hejtem. Zwłaszcza że anonimowi ludzie hejtują wszystko i wszystkich w internecie.

Planujesz trasę koncertową po premierze płyty?

Tak, zapewne ruszę w trasę po premierze albumu w październiku, natomiast teraz skupiam się na dokończeniu nagrań, realizacji teledysków i całej produkcji tego projektu. Wcześniej wydawany byłem w Prosto Label, a nową płytę wydaję sam z żoną w nowo założonym Labelu 789.

Przyjaźnie w rapie są ważne?

Tak. Ale nie wszystkie moje znajomości przetrwały próbę czasu. Nie każdy jest z tobą szczery, ludźmi często rządzi jedynie ich interes. O tym opowiada zresztą pierwszy singiel z nowej płyty, „Liście”. Utwór jest nawiązaniem do bardzo znanego utworu rapera ReTo ,„Billy Kid”. Za jego zgodą użyłem części wokali z jego kawałka, wykorzystując je w refrenach. Zainspirowała mnie wokaliza tego artysty: „I chyba nie żal mi już, nie żal mi już” do napisania tekstu o tym, o czym od dłuższego czasu myślałem. Użyłem porównania ludzi do części drzewa – liści, gałęzi, korzeni. I tak jak liście jesienią spadają z drzew, tak z naszego życia odchodzą typowi sezonowcy, którzy przyszli tylko dla swoich interesów i odpadają wraz ze zmianą pogody po sezonie. Nie powinno nam być ich żal. Taka jest ich natura.

(Fot. materiały prasowe)

Druga grupa to gałęzie – ludzie sprawiający wrażenie solidnych i godnych zaufania, ale gdy jesteś w potrzebie i szukasz wsparcia, często się łamią. To ludzie, których mylnie uważaliśmy za naszych przyjaciół.

(Fot. materiały prasowe)

I wreszcie są korzenie, czyli rodzina i najbliżsi, prawdziwi przyjaciele. Ludzie, którzy są z tobą na dobre i na złe i którym zależy na twoim rozwoju i dobrobycie. Jest ich najmniej, ale są najcenniejsi w naszym życiu. Przesłanie utworu jest takie, żebyśmy nauczyli się jasno rozróżniać, kto jest kim, i nie oczekiwali niemożliwego od liści i gałęzi, a nauczyli się dbać o własne korzenie.

 

Preorder albumu „Przemiana” można zarezerwować przez stronę www.prosto.com. Będzie on wzbogacony o QR kod, przekierowujący do digitalowego kontentu, będącego rozszerzeniem każdego z 12 utworów z płyty.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij